Tak w skrócie można – na razie, co podkreślam, podsumować wynik zebrania walnego w moim kole. Panująca za oknami zadymka śnieżna, miała swój odpowiednik w postaci pięciogodzinnej nawalanki na zebraniu. Obiecałem, że złożę relację z tego jak było, niezależnie, czy mnie tam wyśmieją, czy poprą. Cóż mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że kropla drąży skałę, a czas i tak pokazuje, kto miał rację. U mnie w kole sytuacja diametralnie się zmieniła w ostatnim czasie. Jeszcze dwa lata temu przy moich staraniach, by nie wybierać dotychczasowego prezesa na następną kadencję i na delegata, przegrałem głosowanie z kretesem 41:1 przy jednym wstrzymującym się głosie, mimo ewidentnych powodów, które przedstawiłem wtedy zgromadzonym, a które to powody powinny przynajmniej wstrzymać wybór do wyjaśnienia [jak się okazało „nasz” prezes kilka tygodni później przestał być sekretarzem Zarządu Okręgu, podobnie jak „popłynęli” ówczesny prezes i skarbnik]. Było jednak za późno i prezes pozostał prezesem koła…
Tymczasem przez ostatnie kilkanaście miesięcy sytuacja się zupełnie zmieniła. Nie ukrywam, że z niejaką satysfakcją, cytując jednego z kolegów, powiem, że „ludzie dostrzegli to, co ja widziałem już dwa lata temu”. Otóż przy najlepszej jak do tej pory frekwencji w moim kole podczas walnego zgromadzenia [52 osoby], po raz pierwszy odebrano głos dotychczasowemu prezesowi, jako osobie prowadzącej zebranie i wybrano w to miejsce mnie. Nie będę się tu krygował – na to liczyłem, aczkolwiek zaskoczył mnie stosunek głosów. Otóż z sali otrzymałem 100% głosów, a jedynie prezes był przeciw, albo się wstrzymał – nie pamiętam. Na tym nie koniec. Po wszelkich sprawozdaniach, z których lub podczas których wyniknęła jedna kwestia, którą można określić, jako powszechną utratę zaufania do prezesa; miało więc miejsce głosowanie, odnośnie odwołania prezesa, traktowane z powodów formalnych [nie mające mocy sprawczej], bardziej jako wotum zaufania. I stał się cud, proszę Czytelników. Otóż stosunkiem głosów 50:1 nasze koło dosadnie powiedziało „nie” dotychczasowemu prezesowi, w osobie którego dostrzegamy cały negatywny stereotyp, dotyczący PZW. Nawet jego, obecnie chyba jedyny sojusznik w kole miał na tyle przyzwoitości, że się wstrzymał od głosu. A na siebie zagłosował tylko sam…prezes. Wszystko w obecności prezesa okręgu i dwóch protokolantów [naszego i ekstra z okręgu].
W każdym normalnym systemie byłoby po sprawie, ale PZW jest skonstruowane tak, a nie inaczej po to, by go za bardzo i za szybko nie można było wydobyć z chorych ram w jakich funkcjonuje. Prezes okręgu wobec takiej sytuacji w przerwie poprosił o osobne zebranie całego zarządu koła, komisji rewizyjnej i mnie w osobnym pomieszczeniu, i przy nas wszystkich zasugerował dotychczasowemu szefowi naszego koła dobrowolną dymisję. Spotkał się odpowiedzią, „że nic mu nie możemy zrobić”. I cała sprawa ma swój, w mojej opinii kompromitujący strukturę PZW, ślimaczący się ciąg dalszy. Na razie szczegółów oszczędzę, ze względu na jak to się mówi – dobro śledztwa, ale obiecuję bardzo szczegółową relację z całości tego procesu, choćby po to, by w innych kołach ludzie zobaczyli, że można mieć choć na swoim podwórku jasne i czytelne, dostępne do wglądu dla wszystkich reguły gry, uwzględniające w miarę możliwości potrzeby spławikowców, muszkarzy, spinningistów, sportowców, „no kilowców” i tych których jest najwięcej, czyli po prostu ludzi, chcących posiedzieć sobie z kijkiem nad wodą.
Ktoś zapyta tylko: jakim cudem, taki cyrk trwa dalej? Odpowiem, że „nasz” prezes nie jest takim zwykłym prezesem. Otóż, poza tym, że był sekretarzem zarządu okręgu i jak to się głupkowato mówi „jest zasłużonym działaczem PZW”, to jest/był? również członkiem zarządu powiatu z ramienia potomków jedynej przewodniej siły narodu. Krótko mówiąc jest bardzo mocno zakotwiczony w systemie, co – znów moje zdanie – jest wciąż typowe dla PZW. Krótko mówiąc zasłużony działacz – aktywista, mający wielu kolesiów, z którymi wciąż poklepuje się po pleckach.
Dziś jednak króciutko o wnioskach, dotyczących tego, co powinno być istotą takich zebrań, czyli ryb. Poniżej raz jeszcze, dla przypomnienia zamieszczam wnioski, jakie zgłosiłem.
Wnioski do Zarządu Okręgu PZW Kraków dotyczące palących problemów na naszych wodach:
1. Powołać osobę/zespół w Zarządzie/przy Zarządzie, odpowiedzialny za rozeznanie planów melioracji i ingerencji w wody Okręgu na dany rok, a w szczególności:
– próbować konsultować z odpowiednimi czynnikami zasadność i rozmiar prac, zanim do nich dojdzie
– szacować straty i domagać się rekompensat w przypadku braku zmian odnośnie planowanych działań, jeśli wpłyną one negatywnie na rybostan
– planować i wykonywać zarybienia pod kątem spodziewanych melioracji [nie dokonywać ich tam, gdzie z dużym prawdopodobieństwem zarybienia będą zniweczone ingerencją w wodę]
Skład takiego zespołu winien być podany do publicznej wiadomości wraz z kompetencjami [wyksztalcenie] takich osób.
2. Zintensyfikować działania mające na celu udostępnienie dla wędkarzy zalewu w Dobczycach na Rabie.
3. Uznać odcinki poniżej progów na Wiśle: Łączany [do miejsca na wysokości ujścia cieku na lewym brzegu około 500m od progu], Kościuszko [do wysokości wylotu toru kajakowego], Dąbie [do wysokości ujścia portu na prawym brzegu], oraz progu Przewóz/Kujawy [do wysokości ujścia rzeczki Drwinki] za całoroczne strefy no kill. Sugeruje się utrzymać tylko zapis o zakazie wędkowania do 400m od progów do 1 maja.
4. Ustalić z odpowiednimi władzami małopolskiej policji, któremu komisariatowi należy zgłaszać przypadki kłusownictwa w rejonie progu Łączany. Odpowiednie organy policji powinny określić się w tej sprawie na piśmie.
5. Dopuścić do wędkowania następujące cieki:
– Rudawkę [Rudawę] od połączenia Szklarki z Racławką
– Dulówkę od ujścia Olszówki
6. Zaprzestać praktyk związanych z zarybieniami pstrągiem i lipieniem w dni pracujące, na tych ciekach, gdzie będzie zgłoszona pomoc zainteresowanych wędkarzy i w porozumieniu z nimi dokonywać zarybień w dni wolne.
7. Zaprzestać praktyk zarybiania pstrągiem okołowymiarowym i większym, a następnie w tym samym sezonie, nieco później tych samych odcinków rybami małymi.
8. Uznać bardzo małe cieki: Rudno i Brodło na całej długości wodami „no kill” i nie dokonywać tam zarybień, lub uczynić je symbolicznymi.
9. Rozważyć w porozumieniu z Okręgiem Tarnów przyszłość i zakres działań na rzece Stradomce.
10. Zmienić operat zarybiania Prądnika [Białuchy] oraz Rudawy ale tylko w obszarze rzeki Krzeszówki – ograniczyć zarybienia pstrągiem na korzyść lipienia.
11. Wprowadzić górny wymiar ochronny dla pstrąga potokowego i biorąc pod uwagę realia naszego okręgu, wymiar ten powinien wynosić nie więcej niż 45cm, oraz podnieść wymiar ochronny do 35cm.
12. Jasne sprecyzowanie zapisów, dotyczących połowów ryb łososiowatych.
13. Wprowadzić górne wymiary ochronne dla sumów, boleni, szczupaków, okoni i brzan.
14. Zniesienie zakazu wędkowania ze środków pływających nocą.
Powyższych punktów nie ustalałem wcześniej z kolegami, chcąc się namacalnie przekonać o realnym poparciu nowych prądów, choć zapewne udało mi się wykorzystać nastrój jaki panował podczas zebrania. Otóż w Kole PZW Krzeszowice głosami przede wszystkim „sportowców”, oraz zwolenników C&R, jako najtańszego sposobu, by w naszych wodach było więcej ryb i głosami zwykłych wędkarzy… przeszły wszystkie bez wyjątku wnioski. Tylko przy jednym wniosku pojawił głos przeciw w osobie dotychczasowego prezesa, poza tym pozostałe postulaty w najgorszym wypadku zaliczyły, co najwyżej dwóch wstrzymujących się…
Oczywiście inną kwestią jest to, co zrobi z tym zarząd okręgu, gdyż nie mam wątpliwości iż jesteśmy raczej wyjątkiem wśród tutejszych kół, aczkolwiek być może kilka punktów było głosowanych w innych kołach i też przeszły.
Na razie żyjemy definitywnym, formalnym odsunięciem dotychczasowego, a dla nas już byłego prezesa, tym bardziej, że kilka asów mamy jeszcze w rękawie. Kwestia tylko, czy zarząd zamknie temat po męsku, czy będzie się bawić w gierki statutowe, co spowoduje rozdmuchanie takiego syfu w mediach, niekoniecznie wyłącznie lokalnych…
32 odpowiedzi
No tak… Miłośnik i entuzjasta ryzykownych inwestycji nie swoimi środkami trzyma się kurczowo stołka. Wywieźcie go taczkami razem ze stołkiem. Dziwię się, że macie skrupuły mając możliwość zmieszania z błotem tego aktywisty. Trzeba takie persony raz na zawsze odseparować ze środowiska. Gratuluję zmiany punktu widzenia kolegów z koła, tylko czy są to te same osoby co dwa lata temu? Gdyby chociaż 1/3 wniosków przeszła w okręgu to byłby fajny początek jakichś konkretnych zmian.
Cóż wywalić jest prosto. Jedyna trudność to znaleźć chętnych do pracy w miejsce wywalonych a to nie jest takie proste. Każdy narzeka, chętnie pozbędzie się starych , skompromitowanych działaczy ale jak mawia Ferdek Kiepski – ” robić nie ma komu”! Coś w tym temacie chyba wiesz Pawle, bo sam zwinąłeś żagle i zabrałeś zabawki z podwórka.
Nie znam osobiście Pawła, ale u nas ludzie odmawiają współpracy ze względu na osobę prezesa. Po sobie widzę: nie współpracuję, bo nie chcę działać na niejasnych zasadach i myślę, że to jest powszechne, a nie generalna niechęć.
Adamie spróbuj po cichu rozpytać kto byłby chętny do pracy w ZK.. Myślę że nie wielu i to nie tylko ze względu na osobę prezesa. Po prostu nikomu nie chce się tracić czasu na pracę „społeczną”.
Widzisz, poza sekretarzem, który ma kłopoty osobiste i zrezygnował już dużo wcześniej, wszyscy pozostali z zarządu są chętni. Plus jeszcze kilka osób w tym ja. Ale, jak napisałem: przynajmniej na swoim podwórku chcemy mieć jasne reguły i zero ściemy. Dotychczasowy szef SSR koła złożył w grudniu rezygnację. Jak myślisz dlaczego? [a to zięć prezesa] Jest nowy chętny – bardzo fajny facet. Mobilny i po służbach mundurowych. Dla mnie super. Zgodził się, ale pod warunkiem, że bez tego człowieka. Wielokrotne łowienie na trzy wędki przez dotychczasowego prezesa, jest tylko kroplą, która przeważyła – jak się okazuje bez konsekwencji w świetle decyzji sądu koleżeńskiego przy zarządzie. Krzysku, nie czarujmy się – ludzie powszechnie nie cierpią obecnego całokształtu PZW i na szczęście staje się to powszechne.
Ja zrezygnowałem ze współpracy z prostego powodu. Zaistniała w końcu taka sytuacja, że albo należało wsiąknąć w stary układ albo pójść na noże. Na dodatek zaczęto mnie kojarzyć właśnie ze starym układem i odczułem to wyraźnie. Żadna z opcji nie wchodziła w rachubę więc zwyczajnie powiedziałem pass…
Może kiedyś stworzy się przestrzeń i klimat do nowego rozdania.
To fakt, ale sam wiem jak trudno cokolwiek zdziałać w tym temacie. Co do ludzi z Waszego koła znam kilku i układy również – chociaż Maćka bardo lubię i cenie. Cóż czasami nie warto łączyć życia rodzinnego z hobby i pracą” społeczną” bowiem zawsze w złych wypadkach i różnych wpadkach odbija się to na drugim rykoszetem.
No, między innymi kłopot jest w tym, że dla jednych „społecznie” oznacza za kasę, a dla większości faktycznie za darmo…
Masz rację, chociaż akurat w tym przypadku nie chodzi o osobę prezesa, a część jego świty.
Szkoda Pawle że nie poszedłeś podobną drogą do Adama a miałeś ku temu dużo lepsze możliwości działając w … . Mieliście super grupę która mogła wiele. Tyle że najpierw opuścił grupę Grzesiek, potem Ty a było tyle szumu co to bedzie. Ale cóż, jak widać nie ma ludzi nie zastąpionych. Powoli i u nas czyści się stajenka Augiasza. Może nie tak szybko jakbyśmy oczekiwali ale zawsze. Jest kilka osób którym i u nas zależy na poprawie tak w kole jak i w PZW. Tak więc do przodu w myśl zasady – LUDZI NIE ZASTĄPIONYCH NIE MA!
Gratuluję postępu w kruszeniu betonu.
Popieram też postulaty. Wszystkie. Szczególnie podoba mi się pomysł widełek ochronnych dla potokowca (same wymiary: górny i dolny też myślę, że dobrze wybrane) oraz udostępnienie do wędkowania Rudawki. Ta rzeczka fajnie wygląda. A kolejny pstragowy ciek zmniejszy presję na inne rzeki. Kiedyś nawet myślałem, żeby ją zbadać trochę nielegalnie z wędką (oczywiście nie zabierając ryb). 😉
Obecnie nad Rudawką w letnie popołudnia w środku tygodnia, nadziałbyś się na kilku dziadków z robakami plus 2-3 „legalnych” wędkarzy, mających w tyle cały ten zapis o wyłączeniu tych wód. Za to kontrola w jakiekolwiek postaci, chyba nigdy nie miała tam miejsca… A woda piękna jak ktoś lubi małe rzeczki. I potokowców mnóstwo, choć jak zwykle niewielkie.
Przynajmniej ja staram się od czasu do czasu objechać i obejść dopływy Rudawy. Jeżeli w okręgu jest 3! SŁOWNIE TRZECH STRAŻNIKÓW ETATOWYCH! TO W JAKI SPOSÓB MOŻNA DOPILNOWAĆ NASZYCH WÓD? Od dawna twierdzę i zgłaszam to że taka ilość to kropla w morzu przy dzisiejszym systemie pozyskiwania rybiego białka. Propozycję zwiększenia odpisu na straż SSR zgłosił na zjeździe delegatów dawny prezes ds. Ochrony Wód – Janusz Radwan. I co? Po prostu nie wszedł do nowego ZO. Nie chcę domniemywać czy żal było komuś tej kasy na strażników, czy wolał przeznaczyć ją raczej na sport. Społeczni strażnicy dysponując swoim czasem i tak muszą go podzielić w jakiś sposób i na pilnowanie i na łowienie. Czy można od nich wymagać całkowitej rezygnacji z przyjemności jaką jest wypad na rybki?
Odpowiem krótko: bo całe takie zaangażowanie, przy nawet dobrych chęciach i tak nie ma sensu. Dlaczego? Napiszę w osobnym tekście i będziemy mogli dyskutować dalej.
Ech ci robaczkarze. Wczoraj byłem nad Szreniawą i robaczkowych stanowisk odkryłem chyba ze 4 na odcinku ok. 1,5 km rzeki. Stadardowo: puszka po piwe i pudełko po rosówkach (na Prądniku i Dłubni dla odmiany najczęściej spotyka się pudełka po dendrobenie). Ślady wyglądały na tegoroczne.
A co powiesz na wyciągane 1 lutego troszkę już podrdzewiałe główki z gumami z Rudawy? Co tu gadać o kłusownikach, jak sami wędkarze zaczynają sezon parę dni wcześniej, bo nikt ich nie ścignie…
P.S. Otrzymałem kilkanaście maili i dwa telefony od osób, które chcą się przenieść do mojego koła [m. in. z Trzebini, Skawiny oraz Spytkowic i kilku kół z samego Krakowa]. Dwie osoby nawet już wzięły swoje papiery. Kierują się jak mówią chęcią uczestnictwa w PZW ale, choć w mikroskali na innych zasadach i w całkiem innym klimacie niż mięsożerne komunistyczne dziadostwo, podlane gorzałą, ignorujące coraz liczniejsze głosy domagające się istotnych zmian. Proszę te osoby, by na razie nie zabierały swoich papierów, do czasu ustabilizowania się sytuacji.
Na zmianę koła trzeba spojrzeć przez jeszcze inny aspekt, niż przez chęć działania w nowym kole. Nie wszyscy wiedzą skąd zarządy kół mają pieniądze na funkcjonowanie koła. Nie piszę o utrzymaniu tzw. łowisk specjalnych, jeżeli koło takie ma, bo to inna pula. Chodzi o to, za co koło może np. zorganizować zawody, kupić materiały biurowe, prowadzić szkółkę wędkarską lub finansować inną działalność z młodzieżą, opłacić np. wynajem lokalu na biuro koła itp. Te pieniądze pochodzą w głównej mierze z tzw. odpisu od składki członkowskiej. Bo nie wszyscy wiedzą, że nie cała składka członkowska ląduje w kasie ZG PZW w Warszawie ( tam ląduje tylko 10% składki). Koło za każdego członka, który w nim opłaca składki, otrzymuje z powrotem do 45% składki członkowskiej (aktualnie do 45 % z 75 zł). To o ile koło się może domagać, zależy od aktywności koła. Tzn. czy np. pracuje z młodzieżą, czy ma SSR, komisję egzaminacyjną itp. Dlatego warto być w takim kole, gdzie przejrzyście rozlicza się wszystkie wydatki i wiadomo co za te pieniądze jest robione. Warto nawet wtedy, jak nasz udział w kole ogranicza się jedynie do jednorazowej w nim wizyty i opłaty składek. Bo spora część naszych pieniędzy wróci do naszego koła i będzie coś fajnego za to zrobione, a nie przepite, lub że gdzieś się kasa „rozpłynie”. Dlatego, jeżeli nie jesteśmy zadowoleni z tego co dzieje się w naszym obecnym kole, warto zrobić ten minimalny wysiłek i wziąć ze starego koła kartotekę (nikt nie może wam odmówić jej wydania) i pofatygować się do innego. To bardzo dobry sposób na promowanie i wspieranie kół, które starają się coś robić. I bardzo dobra metoda na kruszenie „betonu”. Większość wędkarzy opłaca składki w swoim kole niejako z przyzwyczajenia i narzeka, że kicha, nic się nie zmienia ii że dziady za jego pieniądze piją itp. W takim przypadku albo trzeba wziąć się samemu do roboty, albo pożegnać stare towarzystwo i choćby samą swoją obecnością wspierać tych, co coś robią. W okręgu krakowskim ( i oczywiście nie tylko tu) w większości kół ubywa członków. Ale jest kilka gdzie przybywa. I to nie jest przypadek.
Dziękuję za przybliżenie tematu. Zgadzam się w 100%. Lepiej należeć do sensownego koła które jest nawet dalej, niż takiego, co jest pod nosem i na oko widać, że jest „nieświeżo”.
Masakra
http://www.ww.media.pl/?page=Structure&id=5&nid=319
Jakby ktoś pytał o zasadność górnych wymiarów. Ręce opadają, taki okaz i co? Patelnia …………. WRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
Gdyby był górny wymiar, to taki „wędkarz” miałby dwa wyjścia:
– zrobić zdjęcie, wypuścić rybę i zgłosić rekord
– zabić rybę i siedzieć cicho
Byłaby szansa na to pierwsze, a tak mamy pokaz spinningowej wiochy, choć w majestacie prawa.
Odnośnie WW, to nie ma co nawet spoglądać na tę gazetę. To coś powinno się nazywać wędkarska trybuna ludu.Szkoda czasu.
gratuluję osiągnięcia celu, a członkom z Twojego koła, że wreszcie przejrzeli na oczy – lepiej późno niż wcale 😉 pozazdrościć, że sam prezes okręgu zaszczycił Was swoją obecnością i na własne oczy zobaczył co się dzieje 🙂
zgadzam się ze słowami kolegi Tadka „Większość wędkarzy opłaca składki w swoim kole niejako z przyzwyczajenia i narzeka, że kicha, nic się nie zmienia ii że dziady za jego pieniądze piją itp. W takim przypadku albo trzeba wziąć się samemu do roboty, albo pożegnać stare towarzystwo i choćby samą swoją obecnością wspierać tych, co coś robią.”
jednak 'pożegnanie towarzystwa’ traktowałbym jako ostateczność. zamiast brać pod pachę kartotekę radziłbym wziąć się do roboty by próbować zmienić swoje koło a zacząć trzeba właśnie od walnego zebrania. co z tego, że powstanie jedno „super koło” jak w innych, czyli w przytłaczającej większości będzie gnój po uszy. przemiany potrzebne są we wszystkich kołach ale o to trzeba będzie powalczyć bo nic samo się nie zmieni na lepsze!
Niue mam czasu czytać całości więc krótkie pytanie: co to za koło?
Koło w Krzeszowicach.
Kłopoty osobiste, o których pisał Adam powoli odchodzą w niepamięć,chociaż odcierpiałem je bardzo mocno – odszedłem ponieważ miałem dość prezesa i jego autokratywnego sposobu bycia i przedmiotowego traktowania ludzi, że z przyzwoitości o innych zachowaniach nie wspomnę ( patrz. Zawody rodzinne ) – odszedłem , ponieważ nie wyobrażałem sobie dalszej współpracy z tym „Panem” i miałem dość deprecjonowania i obrażania przez niego mojej skromnej osoby. Jeżeli tylko będzie możliwość działania w Kole oczywiście społecznie to jak najbardziej, ale nie z tym osobnikiem. Nie powiedziałem definitywnie nie, za dużo poświęciłem Kołu swojego czasu i środków – ale powtórzę jeszcze raz – nie z tym „prezesem” …
a ja wciąż czekam na jakiś wpis o pstrągach 🙂 już prawie miesiąc od rozpoczęcia sezonu i nic 😉
Już na dniach coś naskrobię. Zwłoka jest wywołana pisaniem zamówionego tekstu do WŚ.
Panie Adamie, jeżeli to nie problem niech Pan na swojej stronie umieszcza komunikaty odnośnie zebrań/spotkań w powyższym kole. Troche zrobił mu Pan reklame hehehe. Może jednak opłace kartę, jeżeli na kolejnym zebraniu powieje optymizmem i świeżym powietrzem. Pozdrawiam!
Dam znać. Na razie składki można opłacać w każdy poniedziałek od 17.00 do 19.00, ale na razie proszę się wstrzymać. Będę informował.
Widzę temat no kill poniżej progów powrócił mój postulat z 2012/2013 o no kill na odcinku 1km poniżej progów zamienił się na 400m do maja. Efektem tego było,że wędkarze do kwietnie nie zaglądają w te okolice a tu „koledzy” w niedzielę o 15 na 200m szukają sił (jeden łowi a drugi rozgląda się……). I tu powstaje paradoks – strefa ochrona to mnie wędkarzy i ryba ma spokój czyli później łatwiej ją złowić z czego korzystają Ci , którzy mają w… przepisy ,a zwłaszcza wypuszczanie ryb.
No taj dokładnie jest. Są pewne „obszary” przepisów, gdy nawet ich kiepskie respektowanie, nie robi relatywnie dużych szkód. Tu niestety jest inaczej. Nic nie wnosi, za to korzystają ludzie bez skrupułów…
zgadzam się i podpisuję pod każdym postulatem z wyjątkiem górnego wymiaru dla suma którego i tak większość wypuszcza a jeśli raz na jakiś czas „miesiarz” zapełni nim lodówkę to nie będzie miał w niej miejsca na pstrągi, sandacze i okonie które na dodatek sa dość mocno trzebione także przez sumy.
Postulaty, można by powiedzieć, wyjęte mi z ust 🙂 Szczególnie podpisuję się pod widełkami dla potokowca – większe sztuki powinny być chronione z całą stanowczością, nie tylko ze względu na to, że stanowią trofeum wędkarskie, ale głównie przez to, że są najlepszymi reproduktorami o czego zaletach mówić chyba nie trzeba. Bo póki co mamy sytuację jaką mamy – na Prądniku gdy na tarle pojawią się ryby 35cm to już można brawo bić i szampana otwierać, śmiech na sali normalnie…
Następnym razem proponuję także zająknąć się o odcinku C&R na Prądniku 🙂 Pozdrawiam