Szukaj
Close this search box.

Mówię „sprawdzam”

3 lutego udałem się na Krzeszówkę. Pewnie jak wielu innych wędkarzy na najbliższą mi wodę teoretycznie pstrągową. Taki coroczny rytuał. Nie wiem, może ja mam pecha, może jeszcze była za duża woda. Faktem jest, że zaliczyłem dopiero pod koniec odcinka no kill dwa niemrawe tyrpnięcia: jednej ryby nie widziałem, a druga to typowe ledwo żywe i blade jak kreda czatko. Wszystkie napotkane po drodze dołki milczały mimo, iż bez wątpienia byłem pierwszy w sezonie. Naniesione przez lejącą się od trzech tygodni wielką wodę piaszczyste wysepki, teraz odsłonięte, nie zdradzały śladu, by ktokolwiek na nich stanął przede mną. A z rybami  lipa. Przy moim samochodowstręcie i jednak późnej godzinie odpuściłem Dłubnię, a tym bardziej Szreniawę. W Wilgę czy Prądnik nie mam już wiary, choć może coś tam dycha. Sanka odarła mnie ze złudzeń rok temu, gdy po kilku latach odwiedziłem ją dwukrotnie. Finalnie wpadłem na szatański pomysł: pojadę na Regulkę [Regulankę]. Po równo 10 latach.

Zastałem mętną jak cholera wodę i podniesioną na oko z 300% w stosunku do tego, co tam normalnie płynie. Pewnym dziwnym kontrastem były dla mnie dwa oblicza rzeczki – po jednej stronie drogi typowe dzieło made in Wody Polskie [dno z zamulonych ażurowych płytek i brzegach od linijki], a z drugiej strony dziko 🙂

(fot. A.K.)
(fot. A.K.)

Przebrnąłem dosłownie bagna i gdy się rozkładałem, zobaczyłem, że w moją stronę, ewidentnie wraca jakiś wędkarz. Gość okazał się wędkarzem z okręgu Katowice, z ultralajtem jak ja, podbierakiem i hakami bez zadzioru. Klasa. Stwierdził, że miał cztery brania, wyjął trzy ryby w tym jedną, która mogła się otrzeć o te 30cm. Pokazał fotkę z pięknie ubarwionym dość grubym potoczkiem.

Z jednej strony się zmartwiłem,  bo robić po kimś tak mały ciek to średnio, a z drugiej jakieś rybki tu były aktywne. Spotkany wędkarz łowił wg mnie za drobno, jak na kolor i poziom wody. Ja założyłem tłusto wyglądającą, białą imitację jakiegoś pędraka. W zderzeniu z krzeszówkową trupiarnią woda żyła. W nieco ponad 2h zaliczyłem co najmniej z 20 kontaktów, wyjąłem siedem przepięknie ubarwionych rybek. Widać, że nie siedzą tu od wczoraj. Mają taki niesamowity, trudny do złapania na fotce blado-różowo-pomarańczowy „poblask” skóry.

(fot. A.K.)

Trafił się szczupaczek.

(fot. A.K.)

Po około 400m brania się skończyły, co zresztą sugerował napotkany wędkarz. Zszedłem jeszcze kolejne 500m ale bez kontaktu. Wróciłem na początek i znów dwie niewielkie rybki.

Postanowiłem powiedzieć „sprawdzam” i w kolejny wolny dzień przetestować, znów – równo po 10 latach rzeczułki Rudno i Brodło.

Dzień był bardzo nie pod pstrąga: mega ciepło [latały motyle!], bardzo słonecznie. Nie mniej chciałem zaliczyć oba strumyki przy jeszcze dużej wodzie. Tu UWAGA: wszystko, co zobaczycie na zdjęciach musicie podzielić przez cztery albo i pięć, patrząc na ilość wody. Tak tam przedstawia się normalny stan, a na zdjęciach jest to, co obecnie po tych notorycznych deszczach.

Najpierw Rudno. Schodziłem od krawędzi Rudniańskiego Parku Krajobrazowego takim niewielkim, normalnie ledwo płynącym bezimiennym dopływem.

(fot. A.K.)

Od połączenia z anonimowym dopływem Rudo na tych pierwszych setkach metrów nie powalało, nie mniej parę fajnych met było.

(fot. A.K.)
(fot. A.K.)

Rzeczułka generalnie piaszczysta. W przeciwieństwie do 2014 r na razie nic wędkarsko nie zakłóciło mojej obecności.

Po około czterdziestu minutach mijam znajomy, jakoby przełom potoku, który nabiera tu mocy.

(fot. A.K.)
(fot. A.K.)

Nie znajduję już bobrowej tamki. Rzeczka hamuje, znów leniwie płynąc po żółtym piasku. Fajne to, że dno twarde i w wielu miejscach da się przechodzić na drugą stronę.

(fot. A.K.)

Dolinka się wyraźnie wypłaszacza i rozszerza.

(fot. A.K.)

Co jakiś czas są przepiękne na oko miejsca, jak to poniżej na dalekim planie. Dziura miała lekko 1,5m. Stałem nad nią z 10 minut i ani nie dygło…

(fot. A.K.)

Okolica przeurocza. Z dna doliny widzimy non stop takie widoki.

(fot. A.K.)

Po dwóch godzinach z konieczności, ale też z braku brań czegokolwiek, jadę na Brodło. Pierwotnie mam zamiar obłowić słownie jedyne sensowne około 100m, jakie tu było w 2014r. Złowiłem tam wtedy nawet pstrąga 30+, a brań maluchów dużo, jak na dosłownie średnią głębokość do max 10cm! Tymczasem zastaję wodę na tyle dużą, jak mi się zdaje, że planuję zrobić przynajmniej pół kilometra.

(fot. A.K.)

Niestety okazuje się iż woda faktycznie jest podniesiona i to dużo, aczkolwiek jest niezbyt naturalnie sino-szara. Miejsc do łowienia realnie nie za wiele, bo nie jest tak głęboko jak się wydaje. Dość szybko łapię się, iż ktoś ewidentnie tu szedł w wędkarskich celach. Być może ten spotkany tydzień wcześniej wędkarz, bo tłumaczyłem mu co i jak, by dotrzeć nad te ciurki.  Na jednym z krzaków znajduję kłąb żyłki minimum 0,25mm ale tak sparciałej, że rozłaziła się w palach. Tak, że na bank nie ten sezon.

Mocno się gimnastykując [jak ktoś twierdzi, że Szreniawa, czy Dłubnia są trudne technicznie to niech tu wpadnie 🙂 ] , mimo starań jestem bez kontaktu. Dochodzę w końcu do tych najlepszych i w sumie jedynych niegdyś sensownych około 100 – 150m.

(fot. A.K.)

Przecedziłem tam każdy metr. Zajęło mi to kolejne 1,5h. Martwa woda.

Trochę jednak sfrustrowany, bo miałem  nadzieję, że coś tam skubnie, zastanawiam się, czy czasem aura nie zaważa. By mieć czyste sumienie, by sobie samemu uwodnić jak jest, jadę słownie na czterdzieści minut na Regulkę. Woda mnie trochę przestrasza, bo jest nadal podniesiona ze 100%, ale i tak z 0,5m niższa [!] niż ostatnio, czysta i tak zapiernicza, że strach. Łowię na chybcika, po łebkach, ale jednak zaliczam pięć pewnych kontaktów, wyjmując dwie piękne [w sensie, że kolorowe] rybki.

(fot. A.K.)
(fot. A.K.)

Jakie wnioski? No mam ich kilka:

– Brodło jest puste jak studnia, pstrągów na pewno nie ma [innych ryb z ogromnym prawdopodobieństwem też], woda nie wygląda zachęcająco

– Rudno też jest puste jak studnia, choć woda na bank ma niezłą jakość; kłopot w tym, że to woda bardziej pod klenia, okonia, czy płotkę, może jazia, a nie pstrąga, choć tam wywalenie w dwóch miejscach po pół tony żwiru, robi tarlisko, tylko termika wody latem chyba nie za bardzo rokuje

– w związku z powyższym okręg za kasę sprzedaje nam dwie puste rzeczki [oczywiście w trymiga pewnie zapuszczą w marcu wiaderko tu i tam, jakby kto chciał jakimś cudem sprawdzić, czy Kozłowski pisze prawdę, ale spokojnie – pojedźcie za rok o tej porze, znów będzie pusto]

– nie do końca się zgadzam z twierdzeniem, że ryb, a w tym i pstrągów nie ma, gdyż rzeki są brudne – na pewno w większości mają lepszą jakość niż kiedyś, ale chyba zmieniły się jakieś parametry fizyko-chemiczne [Krzeszówka] – pytanie czy ktokolwiek to bada?

– powyższe powoduje, iż wodne życie bezkręgowe jest na skraju zaniku

– notoryczne wpuszczanie setek pstrągów spowodowało, że wyżarły wszystko, a presja mięsiarzy dokończyła dzieła

– obawiam się, a nawet jestem pewien – w obecnej chwili zakaz zabierania pstrągów, co sugerowałem od lat, jakkolwiek jest bardzo dobrą decyzją, to niewiele już chyba zmieni

– ku zaskoczeniu w Regulce pstrągi są i jak wieść gminna niesie ponoć trą się gdzieś wysoko, choć trudno mi w to uwierzyć, patrząc na stan rzeczki podczas suszy w listopadzie i wybrukowane dno potoczku, aczkolwiek część ryb wyglądała na wytarte; bez wątpienia populacja tamtejsza jest bardzo skromna, zamieszkuje dosłownie kilkaset metrów, ale to ryby zasiedziałe, być może z tamtejszego tarła i dlatego CENNE!

Co zatem? Po pierwsze zastanowiłbym się nad  bezmyślnym wykonywaniem jakiegoś tam operatu, bo to od lat przypomina bicie głową w mur i takie też daje efekty. Operaty należałoby zmienić. Przede wszystkim należy ustalić, czy:

– w danej wodzie na dzień dzisiejszy pstrągi są w stanie przeżyć [baza pokarmowa bezkręgowców] i się rozmnażać – coroczne wpuszczanie 15cm glutów na naszych terenach póki co od ponad 10 lat nie przynosi  ŻADNYCH wyników

– jeśli nawet dadzą radę żyć, to powinno się do tych cieków wpuścić najpierw  gatunki, które tam żyły jeszcze w końcu lat 80-ych [ślizy i strzeble], oraz/lub takie, które z powodzeniem dadzą sobie tam radę [np. kiełbie]; dopiero po roku – dwóch, przy zauważalnej liczbie wspomnianych gatunków wpuścić tak z 50szt pstrąga – tu uwaga: Panowie Wędkarze – jeśli chcecie łowić te ryby, to po pierwsze nie może być ich zbyt dużo, bo to w tych wodach drapieżnik szczytowy, wpuszczane w lościach przekraczajacych mozliwości ekosystemu, zjedzą wszystko i zdechną z głodu; nie można ich zabierać [bo nie może być ich dużo] do czego w końcu ktoś dojrzał; w zamian będzie szansa na większe okazy

– jeśli się okaże iż woda nie nadaje się dla pstrągów, postąpić jak wyżej tylko potem zamiast kropkowańców wpuścić jazie, płotki, klonki, okonie

I tak powinno się spojrzeć na WSZYSTKIE tzw. rzeczki pstrągowe. Odkąd bujam się po nich intensywnie z perspektywy 10 lat te wody są nie do poznania i to niestety różnica na niekorzyść. Co więcej – ostatnie dwa lata to jakiś horror. Osobiście wolałbym, aby w naszych rzeczkach żyło cokolwiek niż nic…

Koledzy wybrali jedyną obecnie sensowną rzeczkę pstrągową okręgu krakowskiego i wyniki mieli, jak to na początku sezonu – całkiem przyjemne. Ale nawet i tam skala różnego rodzaju problemów, począwszy od jazów, a skończywszy na dziadach z glizdami nie napawa optymizmem. Ale o tym przy innej okazji.

(fot. T.M.)

P.S. Minionej niedzieli z powodu jakiejś inwazji na Rudawę, udałem się na wygnanie nad „górski” odcinek Sanki.

(fot. A.K.)

Miałem przez 4h jeden kontakt z około 25cm pstrągiem, który spadł po drugiej próbie ataku.  Do końca nie wiem, co o tym myśleć, ale chyba sukces…

16 odpowiedzi

  1. Heheh za naprawdę nieduże pieniądze można zrobić wszystko.
    Nawet pstrągowy pigalak. Nawalić selekta i niech żyje własnym życiem. Ryby za darmo przeniesc z pomocą wędkarzy.

    Nawet tego nie umieją zrobić. Ja nie wierze w to co widze. Jeszcze dosłownie pare lat temu można było liczyc chocby na brania małych rybek.
    Ja wspolczuje tylko tym mlodym wedkarzom ktorzy dopiero się uczą. Jak ja chlop z 25 letnim doswiadczeniem nie moge połowic to co te chlopaki mają powiedziec.

    Trreba te rzeczki tak jak piszesz. Wywalic z tej karty bo nie bedziemy placic za ” nazwe „

    1. Ty to wiesz ja to wiem, nawet mój pies to wie. Dziady i ich klakiery z PZW też to wiedzą jednak idąc starym przysłowiem ,,po co zmieniać piłkarza, ktory strzela bramki,,. Nad dlubnie jezdzilem sporadycznie pierwszy raz jakies 10 lat temu – tej rzece jesli chodzi o pstragi poswieciłem sie bo mam blisko. Wtedy to już bylo baardzo slabo a zlowienie ryby 30 + bylo trudne dla przecietniaka jednak śledzi bylo sporo braly na wszystko. Okazy heheheh 40 cm + były okazjonalne a jak poszła wieść gminna, że gdzies taki padł to istna armia czesała odcinek. Obecnie od jakis 2 lat tam nie zagladam bo przykro patrzeć na tą pustynie, liczne pudeleczka po robaczkach, czeste zatrucia-scieki no i sporo śladów bytowania wydry (widzialem 2 razy z bliska żywą) a nawet norek amerykańskich. Szkoda bo rzeczka jest definitywnie do ogarnięcia

  2. Tommy 100,a jak „wywalą”te małe rzeczki z informatora to zapłacisz mniej za składkę okręgową?
    Panie Adamie,zgadzam się ,że podkrakowskie rzeczki mają ubogą bazę pokarmową,ale nie przesadzajmy ,pstrąg potokowy,to nie głowacica…a ja pamiętam czasy,gdy w Prądniku,Racławce,Krzeszówce a nawet w Eliaszówce czy Brodłówce były setki pstrągów i uboga baza pokarmową im nie przeszkadzała…Dużo pozmieniało się na przestrzeni ostatnich 20 lat.
    W latach 90 nie było wydr,norek,czapli…
    W zeszłym roku byłem zobaczyć na Brodłówkę w maju czy czerwcu(bez wędki)podejście nad wodę i od razu spłoszona czapla siwa,pewno wyjadała ostatnie niedobitki pstrągów. Dodatkowo bardzo dużym problemem dla tak niedużych cieków jak Brodłówka,Regulanka czy Rudno są bobry,wszystkie te rzeczki są poprzegradzane tamami bobrowymi.Niby powyżej tamy robi się ciekawa miejscówka,ale poniżej to już jest tragedia,doliczając do tego fakt,zamulonych tarlisk i brak możliwości przemieszczania się ryb na tarło to już jest tragedia.Nie ma tylu mięsiarzy co było 20-30 lat temu,nie ma kłusowników,a ryb jest 100razy mniej niż wtedy…

    1. Tak jak Pan pisze – dużo pozmieniało się na przestzreni ostatnich 20 lat. Notoryczne wpuszczanie setek tych ryb do tak małych cieków spowodowało najpierw wyeliminowanie [pozjadanie ryb występujacych tam naturalnie], a baza bezkregowców w takim Brodle utrzyma ile 30-o cm pstrągów? 10 ? Zgodze się w temacie zamuleń – one zresztą na pewno przyczyniły się do zubożenia bazy bezkręgowców. I jest co widzimy. Bobry – sprawa bardzo dyskusyjna. Mam wrażenie, ze tyle złego co i dobrego, ale nie umiem tego ocenić. Inne drapiezniki – na pewno mają swój udział.

  3. Żeby były pstrągi to w pierwszej kolejności muszą mieć czystą ,zimną wodę,kryjówki i przestrzeń do życia.Baza pokarmowa to moim zdaniem sprawa drugorzędna.Ciekawi mnie czy pstrągi w tych ciekach to faktycznie gatunek obcy i na podstawie czego niektórzy tak twierdzą?

    1. W części rzek górskich naszego okręgu pstrągi nie występowały i został wprowadzone po drugiej wojnie światowej (np. Szreniawa).

    2. https://www.glos-tn.krakow.pl/articles.php?article_id=4718
      (…)Na pomysł introdukcji pstrąga do Dłubni wpadli wtedy wędkarze zrzeszeni w Wędkarskim Towarzystwie „Strumień”. Najpierw postarali się o zgodę na zarybienie, a wodę z Dłubni oddali do analizy. Badanie wykazało, że pstrągom będzie ona odpowiadać. W roku 1940, już w czasie okupacji, do rzeki wpuszczono 100 tysięcy sztuk narybku pstrąga potokowego. (…)

  4. No to Dłubnie już „mamy” w górnym biegu była krainą strzebli ,kiełbi i głowaczów…bajka. A jak to było w innych rzekach ,chodzi mi głównie o Regulankę,Brodłówkę,Rudno i Sankę?

    1. Dokładnie – Dłubnię fizycznie zarybiono za okupacji. Wcześniej stwierdzono tam wystepowanie: płotek, okoni, szczupaków i cierników.
      Rudawa, a w zasadzie Krzeszówka – zarybiona przez Potockich ikrą z Czarnego Dunajca wiezioną na wozach z lodem w 1879r [piszę z pamięci]. Jeszcze z końćem lat 80-ych XXw widywałem tam pokaźne ilości ślizów, głowaczy, a na odcinku łąkowym na wysokości Pisar były tabuny cierników i sporo strzebli. Roślinności wodnej było na tym odcinku tak dużo, że latem przy niskich stanach nie miałem wtedy pomysłu jak łowić. Inna rzecz, że do Rudawy wchodziły na bank trocie, co odnotowali niemieccy urzędnicy podczas okupacji.
      Szreniawa – Robert już napisał – czasy powojenne.
      Prądnik – mój dziadek [rocznik 1913] łowił dużo ładnych pstrągów [po 40cm[ w latach 30-ych XX w. Jeszcze z końcem lat 50-ych w dopływie Prądnika – Garliczance żyły tysiące wielkich kiełbi i strzebli, mniej licznych głowaczy, trafiały się brzanki – regularnie te ryby łowił mój ojciec na wszelkie puszki i butelki, kiedy był dzieciakiem. Ciekawostka – kolega mojego ojca złowił na wysokości Toń w Prądniku potokowca…63cm chyba w 1979r. Dziś 40-ka to sensacja jakby tam pływał rekin. Klenie mimo jazu przy Dworku Białoprądnickim żyły i tarły się na całej długości, a pamiętam, że jeszcze w latach 70-ych XXw łowiliśmy je w rejonie Giebułtowa na czereśnie. Niestety kilkakrotne zatrucia pestycydami zabiły najpierw strzeble, a dosypywanie pstrągiem spowodowało, że wyżarł wszystko inne włącznie z małymi kleniami. A teraz jest w zasadzie sam i zjada sam siebie…
      Brodło, Rudno, Regulanka – znam te rzeczki od lat 80-ych. Z opowieści wędkarzy wynika, że tam pstrąg to druga połowa lat 90-ych. Ja wczesniej stwierdzałem tam wyłącznie: strzeble i ślizy i mnóstwo raków. Dolny bieg Regulanki to masa płoci, jazi, kleni, uklei, okoni i mniej licznych szczupaków. Wg relacji ludzi którzy mieli w latach 80-ych już grubo nad 70-kę, wynikało, że w Rudnie przed i zaraz po wojnie było sporo miętusów i …linów oraz szczupaków.
      Nic nie wiem o historii pstrąga w Harbutówce, Cedronie czy Głogoczówce oraz Wildze. Fakty jednak są jednoznaczne: tam, gdzie były za duże na możliwości wody zarybienia jest pustka albo sam pstrąg; tam, gdzie te zarybienia były mniejsze lub małe [Wilga, Głogoczówka] jest sporo klenia, wciąż spotyka się dość liczne kiełbie, ślizy oraz rybki większe niż słonecznice, ale szerokie jak płotki – chyba piekielnice [nigdy nie udało mi się jakiejś złowić].

  5. Mam trochę inne spojrzenie na klenia w tych wodach.
    Moim zdaniem w większości tych rzeczek,potoków jest za zimna woda dla ryb karpiowatych.
    Klenie lubią żyzną,ciepłą wodę,takich warunków nie ma w podkrakowskich rzekach,co najwyżej dolny odcinek Rudawy,czy Szreniawy i tam pewno występują.
    Jestem posiadaczem przewodnika wędkarskiego po woj.krakoqskim które wydał PZW w 1952r,w czasach gdy do Wisły wpływały jeszcze łososie i trocie z opisów obwodów rybackich rzek i potoków o których mowa powyżej nie ma żadnej wzmianki o kleniu,natomiast pstrągi potokowe są już wymienione w każdej z tych rzek-
    Rudawa,Szreniawy,Dłubnia,Prądnik,Potok Regulicki.

    1. Jeśli chodzi o klenie w Szreniawie, to poza nielicznymi wędrówkami z Wisły w przyujściowy odcinek ryba ta praktycznie nie występuje. Złowiłem dwie nieduże sztuki na wysokości Pławowić, do tego jakieś 18 lat temu obserwowałem ławicę kleni 40+ w okolicach młyna w Czajęczycach i to wszystkie moje kontakty z kleniem nie licząc samego odcinka przy ujściu. Nie ma w rzece stabilnej populacji, pewnie ze względu na brak odpowiednich tarlisk. Ewentualną migrację z Wisły blokują liczne jazy i młyny (pierwszy próg już dwa kilometry od ujścia). Jeszcze 15 lat temu obserwowałem duże ilości świnek i kleni na ostatnim kilometrze Szreniawy, teraz te ryby już tam nie wchodzą z jakiegoś powodu. W ostatnich latach mało odwiedzałem dolną Szreniawę, może pora się nią ponownie zainteresować i zweryfikować stan aktualny.

    2. Z zainteresowaniem zapoznałęm się z tymi skanami. Bardzo interesujące. W temacie Dłubni nie jest to żadna rewolucja. Ale w przypadku Szreniawy i Regulanki jestem zaskoczony. Nasuwają mi się trzy pomysły:
      – do wód tych wchodziły wspominane w skanach książki trocie i być może część narybku zostawała [Regulanka]
      – były już przed/w czasie/tuż po wojnie jakieś zarybienia tym gatunkiem tylko ryby się nie utrzymały i zarybiano nimi kolejny raz w latach następnych [Regulankę znacznie później?]
      – nierzetelność autora – książki pisane w okresie komuny, a i dziś, bywają skrajnymi bublami – dla mnie pytaniem jest, czy to przewodnik turystyczny, czy ukultularniajacy łowiących przewodnik wedkarski – takie egzotyczne, ale nierzadkie w tamtych czasach „podnoszenie poziomu mas pracujacych” – jesli jednak typowy przewodnik, a o wodach przy okazji, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że ktoś opisał występowanie danego gatunku na podstawie wywiadu – otrzymał info, że są pstrągi, to i napisał, że są, ale nie przesądzam

    3. W temacie klenia – nie za bardzo zgadzam sie z teorią za zimnej wody. Dlaczego od przedwojnia klenie małe i większe były w Prądniku na znacznej długosci rzeki, a zaczeły zanikać dopiero z końcem lat 70-ch? Przecież woda chyba się nie ochłodziła…

  6. Powiem szczerze,że nigdy nie interesowałem się kleniem,ta ryba zawsze mi się kojarzyła z brudną wodą,więc nie sądzę,by jakieś zanieczyszczenia mogły być odpowiedzialne za zanik tych ryb w Prądniku,nie sądzę też by pstrągi mogły się przyczynić do zaniku kleni w tej rzece.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *