Wody krainy pstrąga i lipienia Okręgu Kraków – ranking [bardzo subiektywny] – Stradomka

Nie zamierzam zanudzać niewielkimi rybkami z bajorek, które są żelaznym punktem moich późnojesiennych wypadów. Nie każdego interesuje takie spinningowanie. Cóż, do ryb większych, o których warto myśleć na koniec sezonu nie mam serca, a i [chyba] nie umiem ich łowić [sandacze].  Już na wiosnę postanowiłem, że lwia część tego sezonu będzie pstrągowa, ponieważ sam chciałem się przekonać, co tego rodzaju wody okręgu krakowskiego są warte. To dlatego za boleniem, czy kleniem od maja do sierpnia byłem może cztery razy. Aby była jasność, poniższy ranking rzek krainy pstrąga i lipienia Okręgu Kraków, ułożyłem na podstawie 49 wyjazdów na przestrzeni koniec maja – koniec sierpnia. Spędziłem nad opisywanymi rzekami około 250 godzin, a przejechałem w tym celu prawie 1500 km.

Poniższy tekst nie ma być kolejnym utyskiwaniem, jak dziadowska jest polityka PZW, ale raczej może zaczątkiem jakiejś szerszej dyskusji, jak ta polityka powinna wyglądać i w jakim kierunku iść. Dodatkowo, dziesięć dni spędzone w sierpniu nad pstrągowymi rzeczkami innego okręgu, gdzie z perspektywy „Krakowa” doznałem szoku [w te 10 dni złowiłem, mierząc krakowskimi realiami – 42 miarowe pstrągi, co daje ponad 4/dzień; dwukrotnie pobiłem swoje, wprawdzie skromne, ale jednak życiowe rekordy w tym gatunku i trzykrotnie miałem styczność z rybami okazowymi w tym z olbrzymem około 60cm], jeszcze bardziej zmotywowały mnie, by taki ranking opublikować.

Myślę, że sporo młodych wędkarzy chętnie poczyta o wodach, nad którymi nigdy nie byli, a i starsi spinningiści być może pierwszy raz zobaczą jak wygląda taka „egzotyka” jak np. Brodło czy Rudno i co tam pływa.

Ranking z założenia nie obejmuje Rudawy, Szreniawy, Dłubni oraz Raby. Pierwsze trzy rzeki są powszechnie znane i mam wrażenie –  przyjmują na siebie jakieś 80% weekendowych uderzeń spinningistów, niezależnie czy na początku, czy na końcu sezonu. To dlatego już naprawdę bardzo rzadko łowi się prawdziwe okazy na Szreniawie, a na dodatek całe fragmenty tej rzeki są jakby bezrybne; to dlatego na Dłubni, jest jednak nieco mniej ryb niż kiedyś, a złowienie ryby miarowej niełatwe. Jedynie Rudawa utrzymuje w miarę stały, w mojej ocenie dostateczny poziom, jak na możliwości wody, ale być może tak sądzę, gdyż nad tą wodą bywam najczęściej. Tak, czy inaczej większych tajemnic rzeki te nie mają. Rabę odpuściłem, gdyż prowadzona tam polityka, jest wg mnie delikatnie nie ok, a mam na myśli niedopuszczanie metody spinningowej. Efekt taki, że już nie często łowi się te wprawdzie wpuszczane, a nie dzikie 50-ki, a dzieje się tak między innymi dlatego, iż w ten sposób woda jest limitowana negatywnie, co daje niezłe pole do popisu kłusownikom wszelkiej maści, bo proceder ten nad Rabą ustępuje tylko temu, co się dzieje nad Szreniawą. Poza tym, mam takie dziwne przeczucie, że w niedalekiej przyszłości dowiemy się, iż odcinek od zapory w Dobczycach do Gdowa jest już prywatny…

Czym kierowałem się budując ten ranking? Przyjąłem kilka kryteriów, o których kilka słów.

1. Czy w danej wodzie w ogóle pływają pstrągi?

Uważam, że obok małych okoni, małe pstrągi są najłatwiejszymi rybami spinningowymi i jeśli są, to nie ma cudów, nawet totalny „leszcz” jakiegoś złowi, albo chociaż zobaczy.

2. Czy pstrągi, jeśli występują – są równomiernie rozłożone w danym cieku.

Jest to dość istotne, gdyż w większości naszych wód tego typu, pstrągi pochodzą wyłącznie z zarybień, a kontrowersji z tymi działaniami jest wiele, między innymi chodzi o to, że ryby wpuszcza się wybranych kilku miejscach. Niestety, gatunek ten kiepsko się rozpływa sam z siebie po rzece, a  tym bardziej  ryby z hodowli mają niezdrowy instynkt stadny i wpuszczone w kupie bardzo powoli go tracą.

3. Ilość ryb – to oczywiście subiektywne. Dla mnie punktem odniesienia było około 30 kontaktów w pięć godzin na ocenę bardzo dobrą i  5 lub mniej kontaktów w tym samym czasie na ocenę niedostateczną.

4. Możliwość złowienia ryby miarowej. Tu chyba wszystko jasne, chodzi o pstrąga 30+ i określam to znów wg czterech kryteriów jako: pewne, możliwe, trudne lub wątpliwe.

5. Złowienie ryby 40+ – kryteria jak wyżej.

6. Złowienie okazu – znów kryteria jak wyżej.

7. Presja wędkarska: bardzo duża, duża, zauważalna, mała, znikoma i zerowa.

8. Kłusownictwo: kryteria jak wyżej.

9. Poziom trudności wody. Tu uwzględniłem możliwość poruszania się nad wodą [typ brzegów] oraz w wodzie [możliwość brodzenia], wielkość cieku, zadrzewienie, przejrzystość wody itp. Odpowiednio: bardzo łatwa, łatwa, umiarkowanie trudna, trudna, bardzo trudna i ekstremalna.

Jakie mam wrażenia ogólne po tych wyprawach. W stosunku do tego, co mogłoby być, oceniam w skali szkolnej stan wód pstrągowych naszego okręgu na ocenę dostateczną z małym plusem. Po pierwsze pstrągi występują we wszystkich wodach opisanych w informatorze z dużym tylko znakiem zapytania, co do przedstawionej poniżej, więc muszę odszczekać moje szydery, co do niektórych cieków, co robię: hau, hau. Co więcej mizerne i w wielkości, i w liczbie lipienie żyją bez wątpienia w Rudawie, Prądniku, Dłubni, Skawince, choć dotyczy to maleńkich enklaw na tych wodach. Wg mnie ogromne zastrzeżenia można mieć do sposobów zarybiania [kilka miejsc na cieku, gdzie łatwo dojechać – efekt kumulacja rybek jest dziesiątkowana przez większe pstrągi, a te co podrosną, są w bardzo krótkim czasie wyłowione, gdyż są na małej przestrzeni], którego akurat w przypadku pstrągów nie jestem aż tak zagorzałym przeciwnikiem. Chciałbym, by zarybienia miały miejsce w soboty, bo zawsze znajdą się chętni do pomocy, chyba, że problemem jest fakt, iż ktoś obawia się zweryfikowania liczby ryb na papierze i tych realnie wpuszczanych…

Niestety normą jest, że jeśli chcemy połowić jako takiej wielkości ryby, to trzeba „uderzać” na odcinki najpłytsze, czyli najczęściej najwyższe, bo okazuje się, iż są one najmniej schodzone, a na niektórych wodach pstrągi bytują tylko i wyłącznie tam, gdzie je wpuszczono, czyli często w najwyższych partiach rzeki. Zagadką są dla mnie wody, gdzie z dużym prawdopodobieństwem nie ma ryb większych niż 20cm. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Z kłusownictwem nie jest aż tak źle, natomiast do masakrowania pogłowia ryb w kropki przyczyniają się walnie sami wędkarze, korzystający z odrealnionych zapisów regulaminu, ile czego można wyharatać z wody.

Jedna z rzeczek jest dla mnie odkryciem in plus nawet w zestawieniu z tymi najbardziej oklepanymi, ale też i chyba najbardziej uznanymi.

Kilka wniosków na szybko, bo można by o tym napisać osobny tekst – co musi się zmienić, by może nie zła, ale daleka od dobrej sytuacja wód pstrągowych naszego okręgu,  uległa pozytywnej zmianie.

Jeszcze raz napiszę, że zarybienia powinny być w dni wolne od pracy, bo wtedy z pomocą wędkarzy, ryby będą rozprowadzone na znacznie większym obszarze i skuteczność akcji będzie dużo większa. Dwa – powinno się podnieść wymiar ochronny pstrąga na 35cm i wprowadzić przez kolejny rok górny wymiar wynoszący 40cm, w drugim roku 45cm, a po trzech latach 50cm i tak powinno zostać. Należy rozstrzygnąć jasno kwestię zapisu mówiącego o zakazie połowu ryb łososiowatych na przynęty naturalne z faktem takich połowów na wodach nizinnych [np. dolna Rudawa, Białucha, Dłubnia itd.] Dalej: jedna rzeczka w całości, a nie we fragmencie winna mieć status wody złów i wypuść.  I w końcu najważniejsze: jeśli cokolwiek chcemy zmienić, to MUSI powstać koło zrzeszającej osoby, dla których priorytetem nie jest zapychanie lodówki i szpanowanie przed rodzinką kolejnym, trzydziestoparocentymetrowym, dzikim kropkiem na kolację, a przynajmniej nie nagminnie. Koło takie ma swojego delegata do okręgu i w miarę realny wgląd w to, co się dzieje, a nie domysły. Koło przy dużej jednomyślności może ubiegać się mocno o „swoją” wodę, jakiś jej odcinek i próbować wymuszać bardziej sprzyjające rybom reguły gry. Inni wędkarze bardzo szybko mają okazję przekonać się o skuteczności takiej polityki, a że większość ludzi myśli jednak logicznie, to bardzo szybko podłapuje takie wzory, domagając się podobnych na bliższej mu wodzie. Świetnie jeśli w takim kole jest człowiek ze służb mundurowych i z szarżą wyższą niż taka, co tylko po krawężniku chodzi. Nie powinno być żadnego podziału na muszkarzy i spinningistów. Obie metody bez problemu można pogodzić, jak pokazuje rzeczywistość i to bez szkody dla łowiących, jak i co najważniejsze ryb. Rzecz jest moim zdaniem do poważnego rozważenia.  W innym przypadku zostanie nam łowienie palczaków i rybek pod śmieszne 30cm, albo dalekie wyjazdy po kraju, bo okazuje się, że „małą Finlandię” da się stworzyć i u nas, bez zbędnej reglamentacji dostępu do wody i dodatkowych opłat.

Oczywiście –  są kluby, które starają się coś zmieniać, ale mam o nich zdanie jak o festiwalu w Jarocinie w latach 80-ych. Było to świetne zjawisko kulturalne, społeczne i kontestacyjne, ale na rzeczywistość prawie żadnego wpływu nie miało. I tak postrzegam kluby: taki wentyl bezpieczeństwa dla sfrustrowanych, a zarazem chcących poświęcić swój czas zapaleńców i zarazem „dowód”, że jest [dla mnie pozorna]swoboda myśli i działania. Kluby są niestety zlepkiem ludzi z różnych kół i to jest ich największa słabość o ile nie mają w sowich szeregach kogoś, kto ma dużą siłę przebicia w zarządzie okręgu, albo jest jego członkiem…

Bardzo bym chciał, aby coś się zaczęło zmieniać, choćby powoli. Nie mniej, będąc sceptykiem staram się z kolegą o dzierżawę rzeczki, która na dzień dzisiejszy jest niczyja, a są w niej pstrągi i to takie, że kiedy kolega pomylił sobie zestawy i wrzucił do auta sprzęt na jazie z żyłeczką 0,12mm, akurat trafił na dzień, gdy zamiast standardowych tu jak na razie 30-35cm „puknął” mu gruby czterdziestak i poszedł z wahadłem.

Przejdźmy do rankingu. Zaczynam od miejsca ostatniego, przy czym raz jeszcze podkreślam: to mój subiektywny ranking, dotyczący opisywanych wód w okresie letnim. Wybierałem głównie dni chłodniejsze, a w przypadku maleńkich cieków dodatkowo po większych opadach.

Startujemy zatem.

Stradomka

Rzeka dość długa, a od mniej więcej środkowego biegu – duża, jak na moje standardy wody pstrągowej.  Rzekę znam od fragmentu na wysokości miejscowości Krzesławice. Jest tu niewielkim, przepięknym potoczkiem, płynącym w dość głębokiej i rozległej dolinie, przy małej w sumie liczbie domostw.

(fot. A.K.)

Co do walorów widokowych, to ten fragment bez wątpienia znalazłby się w dziesiątce moich najpiękniejszych fragmentów wód w naszym okręgu. Mnie jednoznacznie przypominał potoki w Bawarii: podobny drzewostan, ten sam typ rumoszu skalnego.

Tereny wokół koryta dość czyste, mało śmieci. Miejscami rzeczka rozlewa się całkiem szeroko, ale nawet w wąskich odcinkach jest bardzo płytka.

(fot. A.K.)

Zdarzają się dość długie fragmenty spokojnej, prawie stojącej wody, gdzie można obserwować nawet nie dziesiątki, a setki strzebli potokowych. Rybek tych jest istne zatrzęsienie. Zauważa się je od tuż przy brzegu położonych płycizn, aż po głębsze dołeczki przy podmyciach.

(fot. A.K.)

W okresie tarła można oglądać nieprawdopodobnie kolorowe samce tego gatunku w szacie godowej. Widok przepiękny i już nieczęsty. Mam też wrażenie, że poszczególne populacje tej rybki różni właśnie kolorystyka około tarłowa samców, dość odmienna w poszczególnych ciekach. Niestety, nie dostrzegłem żadnych, innych ryb. Zero. Zamęczane głębsze fragmenty z wodą do pasa milczały jak zaklęte i wydaje mi się, że faktycznie były puste.

(fot. A.K.)

Wędkowanie kończyłem idąc w górę przy wysokim na około 1,5m jazie, którego pstrąg, jeśli by był, chyba nie przeskoczy. Nie liczyłem na tym fragmencie na żadne większe ryby, ale choćby palczaki winny się pokazać. Tymczasem lipa…

(fot. A.K.)

Kolejny odcinek jaki dość dobrze poznałem był w rejonie wsi Sawa. Zaczynałem wędkować od niby ekologicznie wybudowanego, kolejnego jazu. Budowla mimo wszelkich cech sprzyjających wędrówce ryb, moim zdaniem byłaby świetna dla troci, ale nie dla małych pstrągów, które na pewno nie są w stanie pokonać takiego stopnia, gdyż musiałyby wykonać  długi na około 2m skok i wysoki na ponad metr. Ale może się mylę.

(fot. A.K.)

To tutaj, kolega z którym byłem twierdził, iż miał wyjście około 40cm ryby, ale nie rozróżnił jakiego gatunku, oraz spiął, jak twierdził około miarowego potokowca. Akurat byłem znacznie niżej i nie widziałem całego zdarzenia. Woda poniżej jazu rozlewa się dość szeroko i zarazem jest dość głęboka, „łapiąc” kilka mniejszych dopływów. Ten odcinek wygląda bardziej kleniowo – szczupakowo, niż pstrągowo. Dno na ogół jest ilasto – piaskowe z niewielką domieszką małych i nie bardzo licznych otoczaków.

(fot. A.K.)

Niestety na tym odcinku woda już nie robi wrażenia bardzo czystej, co więcej, lekko czasem zalatuje i tak już pozostanie do ujścia. Wprawdzie rzeka jest wolna od zabudowań w najbliższej odległości, co także jest regułą do spotkania z Rabą, nie mniej tutaj już dość często widzi się standardowe śmieci, jakie znajdujemy w naszych wodach.

Idąc w dół zobaczymy długie i piękne odcinki typowo podgórskie, jakby miniaturki Skawy, czy Raby z dawnych lat.  Rozległe żwirowiska świadczą o potężnych wezbraniach Stradomki.

(fot. A.K.)

Niestety jest wciąż bezrybnie, tzn. bez pstrągów.

To co widzicie poniżej to nie fotka z Bośni, tylko właśnie Stradomka. Trafiliśmy na tak przecudny odcinek, że nas zamurowało. Widokowo bezwzględnie I liga krakowskich wód. Mimo nieprawdopodobnie dobrych  miejscówek, nie odnotowaliśmy nawet wyjścia małego pstrążka, czy czegokolwiek co przypominałoby większą rybę. Mnóstwo za to strzebli, a dodatkowo pojawiły się stadka maleńkich kleni, oraz bardzo nieliczne i tak samo maleńkie [chyba] piekielnice.

(fot. A.K.)

Rzeka przebija się przez zapory dużych i ogromnych głazów. Okolica wygląda wręcz bezludnie. Mnóstwo śladów dzikiej zwierzyny. W kieszeniach i rynnach między głazami aż się prosi o potokowca, ale niestety. Nie dane nam było.

Pewną wskazówką, za jednak mniej sprzyjającymi warunkami dla pstrągów jest fakt niesamowicie niestabilnego dna. Poza najwyższą partią trochę trudno w tej rzece wyobrazić mi sobie naturalne tarło tych ryb.

(fot. A.K.)

Przedostatni odcinek jaki dość dobrze poznałem to Stradomka w rejonie miejscowości Ubrzeż. Wygląda już zdecydowanie nizinnie. Mulisto – piaszczyste dno płata niespodzianki i normą jest zapadający się grunt. W miejscach gdzie samej wody jest 10-20cm, wjeżdża się po pas w jakby piaskowe bagno. Można się najeść strachu.

(fot. A.K.)

Okolica mocno eksploatowana rolniczo. Na tym odcinku dość trudno znaleźć miejsce na dojazd do wody blisko samej rzeki. Raczej należy się liczyć z pozostawieniem auta kilkaset metrów dalej, chyba, że ma się dobrą terenówkę.  Woda jest zdominowana przez około 20cm kleniki, które bardzo ochoczo atakują wszelkie przynęty, od wobków począwszy, a nawet na wahadłówkach skończywszy.

(fot. A.K.)

Złowiłem takich ryb kilkanaście w ciągu godziny i nie wiem dlaczego, ale większość miała zmaltretowany ogon, jak ten powyżej. Na tym fragmencie nie miałem okazji zaobserwować jakichś większych ryb, a tym bardziej pstrągów.

Łowi się tu nie najłatwiej, gdyż brzegi są często bardzo strome i wysokie, zaś na brodzenie bywa za głęboko lub częściej – za grząsko.

(fot. A.K.)

Odcinek przyujściowy od małego jazu z płyt, po których jeżdżą na drugą stronę głównie ciągniki rolnicze, jest typową wodą podgórską w stylu Raby z dawnych lat, z tym, że zdecydowanie bardziej ilastą. Dno nadal jest bardzo niestabilne. Woda jest całkiem szeroka i miejscami dość głęboką. Na pewno fajne warunki dla większości ryb. Nie brakuje grubych kleni, drobnych okoni, trafiają się certy, świnki i zapewne inne ryby, także pstrągi, które być może czasem zapędzają się tu z samej Raby, która jest  generalnie dużo zimniejsza. Występuje bez wątpienia boleń.

(fot. A.K.)

Podsumowanie :

  1. Czy w danej wodzie w ogóle pływają pstrągi? Cóż, jest to jedyna woda oznaczona jako „górska”, gdzie nie złowiłem i nie miałem żadnych kontaktów, choćby wzrokowych z pstrągami. Jakieś kuriozum. Łowiłem głównie na wahadłówki i małe wirówki, Patryk głównie na woblery. Relatywnie mało używałem tylko gumek. Jakoś mi nie pasowały do tej rzeki. Jeśli są tam pstrągi, to ich ilość w stosunku do wielkości wody jest skandalicznie mała.
  2. Czy ryby, jeśli występują – są równomiernie rozłożone w danym cieku. Mówienie o równomiernym rozmieszczeniu pstrągów w Stradomce jest śmieszne.
  3. Ilość ryb – ocena niedostateczna.
  4. Możliwość złowienia ryby miarowej – wątpliwe.
  5. Złowienie ryby 40+ – wątpliwe.
  6. Złowienie okazu – wyjdę poza skalę: na dzień dzisiejszy to mrzonka.
  7. Presja wędkarska: w górnym biegu zerowa [ale pewnie nie ma za czym chodzić], niżej znikoma.
  8. Kłusownictwo: widoczne – standardem łowienie na  „glizdę”.
  9. Poziom trudności wody. W zależności od odcinka – łatwa w najwyższym biegu do umiarkowanie trudnej na pozostałych fragmentach.

Ocena końcowa: niedostateczny.

Finalnie, Stradomka broni się tylko stroną wizualną. Jest, szczególnie w wyższym biegu bardzo urokliwa. Ubogość rybostanu jest zaś zatrważająca. Można przeżyć duże rozczarowanie, będąc tu po raz pierwszy. Dla mnie rzeka ta jest na szarym końcu naszych wód pstrągowych. Uważam, iż poza najwyższym fragmentem Stradomki, woda jest dla pstrągów zbyt ciepła, szczególnie latem.

Być może są wśród Was spinningiści, mający inną ocenę tej rzeki i zechcą się z nami nią podzielić. Być może wkrótce sytuacja się zmieni, jeśli potwierdzą się informacje o stworzeniu na Rabie odcinka „no kill” od ujścia Stradomki właśnie. Faktem jest, że ludzie z klubu Zębaty z Bochni, próbują wpływać na zmianę sytuacji. Niestety, pojawia się tu problem, o którym pisałem wyżej: są jedynymi ludźmi na poważnie zainteresowanymi tą wodą, ale niestety nie kołem, tylko klubem i to jeszcze z okręgu, do którego woda ta nie należy, co jest kolejnym dowodem na to, że sztywny podział administracyjny [okręgi] niekoniecznie służy i rybom, i wędkarzom.

24 odpowiedzi

  1. Dziwne że Racjonalna Gospodarka Rybacka ma z Nas koledzy mase kasy a traktuje nas jak bękarta .

  2. Łowy i połowy oczywiście dają jakiś obraz występowania danego gatunku, ale nie mogą być obiektywne.
    Odłowy kontrolne – odpowiednio zorganizowane i dopilnowane pewnie dałyby lepszy obraz, ale jeśli mowa o pstrągach to najłatwiej jest ocenić zasoby podczas tarła. Pstrągi są wtedy mniej płochliwe, wychodza na żwirowate płycizny i kopią gniazda. Przy odrobinie szczęścia zaobserwować można trące się ryby. Jeśli ryb nie spotkamy to można wypatrywać gniazd. Zwykle w warstwie żwiru jest to jasna podłużna plama „przepłukanego żwiru”. Na początku takiej plamy zwykle jest zagłębienie, a dalej odsyp (kupka) żwiru. Po wielkości gniazda można oszacować wielkość ryby. Długość gniazda, czyli takiej jasnej plamy jest 3,5 do 4 krotnością długości ryby, która takie gniazdo wykopała.

    1. To ciekawe informacje [odnośnie wielkości gniazda i jak to się przekłada na rozmiar ryby]. Nie wiedziałem, że tak to można szacować. Niestety raczej nie wybiorę się poszukać ewentualnych śladów tarła, czy pooglądać sam jego przebieg – dość daleko i raczej wątpię czy ma miejsce. Odłowy kontrolne zapewne są najbardziej miarodajne, tak jak kilka moich wypadów nie może być obiektywne. Nie mniej, nie zdarzyło mi nie złowić tej ryby, jeśli nie pstrąga, to pstrążka, o ile występował w danej wodzie choć w minimalnej ilości. Zawsze mogło tak być, iż w tej akurat rzecze nie złowiłem, ale tylko dlatego, że tych ryb musi być nieprawdopodobnie mało.

      1. http://www.jot-raba.az.pl/pdf/szacowanie.pdf

        Pod tym linkiem można znaleźć bardzo szczegółowe – naukowe – dane o szacowaniu wielkości ryb, złożonej ikry, skuteczności tarła (w odniesieniu do warunków, zapiaszczenia żwiru).

        Obecnie tarło trwa. Warto się wybrac na jakąkolwiek rzeczkę pstrągową, a może uda się „popodglądać” pstrągową erotykę 😉

      2. I rzecz jasna, że jeśli pstrągi są, to powinno się coś złowić, albo zauważyć wyjście.
        A tam gdzie są w ilościach wędkarzy interesujących, to nie trzeba ani odłowów, ani innych naukowych dowodów 😉

  3. Ja w zeszłym roku wybrałem się nad przyujściowy odcinek Stradomki. Niestety, nie miałem kontaktu z rybą, mimo iż miejscówki wydawały się obiecujące. Ciekaw jestem czy uda się wam wydzierżawić tą tajemniczą rzeczkę i jakie będą tego efekty.
    Pozdrawiam.

  4. Witam serdecznie.
    Na początku chciałbym podziękować Panu Adamowi za barwne opisy: wypraw, przygód które przeżył i rybek które przechytrzył. Tak jak Pan choruję na tę dość często występującą w naszym społeczeństwie chorobę nazywaną „gorączką wędkarską” ale zarówno w Pana i moim przypadku i na szczęście u coraz większej rzeszy kolegów na nią cierpiących, występują coraz częściej dość nietypowe objawy. Złowione rybki wymiarowe czy niewymiarowe zamiast ładować do foliowego worka fotografują w pięknych sceneriach po czym wypuszczają z nadzieją, że jeszcze kiedyś się z nimi spotkają. Część z tych zapaleńców, do których oczywiście Pan należy, wykorzystując swoje talenty pisarskie dodatkowo podtrzymuje nadzieję na nieozdrowienie z tego francowatego choróbska.
    Będąc mieszkańcem Krakowa często odwiedzam opisywane przez Pana cieki wodne. Szlag mnie trafia kiedy widzę tzw. „Januszów” (swoją drogą „Janusz” to jak to ktoś kiedyś określił bywalec stadionów oraz w mojej opinii łowisk wędkarskich w celach piknikowych. Dzierżąc w dłoni Browarka jak wszystkim znany Ferdynand, klną na wszystkie strony świata (jak na stadionie) oznajmiają wszystkim innym oznaki swojej bytności. Po skończonym łowieniu chwiejnym krokiem żegnają łowisko dzierżąc w dłoni napakowaną rybkami siatę. Oczywiście jak większość osobników alfa muszą w miejscu swojej „orgii” pozostawić po sobie ślady( wiadomo jakie).
    Będąc absolwentem Akademii Rolniczej (teraz Uniwersytetu Rolniczego) miałem okazję być uczestnikiem odłowów kontrolnych na kilku opisywanych prze Pana rzekach. Nawet jedna z tych mniejszych stanowiła temat mojej pracy magisterskiej. Z obserwacji jakie poczyniłem na przestrzeni lat wynika, że niestety z roku na rok jest coraz gorzej. Nie jest to oczywiście jedynie owoc niszczycielskiej działalności opisywanych wcześniej Januszów ale głównie wynik prowadzonych melioracji. W sytuacji, gdy całych zachód odchodzi o regulacji (patrz dewastacji) rzek ponosząc ogromne koszty na ich re naturalizację ;w naszym pięknym kraju wykorzystując fundusze europejskie pod pretekstem ochrony przeciwpowodziowej, niszczy się to co dzikie i naturalne. Na nic się zdają kanalizacje, oczyszczalnie ścieków w sytuacji gdy ryby nie mają miejsca na rozmnażanie i rozwój. Całokształt tych działań oraz w dalszym ciągu niska świadomość społeczna powodują, że sytuacja się nie polepsza, a pogarsza.
    Miejmy nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do normy czemu Panu , sobie i wszystkim zarażonym życzę Pozdrawiam

    1. Najmocniej przepraszam, że przeoczyłem Pana wpis i dodaję go dopiero teraz. Nie mniej prosiłby, jeśli by Pan zechciał napisać na mój mail coś więcej o swoich doświadczeniach w opisywanym temacie. Byłbym bardzo ciekaw szczegółów. Bywa, że mam okazję o tym rozmawiać ale z ludźmi na garnuszku PZW i nie wiem czemu zawsze miewam wrażenie, że albo nie wszystko wiedzą, albo [częściej] nie wszystko chcą powiedzieć…

  5. Witam.
    Kol.Piotrze zgodzę się z tym że odłowy kontrolne obnażają prawdę, jeśli są prowadzone w sposób profesjonalny.Tym samym pełna zgoda odnośnie tarlisk, pstrągi są w amoku łatwo podejść bardzo blisko a woda kryształ (duże sztuki raczej płochliwe i aktywne wczesnym rankiem). Co do plam w żwirze też zgoda ale teoria o wielkości plamy do wielkości ryby pachnie mi tu czymś co usłyszałem na B.Przemszy, delikatnie mówiąc śmiesznym wywodem pseudo ichtiologicznym, do mnie to nie dociera.Pstrąg nie trze się parami tylko stadnie(może występować para jeśli zostały tylko dwa ostatnie i jest to samiec i samica 😀 ). Więc proszę mnie uświadomić jak można rozpoznać po gnieździe że wytarła się 1 samica duża czy raczej 3 średnie lub 5 małych 😉 proszę nie odbierać mojego postu za atak ale pstrągi obserwuje od ponad 20lat i trochę o nich wiem i z chęcią powymieniam poglądy a może po tych wywodach też będę w stanie po żwirku coś wywnioskować .Jeśli autor był na rybach i nie złowił tam pstrąga, nie miał wyjścia nie zauważył spławów ,nic spod butów nie uciekło(co przypomina pstrąga),nic nie zamuliło wody nie było odchodów ryb (tu przechodzę już w „profeske” jak ktoś ciekaw to napisze jak znaleźć i w których miejscach;)Ja jeszcze jak jestem na dzikiej wodzie wypędzam ryby z bełtu zawsze się sprawdza organoleptyka jest równie dobra jak odłów i po takim czymś stwierdza że nie ma Pstrąga, to go nie ma lub występuje w znikomej ilości, może się nawet nie wycierać, gdyż nie znajdzie partnera partnerki do tarła.Pozdrawiam.

  6. Nie da się dzierżawić rzeczki (można obwód rybacki) w chwili obecnej wszystkie obwody są wydzierżawione (info ze strony można mnie sprawdzić).
    Można wydzierżawić kanał burzowy lub inny rów melioracyjny(na terenie prywatnym-nie od RZGW), nawet małe „ciureczki” są zaliczane do większych obwodów i wchodzą w ich skład. W obwodach są luki gdzie niemożna dokonywać połowów rybackich te miejsca są dostępne na tzw.białą kartę ,niestety miejsca te są blokowane przez PZW(nie wolno pokazywać ludziom co mogą bo nie wpłynie kasa.I tyle w temacie.

    1. Nie twierdzę, że jest inaczej, ale jest coś takiego jak unijna dyrektywa o zachowaniu bioróżnorodności i idzie na to spora kasa, a kasa jak wiadomo dużo zmienia. Zobaczymy.

      1. A jeśli idzie kasa to co innego ona nawet wodę zawróci ;)Dzierżawa jest tania, gorzej z operatem tu już trzeba mieć sporo pieniędzy.Do samego przetargu trzeba mieć wykształcenie to daje punkty w RZGW.Sam o tym myślałem kiedyś ale mnie to przerosło(nie stać mnie,musiało by mnie być 50sięciu i pobilibyśmy się na koniec nad tym ciurkiem 😀
        Kol. Pawle,dzięki za ten kaganek oświaty;)
        Przeczytałem ten artykuł nadal jestem sceptykiem (nie przekonał mnie ten gość i jego wywód)
        Z moich obserwacji na rzeczkach wynika że w tym samym miejscu po sobie trą się inne grupy ryb a po całym „spektaklu” żwir jest przekopany niekiedy na 2 i więcej metra.Dlatego szczerze wątpię by można w naturze realnie oszacować wielkość ryby po plamie na żwirze .W sztucznym tarlisku ten gość może ma racje bo pewnie tak do tego doszedł i wzór wyprowadził.Pozdrawiam.

        PS:Poniższy tekst nie ma być kolejnym utyskiwaniem, jak dziadowska jest polityka PZW

        Dlatego i ja wydzierżawił bym też ciurek jak kolega bo już nie mogę dłużej na tą rewelacyjną gospodarkę patrzeć, żal mi mnie i innych co są fermami tego argentyńskiego systemu.

  7. Teorie naukowe maja to do siebie, że po ich ogłoszeniu pojawia się sceptycyzm, który je podważa i pojawiają się nowe, lepsze. Ale dopóki nie ma nowych lepszych, to konsumenci tych teorii posługują się tym, co mają dostępne (czyli np ja) ;).
    Tam gdzie pstrągów jest dużo, a tarlisk mało, rozkopywanie gniazd przez kolejne ryby/pary ryb jest standardem. Oczywiście pstrągi grupują się na tarle, ale gniazda kopią pary. Niemniej to są tylko teorie znad Białej Przemszy skąd jestem 😉

    Wracając do Stradomki, powtórzę się, żadna teoria ani dowód naukowy nie poprawią obrazu rybności wody, jeśli dobry pstrągarz przez cały dzień nie miał nawet kontaktu wzrokowego z salmo trutta m. fario. 🙂

    Powtórzę się

  8. Witaj dobrze to ująłeś 🙂
    Więc B.Przemsza,gratuluje rozszerzenia odcinka złów i wypuść.
    Pozdrawiam.

  9. Panie Adamie ,ponieważ akurat miałem okazję w tym roku kilkakrotnie odwiedzić Stradomkę, pozwalam sobie zabrać głos w kwestii populacji pstrąga.
    Oczywistym dla mnie jest fakt, ogromnego potencjału tej rzeki w perspektywie całego dorzecza dolnej Raby ,szczególnie jako tarliska świnki , klenia , brzany, certy..ale również pstrąga , lipienia czy troci (łososia).. pomijając jednak problemy zabudowy hydrotechnicznej , regulacji , zanieczyszczeń ,temperatury…itp. przede wszystkim brak jest ze strony związku polityki która dała by szansę wykorzystać ten potencjał , ale.. można by pisać wiele. Wracając do meritum ( jak zerknąłem na rejestr połowów ) w tym sezonie byłem nad Stradomką 7 razy , a 3-krotnie nie miałem kontaktu z pstrągiem (z muchą i spiningiem).Ale zgadzam się z panem co do rybostanu,.jest słabo w dole dominuje kleń i okoń (jeśli chodzi o spining) zdarzy się pstrąg..poza tym okresowo świnka-tarło ( w tym roku końcem kwietnia obserwowaliśmy z kolegą piękne stado ok.40 -50 sztuk pięknych świnek). Największy pstrąg (samica złowiona w kwietniu ) miała 42 cm, poza tym dwa wymiarowe 30-35, kilkanaście maluchów.. były dni kiedy wydawało się że to nie ma sensu .., najgorzej było faktycznie latem, chyba jednak temperatura..Na szczęście Stradomka ma jeszcze piękne dopływy i myślę, że latem może tam ryby maja schronienie przed ugotowaniem i wędkarzami (nie wiem jak z kłusownikami)..Mieszkam w Bochni i znam tę rzekę od początku lat 90 tych..więc dziś na pewno jest marnie. W ostatnich latach jeździłem nad Stradomkę rzadko ,ale w tym sezonie z racji beznadziejnej zasyfionej glutem z zapory Raby ,miałem okazje przypomnieć sobie miejscówki (akurat są 3 zdjęcia na których łowiłem w tym sezonie:)) pozdrawiam serdecznie . Mirek Sobieszczyk

    1. Bardzo dziękuję za powyższe informacje. Nie wątpię, że jest, jak Pan napisał, choć odbiega to i tak na plus od moich i moich kolegów doświadczeń z tą rzeką. Być może wiele racji jest w chronieniu się pstrągów w dopływach Stardomki – sam się nad dwoma zastanawiałem, ale brakło czasu, by sprawdzić, choć nie przyszło mi do głowy, że ryby mogą się w nich kryć na czas upałów, a to bardzo prawdopodobne. Mam tylko pytanie, czy kontakty z pstrągami miał Pan też w wyższym biegu, czy tylko blisko ujścia?

      1. W tym sezonie większość spotkanych pstrągów okolice Łapanowa i w dół , z tym, że na samym dole jednak słabo , zresztą woda tam nie typowo pstrągowa i jednak rzadziej tam łowię..Myślę , że Tarnawka , Sanecki i Polanka to kluczowe dopływy ,od kilku lat nie dostępne do wędkowania ,ale ważne chyba dla populacji pstrąga . Takie są moje spostrzeżenia, choć nie wiem jak się ma to do badań nad ichtiofauną , z tego co wiem tylko Tarnawka miała badaną ichtiofaunę kilka lat temu.Pozdrawiam.

          1. Trochę spuźniony komentarz ale lepiej puźno niż wcale. Stradomka to rzeka na której łowiłem swoje pierwsze ryby około 15 lat temu i przez ten czas nie udało mi się w niej nigdy złowić pstrąga. Od najmłodszych lat jeździłem tu na wakacje teraz mam to szczęście że mieszkam około kilometr od rzeki znam dokładnie odcinek od miejscowości Sawa aż do Łapanowa i jedyny pstrąg którego tu widziałem płyną martwy jakoś w sierpniu 2014 była to ryba wielkości około 20cm znaleziona w miejscowości Żerosławice. Jak widać sytuacja jest tragiczna że aż ciężko w to uwierzyć nie wiem jak na dolnym odcinku bo czasami dochodzą do mnie informacje że ktoś złowił tam potoka ale do tej pory nie widziałem chociażby jednego zdjęcia… niestety za krutko żyję aby wypowiedzieć się jak było kiedyś napewno były raki i to jeszcze nie tak dawno bo około 8 lat temu obserwowałem kilka w miejscowości Dąbie ale pstrągi znam tylko z opowieści miejscowej starszyzny. Rzeka płynie przez malownicze tereny stosunkowo blisko Krakowa co mogłoby stanowić bardzo dobra alternatywę dla pobliskiej raby w szczególności na początku sezonu oczywiście gdyby występowały tu ryby łososiowate. Ale jak narazie na górnej Stradomce można połowic co najwyżej klenie max do 40cm przeciętne to 20-30 cm ale i tak latem na suchą muchę potrafią dać dużo frajdy z łowienia oprócz tego jest dużo brzany karpackiej ogromna ilość drobnicy strzebla, kiełb, śliz niestety pstrąga występują zapewne tylko dosłownie pojedyncze osobniki. Poniżej Łapanowa trafiają się zdecydowanie większe klenie i spore brzany takie po 70cm jest też okoń którym gmina łapanów obficie zarybila rzekę przy okazji remontu zalewu nie ździwił bym się jak trafił by się też szczupak. Ale przejdźmy do odcinka powyżej Łapanowa w którym aż trudno uwierzyć że nie ma łososiowatych. Problem w mojej ocenie zaczą się jakoś w latach 1995-2000 wraz z regulacjami rzeka miejscami dostała „nowe koryto” czego przykładem jest spore starorzecze na pograniczu miejscowości Boczów i Wolica populację pstrąga w Stradomce zaczęły niszczyć koparki a kontynuowały zbudowane progi i temperatura. No tak ale to samo spotkało wiele innych rzek a złowienie w nich pstrąga to nie jest kwestia „cudu” tylko że inne rzeki dostały choć skromną pomoc Stradomka została „olana” jakieś zarybienia pstrągiem potokowym były na jej dolnym odcinku (kamyk, sobolów) i może po części te ryby są czasem łowione trzeba też brać pod uwagę ryby wchodzące z raby. Górny odcinek w ostatnich latach dostał tylko lipienia w śmiesznej ilości i wielkości więc pstragi nie miały pomocy w odbudowie populacji a pogarszająca się termika doprowadziła do obecnego stanu. Co do dopływów Tarnawka od miejscowości Tarnawa do ujścia nie odbiega swoim stanem od Stradomki na pewno nie ma tu łososiowatych jest nawet gorzej… trochę lepiej wygląda jej dopływ Przeginia (pluskawka) w szczególności powyżej miejscowości Rdzawa na plus napewno jest tam termika i ogulny stan koryta. Kolejny dopływ Sawka zdecydowanie za bardzo ilasty i za ciepły. W Przegini i Sawce nie było mi dane wedkowac. Ale jeśli mowa o dopływach to napewno na uwagę zasługują na odcinku Sawa-Łapanów 3 niewielkie dopływy bez nazwy w szczególności jeden który nawet w letnie upały zawsze niesie sporo czystej zdecydowanie zimnej wody. U jego ujścia zaobserwowałem kilka krotnie lipienia podejrzewam że z zarybienia zapewne latem musiał się tam ochłodzić myślę że jedyne pstragi z tego odcinka mieszkają obecnie w takich właśnie dopływach i czekają na lepsze czasy.

  10. Bardzo dziękuje za szeroki komentarz. Szczególnie kogoś, kto jest na miejscu. Mnie w głowie się nie mieściło, że w górnym i środkowym biegu nie ma pstrągów. Dla mnie taka rzeka bez pstrągów, to świadectwo nieudolnych działań PZW w ogóle.

  11. Dziś przespacerowałem się bez wędki wzdłuż Stradomki w… Stradomce. Przeszedłem około 1,5 km. Rzeczka wygląda bardzo malowniczo. Nurt różnorodny, są dziury, zwolnienia. podmyte skarpy, żwirowe i piaszczyste łachy, nawet leżące w rzece pnie. Woda nie pachnie źle, raczej przejrzysta. Aż wierzyć się nie chce żeby tam tak całkiem nic nie było. Nie widziałem życia, poza dość licznymi kaczkami, ale pora taka, że raczej dziwne byłyby stada drobnicy na płyciznach.
    Zaczekam miesiąc i wezmę tam wędusie.
    O wynikach powiadomię.

    1. To czekam. Jestem ciekaw czy cokolwiek drgnęło od czasu napisania tego rankingu. było nie było – to już 4 lata…

  12. Witam . Mieszkam w okolicy Sawy czesto obserwuje Stradomka w okolicy . Pokazały się klenie nawet +45 miałem nawet styczność z okoniem. Z pstragiem jest różnie ale są nie ma co pisać że nic nie ma ? rok temu miałem wyjście pstrąga w okolicy sawy myślę że około +50 jeszcze takiego takiego u nas nie widziałem . Największego jakiego mi się udało ? wyciągnąć to 46 cm 2012r teraz możne max 42… ogólnie okresie zimowym mały poziom wody i nic nie pływa przez długi czas dopiero jak zacznie słoneczko grzać wo i ryba się pokazuje . Pozdrawiam i do zobaczenia na Stradomce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *