Szukaj
Close this search box.

Czy warto naprawiać wędki?

Mam w tej materii niewielkie doświadczenie, ale podparłem się także opiniami znajomych, którzy sięgali po tego rodzaju pomoc.

Moim zdaniem nie ma sensu naprawiać [oddawać do profesjonalnej firmy/osoby] kijów bardzo tanich. Oczywiście jeśli darzymy daną wędkę szczególnym sentymentem, bo mamy z nią super wspomnienia, albo szczególnie leży nam w dłoni, to nic nie stoi na przeszkodzie, aczkolwiek ja kijków tańszych niż 150zł do remontu raczej bym nie dawał.

Sam bardzo intensywnie używam dwóch odratowanych kijów i jedno mogę powiedzieć – nic nie wskazuje na to, by mogły strzelić w miejscach regeneracji. Potwierdzają to znajomkowie, wśród których żadnemu, nigdy reperowany kijek nie złamał się w miejscu wcześniejszej usterki.

W październiku zeszłego roku miałem okazję oddać  trzy wędki do naprawy.

Kij pierwszy to Diaflex 2,7m do 20g. Złamany dwukrotnie. Pierwszy raz odłamało się końcowe 10cm ewidentnie z mojej winy, gdyż forsowałem kij, rzucając wielkimi boleniowymi woblerami, na bank nieznacznie przekraczającymi możliwości wędki.  Miałem tego dnia zresztą forsowny hol około 70cm rapy, która się spięła, wytargałem chcąc nie chcąc za bety sporego lecha i na koniec dnia  zamiast dać więcej luźnej żyłki, na siłę dociągnąłem przynętę do oczka, o które można zaczepić haczyk. Tego wędka nie wytrzymała. Wtedy sam ściągnąłem ostatnią przelotkę ze złamanego  końca, minimalnie podszlifowałem papierem ściernym to, co teraz było końcówką i nałożyłem ostatnią przelotkę.  Szczerze powiem, że wędka była wg mnie jeszcze lepsza niż oryginał. Znacznie czulsza, dużo szybsza, nie tracąc nic z ciepłej, amortyzującej pracy. Służyła kolejne dwa lata, aż pogrążył ją zaledwie 37cm leszcz, który zeżarł ripperek, a ja z lenistwa podniosłem go na żyłce, która mi się wyślizgnęła z palców, przy sterczącym w niebo kiju. Złamało się wtedy z 30cm i co więcej, jakoś tak się podziało, że odstawiony do kąta kijaszek, gdy chciałem go oddać do naprawy, zagubił złamaną część…

Kij drugi, to również Diaflex, tyle że model Trout, który strasznie potraktowałem dwukrotnie w aucie, po czym dobił go 46cm pstrągal. Złamał się około 25cm od szczytówki. Ta wędka przesądziła, że ruszyłem tyłek, bo było co naprawiać, a miałem jeszcze trzecią wędkę.

Rozjechany własnym autem Zodiac Superlite Dragona. Kij wiekowy [ponad 12 lat mający] i wtedy nie taki tani. Poniżej fotka blanku, bo już nie każdy może kojarzyć ten sprzęt.

(fot. A.K.)

Wcześniej, bo bodajże w roku 2008 kij ten także miał małą kontuzję, gdyż doholowany pod brzeg 60cm boleń w ostatniej chwili, gdy się nad nim pochyliłem, zdecydował się na ostatni odskok. Nie zdążyłem się wyprostować, a szczytówka już zaryła w żwirze, co pozbawiło kij jakichś 5cm. Naprawiłem to sam, jak w przypadku wędki pierwszej. Zastanawiałem się, czy po rozjechaniu autem cokolwiek z niego jeszcze będzie, ponieważ blank popękał na dużo większej długości, niż wyżej wspomniane spinningi.

Kije zawiozłem przy okazji pobytu nad Sołą do Bielska-Białej, do Robinsona. Poniżej moje wrażenia.

Po pierwsze nikt nie robił mi problemu z faktu, że jedna z wędek nie jest ich marki z czym się liczyłem. Byłoby dla mnie zrozumiałe, że nie naprawiają kijów konkurencji. Dwa  – cała naprawa trwała zaledwie kilka dni i wędki przyszły kurierem, świetnie zabezpieczone. Umówiłem się tak, że o ile się da naprawią każdą z nich, natomiast do Trouta dokupię jeszcze ekstra nowy górny segment o ile będą mieć takie na stanie. Całość miała kosztować wraz nową, drugą sekcją Trouta około 180zł.

Z niecierpliwością rozpakowywałem całość wiedząc, że skończyło się na samym remoncie, gdyż koszt wyniósł zaledwie minimalnie nad 100zł i to z kurierem [nie pamiętam dokładnie ile]. Tymczasem miłe zaskoczenie: jest nówka druga sekcja! Bardzo na to liczyłem, gdyż chciałem porównać parametry i pracę wędki z końcówką nową, oraz z tą po renowacji.

Trochę zaskoczony byłem wynikiem tego testu. Żadnych różnic. Mój ukochany Trout zachowywał się identycznie w obu przypadkach. Próbowałem zrobić wiarygodne fotki, ukazujące krzywą ugięcia tej wędki pod różnymi, zawsze identycznymi ciężarami z sekcją naprawianą i nówką, ale w warunkach domowych kiepsko to wyszło. Natomiast daję słowo i piszę to raz jeszcze z pełną odpowiedzialnością: nie znalazłem żadnych różnic, choć wizualnie ślady naprawy widać, aczkolwiek nieznacznie.

(fot. A.K.)  Z takiej perspektywy trudno znaleźć miejsce, gdzie było złamanie.
(fot. A.K.) Z bliska widać troszkę lepiej.

Drugi, starszy, kleniowo-jaziowy Diaflex liczy obecnie tylko 2,48m [pierwotnie 2,7m]. Od czasu naprawy to nim wyholowałem wszystkie ryby [prócz szczupaków], jakie prezentuję na tej stronie, a które złowiłem na różnych bajorach. Zaskakujące dla mnie jest to, iż przy tych opisowych max 20g wyrzutu [czyli wcale już nie tak mało], wędka nie straciła nic z pięknej parabolicznej akcji, harmonijnego, stopniowego ciepłego ugięcia. Nadal pozwala to relatywnie spore ryby wyjmować na cienkich żyłkach, co ma znaczenie, gdy leciutkim wabikiem musimy dalej rzucać [na grubej lince już nie doleci]. Przy tym kijku nieco łatwiej znaleźć ślady ingerencji. Wędka jest silna, a zarazem znacznie bardziej delikatna niż wszystkie inne kije do 20g, jakie miałem w rękach.

(fot. A.K.) Ten „wałek” po prawej stronie wyglądający jak połączenie dwóch segmentów, to miejsce, gdzie było złamanie.

Jedynie Zodiac zmienił się trochę, ale nie na tyle, by przestać go stosować do bardzo lekkiego łowienia [przez dekadę stosowałem go jako ultralight na dużą wodę, bez obaw, że jak trafi się cokolwiek większego to nie dam rady: kij ma na koncie wśród setek drobnicy kilkadziesiąt ryb z przedziału 2-6kg, (sumów, sandaczy i głównie boleni), a wszystko przy żyłce 0,16mm i wyrzucie tego kija do 10g]. Nie mniej skrócona o te 15cm wędka, nie ma już tak miękkiej szczytówki  i żyłki 0,10mm na jazia już bym się bał założyć, a co robiłem, zanim go przejechałem. Cała reszta właściwości nie straciła się i wędzisko to nadal jest fajnym, „krowim ogonem”.

(fot. A.K.)

Podsumowując: gdybym chciał kupić wszystkie modele zniszczonych wędek, nawet jeśliby były nadal produkowane [dwa już nie są, a Trout trochę zmienił proporcje blanku], po cenach nawet sprzed 7 czy 12 lat, to i tak te trzy kije kosztowałyby mnie trochę nad tysiaka, co dla mnie jest sporą kwotą. Tymczasem mam dwie świetnie odrestaurowane wędki, plus trzecią w zasadzie nową z zapasową [po remoncie] górną sekcją za ciut więcej niż stówę. Nie wiem jak to wygląda w innych firmach, ale Robinsona z Bielska mogę pod tym względem polecić w ciemno.

P.S.

1. Powyższy tekst nie jest sponsorowany. Wprawdzie wcześniej kilka razy bardzo dobrze pisałem o serii kijów Diaflex [uważam, że są bardzo dobre], ale nie mam pojęcia, czy ktoś z Robinsona czyta moją pisaninę…

2. Już wkrótce przedstawię nasze  zmagania z systemem, ponieważ w końcu, po prawie czterech miesiącach wygraliśmy z dotychczasowym „betonowym” prezesem. 17 kwietnia odbędą się wybory, mające wyłonić nowego prezesa, v-ce prezesa i resztę składu zarządu koła PZW w Krzeszowicach plus kilka innych funkcji. Takowa informacja jest też na stronie Okręgu Kraków. Nie ukrywam, że wraz z kolegami jesteśmy zadowoleni, tym bardziej, że rzecz w pewnym momencie oparła się o samą Warszawkę, a mniej więcej od końca stycznia posiłkowaliśmy się zaprzyjaźnionym prawnikiem, bo wyglądało to nieciekawie.  Było momentami naprawdę ostro…

8 odpowiedzi

  1. W kwestii kontuzji i naprawy kijków:
    -Na pstrąga kupilem i nie żałuje polecony przez wiele osób travelek Mikado sensual 2,4 5-15g, i argumentem ostatecznym był mądry komentarz sprzedawcy – ” może ta szczytówka jest dość delikatna, ale jak strzeli to:
    – właśnie ten mały kawałek a nie środek kija
    – nowa kosztuje naście złotych
    – konstrukcja jest taka ze nawet inną od pickera nie będzie problemu dopasować.”
    Pomijając już fakt że te 30 cm kompozytu w razie potrzeby sam też uzbroję.

    -Mile zaskoczenie autora potwierdza to co słyszałem o naszych rodzimych firmach – bez problemu naprawiają, czy to płatnie czy w ramach gwarancji. Z słyszenia dotyczy to Robinsona, Mikado i Kongera.
    – Diaflexa trout miałem w rękach i gdyby był to czteroskład brakującą kwotę wyjąłbym spod ziemi, genialny kijek i na pewno wart naprawy.

    Czy warto naprawiać kij za 150zł? Tu się nie zgodzę z autorem, bo jeśli jest dobry a nie można już go kupić to czemu nie? Wartość użytkowa nie zawsze idzie w parze z ekonomiczną. W końcu nie jest chyba tylko fanaberią sporej grupy kupowanie tańszych kręciołków shimano i wkładanie drugiej takiej kwoty w tuning i łożyska.
    Sam zastanawiam się nad operacją przezbrojenia szklanka sprzed 30 lat w lepsze przelotki – bo mimo ze ciężki i pewnie wart 40zł, to półparabolika o takiej mocy łatwo nie kupię.

    O krzeszowickiej wojnie co nieco słyszałem od wspólnych znajomych z Klubu Przyjaciół Rudawy – gratuluję sukcesu i mam nadzieję że odbije się to pozytywnie na kondycji rzeki tak bliskiej naszemu sercu.

  2. Przekażę przy najbliższej okazji panu Sławkowi Pszczole z Robinsona, że ceni Pan sobie ich serwis i już będą wiedzieć 🙂
    Ostatnio wysyłałem wędkę mojego klenta do naprawy gwarancyjnej (kij miał złamaną szczytówkę i mogli śmiatło odmówić darmowej naprawy), po świętach ma przyjść sklejona. Zobaczymy jak to będzie wygladać, sam jestem ciekawy bo złamanie było już blisko przelotki szczytowej. Kijek już ten z nowszych: Kinetik Trout do 20g.

  3. Stówka z haczykiem za 3 złożone kije + górny segment do jednego z nich i kuriera? To nie jest tanio. To jest za darmo! Przecież komplet sensownych przelotek to koszt minimum dobrych parudziesięciu złotych, a Ty Adamie dostałeś taki komplet (bez jednej) wraz z połową blanku! A gdzie surowiec do złożenia 3 wędek? Gdzie robocizna? O kurierze już nawet nie wspomnę 😉
    Oczywiście winszuję super interesu, ale nie mogę pozbyć się wrażenia że ktoś w Robinsonie się pomylił 🙂
    Ale do meritum. Mógł byś Adamie rozwinąć myśl ” Trout trochę zmienił proporcje blanku”? Był bym wdzięczny. Być może rozwiążesz mi tym zagadkę nurtującą mnie od jakiegoś czasu.

    Przy tej okazji chciał bym bardzo serdecznie pogratulować zwycięstwa w ostrej bitwie z „betonem”. Niemałe to osiągnięcie, aczkolwiek jest to równocześnie kolejny znany mi przykład na to że nawet paru wędkarzy może naprawdę dużo. Trzeba po prostu mieć mnóstwo chęci i samozaparcia, oraz być gotowym na konfrontację i narażenie się komuś. Niestety – dopóki 90% wędkarzy nie jest w stanie zmobilizować się nawet do pójścia na walne, będziemy mieć co mamy, z nielicznymi promykami nadziei zapalanymi przez tych nielicznych którym się po prostu chce.

    1. Nowe modele wędki Trout mają ciut inną długość obu części w stosunku do siebie, inną niż w modelu jaki mam [starszym]. A najważniejsze, że średnica łączenia jest inna, bodajże mniejsza. Dlatego gość z którym rozmawiałem powiedział mi, że sam nie jest pewien, czy nowa góra będzie kompatybilna ze starym dołem i że mogę nie dostać górnej sekcji, bo starszych mogą już nie mieć. W sumie to nie wiem do końca na czym stanęło. W każdym razie dostałem naprawioną część i nówkę.

  4. (…) Niestety – dopóki 90% wędkarzy nie jest w stanie zmobilizować się nawet do pójścia na walne, będziemy mieć co mamy, z nielicznymi promykami nadziei zapalanymi przez tych nielicznych którym się po prostu chce.(…)

    Samo sedno. Pzdr.

    A w temacie napraw sprzętu to faktycznie często oprócz kasy liczy się dla nas to, że „leży w ręce”. Wtedy nie ważne, że naprawa może być droższa od starego patyka. Warto i już. Tym bardziej, że da się to dziś tak zrobić, że nie pogarsza się jego walorów.

    1. Jak najbardziej. Łowiłem nim z 6 lat i mam do dziś. Z żyłką 0,16 – 0,18mm jest bardzo fajnym kijem. Nie nadaje się na bolenie [za miękki], ale sumowe przyłowy do ok. metra wyjmowałem na nim. Minusem tylko waga – to już stara technologia i w porównaniu z obecnymi kijami tych gabarytów nie jest lekki. Ale trzeba oddać, że bardzo trwały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *