Dajmy rybom szanse – C&R

Wyobraźmy sobie taką sytuację: mamy szczęście i w naszych rękach, po trudnym, widowiskowym i emocjonującym holu, nareszcie jest okaz. Albo nawet i nie okaz, po prostu ryba. Oczywiście cieszymy się. I tutaj następuje moment, w którym świat trwa dalej albo częściej nie. Jedno walnięcie pałą i po zwierzaku. Są to jedyne momenty nad wodą, gdy zazdroszczę innym łowiącym – tylko tym, którzy zabijają, szczególnie okazy. Zastanawiam się, czy ktokolwiek tłukący w czachę kilkukilowego bolenia, szczupaka, sandacza czy inną okazową rybę ma chociaż świadomość, przebłysk refleksji, że w tej jednej sekundzie przekreśla wspaniałe kilka , czasem kilkanaście lat życia. Wspaniałe, dzikie, silne i wolne kilka lat życia; srebrne, brązowozłote, czasem w zielone cętki, które przed chwilą dało nam masę radości, okupionej – nie oszukujmy się – jeśli nie bólem, to kosmicznym stresem, a wszystko dla naszej przyjemności…Przykład powszechnie znany: człowiek przyjeżdża autem i łowi. Ryby lądują w siacie. Nie jest istotne, że wszystkie miarowe i zgodnie z regulaminem. Ta cała zabawa [dojazd, sprzęt, opłata karty itd.] kosztuje go kilka razy więcej, niż gdyby kupił sobie te ryby w sklepie. On jednak łowi, czyli ja rozumiem, że istotne są emocję związane z samym „polowaniem”, ta nuta hazardu; nie chodzi o egzekucję, o to by rybę zatłuc, bo gdyby tak było, to kupiłby ją w sklepie. A jednak ryby dostają po głowie. Więc jak jest? Ci wszyscy ludzie, przytłaczająca większość są nienormalni? Kręci ich zbijanie? Mają jakąś frajdę w takim momencie? Myślę, że jednak nie. Ale robią to. Z pazerności [bo jak się trafiło, to czemu nie brać], a głównie chyba z próżności. Zwykłej małej, parszywej próżności. Bo pokaże koledze, sąsiadowi, rodzinie… Niech widzą jaki jestem dobry, niech wiedzą kto rządzi nad wodą… Pycha i nic więcej.

Tak, wiem – ludzie ryby zabijali i jedli od tysięcy lat, podobnie jak inne zwierzęta i to się nie zmieni. Chociaż może chciałbym, by było inaczej. Tyle, że nie wierzę już w niedojadających emerytów i ich głodujących wnuków. Wiem, że niektórym się nie przelewa, nie urwałem się z choinki, nie jestem odrealnionym majętnym człowiekiem, lecz nie jesteśmy Somalią czy Etiopią…To co mamy – piękne i w większości dzikie rzeki, niestety coraz bardziej bezrybne, wymusza zmianę postaw. Nie ma co myśleć o zarybieniach, bo są albo fikcją, albo nawet jak są wystarczające [znam takie przypadki], to wędkarze, podkreślam wędkarze, a nie kłusownicy, potrafią „wyczyścić” rzekę czy zbiornik do dna w jeden sezon. Nie widzę innej opcji, jak wypuszczanie wszystkich, bezwzględnie i bez wyjątku wszystkich ryb. Przynajmniej w najbliższych latach. Gadanie w stylu;

– i tak biorę mniej niż zezwala limit

– raz na czas można wziąć jedną sztukę

– biorę tylko tyle ile potrzebuję

i tym podobne bla bla bla, są kpiną, usprawiedliwiającą, targanie wszystkiego co się da na brzeg i w siatę. Taką mamy parszywą mentalność.

Tak, moja postawa jest fanatyczna i bezkompromisowa. Możesz się z nią nie zgadzać, tak jak wolno Ci zabrać kilka kilo mięcha, bo populistyczny regulamin pozwala, a nawet jakby nie pozwalał, to co Ci zrobią? Tu nie chodzi o to, czy Cię złapią. Tu chodzi o tę sekundę, kiedy w obecnych czasach trzeba pokazać klasę, wznieść się ponad prymitywny instynkt i rybę wypuścić.

Już dawno nie dzielę wędkarzy na potrafiących łowić i żółtodziobów. Dla mnie istnieją tylko Ci co wypuszczają ryby, są elitą. Takim ludziom nigdy nie zazdroszczę, nawet jak stoję obok „o kiju”. Bo wiem, że jutro, za tydzień mam szansę złowić rybę którą wypuścili. Mamy ogromną przewagę nad myśliwymi. Oni przy najlepszych chęciach raczej nie mogą zwierzaka „tylko” postrzelić, bo ze względów, nie wiem jak to nazwać – humanitarnych nie chcą go zabić…Praktyka i doświadczenia, w tym laboratoryjne, pokazują, że wędkarze mają tę możliwość. Nie marnujmy jej.

Podobno jest nas, wypuszczających ryby coraz więcej. Podobno. Szczerze mówiąc dostrzegam to w Internecie ale nie nad wodą. Myślę, że na ten milion łowiących ryby, jesteśmy, jak na razie jednak nawet nie procentem, a tylko promilem… Ta strona jest dla nas.

Wszystkich Was, wypuszczających ryby, rozumiejących stan rzeczy, mających tę świadomość – zapraszam do zgłaszania się na poniższy mail. Niech ta galeria będzie świadectwem naszej obecności i być może, kiedyś głosu, z którym zaczną się liczyć. Nie wiem ilu się zgłosi… Zainteresowanych proszę o „wędkarskie” zdjęcie z imieniem  (i jeśli zechcecie nazwiskiem) oraz jednym zdaniem, dlaczego wypuszczacie ryby. Zapraszam!

(fot.:A.K.)

 

Zdjęcia proszę wysyłać na mail wedkarskiewakacje@gmail.com z adnotacją dotyczącą zgody na zamieszczenie zdjęcia i nazwiska na stronie wedkarskiewakcje.pl

 

Idąc drogą poniżej przedstawionych wędkarzy, sami sobie dajemy szansę przeżywania emocjonujących chwil nad wodą…

 

Mariusz Skwarek

„Zdjęć na których widnieję jak wypuszczam rybę jest niewiele, ze względu na to, że często wędkuję sam. Jednak wszystkie ryby, które złowiłem pływają dalej i rosną. Dla mnie C&R jest dopełnieniem wędkarstwa, to jest tak naprawdę drugi wspaniały moment kiedy czuje się prawdziwym wędkarzem, w pełni spełnionym w swoim hobby. C&R jest jedyną słuszną metodą na zwiększenie pogłowia ryb w naszych wodach.”

Mariusz Skwarek

C&R

C&R

Adam Kozłowski

„Dzikie ryby są zbyt piękne, by stawać się naszym kulinarnym kaprysem.”

Adam Kozłowski

C&R

C&R

Paweł Kozioł

„Wypuszczam ryby bo je kocham. Dają mi wiele radości i szczęścia. Poza tym uwielbiam patrzeć jak po odzyskaniu siły spokojnie odpływają i to ostanie trzepnięcie ogona w rękę,  po prostu cudowne uczucie.”

Paweł Kozioł

C&R

C&R

Maciej Fik

 

„Wędkarstwo traktuję jako sport i relax. Jeśli chcę zjeść rybę idę do sklepu i kupuję tuńczyka w puszce. Każda złowiona przeze mnie ryba z radością wraca do wody. Trzeba dbać o to, co nasze, bo sytuacja staje się dramatyczna.”

Maciej Fik

C&R
C&R
 

Kamil „Bluzer”

 

„Tylko C&R nadaje wędkarstwu elitarną rangę. Inaczej to tylko sport….”

Kamil „Bluzer”

C&R
C&R

Piotr Wiszniewski

 „To jest piękne widzieć jak ryba znika w toni i wiedzieć, że ona dalej tam pływa.”

 Piotr Wiszniewski
 
 
 
C&R
C&R

Paweł Rokocz

 

„Wypuszczam złowione ryby, bo jeśli sami w ten sposób nie zadbamy o to by nasz rybostan w rzekach nie malał to PZW z całą pewnością nam w tym nie pomoże i namawiam wszystkich do C&R bo to najprostsza droga do polepszenia rybostanu w naszych rzekach.”

Paweł Rokocz

 
 
C&R
C&R

Łukasz Ryba

„Nie branie, nie hol, a wypuszczona ryba najbardziej cieszy.”

Łukasz Ryba

 
 
 
C&R
 

Piotr Szczypa

„Nie wyobrażam sobie jak łowione przez nas ryby mogły by kończyć na patelni zmniejszając tym czy nawet przekreślając szanse na spotkanie w przyszłości z medalowym okazem który pozostawi niezapomniane przeżycia”

Piotr Szczypa

C&R

Robert Strzyżewski

C&R

„Ryby wypuszczam bo marzy mi się, że kiedyś wrócą czasy gdy będzie ich pełno w rzekach, jeziorach i leśnych bajorkach.”

Robert Strzyżewski

C&R

C&R

Konrad Wasieczko

 
„Miejsce ryb jest tylko w wodzie i tam wyglądają najpiękniej. Pamiętajcie drodzy Wędkarze – jeżeli chcecie w przyszłości łowić okazy, zwracajcie im wolność! a dorodnym sztukom przede wszystkim, by z ich złowienia mógł się cieszyć także kto inny – tak jak ja łowiąc kabana 55 cm :D”
 
Konrad Wasieczko

C&R

C&R

Tadeusz Biernat (fot. T.B.)

Milenka (córka): „Tata chyba robi nas w konia, bo mówi, że dużo ludzi zabiera takie piękne ryby. A są też tacy co  zabierają wszystko, nawet te, które są pod ochroną. Przecież to niemożliwe! Tak nie wolno! To wiedzą nawet takie małe bąble jak ja!”

Tadeusz Biernat

 

– Tomasz Wróbel (fot.T.W.)

„Wędkując sportowo mogę z uśmiechem patrzeć jak ryba złowiona, wraca do swojego środowiska cała i zdrowa 🙂 zachęcam do C&R.”

Tomasz Wróbel