Liga Spinningowo-Muchowa 2023 – podsumowanie

Wędkarstwo na pewno nie jest sportem. Jeśli ktoś wygrywa zawody wędkarskie raz, drugi czy dziesiąty cieszyć się oczywiście może i ma do tego pełne prawo. By myśleć że jest się lepszym wędkarzem od innych…Tu byłbym co najmniej powściągliwy. Zwycięstwo jakie mi przypadło w  2023, a raczej droga, która mnie do niego doprowadziła, tylko kogoś niekrytycznego wbiła by w dumę. Wygranie naszej rywalizacji w 2018r czy tym bardziej w 2020 naprawdę mnie cieszyło i czułem, że było takie wypracowane, czy świadome. Udział w naszej zabawie w Ligę w 2023r pokazał mi jednoznacznie moc przypadku, ogrom szczęścia jaki trzeba mieć w tym naszym hobby. Naprawdę nie ma co kozaczyć, bo coś tam się kiedyś wygrało, dostało pucharek itd.

Zacznę od pozytywów. Udział, w zeszłorocznej już Lidze zetknął mnie z kolejnymi wędkarzami, nierzadko prezentującymi naprawdę mega poziom. Samo obcowanie z nimi potrafi przestawić nam spinningowanie na trochę inne tory. Innym pozytywem było spotykanie się już w niemałej gromadzie. Ludzie o podobnym spojrzeniu na nasze wody, na maxa zafascynowani wędkarstwem. Że jest fajny klimat, niech świadczy od lat obecność Rafała, który przyjeżdża z Wrocławia, czy Janka, który wpadał z Lublina, oraz Marka i Mateo z okręgu tarnowskiego. Czego chcieć więcej?

Od strony samego spinningowania, udział w LSP [pozostanę przy tym skrócie]  sprokurował  znów trzy nowe pozytywne tematy:

– klenie made in Mateo, że tak to enigmatycznie nazwę [coś co koledze nie udało się pokazać w samej rywalizacji, ale na co dzień facet mnie zadziwia]

– szczur jako wabik, co doprowadziłem do chyba wysokiego poziomu i to taki mój największy sukces 2023

– sięgnąłem po jerki – przynęty, których kilka miałem, ale nigdy na to nie łowiłem, ale rzeczywistość Ligi [wylosowanie się Podgórków] zmusiła i doświadczenia nie tyle spowodowały, że zapałałem jakąś dziką miłością w tę stronę, ale na tyle mnie to zaciekawiło, że kilka nowych sobie kupiłem

O ile bardzo cenię sobie dreszczyk rywalizacji, to jednak mniej niż w poprzednich latach oczekuję wyniku. Natomiast dzielenie się opiniami miedzy nami, ciągle uczy mnie dużo i choć co roku wydaje mi się niemożliwe odkrywać coś nowego, to tak się na szczęście dzieje. Co więcej – ciągle są to jakieś nowinki o nierzadko przełomowym charakterze. Poznawanie jakichś nowych sposobów, słuchanie o spostrzeżeniach innych – dla mnie jest to już pierwszoplanowy i główny powód całej zabawy. Tym bardziej, że na co dzień na naszym forum ligowym dzielimy się i pytaniami i wątpliwościami, ale także jakimiś regułami, które są w miarę powtarzalne. Fajne to.

A minusy? Cóż, chyba nigdy nie było aż tak przypadkowo. Co na tym zaważyło? No, na pewno kilka czynników, które bardzo pewnie da się określić. Po pierwsze, co piszę od pewnego czasu – te blisko trzydzieści osób obnażyło swoją obecnością pustostan większości około krakowskich akwenów. Chcąc nie chcąc robimy to od paru lat, nie mniej sytuacja stała się bardzo frustrująca i piszę to bez satysfakcji.  Łowiąc w pojedynkę, kilka osób, to zawsze można powiedzieć, że łowiący słabo znają wodę, kiepscy z nich wędkarze itd. Ale przy ćwierć setce ludzi, to statystycznie powinno być lepiej niż było… Po prostu mało co mamy w wodach, szczególnie tych płynących.

Drugim czynnikiem było typowanie i niestety wylosowanie się niektórych łowisk – wód, które w danej porze roku nie powinny być w ogóle brane pod uwagę, tym bardziej ze względu na pustkę jaka w nich jest.

Trzecia kwestia – często narzekam na aurę, że niekorzystna itd., ale w tym roku czynniki, na które nie ma się żadnego wpływu zrobiły nam totalnego psikusa. Brudzący się Poprad i praktycznie po dwóch godzinach nie do łowienia wrześniowa Raba nizinna, czy zamknięcie wody na zaporze i praktycznie symboliczna ilość wody w starorzeczu… Ale i tak przy ilości startujących i umiejętnościach oraz znajomości danej wody przez część uczestników, łowienie po jednej punktowanej rybie [Stradomka, starorzecze] to kabaret. Znajomy kolegi napisał na jakimś forum, że nic go  tak nie nauczyło cierpliwości jak…PZW. Tu już nie chodzi o to czy się wygra, czy przegra, tylko o to czy cokolwiek zobaczy się w wodzie.

Dla mnie akurat w minionym sezonie kilka łowisk ligowych w ogóle nie podeszło, ze względu na koloryt. Po prostu nie lubię klimatu górskiej Raby [taka płynąca trout area], czy zbiorników typu Podgórki. I nie krytykuję tu idei no kill – wręcz przeciwnie. Tylko przy takiej lipie jaka jest w większości wód, spragnieni jakiegokolwiek kontaktu wędkarze kumulują się właśnie nad Rabą albo na takich Podgórkach.  Są dni gdy idzie tam oszaleć, bo łowi tłum. Oba łowiska wylosowały się aż po dwa razy każde. Do tego tzw. rzeczki pstrągowe bez pstrągów, czy stradomkowa pustynia… Ale nawet Wisła W3 pokazała, jak z resztą w całym tym sezonie, że jest już totalnie zajechanym łowiskiem, gdzie bywalcy, znawcy tej wody, którzy jeszcze 3-4 lata temu łowili grube ilości kleni wszelkich rozmiarów, teraz mieli kłopot ze złowieniem czegokolwiek. I nie dlatego, że zapomnieli jak się łowi, tylko ich najlepsze mety są często puste.

Wyniki nas wszystkich były tak naprawdę kuriozalnie słabe. Udało mi się zapunktować tylko w czterech turach. Takich osób było jeszcze pięć. Wg mnie jedynym, nieprzypadkowo zajmującym finalnie wysokie czwarte miejsce był Bartek. Chyba jako jedyny łowił konsekwentnie, cały czas najlżejszym UL i to był jego sposób. Odnoszę wrażenie iż wszyscy inni, nie wyłączając mnie, łazili jak we mgle, motając się w obmyślaniu taktyk, strategii i coraz to nowych sposobów, porzucając je i ponownie do nich wracając. Ja tylko na Popradzie świadomie i konsekwentnie wypracowałem wygraną. Wisła W3 to przypadek, a złowienie jedynej ryby tury na punkty, na Stardomce to turbo-przypadek 🙂 No jeszcze piąte miejsce na nizinnej Rabie było uczciwie wypracowane, ale tu po około godzinie łowienia brudna woda odcięła brania. Mimo udziału większej niż rok temu ilości startujących, to ilość złowionych ryb była śmiesznie mała i to dość przygnębiające.  Prowadzimy statystykę Ligi. Tegoroczne dane są po prostu smutne. Wyszło w tym sezonie 0,1 punktowanej ryby na wędkarzogodzinę. I podobną statystykę miałbym chyba w skali roku. Ale nie chce mi się dołować i aż tak przeliczać…Łącznie we wszystkich turach złowiono zaledwie 103 punktowane ryby czyli niecałe 60% tego, co w 2022r.

Parę łowisk w okręgu jeszcze nie zostało przez nas odwiedzone nie mniej, szczególnie po tegorocznych doświadczeniach, aż strach niektóre w ogóle zgłaszać jako propozycje. Dla formalności, niżej szczegółowe podsumowanie LSM ‘23.

Klasyfikacja generalna:

I miejsce – Adam – 103 pkt  [1667 małych punktów]

II miejsce – Jędrzej – 105,5 pkt  [789 małych punktów]

III miejsce – Piotrek – 108 pkt  [1276 małych punktów]

IV miejsce – Bartek – 115 pkt  [624 małe punkty]

V miejsce – Mateo – 118,5 pkt  [924 małe punkty]

VI miejsce – Maciek – 118,5 pkt  [518 małych punktów]

VII miejsce – Marcin – 119 pkt  [492 małe punkty]

VIII miejsce – Krzysiek – 120 pkt  [1362 małe punkty]

IX miejsce – Robert – 121,5 pkt  [799 małych punktów]

X miejsce – Tomek – 122,5 pkt  [630 małych punktów]

XI miejsce – Michał – 123,5 pkt  [319 małych punktów]

XII miejsce – Mateusz – 126,5 pkt  [432 małe punkty]

XIII miejsce – Maciek Drugi – 128 pkt  [563 małe punkty]

XIV miejsce – Marek – 131,5 pkt  [653 małe punkty]

XV miejsce – Karol – 138 pkt  [212 małych punktów]

XVI miejsce – Tommy  – 139 pkt  [370 małych punktów]

XVII miejsce – Jacek – 142,5 pkt  [216 małych punktów]

XVIII miejsce – Rafał – 144,5 pkt  [194 małe punkty]

XIX miejsce – Mateusz Drugi – 147 pkt  [223 małe punkty]

XX miejsce – Jan – 159,5 pkt  [42 małe punkty]

XXI miejsce – Zygmunt – 159,5 pkt  [26 małych punktów]

XXII miejsce  ex aequo– Miszel  i Mikołaj – po 159 pkt  [nie punktowali]

XXIV miejsce – Brandy – 172 pkt [nie punktował ale gorsza frekwencja]

XXV miejsce ex aequo – Weronika  i  Marcin Drugi – po 173 pkt [nie punktowali, najsłabsza frekwencja]

Nasz sponsor – producent przynęt Fishchaser, jak zawsze nagrodził pierwsze trzy miejsca, a ponad to, jak rok temu ufundował dodatkowe nagrody w kategorii: największa ryba łososiowata, największa okoniowata, największa karpiowata i największy szczupak. Powyższe nagrody otrzymają:

– za największego szczupaka –  91cm [Raba górska]  – Krzysiek

– za największą rybę łososiowatą – trzy pstrągi  45cm [Raba górska] – Mateo, Robert, Jędrzej

– za największą rybę karpiowatą –  bolenia 67cm [Wisła W3] – Robert

– za największą rybę okoniowatą – okonia  32cm [Raba górska] – Bartek

Część uczestników naszej zabawy w minionym sezonie, nawet tych, którzy mieli dobrą frekwencję albo nie miała o czym napisać, albo nie chciała. Jakiś poziom zdenerwowania na rzeczywistość jednak jest i trudno się temu dziwić. Wszak wędkarstwo nie polega na chodzeniu z wędką nad wodą, tylko na łowieniu. I naprawdę szlag trafia gdy po raz enty, dwudziestu chłopa miesza w pustej jak się okazuje rzece. Nie mniej część osób chciało się wypowiedzieć na temat zeszłorocznych doświadczeń i bardzo im za to dziękuję.

Mateusz: Co tu dużo pisać. Dla mnie liga to przede wszystkim zabawa i poszerzanie wędkarskich horyzontów. Jak większości z nas nie wszystkie tury przypadły mi do gustu i nie wszędzie potrafiłem się odnaleźć. Ja najbardziej lubię łowić okonie, sandacze oraz klenie na dużych rzekach. Z innymi rybami i łowieniem na mniejszych rzekach ciężko mi idzie. Na pewno dałem z siebie tyle ile się dało, ale też na kilku turach mi się nie poszczęściło, szczególnie tych jesiennych gdzie wody które się wylosowały znam bardzo dobrze. Gratulacje dla najlepszej piątki bo widać że chłopaki kumają co i jak 🙂

Jan: Generalnie ligę uznaję za nieudaną. Ale tylko pod względem wędkarskim! I od tego względu zaczynając: ostatecznie udało mi się zaliczyć 5 tur – rzeczki pstrągowe, Poprad, nizinną Rabę i 2 razy Podgórki. Wspaniała kombinacja; realnie upatrywałbym w tym dwie szanse na punkty. Wykorzystałem tylko jedną z nich i to w marnym stylu, bo kleniem- stykowcem. 
Chociaż ryby nie dopisały (jak i czas, bo jednak 50% tur przepadło) to nawet z wędkarskiego punktu widzenia było to ciekawe doświadczenie. Gdy myślę o tym z obecnej perspektywy: być może gdyby nie Liga, wcale nie wybrałbym się na Rabę, Poprad czy Podgórki, będąc zapatrzonym w Wisłę. W pewnym sensie zawody wymuszają poszerzanie horyzontów. Z punktu widzenia towarzyskiego- wspaniała sprawa. Przyznam szczerze, że dołączając do ligowych szeregów spodziewałem się dużego napięcia na wyniki (chociaż liczyłem, że w istocie tak nie jest). A okazało się, że jest tu zachowany wręcz idealny z mojej perspektywy balans- grupa to tak po prawdzie luźne zrzeszenie, które nieco „podpala się” raz w miesiącu w ramach rywalizacji. Ale takiej zdrowej, towarzyskiej, a nie z chorą presją.  Przy okazji- taka mała adnotacja dla czytelników, którzy wahają się przed dołączeniem do ligi (o ile w ogóle będą w tym roku miejsca). Ja też jak wspomniałem miałem pewne wątpliwości. A z obecnej perspektywy nie żałuję. Ci ludzie doprawdy nie gryzą- ani siebie wzajemnie, ani ryb.

Marcin: Co mi się podobało w tegorocznej edycji Ligi? 

  1. rywalizacja na wodach podgórskich. Jak zwykle dobrze wspominam Poprad, który zacząłem odwiedzać także poza naszą ligową rywalizacją. 
  2. Dość łaskawa okazała się także tura wieczorowo-nocna na Wiśle, chociaż chyba uświadomiłem sobie, że takie nocne łowienie to chyba nie do końca moja bajka. 

Co się nie podobało? 

  1. Marcowe rzeczki pstrągowe w naszym kalendarzu. Osobiście lubię zwiedzać rzeczki w wiosenne miesiące, ale nigdy jeszcze nie widziałem tam ryby przekraczającej 30 cm. Nawet nie spodziewałem się, że uda się tam coś ugrać. 
  2. Wszędobylskie kormorany. Każda większa woda w okolicy jest pełna tego ptactwa skutecznie niszczącego rybostan.
  3. Huśtawka poziomu wody na zaporach

Mam wrażenie, że cała tegoroczna rywalizacja była bardziej typu „złowić cokolwiek” niż „złowić jak najwięcej”. Szkoda, że aby móc sobie połowić ilościowo trzeba jeździć w gości do sąsiednich okręgów. Wiadomo już dlaczego spinningowe mistrzostwa okręgu krakowskiego odbywają się w Nowym Sączu albo na Brzegach 2. Wyniki na naszych wodach coraz bardziej skłaniają do tego, aby zastanowić się czy warto inwestować 380 zł rocznie za możliwość spaceru nad bezrybnymi wodami. 

Jędrzej: Tegoroczną edycję Ligi uważam za udaną w moim wykonaniu. Miałem mnóstwo szczęścia i w bardzo słabe dni udawało mi się łowić przypadkowe ryby. Zepsułem turę wrześniową na Rabie i bardzo szkoda mi tury nocnej na Wiśle – choć złowiłem wtedy ładnego szczupaka i klenia, to nie wykorzystałem całego potencjału wytypowanych miejscówek. Poza tym jestem zadowolony ze swojego łowienia. Na duży plus zaliczam urozmaicone łowiska, a nie tylko „górską” Rabę, co miesiąc. Najbardziej się cieszę z tego, że mogłem pojechać na Stradomkę. Nigdy wcześniej nie wędkowałem na tej rzece i nie wiedziałem, że jest taka ładna – super kolor wody, podgórski krajobraz. Najgorzej w moim rankingu tegorocznych łowisk wypadł Poprad z burą wodą i śmieciami na brzegach. Mam nadzieję, że to łowisko już się nigdy nie wylosuje.

Karol: Przed startem tegorocznych zmagań ligowych powiedziałem Adamowi, że przy tej stawce miejsce od 15 wzwyż biorę w ciemno. Ostatecznie ligę udało mi się zakończyć dokładnie na 15 miejscu. Dla mnie sukces, choć realne szanse na pierwszą dziesiątkę były praktycznie przez cały czas. Tegoroczny ligowy sezon był szalony. Pojedyncze ryby dawały cenne punkty, które mogły mocno windować w generalce. Obsada ligi – jedni z najlepszych wędkarzy w regionie. Przy nich nie było wstyd wyzerować. Również oni, mocno prześwietlili ligowe wody i tym pokazali jaki pustostan mamy na rzekach czy zbiornikach. Ryby są, oczywiście, z tym że w opłakanej ilości i skupione w nielicznych enklawach. Bo jak wytłumaczyć to że 20 gości naprawdę mających pojęcie o łowieniu ryb, nie jest w stanie przez co najmniej kilka tur złowić średniej wielkości ryby. Statystyki znamy, ale mieliśmy 2 tury gdzie na punkty było dosłownie po 1 rybie (Stradomka i Starorzecze). Jeszcze jakiś czas temu nie do uwierzenia. Śmiejąc się przez łzy – do złowienia ryby potrzebna jest ryba…Zmagania ligowe – w moim wykonaniu to 6 tur, z czego w 3 udało mi się zapunktować. Nie były to spektakularne wyniki, ale w każdej z tych tur kontakt z rybami miałem. Szczęścia do punktowanych ryb, miałem czasem więcej, a czasem po prostu mi nie dopisywało i zrobiło psikusa, jak na Rabie gdzie kleń ponad wymiar ligowy, w znany tylko sobie sposób wypiął się i wyleciał z podbieraka. Liga to dla mnie, oprócz rywalizacji i integracji najlepsza szkoła wędkowania. Dzięki lidze podnoszę swoje umiejętności, a zdrowa rywalizacja dodatkowo to wszystko pozytywnie napędza. Poniżej najgorsza i najlepsza moja tura w sezonie 2023. Najgorsza tura – Stradomka. Choć sam też proponowałem Stradomkę, to przez jakiś czas na pewno tego nie zrobię. Miałem nadzieję, że będzie chociaż te 4-5 ryb na punkty. A okazała się jedna wielka klapa. Kilka ryb w jednej miejscówce. Swojego brania doczekałem, lecz nie miałem szczęścia, bo branie było zaraz pod szczytówką i skończyło się na wyprostowanym haku. Rzeka piękna ale totalnie pusta. Może jest tam kilka miejscówek z rybami, ale ja na przyszły sezon jej nie proponuje. Najlepsza tura – Poprad – w moim przypadku trochę wygląda to jak „od sceptyka do fanatyka” z wielkim przymrużeniem oka. Jak podjechałem na miejsce zbiórki, to miałem szczerą ochotę się wrócić. Woda jak kakao. Jak w tym łowić i czy będzie co łowić. Jednak z każdą minutą to negatywne pierwsze wrażenie szło w drugą stronę. Mnóstwo kontaktów, kilka wyciągniętych ryb w tym jedna na punkty. Miejscówki w których łowiłem bardzo przypominały mi miejsca nad rzeką nad którą łowiłem przez wiele lat, co pewnie w jakiś sposób mi pomogło. W tej dużej ilości brań i wyciągniętych ryb, wróciło wspomnienie starych dobrych czasów, gdzie ryb było sporo i brały zarazem małe jak duże ryby. Poprad na pewno zaproponuję na przyszły sezon ligowy.
Dzięki wielkie dla wszystkich startujących za świetną atmosferę i mocną, zdrową rywalizację w tym sezonie 2023. Ogromne gratulacje dla zwycięzców i mam nadzieję do zobaczenia w lidze 2024.

Bartek: Występ w LSM 2023 był dla mnie udany. Tak to podsumowałem po ostatniej turze. Żałuję tylko, że nie miałem w tym roku więcej okazji do bycia nad wodą. Co ciekawe poza łowieniem belon na Bałtyku nie sięgnąłem po kij cięższy niż 5g (choć nie pamiętam czy z Tommym byliśmy na sumach w tym czy zeszłym roku). Lekkie łowienie sprawia mi najwięcej przyjemności i jest nieprzewidywalne jeśli chodzi o wyniki. Niestety stan okołokrakowskich wód jest tragiczny i nawet UL, czy XUL nie są gwarancją sukcesu.  W tym roku poprzeczka była wysoko postawiona – nowi członkowie Ligi wiedzą jak ryby łowić.  Patrząc na zdjęcia, które podsyłają poza zmaganiami ligowymi to powinienem być czwarty od końca 🙂  Duże gratulacje dla całego podium i do zobaczenia wszystkim w kolejnej edycji!

Maciek: Gratulacje dla podium ligi: Adama,  Jędrzeja i Piotrka!  I dla Bartka, który do ostatniej minuty na starorzeczu miał szansę wygrać ligę. U mnie tegoroczna liga to połączenie trudnego chyba dla wszystkich ligowo roku (dobór łowisk/warunki) , obrania paru nietrafionych taktyk, nieznajomości przeze mnie sporej części łowisk  i pecha na kilku turach. W tych okolicznościach szóste miejsce na koniec to jakiś cud.

Marzec. Rzeczki niegdyś pstrągowe, obecnie łowiska to w większości pustynia, do tego chyba dolna Dłubnia nie była raczej optymalnym wyborem   rzeki  i jej odcinka, tura na zero.

Kwiecień. Stradomka- łowisko pustynia , ale spięty duży kleń,  który pewnie dałby zwycięstwo w turze.

Maj. Raba spinningowy no kill –  pierwsza godzina stracona na szukanie wolnego odcinka. Uratowałem się jakoś dwoma kleniami w ostatnich minutach tury,  ale jak krew z nosa szła ta tura.

Czerwiec . Raba muchowa   – tu zupełna porażka , dwa ładne pstrągi spięte i tura wyzerowana.

Lipiec.  Wisła wieczorowo nocna.  Opadająca krótko przed turą woda sprawiła , że moja taktyka nastawiona na suma okazała się niewypałem bo sumy opuściły już miejsce gdzie powinny być przy wysokiej wodzie  i zająłem odległe miejsce z jednym klenikiem.

Sierpień Poprad.  Jedyna w miarę szczęśliwa tura, jeden kleń ale trochę większy dał trzecie miejsce na turze.

Wrzesień. Raba nizinna wymęczony jeden kleń  i dalekie miejsce.

Październik  Podgórki.   5 godzin  bez brania szczupakowego na łowisku teoretycznie no kill.

Listopad  Podgórki  i kolejne 5 godzin  bez brania szczupakowego. 

Grudzień.  Starorzecze.   W zastanych warunkach złowienie ryby graniczyłoby z magią.  5 godzin machania bez efektu.

Czyli przez  56 godzin ligowego łowienia w tym roku złowiłem… 5 punktowanych ryb.  Jedno jest raczej pewne,  w przyszłym roku będzie progres, bo niemożliwe,  żeby było ponownie aż tak dramatycznie.

Robert: Była to dla mnie najsłabsza pod względem wyników i frekwencji odsłona ligi, od kiedy dołączyłem do zabawy w 2019 roku. Zaliczyłem 4 zera i 3 nieobecności. Trochę się tego spodziewałem, trzy ostatnie tury już po losowaniu spisałem niejako na straty. Dość przypadkowe i nie dające w zasadzie alternatywy poza szczupakami Podgórki Tynieckie oraz odległe kameralne starorzecze Soły to nie była moja bajka. Z wód stojących odwiedzam w zasadzie tylko żwirownie w pogoni za okoniem i rzadziej białorybem, w zimnych porach roku. Mój żywioł to jednak zdecydowanie rzeki, na wodzie stojącej brakuje mi tych wszystkich niuansów z czytaniem wody i typowaniem stanowisk ryb. Z pozytywów – odwiedziłem dwie nowe dla mnie rzeki Dłubnie i Stradomkę, co nie znaczy że planuję się tam pojawić ponownie. Największe rozczarowanie to zero na odcinku „pstrągowym” Raby i to, że nie było mnie na turze rozgrywanej na dobrze mi znanym nizinnym jej odcinku. Po nieobecności na dolnej Rabie brakło mi motywacji żeby walczyć do końca, za co przepraszam i obiecuję poprawę w kolejnym sezonie.

Michał: Na wstępie gratuluję tegorocznym „medalistom” tego sezonu. Naprawdę cała trójka zasłużyła na te miejsca. Co najważniejsze do końca były emocje i nie wiadomo było jak się ułoży czołówka. Mój wynik jest adekwatny do zaangażowania, a raczej braku czasu na łowienie. Jak trenowałem to dawało to w poprzednich edycjach wysokie miejsce w tak zacnym gronie wywalczyć. Jeżeli chodzi o cały sezon – wędkarsko był słaby, ratuje się tylko kilkoma „większymi” okoniami (o ile dla kogoś okoń 35-39 to większa sztuka 🙂 i rybami złowionymi na method feeder. Niestety spinning czy mucha przegrały prawdopodobnie z braku ryb które można by było w tym czasie na te metody złowić. Przyszły sezon obiecuję namieszać w naszej zabawie, wynik ze starorzecza mnie do tego motywuje 🙂 Na pewno opłata na nasz okręg zawęzi się do podstawowej i skupie się na innym okręgu. Zaczynam marzyć o dniu nad Dunajcem kiedy miałem  dość łowienia i odhaczania kolejnych niemałych pstrągów, czego życzę sobie i wszystkim w nowym sezonie!

Rafał: Zawsze rano siadając z kubkiem kawy do laptopa zaczynam pracę od przeglądu wiadomości. To ważne i niby oczywiste ale ja zaczynam od wiadomości wędkarskich a przede wszystkim od tych ligowych. Uwielbiam to. Liga moim zdaniem zgromadziła naprawdę fajne osoby i bardzo dobrych wędkarzy i kumpli. Co roku staram się wystąpić minimum w pięciu turach i to mi się udaje. Nie celuję w zwycięstwo na lidze. Nie mam na to szans. Każdą turę traktuję jak osobną rywalizację. Mam swoje przemyślenia.  Statystyki moich występów skłaniają mnie do wniosku w sumie oczywistego ale jednak – dzisiaj stany wód są takie że nie da się dobrze połowić z marszu. Tak trochę sam siebie tłumaczę. 🙂 Podsumowując dużo się dzieje, są mistrzowie do naśladowania, są fajni koledzy czyli jest dobra zabawa. W 2024 roku bawię dalej. Ten rok skłania do przemyśleń bo był zdecydowanie gorszy od poprzedniego. Moje są takie. Największym problemem ligi są wyjątkowo słabe tury które się coraz częściej trafiają. W bardzo dużej części wynikają one z fatalnego stanu wód. Moim zdaniem powinniśmy się przyjrzeć temu problemowi i próbować ograniczyć losowanie łowisk o których jeszcze przed turą wszyscy wiedzą że będą złe wyniki.

Mateo: Decydując się na udział w tegorocznej lidze liczyłem przede wszystkim na dobrą zabawę. Drugi powód to chęć sprawdzenia  się,  tak po prostu. Jeśli chodzi o moje wyniki to tak:  z miejsca w klasyfikacji generalnej jestem mega zadowolony gdyż celem było skończyć koło 10-tego miejsca,  a zakończyłem na miejscu 5-ym,  więc debiut w lidze uważam za bardziej niż udany.  Jeśli chodzi o poszczególne tury to już trochę gorzej to wygląda…były tury na których mi zależało bardziej (Stradomka i Poprad) i widziałem tam szansę na dobry wynik, a poległem niestety. Były też takie na których nie widziałem opcji na dobry wynik (nocna Wisła i Podgórki) i tu akurat się sprawdziło. Czasem brakło szczęścia, czasem centymetra czy półtora… patrząc chłodną głową to punktowałem tylko na  wodach, które znam , w różnych konfiguracjach , ale jednak na jednej rzece czyli Rabie i to trochę daje mi do myślenia,  co zmienić by w przyszłym roku odnaleźć się na innych łowiskach. Tak czy inaczej bawiłem się świetnie i deklaruję udział w lidze 2024.

Niezależnie od gorzkich doświadczeń w 2023r i nie czarujmy się – mało optymistycznych perspektywach dla około krakowskiego wędkarstwa  już dziś zapraszam do udziału w Lidze Spinningowo-Muchowej 2024. Po tegorocznej najwyższej w naszej ośmioletniej historii frekwencji, uznałem, że zaryzykuję i nie robię limitu miejsc dla ewentualnych chętnych. Gdyby zgłosiło się zbyt wiele osób, wtedy będę się martwić. Oczywiście każdy startujący już może proponować swoje typy łowisk na tegoroczne zmagania. Wszystkich zainteresowanych oczywiście zapraszam na losowanie o terminie którego dam znać z końcem stycznia. Osoby, które startowały w minionej edycji wystarczy, że potwierdzą udział na naszym forum. Ewentualnych nowych uczestników proszę o zgłoszenia na mail wedkarskiewakacje@gmail.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *