Czas starorzeczy…
Zanim dopadło mnie przeziębienie zaliczyłem jeden, naprawdę długi dzień nad dość odległym starorzeczem. Złowiłem tylko czterdzieści rybek. Podkreślam – rybek, nie ryb. Jadąc nad tego
Kategoria:
Zanim dopadło mnie przeziębienie zaliczyłem jeden, naprawdę długi dzień nad dość odległym starorzeczem. Złowiłem tylko czterdzieści rybek. Podkreślam – rybek, nie ryb. Jadąc nad tego
Witam wszystkich, szczególnie tych, którzy zabrali ostatnio głos w temacie wpływu księżyca. Sprawdziła się ta „reguła”? Chyba zbyt niewielu było nas tego dnia nad wodą,
Ostatni, astronomicznie letni weekend minął. Teoretycznie jeszcze niby letni, przypominał jednak jesienną huśtawkę z temperaturami poważnie późnojesiennymi. Dość powiedzieć, że w poprzedni piątek o szóstej
Nie, tym razem nie będzie o wzdręgach. Nie brały. To znaczy, może brały w sobotę, ale przy bardzo silnym wietrze, który wiał cały dzień, nie
Ostatnie dwa – trzy wyjazdy nad wodę pozostawiły we mnie sporo niedosytu, by nie rzec – rozczarowania. Tym chętniej przystaję na Pawła propozycję i już
Za nim przejdę do tego, co najbardziej lubię, czyli do ryb, to kilka ogłoszeń. Jak co jakiś czas przypominam, trwa konkurs na najlepsze zdjęcie dotyczące
Mój wzdręgowy amok trwa. O, jakby tak ryby miały takie długie okresy żerowania. To by było dopiero! Niestety, jak pokazuje rzeczywistość, ryby są normalne i
Nie mogłem sobie odmówić. Bez fałszywej skromności – żaden ze mnie pstrągarz, co wielokrotnie podkreślałem, ale łowić te ryby lubię. Wręcz uwielbiam. To całkiem inny
W zasadzie to nie wiem, od czego zacząć. Dawno tak nie byłem podekscytowany na rybach. Wszystko wskazuje na to, że znalazłem nową wzdręgową bonanzę. W
Co można zrobić, jak dzień wcześniej brały świetnie bardzo ładne okonie? Co z tego że tylko przez dwie godziny. A co dopiero jak ma się
W sumie to miał być inny tytuł: „Jak w Finlandii”. Z czasem uznałem, że byłoby to jednak nadużycie, choć, co podkreślam – niewielkie, biorąc pod
Wybaczcie, że nie pisałem chronologicznie, ale postanowiłem najlepszą część wyprawy pozostawić na koniec. Otóż zanim pojawiliśmy się nad Wisłokiem w rejonie później odwiedzanego mostu, czekaliśmy