Niestety, zgodnie z moimi przewidywaniami po losowaniu tegorocznych łowisk, ostatnia tura może jeszcze nie, ale tura następna [na tym samym łowisku], jeśli wyniki będą podobne , to mają wszelkie szanse, by wywrócić do góry nogami z lekka ustabilizowaną klasyfikację generalną. Nie liczyłem na żadne cuda, ale miałem mocne przekonanie, że uda się zdobyć punkty. Jeden okoń 25+ dawał znakomite miejsce…
Poza rzeczkami pstrągowymi, gdzie poniekąd naturalne jest występowania jednego w zasadzie gatunku, dającego spinningiście jakieś możliwości, nie lubię łowisk bezalternatywnych, rozumianych, jako w zasadzie jednogatunkowe. Starorzecze Wisły, mimo, że ma charakter no kill, takim właśnie jest. Ja w ogóle mam pogląd [być może mylny], że kiedyś w naszym okręgu ktoś wpadł na głupi pomysł totalnego sterowania wodami, by były niejako dedykowane: a to dla łowców okoni, a to dla wielbicieli szczupaków, a to dla pstrągarzy, a to do łowienia stawowych tęczaków.. Efekty takie, że nie ma pstrągów w rzeczkach, w zbiorniku jeszcze niedawno reklamowanym, jako możliwość pobicia okoniowej życiówki okoni brak, bo zeżarły je sumy [ciekawe skąd się wzięły?], tęczaki zjadają szczupaki [brzegi 2], a starorzecze, szczególnie jak padła tam w te wakacje znaczna część sandaczy, jest wodą do gruntu szczupakową i żadną inną. Jak się trafi na fatalny dzień, to nie ma alternatywy na takiej „jednogatunkowej” wodzie. Nie jestem przeciwnikiem zarybiania tęczakiem, bo choć na chwilę ludzie w spokoju zostawiają inne gatunki. Ale takie ręczne sterowanie na siłę zasobami wodnymi kończy się raczej słabo. Żeby nie być nieobiektywnym – szczupaka rzeczywiście jest niemało, jak na nasze realia i sporo jest też po prostu ryb większych tego gatunku. Jest formuła no kill – są ryby. Na to nie można narzekać.
Powyższe szczupaki były złowione na przestrzeni dwóch tygodni przed turą. Zresztą na przestrzeni ostatnich dwóch lat dostałem bardzo dużo zdjęć ładnych szczupaków, średniej wielkości sandaczy oraz może nie wielkich [130 – 150cm] sumów, grubych jak wielkie hamburgery. Wszystko właśnie z tej wody.
Z racji tego, że kroiły się tam aż dwie tury Ligi, zadałem sobie sporo trudu, by zasięgnąć opinii bywalców zbiornika łowiących na spinning oraz kilkunastu spławikowców, regularnie tam startujących w zawodach, które mają miejsce dość często na tej wodzie. I nie rozumiem dwóch rzeczy:
– nikt nie łowi tam większych jazi, mimo bardzo licznych zarybień, co najwyżej rybki małe, a potem jakby znikają – nie ma większych; w kółko małe z kolejnych zarybień [pogląd, że osiągając pewną wielkość uciekają do Wisły [jest nikłe połączenie z rzeką]trochę mnie nie przekonuje, ale może…]
– nikt się nie przyznał do złowienia wzdręg na nasze ligowe punkty, co dla mnie jest kuriozalne, bo tego jest tam zatrzęsienie, ale wielkość pozostawia sporo do życzenia
Starorzecze jest tak naprawdę starym korytem Wisły. To niemały kawał wody szerokości 50 – 80m,czesem może i 100m. Głębokość „wiślana” czyli przeciętnie koło 1,5 – 2m , choć są głębsze dołki – znam ich niewiele. Nigdy nie przepadałem za tą wodą i po prawdzie nie byłem tam od…2016r.
Ligowa rzeczywistość, a raczej wyjście w niej na prowadzenie i ambicja, zmobilizowały mnie, by zorientować się jak tam jest w praktyce. Cóż, dwa treningi, z których pierwszy był dość owocny, to chyba jednak za mało, szczególnie, że ten pierwszy chyba mnie trochę zmylił. Odbył się w zupełnie innej aurze, niż tura.
Trafiłem na końcówkę zawodów spławikowych. Kilkadziesiąt osób. Wyniki były chyba nietęgie [podsłuchiwałem chcąc nie chcąc zawodników na skrajnych stanowiskach]. Non stop mżyło, albo po prostu lało, wiał mocny wiatr z zachodu i było skrajnie niskie ciśnienie. Lokalnie 962 hPa. Ponieważ szczupaki, szczególnie stawowe nigdy nie rozpalały mojej wyobraźni i pewnie stąd za mocny się w nich nie czuję, a ponad to, jak wynikało z obserwacji, a przede wszystkim opowiadań – najlepiej sprawdzają się tam wielkie, naprawdę wielkie gumy i jerki, zastanawiałem się w co uzbroić kije i które. Ktoś po turze powiedział, oczywiście żartując, że czeka aż w regulaminie łowiska znajdzie się zapis o obowiązkowych kaskach ze względu na wagę i wielkość zarzucanych przynęt. No a ja nawet jak sięgnę po adekwatny zestaw to ani tak dużych wabików nie mam, ani nigdy na takie nie łowiłem. Natchnęło mnie zdjęcie od Mateusza sprzed chyba dwóch tygodni przed turą. Ryba złowiona na tej właśnie wodzie.
Także jakieś tam skromne i wyglądało, że incydentalne sukcesy w wykonaniu Bartka z UL, utwierdziły mnie, że też pójdę tą drogą.
By mnie nie korciło, na tym pierwszym treningu miałem wyłącznie sprzęt…na wzdręgi. Choć na niewielkim obciążeniu, parę gum w normalnym rozmiarze posiadałem [do 9cm]. Z tym, że naprawdę lekko obciążonych.
Mimo teoretycznie fatalniej aury było sporo brań. Po godzinie wyleczyłem się z krasnopiórek. Jest ich dużo, ale nie widziałem i nie złowiłem większej niż 15cm. Choć faktycznie niewiele było widać. Przestawiłem się na okonie. I tu miłe zaskoczenie. Szybkie pięć brań, też w około godzinę i wszystkie wyholowane. W tym dwa na nasze ligowe punkty [25+].
Tu też się zastanawiam z czego wynika fakt, bo podobnie jak wzdręg, okoni jest dużo, ale w wielkości do około 10-12cm. Jak zauważył Bartek – zastosowanie haczyka większego niż nr 14 powoduje natychmiastowy zanik brań. Niestety, do wieczora już żaden okoń się nie odezwał [łowiłem od około 12.00 do zmierzchu]. Za to potem miałem trzy kontakty ze szczupakami. I tu kolejne spostrzeżenie: ryby okazało się – nieźle reagowały na malutkie wabiki [widziałem kilka osób, kilka spotkałem i tylko dwie przyznały się do kontaktów – maluch i obcinka – ta też na mały wabik]. Sam łowiłem – nie śmiejcie się – gumkami 5cm na 0,2g i linką 1,6kg. Moim celem nie były szczupaki. Nie mniej te ryby były zainteresowane. Chociaż… O presji niech świadczy zachowanie wyraźnie większego szczupaka [taki pod 80cm], który za leniwie prowadzoną 9cm gumą na 1g płynął chyba z 5m oglądając ją jak jakiś pstrąg i w końcu złapał. Za sam ogonek i czekał długie kilka sekund, co będzie – wędka tak delikatna, że z jego perspektywy praktycznie nie było oporu…
W każdym razie w kolejnej, mniej więcej trzeciej godzinie miałem trzy kontakty. Najmniejszy ze szczupaków – około 65cm woził mnie dobre kilka minut. Już zaczynał kapitulować, ale jednak obciął, przy którymś tam nawrocie. Od razu mówię ewentualnie zbulwersowanym – nie sądzę by ryba tych rozmiarów tego gatunku, w szczególny sposób odczuwała obecność haczyka nr 12 z główką około 0,5g. Szybki hol, jak widzę na potężnych zestawach przy rybach rzucających się dziko na wszystkie strony może spowodować daleko większe obrażania. Nie mniej założyłem stalkę. Wynik – zero. Niestety przy gramaturze ok. pół grama i maleńkiej przynęcie, stalka robi już poważną różnicę i mocno zakłóca animację gumki. Dodatkowo stalki mają tendencję do zbierania, zaczepiania się o nie wszelkich butwiejących resztek, a ja te najmniejsze gumki szuram po dnie. Oczywiście do normalnych szczupaczych wabików zawsze stalkę założę.
Z treningu byłem zadowolony. Dzień przed turą pojechałem z bardziej konwencjonalnym zestawem, choć nie szczególnie ciężkim, by połowić trochę eksperymentalnie [jakieś żaby tonące, pływające, inne wabki powierzchniowe], ale też i konwencjonalnie. Wynik – zero kontaktu. Choć Rafał miała aż cztery z tym, że żaden nie był na punkty. Widziałem zresztą tylko jednego złowionego punktującego szczupaka, a ludzi znów niemało.
O samej turze nie mam za wiele do napisania. Na pewno podkreślę frekwencję – było nas 25 osób, bo podpięło się gościnnie do tury kilku ludzi. Fajnie – może w przyszłym roku wezmą udział w naszej zabawie.
Wyniki? Strasznie słabe. Mało brań i jeszcze mniej ryb. Cztery szczupaki na punkty i kuriozalny, choć obecny na tej wodzie, punktowany boleń. Trafiliśmy same niesprzyjające okoliczności:
– pełnia
– wschodnia cyrkulacja
– totalna flauta
– gwałtowne ocieplenie
– bardzo słonecznie jak na koniec października
– trochę późny start po zmianie czasu
– odbywały się zawody gruntowe więc jeden sektor był wyłączony dla innych wędkarzy
Dodając do tego ostrożność ryb kłutych non stop – trudno się było spodziewać cudów. I właśnie tu jest ten dla mnie kłopot – jak tam nie istnieje szczupak, to spinningowo nic nie istnieje, bo nie bardzo ma co zaistnieć.
O sobie powiem tylko, że łowiłem na dwa kije: taki lekki pod szczupaka ale dający szanse na wyjęcie w tamtych realiach [szczególnie w rejonach gdzie łowiłem], każdego szczupaka i UL na okonki. Zaliczyłem pięć brań przez 5h tury [start o 7.30]. Miałem okazję widzieć na jakieś 15 minut przed końcem, gdy Markowi do wyciąganego woblera, w zasadzie dyndającego nad powierzchnią, spod nóg wyskoczył raczej punktowany szczupak, na sekundę jakby zawisł na przynęcie i spadł.
Sam złowiłem cztery okonie. Dwóm brakowało cholernych kilku milimetrów ☹ Jedyny błąd jaki popełniłem, że pierwsze rzuty wykonałem za okoniem. Bodajże w czwartym miałem, wyglądało – punktowanego szczupaka, który „zassał” szorującą po dnie 5cm gumkę. Nie dałem mu rady i dość szybko było po zawodach. Zerowałem. A jak turę widzieli pozostali – zapraszam do relacji niżej.
Jan: Przed turą byłem na Podgórkach trzykrotnie, głównie w ramach zwiadu i obejrzenia zbiornika: dwukrotnie w maju oraz w piątek przed zawodami. Już po wstępnych oględzinach wiedziałem, że to nie mój typ wody, ale walczyć trzeba. O ile w maju nastawiałem się typowo pod kątem zębatych drapieżników, o tyle wyjazd przed turą miał służyć zapoznaniu się z pomniejszą fauną zbiornika. Szukałem jazi, okoni i potencjalnie punktowanych ryb spokojnego żeru (chociaż na nie aż tak bardzo nie liczyłem): leszczy, wzdręg, płoci, linów. Już po 3 godzinach zostałem obdarty ze złudzeń: szukanie tu czegoś innego niż szczupak mija się z celem. Już nawet nie chodzi o brak innych gatunków, co o niechęć do obrączkowania szczupaków (lub używania stalki na lekkim zestawie). Miałem 1 wyjście jazia, w dodatku raczej poniżej 30 cm. Poza tym obcinka już nawet fajnej ryby i branie „czegoś” (po braniu obstawiłbym szczupaka), skutkujące krótkim holem. Na turze zakładem używanie tylko ciężkiego sprzętu. O samych zawodach nie mogę dużo rzec: dziki tłum (jak na skalę zbiornika) wręcz mnie przerażał. Obszedłem cały zbiornik, łowiłem w naprawdę wielu miejscach, miałem 2 domniemane brania. Moim zdaniem nie dopisała pogoda pod kątem ryb. Ale w tym wszystkim jest druga strona medalu- miło było siąść w tych warunkach przy ognisku. Także duże skupienie zawodników sprzyjało wymianie doświadczeń. Cóż: pozostaje mieć nadzieję, że w listopadzie ryby będą lepiej współpracować, a dodanie drugiego zbiornika zwiększy liczbę dostępnych możliwości.
Maciek Drugi: Turę postanowiłem przełowić na dzikim brzegu. Na pierwszym miejscu na samym początku miałem 3 delikatne brania, możliwe że była to ta sama ryba. Jednego szczupaka na punkty złowiłem na jerka ze środka zbiornika. Na sam koniec miałem jeszcze jedno odprowadzenie przynęty. Niestety tak jak można było przypuszczać, ryby nie były bardzo aktywne, trzeba było bardzo metodycznie rzeźbić, żeby namierzyć te chętne do brania. Na szczęście udało się zapunktować, plan minimum wykonany.
Generalnie tura całkiem fajna, dużo integracji między łowiącymi jak najbardziej na plus. Ścisku nad wodą jakoś bardzo nie odczułem, w listopadzie na pewno będzie dużo lepiej, jak ludzie rozejdą się po dwóch zbiornikach.
Jędrzej: Wymyśliłem sobie, że skoro szczupaki na Podgórkach są dzień w dzień okładane po łbach przynętami większymi od nich, to przez większość tury będę łowił delikatnie. Przytrafiły mi się dwa brania, wyholowałem maleńkiego szczupaczka, a taki około wymiarowy wypiął się z małego haczyka po kilku minutach holu. Ogólnie wynudziłem się za wszystkie czasy, bo spinningowanie w takich bajorkach, jak Podgórki Tynieckie, to nie moje łowienie. Wolę nic nie złowić na Stradomce i miło spędzić czas na pięknej dzikiej wodzie, niż rzeźbić za szczupakami w jakimś burdlu na starorzeczu. Najlepsza w tej turze była dla mnie atmosfera i spotkanie. Punktującym gratuluję kunsztu, że potrafili dobrać się do ryb, które widziały już wszystko i znają brzegi Podgórek lepiej niż dno zbiornika. No, może poza pięknym boleniem Michała 🙂
Tomek: Nie wiem jak to się stało, ale nigdy wcześniej na Podgórkach nie łowiłem. Jako, że czas miałem ograniczony (mniej więcej do godz. 10), plan był prosty: zająć miejscówkę możliwie blisko samochodu, nie kombinować, nie łazić, rzucać. Udało się złowić szczupaka w wymiarze 63 cm.
Wziął blisko brzegu, na niewielką obrotówkę, na lekki zestaw. Widać było aktywność tych ryb, przy czym bardziej aktywne wydawały się z rana. Oprócz tego miałem jeszcze kilka delikatnych skubnięć, ale bez finału.
Marcin: Niestety nie mam zbyt dużo do opowiadania. W ciągu całego dnia doczekałem się jedynie dwóch brań, z czego wykorzystałem tylko jedno. Zdobyczą okazał się szczupak, któremu brakowało 3 cm do naszego minimum.
Łowiłem sprzętem do 40g, głównie gumami w rozmiarze 8 – 15 cm, czyli dość lekko porównując do tego, co ze wszystkich stron wpadało do wody. Pierwsze branie miałem ok. 9:30, na kolejne musiałem czekać aż do ok. 12-tej. Bardzo przyjemna pogoda jak na koniec października sprawiła, że łowiło się w lekkim tłoku, co niespecjalnie lubię.
Krzysiek: Szykując się na zawody na Podgórkach Tynieckich, a dokładnie zbiorniku górnym przygotowałem głównie duże przynęty szczupakowe. Pogoda niby ładna dla Nas, mogła pokrzyżować plany i utrudnić wędkowanie tym bardziej, że planowo zaczynaliśmy o 7:30 po zmianie czasu czyli stosunkowo późno. Na początek wybrałem jerka 15cm, w jednym z pierwszych rzutów zaliczyłem branie i fajny odjazd ryby zdecydowanie punktującej…. niestety po odjeździe spadła. Po kilku kolejnych rzutach holowałem „pistoleta” ok 40cm, ten z kolei już na szczęście też się spiąŁ. Po emocjonującym starcie zaczęło się bezowocne czesanie wody jerkami, gumami tzw. „kotletami” 20+ i dużymi wahadłówkami. Zaliczyłem jeszcze 3 delikatne brania i po zmianie miejscówki widziałem pełny dramatyzmu hol zakończony sukcesem Tomka. Podpowiedział mi bym spróbował z małą obrotówką – tu pojawił się problem bo najmniejsze jakie miałem przygotowane to były nr 4 lub 5. Po kilkunastu rzutach udało się skutecznie zaciąć i wyjąć już przyjemną rybę 70cm.
Mimo gumowanego podbieraka było sporym wyzwaniem wypłatać rybę, na szczęście udało się szczupak wrócił do wody w pełni sił. Resztę zawodów łowiłem już spokojny, po ostatnich okrągłych zerach rybka cieszyła i jak się okazało dała znakomity wynik. Gratuluję wszystkim wytrwałości, szczególne gratulacje dla Michała za bolenia. Dla mnie to Ty wygrałeś Michał !
Michał: Liczyłem na szczupaka pewnie jak większość. A tu taka niespodzianka! Boleń przywalił w wahadło, kupa śmiechu. Nic więcej poza jeszcze jednym braniem się nie wydarzyło. Ostatnio zacząłem wątpić w wędkarstwo szczególnie spinningowe, ale na szczęście takie fuksy są jak lekarstwo i dodają kopa. Nawet na bezrybiu nigdy nie wiadomo co się przytrafi. Gratulacje dla punktujących!
Bartek: Taktyka była prosta – przerzucić jak najwięcej ryb, w końcu trafi się coś punktowanego 🙂 To była raczej odosobniona taktyka patrząc na kolegów. Mój plan zadziałał tylko połowicznie – złowionych 17 okoni + jeszcze kilka brań. Niestety wszystko max. 20cm. Szkoda, bo woda z potencjałem do masowego łowienia białorybu. Nie bardzo wiem dlaczego nie można go tam skutecznie i powtarzalnie łowić.
Maciek: Łowisko Podgórki odwiedziłem pierwszy raz w życiu tydzień przed turą. Widok kilkunastu zawodników zawzięcie łowiących na gruntówki mikro krąpiki pod okiem najwyższych władz lekko mnie zaniepokoił czy trafiłem rzeczywiście na no kill, ale okazało się, że tak. Trening zakończyłem z jednym okonkiem na 13 centymetrów. Na turze przez 5 godzin złowiłem dwa małe bolenie, obydwa na obrotówkę. Łowiłem głównie pod szczupaka różnymi przynętami, trochę też obrotówkami , żeby i okoniowi dać szansę.
Mateo: Będąc szczerym to liczyłem na trochę szczęścia gdyż łowisko dla mnie nie znane a zdjęcia ryb które koledzy łowili w trakcie sezonu zapowiadały ciekawą turę. Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej. Tylko 2 kontakty ze szczupakami lecz żadnego nie udało się zaciąć . Pierwszy praktycznie pod nogami nie zdążył capnąć wyciąganego z wody woblera, drugi płynął również za woblerem , na końcu go okrążył i finału nie było , szkoda bo fajna rybka +/- 70-tak. I to w sumie tyle. Atmosfera super, na koniec kiełba z ogniska. A niepowodzenie trzeba zwalić na pogodę – zdecydowanie za ciepło jak na szczupaki.
Rafał: Stojąca woda i szczupaki to coś nowego na lidze. Byłem dzień przed turą. Postanowiłem znaleźć okonie drobną przynętą, a jak je znajdę założyć coś selektywniejszego, żeby wydłubać coś punktowanego. Okoni nie znalazłem. Małe przynęty zjadały za to niewymiarowe szczupaki. Dwa były blisko wymiaru. Oczywiście widziałem jak się tam łowi ale miałem nadzieję na odkrycie czegoś innego. Pomysł się nie udał. Plan na turę nie był już tak oryginalny ale też w dużej części wynikał z
prognozy pogody. Chciałem dorwać, jak większość, szczupaka ale uznałem, że szansa jest tylko rano i z każdą minutą będzie malała. Teraz znając już wyniki wiem że miałem rację. Zacząłem od dużych gum szczupakowych. Ten pomysł posypał się szybciej niż miałem w planie. W jednym z pierwszych rzutów wędka mi się złamała. Musiała mieć już jakąś skazę, jakieś niewidoczne uszkodzenie bo wcale jej nie przeciążyłem. Dalsze łowienie na średniej wielkości gumy dały mi dwa niezacięte brania.
Eksperymenty z jeszcze mniejszymi przynętami, którymi celowałem w okonie dały kolejne dwa anemiczne i niezacięte brania. Pogoda i tłum bardzo studziły mój zapał. Podsumowując – zero. Cieszę się jednak z tego łowiska ze względu na jego odmienność od najczęstszych łowisk z ligowych
tur i dość towarzyski charakter łowów. Nie czuję się mocny w polowaniach na szczupaki i całość traktowałem jako okazję na podszkolenie. I tak było.
Punktowanego szczupaka złowił także Mateusz Drugi.
Wyniki tury
Nieobecni więcej niż trzeci raz: Brandy, Weronika, Marcin Drugi, Mikołaj – po 17 pkt; pozostali nieobecni – Zygmunt, Jacek i Karol – po 16pkt
Zerujący: Rafał, Marek, Mateo, Mateusz, Tommy, Marcin, Maciek, Jędrzej, Bartek, Robert, Piotrek, Jan, Miszel i Adam – po 16 pkt
I miejsce – Krzysiek – 1 pkt [szczupak 70cm – 291 małych punktów]
II miejsce – Tomek – 2 pkt [szczupak 63cm – 214 małych punktów]
III miejsce ex aequo – Mateusz Drugi i Maciek Drugi – po 3,5pkt [szczupaki 61cm – po 192 małe punkty]
V miejsce – Michał – 5 pkt [boleń 51cm – 162 małe punkty]
Klasyfikacja generalna
I miejsce – Adam – 74 pkt [1667 małych punktów]
II miejsce – Jędrzej – 76,5 pkt [789 małych punktów]
III miejsce – Bartek – 86 pkt [624 małe punkty]
IV miejsce – Mateo – 89,5 pkt [924 małe punkty]
V miejsce – Maciek – 89,5 pkt [518 małych punktów]
VI miejsce – Marcin – 90 pkt [492 małe punkty]
VII miejsce – Robert – 92,5 pkt [799 małych punktów]
VIII miejsce – Piotrek – 93 pkt [1029 małych punktów]
IX miejsce – Tomek – 93,5 pkt [630 małych punktów]
X miejsce – Maciek Drugi – 98 pkt [563 małe punkty]
XI miejsce – Marek – 102,5 pkt [653 małe punkty]
XII miejsce – Krzysiek – 104 pkt [1148 małych punktów]
XIII miejsce – Michał – 107,5 pkt [266 małych punktów]
XIV miejsce – Karol – 108 pkt [212 małych punktów]
XV miejsce – Mateusz – 109,5 pkt [432 małe punkty]
XVI miejsce – Tommy – 110 pkt [370 małych punktów]
XVII miejsce – Jacek – 112,5 pkt [216 małych punktów]
XVIII miejsce – Rafał – 114,5 pkt [194 małe punkty]
XIX miejsce – Mateusz Drugi – 117 pkt [223 małe punkty]
XX miejsce – Jan – 129,5 pkt [42 małe punkty]
XXI miejsce – Zygmunt – 129,5 pkt [26 małych punktów]
XXII miejsce – Miszel – 138 pkt [nie punktował]
XXIII miejsce – Mikołaj – 140 pkt [nie punktował, ale gorsza frekwencja]
XXIV miejsce ex aequo – po 142 pkt – Marcin Drugi, Weronika i Brandy [nie punktowali, najsłabsza frekwencja]
Zrządzeniem losu tym razem połowiły osoby z dołu tabeli. W zasadzie tylko Tomek był w połowie stawki. Taki obrót sprawy na ten moment nic nie zmienił na pierwszych ośmiu pozycjach! Co najwyżej punktujący w wyżej opisywanej turze podgonili nas nieznacznie. Najwięcej skorzystał Krzysiek, który awansował aż o sześć oczek, oraz Maciek Drugi i Michał – awans o cztery pozycje. Natomiast Tomek, jak i Mateusz Drugi przesunęli się o jedno oczko w górę. Gdyby w listopadzie sytuacja powtórzyła się, co wg mnie jest mało prawdopodobne, bo przy tak słabych braniach, jest nikłe prawdopodobieństwo, że choćby większość z wyżej punktujących drugi raz też coś złowiła – ale gdyby – to o wszystkim rozstrzygnęłaby ostatnia tura w grudniu, gdyż do czołówki dołączyliby punktujący teraz i ewentualnie w listopadzie. Druga opcja, której teraz się bardzo obawiałem: przy słabych braniach zapunktuje ktoś z czołówki. Wtedy zostawia w tyle pozostałych. I jeśli tak się zdarzy w listopadzie, to taki szczęśliwiec będzie miał jedno zadanie w grudniu – nie zerować i wygra Ligę 2023. Wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, by którykolwiek z powyższych scenariuszy zaistniał. Po prostu trzeba by mieć strasznego pecha, by trafić na kolejny aż tak słaby dzień na tym samym łowisku. Natomiast na pewno będzie bardzo nieprzewidywalnie – w końcu to łowienie dużych ryb i raczej nie można się nastawiać na ich szczególną obfitość , nawet jeśli łowisko jest całkiem niezłe.
3 odpowiedzi
Micro krąpiki pod okiem najwyższych władz 😉
Moze i wyniki bez szału ale jak na tak slabe warunki to i tak dobrze.
Jak jest NO KILL to sa ryby. Nie ma innej recepty obecnie.
W takim razie musisz częściej do Piekar zaglądać, w końcu tam też jest no kill… 😀
Zbiornik i nie tylko ten źle zagospodarowany i na siłę wciśnięty w pod zawody, efekt to rybostan a w zasadzie brak ryb gdyż większość karpiowatej populacji zjedzona przez drapieżniki niestety. To co się stało to wyjedzenie przez szczupaki i sumy wszelkiej maści ryb karpiowatych i to w rozmiarach 20+ w górę. W efekcie czego za parę lat uzyskamy masę skarłowaciałego szczupaka i szczupaka 1m plus „kanibalizm” .Biologia to nie matematyka więc tu nie ma co mówić o jakiejś jednej opcji .PZW widząc potencjał wędkarzy powinien zwiększać udział produkcji materiału zarybieniowego i to regulować .A co mamy np. rzeka Krzeszówka ma jedną stacje zarybieniową na 10 arach co z niej można wycisnąć? To tak jak by ktoś miał 10 słoików po majonezie i mówił że jest największym producentem szczypiorku w Małopolsce -no jaja.