VII tura Ligi Spinningowo-Muchowej 2024. Wisła „miejska”.

Nie za bardzo już wiem, jak te nasze kolejne zmagania opisywać, jeśli tura jest na krakowskich wodach. Wyniki są albo skrajnie słabe, albo kuriozalne., jak na zwody spinningowe.  Szczególnie wody płynące są trupem. Brak okonia, a teraz skrajny spadek liczebności klenia. Tak jak z 15 lat temu różnej maści „fachowcy” śmiali się, gdy mówiłem, że okoń praktycznie zanikł w około krakowskiej Wiśle w stosunku do tego jak powinien być ilościowo reprezentowany, tak od czterech lat dzieje się to z kleniem. No, teraz raczej już nikt się ze mnie nie śmieje, ale co to za satysfakcja…

Dobrze, że tę dekadę temu wymyśliłem formułę punktowania każdego gatunku, bo cała zabawa straciłaby dawno sens, choć sam mam od zeszłego roku refleksję, pomimo, że wtedy wygrałem Ligę, że jednak w całym tym łowieniu sensu brak. Bo nie ma co łowić.

Pierwotnie tura wrześniowa miała być rozegrana na Wiśle W4, ale potężne zatrucie Wisły od Niepołomic w dół, które zresztą odkrył i zgłosił Tommy, będący wtedy nad wodą, pozbawiło nas wszelkich złudzeń. No i też jakoś nie bardzo wypadało.

Po raz bodajże trzeci zmieniliśmy łowisko, z tym, że te zmiany nam nie służą. Kiedyś, jeszcze w 2016r zamieniliśmy Szreniawę [była brudna po deszczu], na Dłubnię – wszyscy na zero. Później, wystraszyła nas duża woda na Wiśle, chyba w 2020r i łowiliśmy na Cholerzynie – jedna punktowana rybka. Zbliżająca się wielka woda ułudziła sporą część z nas w temacie suma i w sumie 🙂 nie tak bezpodstawnie. W każdym razie Piotrek, jako autor W4 wskazał jako alternatywne łowisko Wisłę miejską [od stopnia Kościuszko do stopnia Przewóz]. Staroświecko mówiąc, zamienił stryjek, siekierkę na kijek. Wprawdzie dodatkowymi opcjami były tzw. Kanał Ciepłej Wody, oraz Port Dąbie.  W sposób naturalny podzieliło nas to na dwie grupy + jeden zawodnik: nastawionych na sumy w Wiśle i tych z kijkami UL w porcie/kanale oraz Zygmunta łowiącego na muchę.

Problem przy tak potężnej wodzie, jaka miała miejsce, jest taki, że niezwykle trudno trafić w ten czas żerowania ryb. Okazało się iż miał on miejsce w wieczór poprzedzający turę i w dniu tury ale do godzin południowych.  Np. Maciek miał obcinkę ładnego szczupaka. Jan w trzy godziny podczas nocnej ulewy, miał trzy brania sumów i dwa wyjął, robiąc lekko ponad 1500 pkt patrząc z ligowej perspektywy.

1
(fot. J.W.)
2
(fot. J.W.)

Jeszcze za dnia Piotrek, choć na innym niż planowany na Ligę odcinku, złowił w bardzo krótkim czasie dwa potężne klenie i niedużego, ale punktowanego bolenia.

3
(fot. P.D.)

Rankiem w dniu tury Bartek zrobił rozpoznanie bez kija i w porcie się działo. Tyle, że zawody miały start o 15.00… Ja kilka dni przed turą mówiłem, że jeśli się sprawdzą prognozy, to będzie lipa, bo cyrkulacja zmieni się na możliwie najgorszą płn-wsch. I tak też było niestety.

W Wiśle poziom wody osiągnął już te stany mocno niepokojące. Chyba nikt nie postawił na Kanał Ciepłej Wody. W Wiśle kto się na nią zdecydował, szukał względnie spokojnych zastoisk, co było niezbyt łatwe, ponieważ takich miejsc na wskazanym odcinku było skrajnie mało przy alarmowych stanach rzeki.  Nie musze dodawać, że płynął budyń.

W porcie spotkaliśmy się w kilka osób, kolejni uczestnicy próbowali coś złowić w odcinku tuż przy Wiśle. Tu było chyba największe skupisko, tym bardziej, że okolicę wybrali też wędkarze nie z naszej ekipy. Oczywiście łowiono też w innych miejscówkach.

Łowiłem pięć z siedmiu godzin, gdyż Kenese siekła jakaś infekcja, natomiast bez żalu odwiozłem go wcześniej do domu. Nie miałem złudzeń, że nic nie złowię. Miałem tylko dwa pewne obiecujące kontakty: po około 15 minutach od startu mocne uderzenie [na bank nie podcinka] w srebrną wirówkę „0”, i straciłem około 40cm jazia, który się porwał na 8cm gumę, atakując ją dwukrotnie w jednym przepuszczeniu – rzucałem nią na 2g główce tylko, by dać odpocząć skęconej przez wirówkę plecionce. Poza tym jakieś tam 3-4 niemrawe skubnięcia i z 15 króciutkich najechań, zazwyczaj niewielkich ryb i ze dwóch sporych.

Zaczeło się wspaniale, gdyż stojący obok mnie Bartek w drugim rzucie wyjął na wirówkę leszcza 53cm.

4
(fot. A.K.)

Dość szybko zapunktował też Maciek Drugi.

5
(fot. M.O.)

Aura była łaskawa, bo po trzech dobach grubych opadów świeciło słońce. Po godzinie łowienia zauważyłem, że zaczęło wiać z północy i z Bartkiem obaj podsumowaliśmy to zdaniem – „faktycznie, od kwadransa tafla praktycznie usnęła”. Coś tam co jakiś czas jeszcze zaatakowało, nie mniej w porównaniu choćby z godziną 14.00, gdy pojawiliśmy się na miejscu, powierzchnia portu była pesymistycznie cicha.

Finalnie złowiono tylko pięć punktowanych ryb: dwa leszcze, bolenia i dwie płocie. Dla mnie wynik Zygmunta był jakimś nieprawdopodobnym wyczynem. Był jedynym z nas, który miał sporo kontaktów, sporo rybek wyjął, tracąc jedną większą sztukę. A wszystko na muchę w tym „Mekongu”.

Wyniki tury:

Nieobecni: Mateo, Robert, Tomek, Karol, Jacek, Miszel – po 16,5 pkt;  Brandy i Rafał – po 17,5 pkt  [mieli więcej niż trzecią nieobecność]

Zerujący: Jędrzej, Piotrek, Marcin, Krzysiek, Michał, Mateusz, Marek, Tommy, Mateusz Drugi, Jan, Mikołaj, Bronek, Piotrek Drugi, Kenese, Paweł i Adam – po 16,5 pkt

I miejsce –  1 pkt – Maciek [leszcz 54cm – 295 małych punktów]

II miejsce – 2 pkt – Bartek [leszcz 53cm – 284 małe punkty]

III miejsce – 3 pkt – Maciek Drugi [boleń 58cm – 239 małych punktów]

IV miejsce – 4 pkt – Zygmunt [płocie 25 i 27cm – 74 małe punkty]

Nie było co opowiadać…

Bartek: Dziwna to była tura….Od samego początku nastawiałem się na białoryb. Postawiłem na Port w Płaszowie. Szybki zwiad z samego rana potwierdził obecność drobnej ryby i ganiających ją drapieżników. Będzie grubo. Chwilę przed 15.00 na miejscu jest już Adam i Kenese. Potem dochodzi Maciek. Woda nie jest już tak żywa jak rano, ale wciąż jest dobrze. W tym momencie gotów byłbym postawić niemałe pieniądze że połowimy. Zaczynamy. Zwykle przy łowieniu białorybu jako pierwszą przynętę zakładam Mepps Aglię w rozmiarze 0, aby „oczyścić”  wodę z drapieżnika (jeśli tam jest). Jakie było moje zdziwienie, gdy w drugim rzucie tym drapieżnikiem okazał się leszcz 53cm. Są fajne punkty. Presja znika. Kilka kolejnych rzutów – branie. Zaraz potem podcinka najpewniej kolejnego leszcza. Będzie dobrze. Teraz do puli sprzed rozpoczęcia byłbym gotów dołożyć drugie tyle…. ale wszystko bym stracił.  Rybę wciąż widać, ale ewidentnie nie żeruje. Wrzucam do wody nawet najbardziej absurdalne przynęty. Nic. I tak już do końca. No prawie, bo około 20:30 po chwili przerwy na kawkę mam piękne uderzenie w mikro cykadę. Mocne szarpnięcie i luz na żyłce. Oglądam cykadę – splątana kotwiczka. Nie wiem jednak czy zrobiła to ryba przy braniu czy zaplątała się przy zderzeniu z wodą i z tego powodu ryba się nie zapięła. Kończymy punkt 22.00. Chwilę wcześniej czytam z niedowierzaniem relacje kolegów. To nie był dobry dzień. Miałem niesamowitego farta.  Wielkie podziękowania dla Piotrka D., który przy zmianie łowiska wziął pod uwagę tych, których c.w. wędki kończy się tam gdzie zaczyna waga przynęt innych uczestników!

Maciek: Wyglądało na to,  że dzięki wyjechaniu poza okręg krakowski na Wisłę W4 uda nam się połowić na lidze normalnych ryb w rozsądnej ilości,  ale zatrucie Wisły przez oczyszczalnię w Niepołomicach  sprawiło , że wróciliśmy do macierzystego okręgu PZW  i rutynowej walki z wiatrakami o złowienie czegokolwiek. Do punktacji leszcz 54cm.

6
(fot. M.K.)

Łowiłem w porcie , a więc na praktycznie stojącej wodzie.  Główne nastawienie na klenia,  ale raczej bardzo mało musiało go być  skoro nikomu z kilku osób łowiących w porcie przez tak długi czas nie trafi się ani jeden.  Leszcz praktycznie na upatrzonego, na Meppsa „0” –  kręcił się 1,5 m  od brzegu w zalanych trawach  i widziałem po zawirowaniach wody ,  że jest tam spora ryba, podejrzewając  właśnie leszcza lub jazia. Poza tym za dnia niewiele się działo, nie licząc skubnięć  niewielkich ryb.  Ostatnie 2,5 godziny gdy zrobiło się ciemno zmieniłem zestaw na sandaczowy . Było jedno branie trudnej do identyfikacji ryby  ale niezacięte.

Marcin: Wrześniową rywalizację zakończyłem zerem. Całą turę spędziłem na miejskim odcinku Wisły pomiędzy ujściem Wilgi a stopniem Dąbie. Doczekałem się tylko jednego brania (pewnie niewielki sumek), ale ryba spadła po sekundzie. Na początku tury było widać drobnicę na wodzie, ale im bliżej wieczora, tym mniej się działo. Wieczorem była całkowita cisza i tylko męczyłem się czekając na koniec tury. 

Zygmunt: Jadąc na tą rundę liczyłem, jak zapewne większość z nas, na spotkanie z  grubym zwierzem. Dlatego też wziąłem nad wodę jedynie zestaw pod mega  streamera (kij w 12 klasie) i taki również zestaw przynęt – tzw.  kurczaki. Wytypowana miejscówka z lokalnym wypłyceniem przy brzegu
pokazywała, że trzymała się w niej drobna ryba, więc istniała szansa, że  podpłynie coś grubszego i ją pogoni. Po mniej więcej dwóch godzinach mordęgi z kablem telefonicznym zamiast sznura i dziecięcą zabawką  zamiast muszki, pomimo protestów Tommy`iego (bo zaraz zaczną  <zaciągnięcie papieroska> żreć), zainwestowałem dobre 30 minut w spacer do auta po delikatny zestaw. Już po kilku minutach miałem  dwie małe ryby oraz jedną, na pewno punktującą i zapiętą za pysk (tyle  widzieliśmy z Pawłem), która niestety spięła się po kilku dalszych  sekundach. Niemal do końca rundy łowiłem na nimfy prowadząc je przy  dnie. Ryby brały bardzo delikatnie, stąd częste spady. Ostatecznie warunki Ligi spełniły jedynie dwie płocie, 25 i 27 cm.

7
(fot. Z.B.)
8
(fot. Z.B.)

Niegdyś przy takiej wodzie, wielkiej i brudnej, wszelkie wloty kanałów, porty itp. roiły się od kleni. Kleni w każdym rozmiarze. Ale to przeszłość.  Na dwudziestu startujących tego dnia złowiono jednego mikro klonka…

8
(fot. A.K.)

Wyniki ze względu na tylko cztery punktujące osoby niewiele zmieniły, nie mniej, co jest oczywiste – mocno wywindowały w klasyfikacji generalnej najlepszych tego dnia. Na trzecie miejsce wskoczył Maciek, mający teraz tyle samo punktów co Marcin – 77. Do pierwszej dziesiątki weszli Maciek Drugi – miejsce dziewiąte i Bartek – pozycja ósma [największy awans]. Zygmunt prowadzi niezmiennie od drugiej tury, ma 47pkt.

Klasyfikacja generalna:

I miejsce  – Zygmunt – 47 pkt  [1492 małe punkty]

II miejsce  – Paweł – 75 pkt  [933 małe punkty]

III miejsce  ex aequo – Maciek i Marcin – po 77 pkt  [Maciek 1072 małe punkty, Marcin – 705]

V miejsce – Bronek – 81,5 pkt  [756 małych punktów]

VI miejsce – Jacek – 83,5 pkt  [738 małych punktów]

VII miejsce – Krzysiek – 85,5 pkt  [901 małe punkty]

VIII miejsce – Bartek – 90,5 pkt [1035 małych punktów]

IX miejsce – Michał i Maciek Drugi – po 91 pkt  [Michał 1533 małe punkty, Maciek  Drugi 651]

XI miejsce – Mateusz – 93 pkt  [1368 małych punktów]

XII miejsce ex aequo – Marek i Jędrek – po 99 pkt  [Marek 855 małych punktów, Jędrek – 368]

XIV miejsce – Piotrek – 101 pkt  [669 małych punktów]

XV  miejsce – Adam – 102,5 pkt  [390 małych punktów]

XVI miejsce –Tomek  –  104,5 pkt  [461 małych punktów]

XVII miejsce ex aequo  – Mateo i  Robert  – po 109 pkt  [Mateo 670 małych punktów, Robert –  480]

XIX miejsce – Karol i Piotrek Drugi – po 110 pkt  [Karol 302 małe punkty, Piotrek Drugi – 172]

XXI miejsce – Jan – 115 pkt [533 małe punkty]

XXII miejsce – Rafał – 116,5 pkt  [432 małe punkty]

XXIII miejsce – Brandy – 123 pkt  [185 małych punktów]

XXIV miejsce ex aequo – Tommy, Mateusz Drugi, Miszel, Mikołaj i Kenese – po 131,5 pkt [bez ryby na punkty]

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *