Zawody, zawody, zawody. Dużo miejsca poniżej poświęcę wynikom zawodów, obnażającym stan wód.
Niektórzy się podśmiechiwali, gdy w poprzednim wpisie Robertowi wystawiłem laurkę pogromcy boleni na dzikich brzegach. Otóż dzień po tym jak napisałem tamten tekst, wychwalając kolegę, Robert wygrał zawody o Puchar Bolenia klubu Rapa Bolesław [25 startujących]. Złowił dwa bolenie – niecałe 70cm i takiego trochę nad 60cm [nie pamiętam dokładnych długości]. Łowiono na tarnowskiej Wiśle do ujścia Dunajca. Pomijając umiejętności, które są niepodważalne, ryby tam widocznie były. I tyle mojego komentarza na ten temat…
Znam wyniki zawodów w Okręgu Kraków, o których wspominałem w poprzednim tekście. Odbyły się trzy: federowe, spławikowe i spinningowe. Trzy różne metody, trzy różne łowiska okręgu [łączyło je tylko to, że wszystkie na wodach płynących], blisko 80 startujących – także łącznie.
Trochę się po pastwię, bo wyniki, to któryś już młyn na wodę mojej już nie teorii, a pewności, iż okołokrakowskie wody płynące zostały ograbione z ryb, a niepodejmowanie przez okręg żadnych działań, utwierdza tylko w przekonaniu, że jak zawsze – włodarze PZW wiedzą lepiej i nic nie trzeba zmieniać, albo włodarze wiedzą, że stracą te wody i pozwalają je dorżnąć do zera. Zawsze wtedy będzie można powiedzieć: a za naszych czasów było lepiej.
Zacznę od zawodów spławikowych na Kanale Łączańskim. 36 startujących w tym kolega. Dzień pierwszy – świetny wynik to…600g. Jeśli ktoś coś miał, to zazwyczaj kilka uklejek i cierników [z tymi drugimi nie wiem, czy na serio punktowały]. Tu, aby być obiektywnym zauważę, iż pierwsza tura odbyła się w koszmarnej, bardzo niesprzyjającej wędkarzom aurze. Tura druga: jeden spory leszcz, okoń i znów pojedyncze uklejki i cierniki. Na aurę już nie da się zwalić. Tego samego dnia moje dzieciaki, połowiły rybek po pół kilo sztuka, bo te ryby były. A byliśmy na wodzie w prostej linii zaledwie o 10km.
Powiem tylko tyle: Kanał to woda dostępna powszechnie, praktycznie anonimowa dla większości łowiących. Kipiąca od nieprawdopodobnych ilości wielkich leszczy, jazi i licznych płoci. Kipiąca do około 2018r. Mniej więcej od 2015r zaczęto tam robić zawody, o co trudno mieć pretensję. Jednak to spopularyzowało wodę, a absurdalne przepisy pozwalające zabrać worek ryb dzień w dzień, spowodowały, że to obecnie jest pustynia w porównaniu z tym, co było. Nie ma co się śmiać z uczestników – więcej by tam złowili żab, niż ryb.
Kolejne zawody – federowe. Startowało około 11 osób [nie mam dokładnych danych]. Zawody odbyły się na „mitycznym” fragmencie Wisły w rejonie Tyńca, gdzie w ostatniej turze naszej Ligi 2021, dwudziestu chłopa nawet nie to, że nic nie złowiło, to nawet nie podcięło leszcza. Znamienne, że ma on tam górny wymiar 🙂 Jakie wyniki? Jedna osoba 30g, a reszta nic. To ma być ostatnie sztandarowe łowisko do przeprowadzania gruntowych zawodów w okręgu. Żarty.
No i najwięcej miejsca poświęcę zawodom spinningowym. To było takie Grand Prix okręgu – łowiła teoretycznie kadra, bądź kandydaci do niej. Jak wspominałem wybrano zaskakująco krótki odcinek Wisły. Być może kierowała organizatorami łatwość sędziowania. Jeśli zaś próbowano w ten sposób pokazać propagandowo zasobność Wisły – błąd. Złoty odcinek Maćka, podobnie jak i cały obszar zawodów są obecnie prawie bezrybne w stosunku do sytuacji jeszcze z 2018r. No ale jak się pozwala kosić bolenia cały rok, kleni brać po 5 kg/dzień, to nie spodziewajmy się cudów. Jakie wyniki? Dość szyderczo się zaśmieję. Bardzo porównywalne do naszych z ligi o ile nie gorsze. Ale nie śmieję się z zawodników. Zaproponowano im łowisko, gdzie z góry większość była skazana na porażkę [ZERO]. Na 31 startujących połowa nie złowiła nic. Ci zaś, którzy szczęśliwie punktowali też nie bardzo mieli się czym chwalić. Padły…dwa bolenie [jeden mały, drugi taki średniak] i klenie w liczbie co najwyżej dopuszczającej, a o ich wielkości, poza może dwoma – trzema sztukami szkoda gadać. Tu się zatrzymam, bo temu warto się przyjrzeć. Zacznę od zwycięzcy, bo wg mnie jako jedyny miał nieprzypadkowy wynik. Nie znam dokładnie wielkości ryb jakie miał, nie mniej opierając się na zasadach punktacji i ilości zdobytych punktów, uśredniając – zwycięzca miał 6 klonków 32cm. I wiem, że brzmi to minimalistycznie, ale to dobry wynik przy tym, co tam jest. Jeszcze miejsca 2 i 3, oraz te dwa bolenie i ze dwa większe klenie jakoś się bronią. Poza tym kleniki. Łącznie 31 uczestników złowiło 36 ryb przy czym klonki punktowano od 25cm. Wprawdzie nie chodzi mi o licytowanie się, czy zasady punktowania w naszej Lidze są lepsze od tych na oficjalnych zawodach, to zauważę, że przy naszych kryteriach ilość złowionych ryb spadłaby o co najmniej połowę, a zapunktowałaby może 1/3 startujących. A to w teorii byli najlepsi spinningiści okręgu. Ale taki jest obecny stan wód w okręgu. To dwa różne światy: wody stojące, których nagle rzeczywiście się pilnuje i monitoruje, oraz te wszystkie rzeczki z Wisłą na czele, gdzie jest bardzo, bardzo słabo z rybostanem, a o jakimś nadzorze to można pomarzyć. Wyjątkiem jest Raba, ale to głównie zasługa niemałej grupy zapaleńców, którzy przede wszystkim za swoją, a nie związkową kasę wpuszczają tam dużo pstrągów.
Opisywane wyżej zawody potwierdzają tylko, że ta tegoroczna wiosna na naszych wodach z beznadziejnymi wynikami to nie jakiś przypadek. I nie zmienią tego co raz częściej pojawiające się na forach informacje/zdjęcia kolejnych kleni, boleni, ale też pierwszych sandaczy [sam jednego fajnego już złowiłem], czy pojedynczych szczupaków [widziałem jedną naprawdę wielką rybę z Wisły], bo faktycznie, by być obiektywnym – jakieś naprawdę niemałe opóźnienie w rytmie przyrody w naszych stronach ma w tym roku miejsce. Ale te pojawiające się coraz częściej ryby są łowione w przytłaczającej większości, w kółko z tych pigalakowych miejsc i przez wąskie grono ludzi, którzy nad wodą są bardzo często. Statystyczny wędkarz, który chce posiedzieć trochę dalej od miasta, po prostu w samotności raz w tygodniu, ma nikłe szanse na złowienie czegokolwiek, co by go ucieszyło. Straszne jest to, iż nie widzę z jakichkolwiek kierunków działań, które dałyby nadzieję, iż w perspektywie 2-3 lat sytuacja zacznie się poprawiać.
P.S. Mnie zastanawia Kryspinów, gdzie pływałem z dziećmi. Statystycznie co czwarty rowerek wodny ma pasażera z wędką, albo ciągnie za sobą jakiś już zupełnie nielegalny zestaw trollingowy…
3 odpowiedzi
Popatrz Adamie :
I tura:
sektor A: 1 miejsce – 320g, II miejsce – 225g, III miejsce – 215 g
sektor B: 1 miejsce – 110g, II miejsce – 55g, III miejsce – 20 g
sektor C: 1 miejsce – 295g, II miejsce – 120g, III miejsce – 40 g
II tura:
sektor A: 1 miejsce – 505g, II miejsce – 285g, III miejsce – 35 g
sektor B: 1 miejsce – 205g, II miejsce – 50g, III miejsce – 15 g
sektor C: 1 miejsce – 1205g, II miejsce – 985g, III miejsce – 470 g
To wyniki z sobotnio-niedzielnych mistrzostw okręgu w spławiku. Jak widać Wisła w Piekarach obfituje w ryby 😀 Jeden 30 cm kleń w sobotę oraz taki sam w niedzielę i….zostajemy mistrzem okręgu !! 😀 Wyników po 15 czy 20 g, które dawały miejsca na podium, to nawet żal komentować…
Bardzo dziękuję za to zestawienie – słyszałem o tych „wynikach”. Dla Czytelników – to rezultat kolejnych, najnowszych zawodów z ostatniego długiego weekendu. Co tu komentować… Trzeba by to wydrukować i przybić do drzwi wejściowych na Bulwarowej z napisem „Co z tym zrobicie włodarze?”. To są normalnie kpiny. Kolejne zawody na tym odcinku i wyniki poniżej wszelkiej krytyki. Pytanie – dlaczego tam tylko leszcz ma górny wymiar? Gdzie te kilogramy płoci, krąpi i innych gatunków?
Dopiero teraz znalazłem ten wpis.
W sumie dobrze, bo po tym roku startów w Spławikowej lidze Okręgowej mogę conieco powiedzieć.
Na przytoczonych Mistrzostwach Okręgu broniłem wyniku kiełbiami. W pierwszej turze złowiłem krąpia, uklejki, kiełbie i z wagą 20 deko byłem zdaję się III… a losowanie dobre, bo tylko 2 stanowiska od „zamka”. w niedzielę dramat i jeszcze ambitniejsza obrona Częstochowy. Garstka kilku (5?) kiełbi, wynik jakoś 30 gr i jestem na pudle w sektorze. ogółem piąty w okręgu…
To nie jest odosobniony przypadek jednych zawodów. Liga wracała na Piekary i w którychś zawodach zmuszony byłem łowić 3 gramowe uklejki, żeby wrzucić cokolwiek do siatki. Wiecie ile trzeba się nameczyć, żeby uzbierać kilogram takich rybek?
Łączany Piotr podsumował doskonale. Tam już nie ma ryb. Nasza 3 osobowa drużyna wygrała dwudniowe zmagania łowiąc przez ten czas łącznie półtora kilo. W sumie! Dwa dni, 3 zawodników, tury po 4 godziny. Co do cierników to były. Kolega wygrał sektor łowiąc 115 gr. Jakoś 50 sztuk miał. 2 metrową uklejówką na jedną małą ochotkę.
Chyba nie o to w tym wędkarstwie chodzi…
Jeszcze 3 lata temu na Piekarach łowiłem powtarzalnie kilkanaście kilogramów w turze. Na Łączanach polowałem z sukcesami na dwukilowe klenie. Teraz człowiek się cieszy, że zawody będą na Podgórkach, bo przynajmniej tam są krąpie. co prawda po 15 gr, ale można złowić tego przeszło 2 setki…