Liga spinningowo – muchowa 2021. Podsumowanie

Jak oceniam nasze tegoroczne zmagania? Na pewno Liga miała w tym sezonie największą frekwencję. Mimo, iż z naszej rywalizacji wypadły/zrezygnowały trzy osoby, to i tak ilościowo było nas najwięcej od 2016r. Pewnym minusem, co dało się zauważyć już rok temu, jest aktualna sytuacja „zdrowotna” no i różne kwarantanny, oraz realne infekcje, blokujące uczestników od czasu do czasu.

Na pewno sporym urozmaiceniem było pojawienie się w tym sezonie łowisk, które wcześniej nigdy się nie wylosowały, bądź nawet nie były proponowane [Poprad, Kryspinów, miejskie W3]. Bez tego pewnie nie zawitałbym do portu w Płaszowie, czy na tzw. Kanał Ciepłej Wody.

Wydaje mi się, iż poza czołowymi miejscami, gdzie uczestnikom obok umiejętności też trochę sprzyjało szczęście; pozostali uczestnicy byli pod dużym wpływem przypadku. Część z nas trenując dużo, przed co najmniej kilkoma turami miała świetne wyniki, których podczas tur nie udawało się powtórzyć.  Ten brak szczęścia, które w wędkarstwie jest znaczącym czynnikiem jakby odwracał się od niektórych z nas.  Sam tak oceniam swoje dobre miejsce piąte , jakie ostatecznie zająłem, przy – nie ma co ściemniać – bardzo dużej dawce szczęścia. Natomiast świadomie udało mi się w tym roku nie robić treningów o ile dana woda nie była jakby programowo wpisana w wędkarskie plany – przy tym miałem założenie, żeby być w pierwszej piątce i to udało się osiągnąć. A wiele osób nawet w stosunku do poprzedniego roku, mocno podbiło stawkę; szczególnie Krzysiek – imponował wynikami, szczególnie na wodach płynących.

Spore znaczenie miała postawa fair play dla ostatecznych wyników: w bardzo strategicznej dla siebie turze Tommy nie zaliczył wyholowanego w regulaminowym czasie leszcza [fota do 3 minut po sygnale końcowym], nie mniej branie było tuż po sygnale kończącym łowienie tego dnia. W identycznej sytuacji tylko chyba miesiąc później, Marcin nie zaliczył sobie klenia, który dałby mu w połączeniu z pstrągiem którego miał, znacznie wyższą lokatę.

Udział w Lidze w pozytywny sposób zmusza do analiz i zastanawiania się „dlaczego tak akurat było?”. No i analizując poszczególne tury, sporo można się dowiedzieć o sobie, jako wędkarzu.  Gdybym zrobił jakiś szybki i krótki rachunek sumienia, to u mnie wygląda to następująco:

I tura – Kryspinów – upłynęła pod totalną zmianą aury w ciągu nocy przed startem – wszystkie gatunki generalnie nie brały; przestraszyłem się kumulacji osób w pewnych miejscówkach. Trzeba było zacisnąć zęby i choćby na obrzeżu którejś miejscówki łowić bardziej wytrwale. Za dużo goniłem, zbyt wiele miejscówek zaliczyłem. Straciłem po prostu sporo czasu na chodzenie, zamiast łowić.

II tura – Bagry – byłem chory, nie miałem tu nic do powiedzenia.

III tura  – Raba [odcinki no kill spinningowy i muchowy] – tu poszło zaskakująco dobrze, raczej nie mam co narzekać. Powtarzałem patenty z zeszłego roku, które i tego maja sprawdziły się, gdyż były porównywalne warunki wodne.

IV tura – znów Raba, ale tylko odcinek no kill dla spinningu. Po pierwsze okazało się, iż fragment ten „nie ma podejścia” do muchowego. Cześć muszkarzy przyzwyczajonych do relatywnie łatwych punktów, spotkała się tu ze ścianą. Ja ostatecznie wybiłem sobie z głowy noszenie dwóch wędek. Nie umiem tak łowić.

V tura – ponownie Raba na odcinku no kill – spinning. Cóż, w moim przypadku sprawdza się to, co zawsze: jak rybę trudno złowić, bo słabo żeruje, muszę się uciekać do UL. Za późno o jakieś 2h zmieniłem zestaw. Uratowałem się, było dobrze, ale mogło być znakomicie.

VI tura – Poprad. Sama lokalizacja – piękna odskocznia od wód około krakowskich. Mimo może nie tragicznych, ale jednak słabych warunków, punktowało wiele osób.  Po prostu ryb jest w tej rzece wyraźnie więcej niż w naszych wodach. Zrobiłem, co mogłem – wynik był dobry.

VII tura – miejskie W3. Myślę, że przy nieznajomości tej wody, to  poza portem nie jestem w stanie sobie tam dać radę. Dla mnie za trudne łowisko. No ale wybrałem Wisłę a nie port w który byłem raz, a który dawał niewielkie ale jednak realne szanse. Błąd.

VIII tura – także miejskie W3 plus Kanał Ciepłej Wody. Przegrałem z nieznajomością wody, choć przede wszystkim przegrałem ze swoim nawykiem ekstremalnie dokładnego obławiania miejscówki. Brakło czasu na zaplanowaną ostatnią, a to ponoć była właśnie ta 🙂

IX tura – starorzecze. Tu i szczęście, i znajomość wody. Do tego leży mi jedyna sensowna metoda dająca możliwość coś złowić na tym akwenie. Tura zadecydowała o niezłej ostatecznie pozycji. Smutne było jednak oglądać, jak starorzecze jest ubogie w ryby, w porównaniu do lat poprzednich.

X tura – ją skomentowałem we wpisie ekstra jej poświęconym. Tam tylko wyjątkowy łut szczęścia mógł cokolwiek zmienić. Umiejętności ani nawet znajomość łowiska nic nie dawały.

Podoba mi się swego rodzaju współpraca poszczególnych osób ze sobą. Rywalizacja jest ostra i nie każdemu taki klimat odpowiada, nie mniej nie chowamy kurczowo informacji tylko dla siebie.

Z wniosków ogólnych, a smętnych. Wciąż nie zapunktował szczupak. Nawet na jednej turze przez tyle lat. Tylu ludzi, tyle godzin i tyle łowisk. Nawet sobie nie przypominam, czy ktoś miał choćby obcinkę takiego na bank na punkty. Nawet jeśli, to w skali lat – okropnie mało. Widać jak jest. W tym roku największa ryba karpiowata – leszcz… Takie mamy wody.

Dla statystyki. Złowiono na wszystkich turach  2021 łącznie [procenty w przybliżeniu]:

– 46 pstrągów  – 38% [największe dwa po 55cm]

– 32 klenie – 26% [największy 56cm]

– 8 okoni – 7% [największy 42cm]

– 7 płoci – 6% [największa 36cm]

– 7 wzdręg – 6% [największa 29cm]

– 7 brzan – 6% [największa 60cm]

– 4 jazie – 3% [największy 52cm]

– 4 świnki – 3% [największa 46cm]

– 3 leszcze – 2% [największy 62cm]

– 3 bolenie – 2% [największy 60cm]

– 1 karaś – 1% [34cm]

Wypadło średnio po 12,2 punktowanej ryby na turę – przy przeciętnej ilości 15 startujących w turze, wygląda to nawet nie tak źle. Gdyby spojrzeć inaczej – 0,64 punktowanej ryby na zawodnika w turze [licząc wszystkich startujących] – to już takie optymistyczne nie jest.

Nigdy nie robiłem tego typu zestawień, ale coś mi się wydaje, iż wyniki ligi w tym roku były jednak słabsze niż w latach poprzednich. Skomentuję ilości ryb poszczególnych gatunków. Wiadomo, iż jest ona zależna też od typu łowiska jakie się wylosowało, stąd m.in. relatywnie duża ilość pstrągów w tym roku. Co by nie mówić, mimo jak dla mnie pewnej sztuczności pstrągowej Raby – najlepsze tury były właśnie tam i najwięcej osób punktowało właśnie tam na turze majowej [12 na 19]. Zauważę jednak kilka innych kwestii:

– te 8 okoni – proszę Czytelników – nie przeceniając naszych umiejętności, to , to, co się stało, szczególnie w wodach płynących okręgu z tym gatunkiem, to jakaś katastrofa [jest to m. in. spuścizna  nieedukowania starych wędkarzy – ja sam jeszcze pamiętam ludzi, którzy wyrzucali w krzaki jazgarze, a jak ich brakło to małe okonie i to nie są wspomnienia z ubiegłego wieku tylko sprzed 10 – 12 lat]

– ta mizeria wzdręg i płoci na Bagrach – dawno powinny być górne wymiary dla tych gatunków, tam od mniej więcej trzech lat jest równia pochyła; abstrahując od słabych dni, co miało miejsce na turze w kwietniu, to tam już nieczęsto można połowić ilościowo ryb 30+

– jazie – to historia jak z okoniem tylko jeszcze nowsza  niestety, tyle, że nie rzucano nimi po krzakach; jeszcze z 6-7 lat temu, prawie każde ujście do Wisły czegokolwiek, prawie każdy mulisty, spokojny kawałek, to były jazie, jak smoki; teraz – szkoda słów

Patrząc na rozkład punktów, to są trzy „grupy”: miejsce pierwsze i potem długo nikt, potem miejsca drugie i trzecie i znów spora dziura, i dopiero cała reszta. Trzeba przyznać, iż pierwsza trójka miała wyniki znacząco lepsze od pozostałych. Wygrali nieprzypadkowo.

Zwyciężył miażdżąco wręcz Maciek – gratulacje – Król w tym roku jest tylko jeden! Wykazał nieprawdopodobną konsekwencję w trzymaniu się założeń, a równocześnie niemałą elastyczność. No i wszechstronność – nieraz pisałem, iż nasza Liga to taki spinningowy wielobój. No i do końca tych 2 – 3 trudnych dla niego  tur,  utrzymywał emocje na wodzy, co nie każdemu w takich chwilach się udaje.

Maciek: Mój plan wędkarski na rok był następujący: ligę potraktować ulgowo, z marszu,  bez treningów,  a skupić się na łowieniu dużych ryb,  gatunków które lubię i odwiedzeniu paru fajnych łowisk spoza naszego okręgu. Rzeczywistość okazała  się dokładnie odwrotna: większość wędkarskiego czasu poświęciłem na ligę, a bardzo mało połowiłem z nastawieniem na duże ryby. Winowajcą tego wszystkiego   jest  pewien jaź zamieszkujący Zalew na Piaskach. Przyjechałem mianowicie w marcu na pierwszą tegoroczna ligę,  wysiadłem z auta i po raz pierwszy w życiu spoglądając na Kryspinów  poczekałem chwilę aż wszyscy zajmą miejsca,  żeby niechcący nie zająć komuś jakiejś super miejscówki  i stanąłem w losowym miejscu.  I w pierwszych kilku minutach tegorocznej ligi, z miejsca,  w którym wg Adama nie ma ryb,  złapałem rybę z gatunku,  który wg Adama w tej żwirowni nie występuje,  na przynętę,  której nie miała prawa zaatakować. I ten jaź ustawił mnie w czołówce ligi, i  sprawił,  że przykładałem się do kolejnych tur. I tak to się już toczyło z rozpędu przez cały rok rujnując moje ambitne pozaligowe plany wędkarskie. Patrząc na bieżący rok,  łowiłem dość równo, choć bez spektakularnych jednostkowych wyników.   To wynikało z przykładania się do tur (sporo treningów na ile starczyło czasu pozwalających na dobranie skutecznej taktyki) i sprzyjającego szczęścia. Kryzys, jak się okazuje,  miałem na Rabie.   Od maja do lipca straciłem przewagę z pierwszych tur. I chyba coś w tym jest,  że na Rabie jakoś mi nieszczególnie  idzie,   bo poprzednią  ligę 2021 przegrałem zerując właśnie na Rabie,  gdy przez 5 godzin na muchowym odcinku w sierpniu nie  złowiłem punktowanej ryby,  co przed tą katastrofą wydawało mi się niemożliwe.  W naszych realiach,  przy niewielkiej ilości drapieżnika prawie w każdej wodzie,  bez odrobiny  szczęścia nie da się wygrać nawet pojedynczej tury naszej ligi.   Do wygrania całorocznej ligi  los musi sprzyjać praktycznie cały czas  i tak było u mnie w tym roku. Przy tym szczęście polega czasem na złowieniu czegoś samemu, a czasem polega na zerowaniu czy słabszym wyniku innych.  Zgłaszam do dodania na kolejny rok nowy punkt regulaminu ligi: kto zgłosi łowisko,  na którym nie zapunktuje przynajmniej 5 osób,  ma zakaz czytania Wiadomości Wędkarskich przez 3 miesiące. Gratuluję Michałowi i Krzyśkowi miejsc na podium, choć pewnie czują się podobnie jak ja rok temu, gdy zwycięstwo  było na wyciągnięcie ręki i  po całym roku starań  i dziesiątkach przełowionych godzin ostatecznie w skali roku decydowały dosłownie jedna  – dwie ryby. Dziękując za nagrody od pracowni Fishchaser dodam,  że przynęty które dostałem na koniec zeszłorocznej ligi złowiły u mnie kluczowe ryby ligowe w tym roku:   w marcu jaź – kamikadze z Kryspinowa postanowił zjeść Pintaila 5cm w kolorze „przydymionym”,  a w kwietniu  wzdręgi i płoć na Bagrach połakomiły się na czerwone Nanomastery.

Zaszczytne, że tak może górnolotnie napiszę – miejsca drugie i trzecie. Michał chyba w końcu jest ukontentowany bardzo wysoką, drugą pozycją. Ja wielokrotnie twierdziłem i nie było to mówione z przekąsem, że kolega ma wszystko, by wygrywać. Do tego roku moim zdaniem Michał często miał po prostu pecha, bo w krytycznych sytuacjach brakowało centymetra…

Michał: Na początek chciałbym podziękować wszystkim co niespełna rok temu odwiedli mnie od spasowania z rywalizacji w lidze. Dzięki! Myślałem że nie nauczę się w tym sezonie nic więcej, w czym się grubo myliłem. Zabawa na każdym etapie – przednia (mam nadzieję że ognicho będzie co najmniej dwa razy w sezonie:) Wynik jaki osiągnąłem – do dziś nie ogarniam ile miałem szczęścia w wykorzystaniu sytuacji jakie przytrafiały się nad wodą. Mieć drugie miejsce w takim gronie to zaszczyt. Przytoczę tylko kilka obrazów jakie można spotkać walcząc w lidze. Starorzecze gdzie Maciek miał przygotowane 3 wędki pod różne techniki co bezwzględnie wykorzystał, Adam dzień wcześniej balsamował podocinane korpusy przynęt w sobie tylko znanych atraktorach;)  Bartek łowiący na super UL płoć za płocią na Bagrach, Piotrek i jego kluchy na własnoręcznie zrobione woblery, leszcze:) i brzany Krzyśka, rozpracowanie Popradu przez Rafała czy bezwzględne wykorzystanie umiejętności muchowych na Rabie przez Zygmunta. Nie mogę nie wspomnieć  jak gniecie nas Tommy swoimi zdobyczami poza ligą czy Robert i Jędrzej sukcesami na innych wędkarskich arenach. Napawa mnie to dumą, że byłem im w stanie dorównać. Jeszcze raz gratuluję Maćkowi pierwszego miejsca. Super że prawie każdą turę wygrał ktoś inny, wprawdzie ostatnią wszyscy 🙂  W przyszłym roku będzie jeszcze trudniej o wysokie miejsce, każdy się uczy, kilka osób ma niedosyt. Jak ktoś chce wystartować a się waha, to może na własnym przykładzie rozwieję chociażby rozterki związane ze sprzętem – nie ma on znaczenia – ja łowię na budżetowe kije czy kołowrotki, byle by się przyjemnie łowiło, i co widzę kolejny sezon, nie ma tury identycznej gdzie by sprawdzały się te same sposoby czy przynęty, zazwyczaj sukces przynoszą odkrycia. Mam nadzieję że w nowym sezonie nie zdarzy się tura bez ryby, było to przygnębiające. I jeszcze RAZ, naprawdę warto spędzać z Wami CZAS!  

Trzeci jest Krzysztof, który startował po raz pierwszy i od razu pokazał, iż zna rzemiosło, zna większość okolicznych wód co najmniej dobrze i jest niezwykle wymagającym rywalem. .

O swoim udziale w tegorocznej Lidze zechciało też skrobnąć parę słów kilku innych uczestników, za co bardzo dziękuję.

Bartek: Do tegorocznej ligi podszedłem bez napinki. Po kilku latach w lidze już chyba bardziej cenię sobie możliwość spotkania, pogadania, pożartowania ze znajomymi niż rywalizację o punkty. Ogólnie w całym roku 2021 mało łowiłem. Moja uwaga była raczej skoncentrowana na urodzonej w tym roku drugiej córce i w wolnym czasie wolałem odsypiać niż jechać nad wodę 🙂 W tym sezonie rzadko sięgałem po kijek inny niż do 5g. Nie tylko na lidze. I chyba zostanę przy nim na dłużej. W 2022 zdradzę go tylko na chwilę, żeby poczuć emocje przy poszukiwaniu sumów. A potem znowu wrócę do XUL. Największy sukces – Bagry. Lubię ten zbiornik, wiosenny białoryb i lekkie łowienie. Dla mnie wczesna wiosna mogłaby wędkarsko trwać cały rok 🙂 Największa porażka – Poprad. Mój typ, woda którą znam i z której prawie nigdy nie schodziłem bez punktów. Cieszę się jednak, że inni połowili. Wielkie gratulacje dla czołowej trójki – Panowie, chylę czoła. Duża rzecz 🙂

Karol: W tym roku udało mi się wystąpić w lidze dwukrotnie na Rabie. Jak podczas każdego wędkowania, było to kolejne zbieranie doświadczeń. Podczas jednej tury wykręciłem 4 wynik co przy tak mocnej obsadzie ligi jest dla mnie dużym osiągnięciem. Za drugim razem nie wybroniłem się przed zerem. Rybę złowiłem ale nie punktowaną. I to też była ciekawa lekcja i nauka na popełnionych błędach. Ostateczne miejsce nie miało znaczenia. Cieszę się, że udało się wystartować i mam nadzieję, że uda się w przyszłym roku.  Oczywiście jeszcze gratulacje dla zwycięzców oraz podziękowania dla wszystkich za fajną rywalizację.

Marcin: Udział w lidze przede wszystkim spowodował, że jak do tej pory był to mój najbardziej intensywny wędkarsko rok. Dodatkowo wyłącznie poświęcony metodzie spinningowej. Występ w lidze miał być dla mnie nie tyle rywalizacją, co swego rodzaju sposobem na poznanie ciekawych wędkarsko miejsc. Po raz pierwszy łowiłem w rzekach podgórskich, tak bardzo różniących się od wód z którymi do tej pory miałem do czynienia. Po raz pierwszy łowiłem pstrągi i bolenie, były także ryby medalowe. Co do łowisk: na pewno do gustu przypadła mi Raba (pomimo dość słabego pierwszego wrażenia) i wiosenne łowienie wzdręg ultralight`em na Bagrach i Kryspinowie (szkoda tylko, że nie na turach). Poprad – zdecydowanie na tak! Super łowienie z pięknymi widokami za plecami. Zawiodło nieco starorzecze, no i wisienka na torcie, czyli Wisła z naszej ostatniej tury, która jest dobra co najwyżej na wycieczkę rowerową. Miejski odcinek W3: no cóż – zero, ale pewnie kwestia zbyt słabego rozpoznania, bo jak widać dało się tam coś złowić. Osobną kwestią zasługującą na wzmiankę jest świetne towarzystwo biorące udział w lidze. Nie tylko doradzą w kwestii doboru sprzętu, łowiska i metody, ale także rzucą dowcipem, ciekawostką na temat stanu wód lub przepisem na ciasto 🙂 W tej edycji zająłem dziewiątą lokatę. Sądzę że całkiem nieźle biorąc pod uwagę fakt, że to tak naprawdę pierwszy pełen sezon poświęcony wodom około krakowskim. Na pewno starty pozwoliły na zebranie sporej ilości doświadczeń, które będzie można wykorzystać w następnych latach. Z niecierpliwością czekam na to, co przyniesie lutowe losowanie.

Robert: Nastawienie do tegorocznej ligi miałem oczywiście na początku bojowe i zapał tylko nieznacznie ostygł po debiucie na Kryspinowie, gdzie niestety nie złowiłem nic punktowanego. Potem były cztery miesiące na znanych mi już (dzięki udziałowi w lidze)wodach. Na Bagrach przy mało aktywnym i trudnym do namierzenia białorybie udało mi się uratować honor przyzwoitą płocią.  Tury na Rabie wypadły średnio, żeby nie powiedzieć słabo. Raz udało mi się nawet wyzerować, co na tej wodzie wydawało mi się wcześniej nie do pomyślenia. Trochę na własne życzenie dałem wtedy uciec bez zdjęcia punktowanej rybie, to chyba najbardziej bolesne wspomnienie z tej edycji naszych zmagań. Najfajniej wspominam za to wypad nad Poprad, super widoki i dość rybna rzeka atakowana z marszu. Do pełni szczęścia brakło tylko większych kleni ale i tak dobrze się bawiłem łowiąc te mniejsze, sportowe sztuki. Morale upadło we mnie po pierwszej turze na miejskim odcinku, gdy zdałem sobie sprawę, że podobny scenariusz czeka mnie jeszcze dwa razy, do tego łowienie na starorzeczu, które jako typowe zimowisko ryby budzi u mnie mieszane uczucia. Wracając do miejskiej Wisły, nie lubię wody o kanałowym charakterze, trudna do rozgryzienia, dla mnie nie ma to jak rafy, przelewy i inne twory typowe dla mniej zmeliorowanych odcinków. Niby na obu turach miejskiego W3 złowiłem klenie, którym do punktów brakło bardzo niewiele, ale to było takie rzucanie bez wiary w sukces. Łowiłem tam trochę jak za karę, z nastawieniem byle jakoś zapunktować i mieć to z głowy. Potem przyszedł czas na starorzecze. Mam tam kawał drogi, dalej nawet niż nad Poprad, do tego wieści z nad wody były bardzo pesymistyczne. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły żeby odpuścić i tak też zrobiłem, była to moja pierwsza nieobecność na turze odkąd biorę udział w tej zabawie. Grudniowe zmagania to już była formalność, po prostu pojechałem z nastawieniem żeby się spotkać przy ognisku. W sumie to fajnie spędziłem czas, mimo że przez ponad cztery godziny łowienia nie miałem kontaktu z rybą. Chciałem podziękować wszystkim za kolejny rok ligi, poznałem sporo nowych miejsc i mimo słabego wyniku cieszę się, że miałem okazję z wami rywalizować. Mam nadzieję, że spotkamy się w tym gronie też w kolejnym roku. Gratulacje dla najlepszych. Maciek, pokazałeś nam jak to się robi, nawet na najtrudniejszych turach. Świetnie dopasowałeś się do warunków i gdyby nie ta pustynia pod klasztorem to pewnie zaliczył byś tegoroczną ligę bez nawet jednego zera, szacun. Michał, w głowie mam cały czas jak po edycji 2020 zastanawiałeś się nad zrezygnowaniem z kolejnego startu. Dobrze że zostałeś, bo w tym roku miałeś świetne wyniki, gdyby nie systematyczność Maćka, to pewnie byś wygrał. Gratulacje też dla Krzyśka, który już w pierwszym roku pokazał swoją wszechstronność i determinację. Czasem to aż mnie zazdrość zżerała jak oglądałem na grupie zdjęcia Twoich okazów, zarówno tych łowionych w czasie ligi jak i na prywatnych wypadach. Liczę na bardziej łaskawe dla mnie losowanie na 2022, jakieś ciekawe rzeczne łowiska. Do zobaczenia w marcu 🙂

Rafał: Coś musi być fajnego w tej naszej zabawie, że poświęcam kilka godzin na jazdę by się bawić. To COŚ to element rywalizacji, nowe doświadczenia i co najważniejsze super zgrana ekipa. Wszystkie te elementy są dla mnie ważne i wszystkie są a więc bawię się też w przyszłym roku. Gratuluję zwycięzcom. Generalnie oceniam, że wszyscy radzimy sobie lepiej i o to chodzi i wszystkim gratuluję. Mimo wszystko najważniejsze są nasze relacje, a to się udało rewelacyjnie. Powstała fajna paczka pasjonatów i bardzo jestem zadowolony i dumny z tego że w niej jestem.  Jakbym miał coś zmienić to nie wiem co. Szczupaków i sandaczy chciałbym więcej widzieć na lidze 🙂 No jakby ktoś nie czytał relacji, a tylko widział co zostało złowione to nie wiem czy domyśliłby się że to zawody spinningowe. 🙂 Tak na poważnie to pomyślałbym  nawet coś zmienić  w kwestii wyboru łowisk. Trochę psują zabawę typy na które jeszcze przed turą wszyscy klną. Wyniki ostatnich tur ligi moim zdaniem skłaniają do refleksji tym bardziej, że wcale nie były zaskoczeniem.

Klasyfikacja roczna:

I miejsce – Maciek – 49 pkt  [1806 małych punktów]

II miejsce – Michał – 65,5 pkt  [1775 małych punktów]

III miejsce – Krzysiek – 71,5 pkt  [2407 małych punktów]

IV miejsce – Piotrek – 90,5 pkt  [1285 małych punktów]

V miejsce – Adam – 96 pkt  [951 małych punktów]

VI miejsce – Robert – 102,5 pkt  [613 małych punktów]

VII miejsce – Bartek – 105 pkt  [724 małe punkty]

VIII miejsce – Zygmunt – 110,5 pkt  [841 małych punktów]

IX miejsce – Marcin – 115,5 pkt  [243 małe punkty]

X miejsce – Tommy – 116,5 pkt  [475 małych punktów]

XI miejsce – Jacek – 121 pkt  [568 małych punktów]

XII miejsce – Jędrzej – 123 pkt  [515 małych punktów]

XIII miejsce – Rafał – 124 pkt  [656 małych punktów]

XIV miejsce – Brandy – 125,5 pkt  [372 małe punkty]

XV miejsce – Tomek – 129 pkt  [157 małych punktów]

XVI miejsce – Karol – 140 pkt  [199 małych punktów]

XVII miejsce – Mikołaj – 146 pkt [nie punktował]

XVIII miejsce – Weronika -150 pkt [nie punktowała]

XIX miejsce – Kuba – 151 pkt [nie punktował]

Nasz sponsor – firma Fishchaser, przygotowała nieco więcej nagród, niż pierwotnie planowała. W pas się kłaniam w imieniu swoim i uczestników. Nagrodami są zestawy przynęt od sponsora.

Oczywiście  pierwszą nagrodę zgarnia Maciek.

Druga przypada Michałowi oraz dodatkowa nagroda za największą rybę łososiowatą Ligi 2021 – pstrąga 55cm.

Krzysiek otrzymuje nagrodę za miejsce trzecie, a także dodatkowy bonus za największą rybę karpiowatą  Ligi 2021 – leszcz 62cm.

Ponadto:

Za największą rybę łososiowatą Ligi 2021 nagrodę otrzymuje Zygmunt – także pstrąg 55cm.

Za największą rybę okoniowatą Ligi 2021 nagrodę otrzymuje Piotrek – okoń 42cm.

Kolejne dwie nagrody – tym razem za fair play otrzymują: Tommy i Marcin.

Już teraz zapraszamy chętnych do rywalizacji w Lidze 2022. Zainteresowanych proszę o zgłoszenia na adres:  wedkarskiewakacje@gmail.com

Zgłaszać się można do 20 stycznia z propozycjami łowisk, a potem do końca lutego z tym, że już bez możliwości propozycji łowisk, bo będzie już po losowaniu.

 

 

Jedna odpowiedź

  1. Informuję, że na obecną chwilę są tylko cztery wolne miejsca dla zainteresowanych rywalizacją w Lidze 2022.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *