Dziś tematy, które na ogół, niestety mało kogo interesują, a od których, jak pokazuje bieżąca rzeczywistość, na około krakowskich wodach, będzie zależeć nasze wędkarstwo. Albo inaczej – czy będzie ono mieć jakikolwiek sens.
Odniosę się jeszcze do marca. Tommy zorganizował sprzątanie okolic stopnia Przewóz na Wiśle. Było to o tyle unikalne, ponieważ na ogół takie akcje dotyczą małych cieków, gdzie skala syfu mechanicznego jest zazwyczaj rzeczywiście do ogarnięcia na danym obszarze. Wyszły tu przy okazji kolejne absurdy naszej rzeczywistości administracyjnej. Problemem był wywóz zebranych śmieci, a nikt nie miał wątpliwości, że będzie ich dużo. Okazało się, że administracja miasta Kraków chętnie by nam podstawiła auto za darmo i bardzo chwalili pomysł, ale rejon stopnia jest poza granicami ich działalności. Z kolei odpowiedni urząd w Wieliczce zareagował, że owszem, auto podstawi, jak uczestnicy za to…zapłacą. Po dość zdecydowanej reakcji, Tommy jednak uzyskał ten transport bez kosztów. Nas bardziej interesowało, by zobaczyć na ile będzie zaciekawienie tematem, nie tyle sprzątania tego rejonu rzeki, co Wisłą jako taką na tym obszarze i jej problemami. Były poważne obawy, że pojawi się z 15 – 20 dobrych znajomych. I tu pozytywne zaskoczenie: stawiło się ponad pół setki ludzi, co w mojej ocenie, jak na pierwszą taką akcję, to niezły wynik.
Przy okazji kolega informował o naszej ocenie wędkarskiej sytuacji na Wiśle, naszych działaniach na tym polu. Jest szansa, że liczba wędkarzy świadomych generalnie lipy, jaka jest w naszej Wiśle, czynników, które ją powodują, będzie rosnąć.
W kwestii oceny wahań wody poniżej progu Przewóz i ich negatywnych skutków, cały czas pracuje grupa fachowców, którzy na bieżąco informują nas o swoich spostrzeżeniach.
Na dalszym polu w skali makro, bo mam na myśli wszystkie progi na Wiśle Krakowsko – Śląskiej, oraz chyba przyczynę całego problemu – zaporę w Czańcu na Sole, także trafiła już do odpowiednich organów przy Sejmie. Jestem tu mocno sceptyczny, jednak, jak widać wprawdzie na razie na papierze, jakaś aktywność ma miejsce.
Swego rodzaju egzotyką, także dla mnie, było spotkanie z prezesem i dyrektorem biura Okręgu PZW Kraków. Tak, tak! Niezależnie od pewnie raczej małej sympatii, a na pewno wątpliwego wzajemnego zaufania, nalegaliśmy na takie spotkanie. W świetle namacalnych, w swoich założeniach dość obiecujących kontaktów, jakie nawiązaliśmy z przedstawicielami Wód Polskich w Krakowie, zainteresowania tej instytucji naszymi pomysłami i ich aprobacie, uznaliśmy, że dobrze by było jednak pogadać o tym z włodarzami naszych wód, a nie przepychać się w jakichś formalnych bzdurach, czy nawzajem zaskakiwać, jakimiś ruchami. Moim zdaniem zarząd okręgu wykazałby po prostu złą wolę, gdyby się nie spotkał w świetle tego, co już udało nam się wypracować, postawiłby się też w moim odczuciu w złym świetle na tle WP. Uważam po prostu spotkanie za przejaw jakiegoś pozytywnie rozumianego instynktu samozachowawczego. Przecież niezależnie od poglądów, chodzi o to by ryb było więcej, a nie mniej.
Przedmiotem spotkania było kilka kwestii:
– próba [nazwałbym ją prowizoryczną] – renaturalizacji wskazanego przez nas odcinka rzeczki Sanki
– uznanie jej od 2025r w regulaminie połowów w całości za wodę górską, ze względu na fakt, iż górny odcinek praktycznie zmusza i tak mające ogromne tendencje do wędrówek w dół wpuszczane pstrągi, do zajmowania fragmentu nizinnego, gdzie są wyławiane na robaki [w ostatnich dwóch latach po prawdzie to nie było co wyławiać]
– ustanowienie okresowych odcinków no kill [od 1 października do 31 marca każdego roku] na Wiśle w rejonie promu w Czernichowie oraz od stopnia Przewóz do mostu kolejowego w Przylasku Rusieckim
Spotkanie oceniam jako konstruktywne, choć różnice zdań oczywiście są duże. Temat Sanki spotkał się w całości z aprobatą. Trzeba zebrać tylko trochę podpisów, by okręg miał podkładkę, na uczynienie Sanki rzeczką górską na całej długości.
Odnośnie odcinków no kill – tu już zgody nie było, choć opór w mojej ocenie podyktowany jest obawą przed tym, jak zareaguje ogół wędkarzy. Nie mniej przedstawiliśmy swoje argumenty i spostrzeżenia w tej materii [od wahań wody, przez zbyt dużą presję, także wędkarzy ze Wschodu, głównie z Ukrainy, kormorany]. Wobec braku zainteresowania powyższym, zaproponowałem symboliczną w mojej opinii zmianę, zmniejszającą możliwość zabrania klenia/jazia z pięciu do trzech sztuk/dzień. Tu już trochę się zastanawiano nad taką opcją. Ichtiolog okręgu argumentował, powołując się na statystyki, że w skali poprzedniego roku zabrano symboliczną wręcz ilość kleni. I ze statystyką nie dyskutuję, natomiast naocznie widziałem zabieranie zgodnie z regulaminem do 5 szt. kleni w rejonie Czernichowa przez tych samych ludzi, tyle że prawie dzień w dzień. Chwalili się z końcem kwietnia [trzy lata temu], że mieli po sto kilkadziesiąt zamrożonych ryb tego gatunku. I ja im wierzę, a i nie zmyślam tego. Oczywiście dziś taki wynik w tym rejonie nie jest możliwy, bo 2020 rok był chyba ostatnim w miarę kleniodajnym w tym rejonie, a potem jest spadek, przy czym ostatnie dwa lata to równia pochyła. Tu trzeba by sporo podpisów i może coś by ugrał. O jaziu to już w ogóle nie wspominam – możliwość zabrania do pięciu sztuk/dzień wydaje się niedobrym żartem.
Równocześnie trwa inwentaryzacja okolicznych rzeczek pod kątem nielegalnych, albo budzących wątpliwości zrzutów różnych cieczy, jak i tego, co w nich pływa. Na ten temat przedstawię osobny tekst. Całością zajmują się profesjonalni ichtiolodzy z oficjalnymi pozwoleniami na prowadzenie badań.
Niektórzy z nas w miarę czasu wolnego także uczestniczą w tych pracach. Niestety odłowy potwierdzają, że nie wyssaliśmy sobie z palca naszych spostrzeżeń co do tzw. rzeczek pstrągowych. Jest raczej ponuro…
A za kilka dni podsumowanie majówki. W sumie jest tym razem o czym pisać.
2 odpowiedzi
Panie Adamie, nie zgadzam się z tytułem, moim zdaniem zderzenie rzeczywistości i prawa z naszym kartonowym państwem i powszechnym „niedasiemizmem” zawsze jest fascynujące zwłaszcza kiedy zbiera się grupa ludzi, która próbuje ten karton zamieni w coś porządnego.
Dziękuję i podziwiam.
No, dziękuję bardzo. Cieszę się z tej niezgody. Niestety chyba większość jest zainteresowana tylko tym, gdzie są ryby [pokazać palcem], na co i najlpeiej jeszcze jakby ktoś je podpiął pod kij.