Powyższego sandacza złowiłem w lutym rok temu. Miał ponad osiem dych. Zdjęcie mam stąd, że nijak nie chciał odhaczyć się w wodzie. Musiałem go wyjąć na brzeg. Wziął, jak to mówią niektórzy – z przyduszenia. Ja mam wątpliwości co do takich „brań”. Oczywiście wypuściłem go, a w zasadzie chyba ją z naprawdę dużą ostrożnością. Na zdjęciu przy takim ujęciu tego nie widać, ale sprawiała wrażenie bani pełnej ikry. W tym roku mógłbym ją ukatrupić w majestacie chorych zmian, jakie wprowadził zarząd Okręgu Kraków.
Okazuje się, iż nie tylko ja mam takie zdanie o tych zmianach. Napisał do mnie Pan Tomek, informując o petycji, jaka została stworzona przez kilka osób. Dotyczy ona tylko dwóch kwestii:
– przywrócenia poprzedniego okresu ochronnego sandacza
– przywrócenia okresu ochronnego bolenia, który to gatunek został go zupełnie pozbawiony
Podpisałem się chyba jako 30-a osoba. Tak sobie pomyślałem, że nie ważne jest, co z tym zrobią na Bulwarowej. Oczywiście, niezależnie od ilości głosów popierających petycję, gdyby cofnęli tę fatalną decyzję, to choć to ukatrupionym już sandaczom nie pomoże, to boleniowi już tak, a przy okazji zabezpieczy jako tako szczupaka, który waliłby jak głupi w kwietniu w „boleniowe” gumy. Poza tym ja przynajmniej odczytałbym, że jednak choć trochę im zależy na tym co w wodzie, a nie tylko by chwilowo uszczęśliwić bezrozumną tłuszczę, która w wyniku takich przepisów za chwilę będzie łowić jeszcze mniej niż dotąd.
Co innego jest jednak ważne. Dla mnie to kolejny sprawdzian, ilu tak naprawdę z tych sfrustrowanych wędkarzy na forach internetowych, podejmie wyzwanie. Zrobi ten minimalny gest. Po co, skoro raczej nikt nie przejmie się naszymi wołaniami? Są dwie możliwości:
- Petycję podpisze – nie wiem – siedemdziesiąt osób, jak moją dwa lata temu na temat pstrąga…Będzie to tylko potwierdzenie tego, że nic się nie zmieni i szkoda się żołądkować.
- Ale gdyby się okazało, iż znalazłoby to poparcie w grubszej liczbie [dla mnie to przynajmniej z 300 ludzi], to różnie być może. Ja na miejscu tych osób powołałby oficjalne stowarzyszenie z KRS-em. Nie po to by odbierać wody PZW – to jest w zasadzie niewykonalne. Ale by wywierać presje. Non stop. W jaki sposób? Tak na szybko: zrzucić się po parę groszy na kancelarię prawną i jechać równo bez litości. Pytania o wszystko. Przez prawnika. Dlaczego, za ile, gdzie i kiedy. Nasyłać kontrole, audyty, co się da. Przede wszystkim namawiać kolegów. Wyobrażacie sobie TYSIĄC ludzi w takim stowarzyszeniu? Podbijanie do wszelkich lokalnych przedstawicieli władz, uskarżając się na to i owo. Dogadywać się z nimi. Zapraszać na jakieś spotkania, pokazać siłę [ilość]. Dla takich lokalnych polityków to kilka tysięcy wyborców [rodziny]. Wiecie co by się działo? Po jednym czy drugim telefonie na Bulwarową od kogoś z wyższej półki, to myślę, iż Pan Tomek z kolegami nie zdążyłby napisać kolejnej petycji, tylko szybciutko zostałby zaproszony na spotkanie przy Bulwarowej. I okazałoby się, że da się zrobić rzeczy, które dotąd niby nie były możliwe. Byle była cisza. Bo jak już nie da się tych osób wywalić, bo chroni ich ten cały statut, szemrany system, to niech choć raz na jakiś czas zrobią cokolwiek, by choć część z wędkujących miała poczucie, że nie są nabijani w butelkę.
Kibicuję całej sprawie i podpisałem się bez wahania. Link poniżej:
4 odpowiedzi
Jest już nas 70 .
Podpisane 🙂
Nic tylko podpisywać, musimy chronić nasze wody przed PZW
Link już działa.Na tę chwilę petycję podpisało 80 osób. Mam takie informacje, że ankietę podpisują też wędkarze z innych okręgów, którzy wykupują pełną składkę na Kraków. może coś z tego będzie…