Szukaj
Close this search box.

Pierwsze wyprawy 2021

To jest taki bardzo, bardzo spóźniony wpis. Początkowo miałem zamiar dodać go gdzieś na starcie lutego. Ale sam mam takie „wyniki”, że odwlekałem, odwlekałem, aż uznałem, że trzeba pogodzić się z rzeczywistością: nic nie złowiłem na wodach, które odwiedziłem. Bo trudno nazwać czymś szczególnym kilkanaście okonków i trzy mikro szczupaczki… Niektórzy moi koledzy uzyskiwali wyniki znacznie, znacznie lepsze.

Pierwszą fotkę z otwarcia sezonu przysłał Brandy. Zdjęcie jest fatalne i sam rybie dałem max. 35cm. Dopiero jak zobaczyłem filmik z wypuszczania zdobyczy, to wątpliwości już nie było – klenisko miało lekko z pół metra. Tak, że San mocno uśmiechnął się już z początkiem roku.

(fot. M.B.)

Kleń został złowiony na przynętę Drago Worm Fishchaser [największy model].

Kolejne relacje z rybami przysłał Zygmunt. Poniższa fota nie jest retuszem, ani przepuszczeniem obrazka przez jakiś program. Tak lało/sypało na Pomorzu.

(fot. Z.B.)

Pstrągi ponoć strajkowały ale inne ryby, a głównie lipienie już nie.

(fot. Z.B.)
(fot. Z.B.)

Kolega raczej się nie nudził, bo z ilości fotek należy sądzić, iż ryba była aktywna.

Piękne klenie ze swoich stron nadesłał także Rafał. Trochę czasu poświęcił małej rzeczce, ale w końcu trafił na powtarzalną miejscówkę.  Poniżej prezentuję jedną z wielu ryb.

(fot. R.S.)

Na naszym, około krakowskim podwórku to już miodów nie było. Ja bym nawet nie zwalał na zimę, która była taka całkiem normalna jak jeszcze z 20 lat temu. Oczywiście warunki niekoniecznie zwiastowały jakikolwiek wynik, bo śniegu stopniało w tym roku niemało, ale i tak blado wypadaliśmy na tle uczestników ligi, łowiących w innych okręgach.

(fot. M.B.)

Podziwiałem Weronikę nad Prądnikiem. Wprawdzie na zero, ale w warunkach…

(fot. Z.B.)

Z nostalgią oglądałem fotkę, przypominając sobie moją, jak to się mówi – lepszą połowę. Kiedy była ze mną na rybach? Nie pamiętam…Więcej nie piszę, bo Agnieszka czyta czasem moje teksty.

Z racji tego, że zarówno aura, ale też i wyniki śmiałków nad naszymi „pstrągowymi” wodami nie napawały optymizmem, ludzie trochę z nudów zaczęli się zbroić na potęgę.

(fot. W.F.)
(fot. P.D.)
(fot. P.D.)

Gdyby oprzeć się tylko na zdjęciach nadsyłanych przez kompanów, to rozpoczęty sezon będzie rokiem żab, myszy, szczurów itp. wynalazków 🙂

(fot. Z.B.)
(fot. W.F.)

Z dużym niepokojem obserwowaliśmy pobliskie zbiorniki. Wydaje mi się jednak, iż w porównaniu z rokiem 2016/17 presja „dziadów” na lodzie była raczej mała.  Od czasu do czasu ktoś tam łowił niezłe ryby, które na szczęście wracały do wody.

(fot. G.M.)

Piękną płoć spod lodu wyjął Rafał, ale chyba z powody mrozu i zaparowania obiektywu, fotka wyszła bardzo marnie, więc jej nie pokazuję.

Kiedy w końcu wody ciut się oczyściły, okazało się iż pstrągi biorą tylko na jednej z rzeczek.

(fot. T.M.)

Najpewniej na pozostałych są ich znikome ilości albo, jak na Krzeszówce – nie ma ich wcale. Ponieważ moja żona złamała nogę i mogę pomarzyć o choćby ciut dalszych wyjazdach, to z zazdrością oglądałem nawet niewielkie rybki.

(fot. T.M.)

Sam zaliczyłem pięć wypadów po około dwie godziny na poszczególne odcinki no kill na Krzeszówce. Jednym słowem – dramat. Nie wyjąłem ryby. Tylko za pierwszym razem w tym epicentrum największych mrozów, ku mojemu zdumieniu miałem na kiju około 40cm [może nawet ponad] bardzo grubego potokowca. Ryba przy trzeciej próbie podebrania wypięła się. I tyle. Dziś kiedy to piszę zaliczyłem dwa brania rybek tak maleńkich, że nie rozpoznałem nawet gatunku, choć jeden to na 90% okonek. Podobnie jak w latach 2016/17 i bodajże 2018/19 po krótkich, na ogół dwutygodniowych okresach z silniejszym mrozem, teraz po prawie miesiącu – woda jest zupełnie pusta. Rozmawiałem z kilkoma wędkarzami – potwierdzili moje spostrzeżenia. Słyszałem o pojedynczych miarowych rybach, ale już poniżej połączenia z Rudawą. I to takie dla mnie nie do sprawdzenia informacje. Na zabierzowskim no kill, nikt ze znajomych, którzy odważyli się poświęcić tam czas nie wyjął ryby. Co gorsza – nikt z ludzi, z którymi rozmawiałem, nie miał nawet domniemanego kontaktu…

O ile jakoś tak spokojnie wszedłem w sezon, mimo, że bardzo późno byłem po raz pierwszy na rybach, to po 15 lutego już mną trzęsło. Ja w najczarniejszych wizjach nie przypuszczałem, że będę się dowartościować, łowiąc mikro okonki na leśnym bajorze.

(fot. A.K.)

Już nawet nie jestem w stanie powiedzieć z głowy, kiedy byłem tam po raz ostatni z wędką. Po prostu nie ma już po co, bo pewnie 90% ładnych kleni, jakie tam sobie żyły i rosły, skończyło w garach dziczy z kartami wędkarskimi.  Coś tam pływa , a długość życia ryby wyznacza jej zdolność do skutecznego połknięcia dendrobeny w najczęściej stosowanym rozmiarze.  W każdym razie nie spodziewałem się, iż tak bardzo rozemocjonuje mnie pierwsze pewne, a niezacięte branie; ile radości da pierwsza rybka roku…

(fot. W.F.)

Ale jak napisałem – po pierwszym zachwycie, ciężko było się entuzjazmować kolejnymi podobnej wielkości okonkami i szczupaczkami z zeszłorocznego tarła…

Jedyną grubą rybę złowił Tommy. Kolega wyciągnął go na Rabę.

(fot. T.M.)

Oczywiście zaliczyli zero kontaktu z pstrągiem, nie mniej w akcie desperacji, kolega założył jakąś sporą gumę na 7g, gdy zatrzymał się nad jakimś zastoiskiem. No i doczekał się potężnego strzału, a potem emocjonującego holu [plecioneczka 0,04mm]. Zaliczył bolenia 65+.

(fot. T.M.)

Ryby nie mierzył, gdyż była mocno wypompowana długim holem. Sam łowca z niesmakiem skomentował przypadkowy przyłów, a ja sam pokazuję rybę, gdyż z perspektywy obecnych [tfu!] nowatorskich zmian w naszym okręgu, ryba jest złowiona legalnie. Normalnie dostała by w pałę jak nic.

P.S. Temat petycji skomentuję nie co później, gdyż wprawdzie wnioski nie są wesołe, to jednak ciągle wypływają kolejne ciekawostki o naszym, jak i innych okręgach.

 

2 odpowiedzi

  1. Moje wyniki podobnie marne. Podczas ośmiu krótkich wyjść (3xPrądnik, 1xWilga, 3xStradomka, 1xRaba) na kiju dwa pstrągi których nie udało się wyjąć i jedno wyjście pod sam brzeg. Co ciekawe ten większy, na oko całe 25 cm, wziął w Stradomce(!).

    Miało być tych 'wypraw’ nad Rabe więcej, ale moja najlepsza zeszłoroczna miejscówka została zimą zamieniona w kanał. Będąc tam na otwarciu sezonu w pierwszej chwili myślałem, że się zgubiłem i szukałem swojego zakrętu kilkaset metrów :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *