30 listopada otrzymałem odpowiedź na nasze postulaty zmian odnośnie wód pstrągowych Okręgu, podpisaną przez Pana Fornalika. Jakiejś odpowiedzi oficjalnej ani się nie spodziewałem, ani nie oczekiwałem – Panie Prezesie – za to szczerze dziękuję.
Poniżej przedstawiam kompletny skan powyższego pisma. Zainteresowanych, gdyby chcieli sobie przypomnieć, czego dotyczyły poszczególne punkty, odsyłam do wpisu z 1 listopada „List otwarty”.
Nie odmówię sobie jakiegoś ustosunkowania się do poszczególnych punktów odpowiedzi, gdyż jestem bardzo zawiedziony wybrzmieniem pisma. Oczywiście, jeśli potem będzie wola Zarządu/Pana Prezesa znów zabrać głos – służę.
Niestety obawiałem się, iż propozycje zmian dotrą za późno. Dlatego nie przedłużaliśmy akcji. W zasadzie powinna mieć miejsce od marca i skończyć się do wakacji, tylko wtedy jeszcze nie wiedziałem wraz z bliższymi i dalszymi kolegami, że w Krzeszówce i Rudawie [bo mnie akurat głównie o te rzeki chodzi] pstrągów znów nie będzie. Z kolei bezwład mobilizacji wędkarzy, nawet takich, którym zależy, jest niewiarygodny. Dlatego trudno mi odrzucać ten argument – cała petycja wpłynęła zapewne niekoniecznie w odpowiednim czasie.
I w zasadzie na tym bym poprzestał, przyjmując na klatę spóźnienie i cierpliwie czekał na sezon 2019, przypominając pewnie z kolegami o naszym pomyśle w jakimś oficjalnym piśmie do końca wakacji 2019, by Zarząd miał to w pamięci i czas na decyzję. Tak byśmy zrobili, gdyby pismo się na tym skończyło. Niestety, nie mam wątpliwości iż ktoś [chyba] w nadgorliwości uznał, że byłoby to za mało i postanowił odnieść się do petycji punkt po punkcie.
Tu pozwolę sobie na uwagę – wątpię by autorem pisma był Pan Prezes. Co najwyżej jego początku. Natomiast styl dalszej części tekstu, sposób formułowania myśli i argumentacji, zdradza jednak drugiego autora/autorów. Nie mniej jednak Panie Prezesie – do Pana będę kierować trochę gorzkich uwag, bo Pan to podpisał.
Wybrzmienie niektórych odpowiedzi, szczegółowo odnoszących się do konkretnych punktów, pokazuje może nie tyle złą wolę, co brak woli w ogóle, a na pewno podtrzymywanie tego jak jest, a w jednym momencie wyczułem nawet lekką nutę szydery [może jestem przewrażliwiony 🙂 ]. Ale po kolei:
Ad1) Cóż – argument o kasie jest dla mnie zrozumiały i oczywisty. Ja kłopot z tym argumentem mam taki, że nie ma już podziału opłat na wody górskie i nizinne jak dawniej. Gdyby tak było to bym rozumiał – nie wolno zabierać ryb – większość zrezygnuje z opłaty na wody pstrągowe, a kasy będzie mniej. Ale na dziś jest tylko składka niepełna [zawierająca ilościowo większość naszych cieków [niby] pstrągowych] i tzw. pełna [pusty na chwilę obecnie no kill w Zabierzowie i bardzo atrakcyjny odcinek Raby, oraz nie pstrągowe już zbiorniki jak Kryspinów itp.]. Czyli w chwili obecnej przy tym co jest, a raczej czego nie ma w naszych wodach „górskich”, wykupujący wkładkę niepełną finansują nieświadomie fikcję Sanki, Prądnika, Rudna, Stradomki, Brodła, Głogoczówki czy Szreniawy itd.? Mam rozumieć, że gdyby nastąpiły tak radykalne zmiany w regulaminie, to ludzie by się obudzili i przestali finansować ową fikcję?
Ad2) Tu nic nie mogę powiedzieć, bo za mało się na tym nie znam. Zakładam, że jest jak napisano w odpowiedzi. Zresztą sam te ryby wielokrotnie wpuszczałem i miałem okazję widzieć, jak znikome były przy tym straty. Nie daje mi tylko spokoju fakt, że te pstrągi nie przeżywają ostatnich 2-3 zim, a to mniej więcej tyle, ile cały eksperyment trwał. Ale nie czepiam się.
Ad 3) Tej odpowiedzi nie akceptuję. Zakładam, że wprowadzono Pana w błąd. Osobiście widziałem i mam kilku świadków oraz zdjęcia jak w roku 2015, 2016 2017 i 2018 [ na tak zwanej Starej Woli – mieszkam o 1,5km od tego miejsca ] zarybiano Dulówkę, która jest – tu się chyba zgodzimy, jak pisze Pan „ górną częścią wód górskich” w tym wypadku największego i najwyższego dopływu Krzeszówki, niedopuszczonego zresztą do wędkowania. Zarybiano też wysoki bieg innych cieków, szczególnie zlewiska Rudawy, co też mogę udowodnić . Nie jest więc tak, że te górne rejony nie były zarybiane [choć rzeczywiście nie wszystkie] w ostatnich latach. Dlatego w punkcie trzecim petycji napisaliśmy, konkretnie o zaprzestaniu zarybień na jakimś wybranym cieku, który byłby szczegółowo monitorowany. Ale zdaję sobie sprawę, że ciężko monitorować coś o czym nie ma wiedzy…
Ad 4) I tu, odczuwając nutę lekkiej kpiny z wędkarzy, odbiję piłkę takim o to stwierdzeniem: zadziwia mnie i setki jeśli już nie tysiące wędkarzy w tym kraju, że zwykli, prości ichtiolodzy z państw, gdzie pstrągów jest dużo, są głupsi [bo proponują kompletnie inne rozwiązania] od naszych profesorów, którzy „na szczęście” piszą nam operaty i…pstrągów nie ma. Panie Prezesie – wymieńcie tych nieudaczników! A na serio – jest wola, albo jej nie ma. Trzymanie na siłę w „katalogu” rzeczek pstrągowych takich obecnie wodnych pustyń jak Sanka, Szreniawa, Głogoczówka, Cedron, Rudno itd. to chyba nic innego, jak stwarzanie argumentu na potrzeby produkcji niebotycznych ilości pstrąga, bo niby są wody pstrągowe. Tylko po więziennemu zapytam – to jak jest: gospodarstwa hodowlane dla PZW, czy odwrotnie? Prosimy, niech „profesorowie” rozważą zmianę operatów, choć niektórych, bo to, co wydumali nie działa.
Ad 5 i 6) Czekamy zatem rok, co na to Komisja Zagospodarowania Wód. Nie tyle mam nadzieję, co jestem ciekaw czy Komisja choć nie zapomni o takim pomyśle. Ja nie zapomnę…
Ad 7) Ten punkt zostawię na koniec.
Ad 8) Znów napiszę – brak woli. Świetnie, niech Okręg Nowy Sącz działa sobie, tylko nie rozumiem, dlaczego nasz okręg ma się tylko „bacznie przyglądać”? Na co czekać?
Troskę o „wiślane” gatunki zasilające dolną Rudawę rozumiem [nie jestem zagorzałym pstrągofilem], ale uszczypliwie zauważę, że ten sam nasz troskliwy okręg zmasakrował przepiękny ekosystem choćby Brodła, pełnego kiedyś strzebli, okoni, płoci, jazgarzy i wzdręg, wpuszczając tam …pstrągi. Wiem, wiem – nie za kadencji obecnego Zarządu, ale obracanie takimi argumentami jest typowe dla całego PZW. Słabe, słabiutkie…
Ad 9) To jeszcze raz – zmienić te chore operaty. Mnie zastanawia, jak w jednym okręgu w ciągu roku wcale nie kończącego operat, zmieniono go w jednej chwili, a w drugim się nie da? Odpowiem – bo tamtejszy Zarząd chciał tych zmian, uznając rację i sugestię wędkarzy. I by połowić fajne ryby w kropki muszę tam dymać kilkaset kilometrów, bo pstrągi są, a nie mam ich w identycznej co do wielkości, a nawet co do parametrów chemicznych wodzie pod domem, mimo, że wychodziliśmy z kolegami słownie setki jak nie tysiące godzin nad tą wodą, pilnując, jak się okazuje pstrągów – widmo.
Prawie na koniec – odsyłanie tych blisko 70 wędkarzy i mnie w tej liczbie, na Zebrania Sprawozdawcze poszczególnych kół, uważam, za co najmniej cyniczne, gdyż oczywistym jest iż nasze postulaty mają nikłe, wręcz żadne szanse na przejście, poza może kołem w Krzeszowicach, a i to też pewne nie jest. Po prostu, jak można poddawać pod głosowanie tak radykalnych postulatów wędkarzom, którzy w większości nawet już nie chodzą nad takie rzeczki, ale słysząc o zakazie zabierania ryb, podwyższania wymiarów dostają białej gorączki? Nawet jakby ich dane łowisko w ogóle nie obchodziło…
Na sam koniec punkt nr 7. Nie wiem, jak moi koledzy, ale ja nie skorzystam. Po prostu klimat bijący z odpowiedzi, jak rozumiem całego Zarządu ma jedną, bardzo dobrą stronę – odpowiedź odarła mnie z resztek złudzeń. Daję sobie luz z całym tym byciem działaczem. Na szczęście się tym nie dowartościowywałem, a szkoda życia na jałowe gderanie o delegacjach, ciągłym wpuszczaniu karpi demolującym do dna zbiorniki, zawodach którymi żyje max 10% członków PZW, tłumaczeniu, że zarybienia w przytłaczającej większości są nieskuteczne, co widać gołym okiem, szkoda czasu na pisanie po pięć razy do ignorantów za nic mających nasz regulamin, gdyż skostniały statut tak naprawdę nie pozwala szybko i dotkliwie tych ludzi karać, czy wysłuchiwać pretensji łowiących, że nie niańczę [tylko dlatego, że jestem społecznym strażnikiem] w wolnym czasie dwóch stawków, które służą jako chlewiki do wpuszczania ryb, by je wyłowić najlepiej już następnego dnia, bo owi wędkarze nie mają do siebie zaufania, czy aby jeden nie wyłowi za dużo, a nie stać ich na pilnowanie sobie tych wód samemu. Może nie kopnę za szybko w kalendarz i doczekam lepszych czasów, które na bank przyjdą, bo to nieuniknione. Tylko pozytywne próby zmian w naszym kraju przychodzą dopiero wtedy, jak coś się zatnie na amen…
- Z dniem 30 listopada zrezygnowałem z bycia rzecznikiem ds. dyscypliny oraz zrzekłem się członkostwa w Zarządzie Koła Krzeszowice.
21 odpowiedzi
No szkoda, widać że zarząd nie wziął tego na poważnie, BETON…
Na to wyszło niestety. Spodziewałem się, że ze dwa -trzy punkty wdrożą, albo przynajmniej otwarcie powiedzą: słuchajcie – jest za późno, ale na 2020 wdrożymy to, to i to, a tego nie bo…. A tu bardzo konwencjonalnie.
Panie Adamie zrobił pan błąd, pisze pan artykuły dla Wędkarskiego Świata, trzeba było poprosić redakcję Wędkarskiego Świata o opublikowanie poparcia akcji https://www.wedkarskiewakacje.pl i na pański e-mail. Przypuszczam,że jakby się w tą akcję zaangażowała redakcja Wędkarskiego Świata, to by zarządowi okręgu PZW Kraków zmiękła rura. Przypuszczam,że te 70 osób to Towarzystwo Przyjaciół Raby i byli członkowie klubu Renegat Bielsko-Biała. Jakby akcja miała ogólnopolski oddźwięk, to by zarząd Okręgu PZW Kraków stanął pod ścianą, miał by pan poparcie setki wędkarzy łowiących pstrągi , min. województwie małopolskim i ościennych okręgów. Proszę ponowić akcję, ale na stronach Wędkarskiego Świata, przypuszczam,że zarząd Okręgu PZW Kraków zmięknie i szybko zmieni zdanie. Odnośnie niszczenia i dewastowania rzek przez RZGW, napisałem,że trzeba powiadamiać Komisję Europejską e-mailem, najlepiej po angielsku, gdyż unijne prawo i unijne dyrektywy zabraniają regulacji i dewastacji rzek i potoków. I tylko Komisja Europejska jest to w stanie powstrzymać i zatrzymać. W Komisji Europejskiej jest takich trzech panów , którzy zatrzymali wycinkę Puszczy Białowieskiej w Polsce. Powiadamiać Komisję Europejską o bezprawnych działaniach RZGW w Polsce z pominięciem polskich europosłów .Tylko strach przed narzuceniem gigantycznych kar i sankcji finansowych na Polskę oraz groźba blokady gigantycznych środków unijnych może zatrzymać skorumpowanych polskich polityków.
Odpowiem w skrócie: akcja odnośnie wód pstrągowych Okręgu Kraków nie bardzo mogła być ogólnopolską, gdyż nie wyobrażam sobie by Zarząd uznał głosy ludzi u nas nie łowiących [choć chciałbym by je uznał]. Jedynie kwestia upublicznienia akcji może nastawiłaby decydentów inaczej – tu Pan ma być może rację. Choć jak widzę, że któryś już rok trwa akcja by zlikwidować odłowy sieciowe na wódach PZW i w sumie nic się tu nie dzieje globalnie, to sam już nie wiem co o tym sądzić. Napiszę to, co już wielokrotnie pisałem: jeśli nie zmieni się nasza rzeczywistość polityczna, PZW nie mieni swojej polityki, gdyż czuje się absolutnie bezpiecznie i osoby mające realny wpływ na rzeczywistość wędkarską spokojnie realizują swoje cele, gdyż tak jak ewoluował i to w sposób sterowany poprzedni system w ten co mamy, dokładnie to samo działo/dzieje się z PZW. A tu trzeba REWOLUCJI a nie ewolucji. Ludzie mający wpływ na rzeczywistość w sposób naturalny czerpią z tej rzeczywistości jakieś profity i choćby z tego tytułu nie chcą zmiany otaczającego świata. Tak jest na każdej płaszczyźnie życia. Nie wiem, czy mi starczy chęci, ale może pójdę za Pana radą i ponowię wszystko w przyszłym roku.
Kolego Quest odpowiedz mi na jedno pytanie? Z kąt masz wiadomość że klub Renegat przestał działać? Bo z tego co wiem Klub ma się rewelacyjnie działa na różnych frontach począwszy od sprzątania rzek przez edukację ekologiczną dzieciaków po pomaganie domom dziecka.
W sumie mamy rewolucyjny system na rzeczkach pstrągowych już od tego sezonu. Rewolucyjny, bo u nas zamiast nakazywać no kill to nie ma co po prostu zabierać. „No fish= no kill”…. taki śmiech przez łzy.
No ale jak ma być inaczej jak zalezy na tym garstce ludzi. 70 osób to jest smieszna liczba w skali calego okręgu spiningistów i muszkarzy. A nawet to 70 osób ogranicza się do wysłania danych na meila i nic wiecej.
Z takim podejściem to z zarządem nic nie ugramy. Nie można wszystkiego odbierać przeciwko sobie, może lepiej popatrzeć na to z innej perspektywy. Tak właściwie to pięć punktów (1,3,5,6,7) zostało pozytywnie przyjęte z propozycją wdrożenia ich w standardowym trybie na zebraniu w kole. Nie ma sie co dziwić porozumiewamy się oficjalnym pismem to i do oficjalnego składania wniosków jesteśmy odsyłani, gdyby było zorganizowane spotkanie to można by rozmawiać. Jeśli zamiast podejmowania dialogu i działania aby te 5 punktow weszło w życie będzie Pan wylewać swoje żale i przez kolejne lata pisać teksty o tym jakie pzw jest złe i jaka to jest komuna to będziemy łowić gówno a nie pstrągi. Napewno prawdą jest że pismo poszło za późno na wprowadzenie jakich kolwiek zmian w roku 2019. W przypadku punktów 4 i 8 winą zostało obarczone rzgw/wody polskie. Moim zdaniem słusznie, to rzgw stawia warunki i oni decydują które odcinki to woda górska a które nizinna. A co za tym idzie jakimi gatunkami prowadzone są zarybienia. Pzw może tych warunków nie przyjąć i nie dzierżawić danego obwodu. CAŁEGO OBWODU A NIE POJEDYNCZEGO ODCINKA np rezygnując z Sanki musieli by zrezygnować z Wisły. Co do zarybień tęczakiem to chęć na uzyskanie takiej zgody napewno by była, ale w Polsce mamy takie chore prawo że jest to bardzo ciężkie do załatwienia a w wielu przypadkach niemożliwe. W skali całego kraju tylko dwóch użytkowników rybackich posiada taką zgodę. Z drugiej strony argumentacja o rybach z Wisły wchodzących do Rudawy napewno ma sens bo tęczak szybko by zrobił pożądek z ich narybkiem. I o ile jestem zwolennikiem zarybiania nim dużych rzek poniżej zapór np Vah a w Polsce Dunajec, Skawa czy Raba to zarybianie małych rzek powoduje ich degradacje. Jednoznaczna odmowa padła w punktach 2 i 9 no i co tu dużo mówić faktem jest że „czatkowicki potok” z perspektywy zarybień jest nic nie warty. Tą rybę można sobie w smarzalni sprzedawać ewentualnie do oczka wodnego wpuścić. I nie ma tu co mieszać okoni i wirusów. Poprostu indywidualne cechy tego czatkowickiego kundla (endemiczną populacją tego napewno nie nazwę) sprawiają że bardzo dobrze radzi sobie w stawie ale bardzo słabo adaptuje się do warunków na wolności. Do tego dochodzą bardzo dziwne zachowania migracyjne. I oni doskonale o tym wiedzą. Tylko przecież nikt sie oficjalnie nie przyzna ze zmarnowali pieniądze a przedewszystkim czas na zbudowanie tego stada tarłowego. Kwoty zarybień z operatu sie muszą zgadzać więc się sypie tysiące nic niewartego narybku. Pkt 9 brak chęci połączony z brakiem wiedzy. Moim zdaniem powinniśmy podjąć kroki aby to pięć punktów do których okręg wyraził przychylność przegłosować na walnych i liczyć na to że w całości zostaną uchwalone przez zarząd na 2020 rok
W sprawie podejmowania dialogu, o którym Pan pisze i wylewania żalów, to nie mogę się oprzeć wrażeniu, że takie same porównaniu pasuje do działań Okręgu. Już piszę oco mi chodzi.
Od lat Okręg tłumaczy się, że ma związane ręce operatem rybackim, tak jakby to ktoś „narzucił” ten operat. Pan nawet napisał, że to RZGW stawia warunki. Tymczasem to Okręg jest autorem tego operatu (lub jakiś profesor działący na zlecenie Okręgu). RZGW, mówiąc w uproszczeniu, tylko sprawdza czy Okręg się wywiązuje z deklaracji złożonych w operacie.
Efekt jest taki, że jak ktoś napisze głupoty w operacie, to potem przez lata musi te głupoty realizować. No chyba że, PODEJMIE DIALOG z RZGW i będzie negocjował zmiany w operacie. Wiem, że jest to żmudne, ale są przykłady takich zmian w innych Okręgach.
Mówi Pan, że nie ma się co dziwić, że Prezes odesłał grupę wędkarzy na walne zebrania Kół. Wnioski nie muszą pochodzić tylko z Kół. Mógł też zaprosić do stołu do dialogu, żeby wypracować wspólny plan działania, albo powiedzieć po chłopsku – to możemy próbować zrobić, tu będzie ciężko, za to nie wiem
jak się zabrać. No ale do tego trzeba mieć wole i szacunek do szeregowych członków PZW, którzy są zaangażowani w sprawy.
To pismo jest kolejnym dowodem na to, że tej chęci zmian w Okręgu jest bardzo mało.
Nawiasem mówiąc, większość umów dzierżawy obwodów obowiązuje do końca 2019, więc tymbardziej była/jest okazja żeby pewne sprawy wyprostować. Na szczęście nie musimy się martwić, przecież operaty będą pisane przez tejemniczych profesorów ichtologii, którzy są regularnie nad wodą.
Dziękuje Panu Szymonowi, że mnie wyręczył z dużej części odpowiedzi. Nie mniej napiszę: operatów nie pisze RZGW czy jak to się dziś nazywa. Piszą „uczeni” za ciężki hajs dla okręgów, które później startowały w przetargach, a RZGW na podstawie tychże operatów uznawało, kto bardziej „dogodzi” wodzie. Z ekologią czy wędkarskim spojrzeniem wg wzorów które choćby w Czechach już królują i skutkują znacznie większa atrakcyjnością łowisk, operaty po polsku mają niewiele wspólnego. Proszę, Panie Michale nie siać fałszywych informacji – wielokrotnie ten mit, którym zasłania się PZW obalali na łamach WŚ prawnicy, a RZGW to potwierdzało!
Natomiast – Panie Michale, ma Pan trochę racji, że ja zawsze widzę szklankę do połowy pustą, a nie pełną i być może trzeba na odmowę popatrzeć jak Pan proponuje. W związku z powyższym mam propozycję: proszę napisać tu, na forum z jakiego Pan jest koła, iść na zebranie po nowym roku i zgłosić te postulaty. Ja zrobię to samo, choć miałem zamiar darować sobie te kilka godzin. Potem podzielimy się wrażeniami i …efektami:)
Na poważnie – sam oczekiwałem bardziej partnerskiego podejścia Zarządu, jak napisał Pan Szymon – wypracowania jakiegoś konsensusu. Ale widać – niegodniśmy.
Co do wątpliwej wartości materiału zarybieniowego, to mnie Pan Michał zdemolował. Mam rozumieć, że to właśnie te „doświadczenia” tak wpłynęły Pana zdaniem na ryby? Wcześniej, a mieszkam tu 40 lat – nigdy przed rokiem 2015 nie zaobserwowałem spływania pstrągów z odcinków na które je wpuszczono…
Jestem z koła Raba i myślę że jeśli zmotywuje sie do działania jeszcze troche moich znajomych z koła to nie bedzie problemu aby taki wniosek przegłosować. Trudno mi oceniać co tak na te ryby wpłyneło ale mam pewne własne obserwacje i wnioski co do skuteczności zarybień tym materiałem w ostatnich latach
No to umowa.Próbujmy. Uważam, że szanse mamy znikome [nie tyle w naszych kołach, co w skali wszystkich kół]. Do tej pory u mnie w kole nie takie cuda przechodziły i Zarząd Okręgu nigdy ich potem nie uwzględnił.
Odnosze wrażenie że każdy interpretuje to pismo tak jak chce. Najlepszym tego przykładem jest ten wpis na blogu. Prawie każdy punkt odpowiedzi z okręgu jest oceniany negatywnie. A co najlepsze jasne i bezposrednie zaproszenie do wspołpracy w budowie tarlisk oczywiscie tez zostało odebrane jako atak i szukanie jelenia. Koncówka tego wpisu brzmi jak płacz małego dziecka któremu mama nie kupiła zabawki
Tak czytam te komentarze i nie mogę się nadziwić. Skąd wy bierzecie takie informacje? Odnoszę wrażenie że wszyscy spiningiści są wszechwiedzący, a każdy wiedzę o biologi i życiu pstrąga potokowego nabył już podczas pierwszej wizyty z wędką nad rzeczką pstrągową?
Pewno większość udzielających się tu w komentarzach tarła potoków na żywo nie widziało ?
Ośrodek zarybieniowy w Czatkowicach do dupy, pstrągi tam wyhodowane też…
Akurat taka filozofia działania powinna być w każdym ośrodku czy hodowli ryb w naszym kraju… Stado tarłowe oparte na rodzimych tarlakach. Dla Krzeszówki /Rudawy to na pewno korzystniejsze niż wprowadzanie jakiegoś gówna genetycznego z Czech, Słowacji, z Austrii,czy Bóg wie skąd jeszcze.
W kwietniu wpuszczałem 6-8 cm palczaki z Czatkowic na wodach sąsiedniego okręgu, w październiku miały już pod 20 cm, nigdzie nie spływają, ale jak będzie niżówka to pewno spłyną, podrośnięty potok nie będzie siedział w wodzie do kolan,nawet jak będzie tak dobrze pilnowana przez SSR jak Krzeszówka.
Jakoś te same ryby w Rabie dają radę…
Niska woda to główny problem wód pstrągowych na południu Polski,niestety narzekanie na PZW, wprowadzanie kolejnych ograniczeń, zmiana operatów nic nie zmieni.
Te rodzime tarlaki to jedna wielka fikcja. W praktyce ich stado tarłowe to mieszanka kilku lini pstraga. Na jakiej podstawie stwierdzasz ze te same ryby w Rabie daja rade? Teraz tych z tego rocznych zarybien jest jeszcze duzo ale po okresie najzimniejszej wody marzec-kwiecień zostanie ich niewiele
„Mieszanka kilku lini pstrąga” po czym to stwierdziłeś, skąd masz te informacje?
A jak myślisz, skąd pochodzą tarlaki pstrąga w innych ośrodkach zarybieniowych? W innych są „czystsze” genetycznie? ? znasz jakąś rzekę w Polsce, gdzie nie prowadzono nigdy zarybień i istnieje mocna populacja pstrąga potokowego, nie „skażona” obcymi genami ryb z zarybień?
Mam taka informacje z pewnego źródła. Co do dalszej czesci twojego wywodu to sadze ze prezentujesz zbyt niski poziom wiedzy abym wdawał się z toba w dyskusje
Do Negative – zwróć proszę uwagę, że te pstrągi znikają od 2015r. Rzuć okiem na moje wpisy od 2011r – kilka razy pisałem jak mało jest wody, a raz wprost zatytułowałem wpis „niżówka”. Zauważ proszę ile i jakie pstrągi łowiłem wtedy. One wtedy były: woda niska czy wysoka, luty, czy czerwiec. Od dwóch – trzech lat, nie ważne czy woda mała, czy duża pstrągi znikają zimą. Argument że jest mało wody jest nieprzekonujący.
PZW to z całą pewnością postkomunistyczny beton nie odpowiadający realiom dzisiejszych czasów. Prędzej czy później będzie się musiał zreformować albo zostanie zastąpiony czymś innym, ale przyjdzie nam jeszcze na to trochę poczekać. Wiele zależy od samych wędkarzy. Jeśli nie będą działać wspólnie i wykazywać się obywatelską postawą, wywierać nacisku na Zarząd to nic się nie zmieni. Wierzę że Pańska akcja Panie Adamie jest jedną z przysłowiowych kropli która drąży skałę. To że nie wywołała zamierzonego skutku nie oznacza że nie osiągnęła żadnego efektu.
Na pstrągach się nie znam, moją pasją jest wiślany spinning. Nieraz spinningując nad naszą krakowską Wisłą nachodzą mnie różne refleksje. Zastanawiam się np. czy nie lepiej by było gdyby rzeka przeszła w prywatne ręce, lub w ręce innej instytucji Państwowej. PZW sie nią nie interesuje – nie ma żadnych kontroli, żadnej logicznej polityki czy pomysłu nad zarządzanie rybostanem, żadnej budowy tarlisk, przepławek, przygotowywania stanowisk dla wędkarzy. Co do zarybień – często mam wrażenie że są przypadkowe, doraźne i nie są częścią jakiejś długoterminowej strategii. W rękach PZW niech pozostaną Bagry, Podgórki, Brzegi, Przylasek i inne wody stojące – o te wody PZW rzeczywiście dba, zarybia, kontroluje. Ale ja, jako wiślany wędkarz nie mam interesu w tym, żeby moje pieniądze szły na zarybienia karpiem wód stojących ku radości dziadków – mięsiarzy. Wielu wędkarzy chce wędkować wyłącznie na Wiśle i wielu widzi postępującą degradację rybostanu. Wielu ludzi opłaca składki by wędkować na Wiśle. Czy już nie lepiej żeby Wisła przeszła np w wieloletnią dzierżawę do gospodarza który wysokie dochody ze składek będzie umiał dobrze zagospodarować – zatrudni ichtiologów z prawdziwego zdarzenia, zatrudni firmę ochroniarską do stałego monitorowania wód, wprowadzi mądrą i długofalową politykę zarządzania tą wodą?
Pozdrawiam
Ja to wam powiem tak, jestem prosty chłopak i jak większość wędkarzy nie rozumiem zawiłej struktury związku. Nie chce mi się szkolić w przepisach, nie mam pojęcia jak podejmowane są decyzje i nie lubię za dużo gadać. Place składki i mam prawo się na tym nie znać. Ale jak ktoś coś robi i prosi o pomoc to pisze pieprzonego maila, zamiast dyskutować. Odpowiedziało nas 70 to znaczy że reszta ma w dupie. I tyle, może faktycznie nie teraz. Szacunek za próbę ale nie wyszło. I jak jesteśmy przy braku ryb to z innej beczki:
ciągle słyszę gdzieś, często od chłopów po sto kilo wagi że widzieli jak ktoś klusowal, albo że x bierze niemiarowe, albo że coś tam… To może weź jeden z drugim, jak ci ktoś coś kradnie to zareaguj tak jakby ci wszedł do garażu i kradł opony. Pisał byś do spółdzielni? Ja spotkałem kłusoli 3 razy w życiu, raz byłem słabszy to zadzwoniłem po wsparcie, widzieli że dzwonię i to wystarczyło. A dwa razy było jeden na jeden i akurat byłem silniejszy. Nie trzeba sie bylo bic, trzeba bylo powiedziec widze co robisz, wystarczylo. Ja szanuje ludzi którzy walczą piórem i idą zgodnie z przepisami, ale zacznijmy od samego dołu. Zero tolerancji. I jak ktoś powie że widział ale nic nie zrobił to niech się wstydzi.
Zgadzam się w 100%. Mało kto ma jaja w takich sytuacjach. I tu nawet nie idzie o strach, tylko takie typowo polskie pogardzanie „policjantem”. Najlepszy przykład z wód wspólnoty mojego koła: wszyscy niby widzą, że ktoś bierze więcej, łowi niezgodnie z regulaminem…Widzą to chłopy o łeb większe niż ja i nic. Bo potem pójdzie fama, że zadenuncjował kolegę z koła? Ale na to wychodzi.
Co do przepisów, to dotknąłeś sedna – to takie ma być – by przeciętnemu człowiekowi nie chciało się w to wgryzać. I wszystko leci za plecami zwykłych wędkarzy, którzy często, jak zauważyłem nie rozumieją co jest istotą głosowania. A już zupełnie trafia mnie, jak podnoszą łapy goście, którzy na danej wodzie nie łowili, nie łowią i nie będą łowić. Ale za czymś tam głosują. Najczęściej by było jak jest…