Czy można „przywalić” drugie zero z rzędu, co było moim udziałem i pozostać na pierwszym miejscu? Czy można, jak Jędrek – zajmując drugą lokatę w Lidze, nie pojawić się na turze i utrzymać tę pozycję? A no, można. Starorzecza na Podgórkach okazały się nie tyle mało gościnne, co hiper niegościnne. Pomijam nawet fakt, że my punktujemy szczupaki od 60cm, a nie od tych śmiesznych 45cm, jak w zawodach pod szyldem PZW, bo nawet małych szczupaków złowiliśmy bardzo mało. Znów poległa cała czołówka, choć sam miałem dwukrotnie szanse, by już po tej turze cieszyć się ze zwycięstwa w Lidze 2023. Bardzo bliski znakomitego wyniku i wskoczenia na miejsce pierwsze lub drugie był Bartek.
Sporo osób wylało wiadro pomyj na to łowisko po tym spotkaniu. Sam byłbym bardziej powściągliwy i choć to raczej nie mój klimat, to jednak mam na uwadze, iż taki zbiornik no kill z dość dużymi szczupakami na obrzeżach prawie milionowego miasta jest poddawany tak niesamowitej presji, że nawet tak żarłoczne ryby jak szczupaki, są niewiarygodnie ostrożne. Chcecie zobaczyć jak szczupak w jaziowym stylu puka w wabik. Tylko tu 🙂
Ale szczerze powiem – jestem mega rozczarowany nie tylko własnym, ale także wynikiem reszty uczestników. Choć z drugiej strony dzięki temu utrzymałem się wciąż na prowadzeniu. W najczarniejszych prognozach, nie spodziewałem się, iż wynik będzie jeszcze słabszy niż na turze w październiku. Tym bardziej, że dopuszczony był także zbiornik, gdzie ryby wolno zabierać. Ale nic to nie dało.
Jaki był prognostyk? Ano bardziej optymistyczny. Po zaledwie czterech osobach, które punktowały tu w październiku i jako takim otrzaskaniu się z wodą [większość z nas nigdy tu nie łowiła], sam zakładałem, że będzie wyraźnie lepiej. Czyli właśnie jak przewidywałem w lutym, gdy znane były już łowiska – zapunktuje z pięć osób i może jakiś szczęściarz „przytuli” dwie ryby. Po prostu nie miałem złudzeń, że pod koniec sezonu te szczupaki będą łatwym łupem, skłute wcześniej po dwadzieścia razy.
Osobiście na tej, jak i na poprzedniej turze popełniłem jeden ale gruby błąd – ciągle łudziłem się, iż jednak złowienie okonia 25cm+ jest możliwe. I jest, ale mniej niż szczupaka 60cm. Po prostu tych ryb w tej wielkości jest tam zadziwiająco mało. Aczkolwiek podpuchy losu były.
Znakomicie wypadł trening Bartka, gdzie kolega się przyznał do szczupaka bardzo wyraźnie 60+ oraz właśnie okonia 30cm.
Kolega konsekwentnie cały sezon łowi UL. Można się śmiać jak na takim zbiorniku stratować z kijkiem do kilku gram wyrzutu i żyłką 0,12mm. No ale jest to skuteczne z perspektywy rywalizacji. Trzeba jednak szczęścia i to grubego, by podczas długich „szachów” z punktowanym szczupakiem, ryba nie weszła w zaczepy albo nie obcięła, albo że …jednak trafi się ciut większy okoń. Na dodatek kolega trenował na zbiorniku gdzie ryby wolno zabierać. Dawało to nie bezpodstawne nadzieje.
Sam pojechałem na trening z trzech powodów:
– prowadziłem w Lidze, a wygrać czy stanąć przy tegorocznej stawce uczestników na pudle – super sprawa, szczególnie, że od 2020r wyniki miałem znacząco słabsze
– chciałem odwiedzić zbiorniki „kill”, gdzie nie byłem dłuuugie lata
– ja wciąż nie wiedziałem na co i jak się zasadzić; ciągle ten okoń siedział mi w głowie
Dzień przed turą pojawiłem się nad zbiornikami. Aura była raczej paskudna. Ponuro z silnym wiatrem północnym, który pojawił się po dwóch godzinach łowienia.
Najpierw łowiłem 2,5h na zbiorniku no kill. Zastosowałem, że tak powiem sprzęt dający realną szansę na wyholowanie szczupaka, ale i dający możliwość wyjąć okonia. Tzn. byłem w stanie bez problemu rzucać małym 7cm sliderem, ale równocześnie rzucić te 25m gumką 9cm na 1g. Wynik był lichy: trzy kontakty – wyjęte dwa szczupaczki i spadł okonek. Zestaw ze stalką przy malutkich gramaturach, jeśli na drucie jest choć jedna spiralka, tak wypacza pracę gumki, że żaden okoń tego nie ruszy. Albo spadnie…
Potem podjechałem na zbiornik, gdzie ryby można katrupić. W 3h miałem sześć kontaktów. Łowiłem totalnie nastawiony na okonie. Skrajny UL. Różnica taka, że tu szczupaki nie mają możliwości nabywania doświadczenia – te 60cm i większe, a pewnie i mniejsze czasem też, biorą tylko raz. I kończą żywot. Brania tego gatunku są normalne. Pewne, dzikie, silne i żarłoczne. Najpierw miałem szczupaka, który jakimś cudem się spiął, a nie uciął. Wszystko wskazywało, że były punkty. Gumka 5cm na 0,5g była jakby cienkim gwoździem ktoś ją uderzył z 20 razy. Do wyrzucenia. Potem wyjąłem malucha. Następnie „grałem w szachy” z wyraźnie większym szczupakiem, być może też punktowanym, ale w końcu uciął. Z okoniami miałem trzy kontakty: jeden maluszek, drugi około punktowany spadł z zestawu, gdy po obcince podkusiło mnie i znów założyłem stalkę… Na sam koniec złowiłem takiego 26,5cm [mierzyłem 🙂 ].
4
I znów się uczepiłem tych nieszczęsnych okoni…
Tura była przy wyraźnie gorszej frekwencji. Zimny ranek, choć bez zapowiadanego mrozu. Było nas tylko 15-u. Pogoda dość łaskawa, choć świt i totalna flauta pozbawił mnie złudzeń odnośnie szczupaków.
Wciąż łudziłem się okoniem.
Po podaniu kodów do zdjęć, rozjechaliśmy się. Tu zauważę iż cześć z nas od razu wybrała zbiornik, gdzie ryby można tłuc. Mnie trochę brakło odwagi, choć wieści ze zbiornika no kill w ostatnim tygodniu były mało optymistyczne. Na pewno nie pomogło nam zarybienie jaziem, które miało miejsce kilka dni wcześniej. Jak oglądałem film z niego, to od razu przyszła mi taka myśl: normalnie zimowa wałówka dla szczupaków.
I teraz mała dygresja. Ponieważ żaden z wędkarzy nie pyta, co do cholery dzieje się z tymi wpuszczanymi od kilku ładnych lat jaziami, to zapytam się ja. Hallo! Bulwarowa! Panie Fornalik & Company –co jest grane, że ładujecie tam za naszą kasę kolejne setki, jak nie tysiące tych ryb, a potem nikt nie łowi większych niż 20cm. A potem znikają… Jak czatkowickie pstrągi na Rabie. Opowieści, że operat wymusza i takie tam bla, bla bla do mnie nie trafiają. Marnotrawstwo kasy. Jeśli rzeczywiście dokarmiacie szczupaki – rozumiem, ale to nadal marnotrawstwo kasy. To jak jest? Wędkarze – wy to widzicie i nie zastanawiacie się nad tym?
Ale wracamy do Ligi.
Miałem pięć kontaktów. Trzy to nic szczególnego. Spadł okonek – nie punktowany, raz miałem mocne uderzenie w sporą gumę, ale takie w sam ogon, no i pod koniec w ruską miedzianą wahadłówkę stuknął wyraźnie, ale nie było co zaciąć.
Mój dramat miał dwa akty. Około 9.30 i potem koło 11.00. Najlepsze, że to było w tym samym miejscu i tym samym rejonie wody, więc jest opcja, że ta sama ryba. Już poprzednio zauważyłem, że wszyscy rzucający czymkolwiek z naciskiem na te wielgachne gumy i momentami olbrzymie jerki, dość szybko zwijają zestaw. Na ogół zaraz po upadku do wody. Łowiłem totalnie z dna. No i w tym jednym miejscu miałem chyba w drugim rzucie potężny strzał. Zacięcie i ryba majestatycznie odjechała w bok z 10m, po czym się spięła. Pierwsze wrażenie – sandacz, którego nie wciąłem zbyt miękkim kijem. Ściągając wabik doszedłem jednak do wniosku, iż to była podcinka. Maciek z pół godziny wcześniej podciął półmetrowego karpia i blisko półmetrowego karasia srebrzystego. Oglądając wabik dostrzegam z jednej strony istną sieczkę zrobioną z jednego boku, a z drugiej jedna bardzo poważna szrama. Mały nie był. Tzn. punkty były w cuglach z wyraźnym okładem. No i po plątaniu się brzegiem tu i ówdzie w sumie z takim jakimś nikłym zaangażowaniem, stwierdziłem, pewnie naiwnie, że pojadę po tego wczorajszego okonka na punkty. Nie było to aż tak beznadziejne, bo wszystkie brania okoni miałem pod samiutkimi brzegami. Jakaś szansa była. Jest zimno, może tkwił w tamtym rejonie? Ale jak mijałem miejsce, gdzie spiął się ten duży, to przystanąłem i założyłem takiego wolno tonącego jerka naśladującego małego krąpika. Nie wziął od razu, tym bardziej, że długo czekałem po każdym szarpnięciu przynętą, by ta zjechała do dna. W końcu po którymś tam rzucie i szarpnięciu, gdy przez sekundę traci się kontakt z jerkiem, jak coś nie walnęło…Od razu obcinka. 8cm jerka i 20cm stalki… Okazało się iż Mateusz miał identyczny przypadek tego dnia z jeszcze dłuższym przyponem ale mimo wszystko…
Zgodnie z przewidywaniami, że są nikłe szanse by te same osoby, co w październiku znów punktowały, sprawdziły się. Powtarzalny był tylko Krzysiek. Zresztą jako pierwszy złowił szczupaka na punkty i tuż po starcie mógł spokojnie jechać do domu.
Wyraźnie później swoją jedyną rybę złowił Piotrek, który jak to pokazują jego starty w Lidze – odpala pod koniec rywalizacji. Piotrkowy szczupak był największy w naszym gronie.
Już bliżej końca tej tury, Mateusz – bywalec tego łowiska, złowił szczupaka na styk.
Po turze mieliśmy raczej nieciekawe nastroje, nie mniej kilka osób zdecydowało się na komentarz:
Bartek: Tradycyjnie łowiłem bardzo lekko. Efektem były 3 okonie (największy 22cm) i szczupak ok. 40-45cm. Poza tym 2 obcinki, w tym jedna przy podbieraniu. Tutaj ciekawostką jest, że szczupły ok. 65-70cm pobrał ochotkę podaną na czeburaszce 1g i haczyku nr 12. Musiał być nieźle głodny 🙂 Łowiłem głównie na zbiorniku dolnym, gdzie wolno ryby zabierać.
Maciek: Nie bardzo jest o czym pisać. Łowiłem cały czas z nastawieniem na szczupaka, przynętami raczej średnimi lub małymi, ale jakoś nie wzbudziło to zainteresowania drapieżników. Jedyne co się wydarzyło to wyjęcie karpia i karasia zahaczonych przypadkowo. Nieprędko się ponownie pojawię na tym łowisku.
Jan: Dramat. Tak opisałbym to jednym słowem. Miałem nadzieję, że drugi zbiornik chociaż trochę namiesza. Jeszcze chwilę przed turą zostałem odarty ze złudzeń- okoń tam to czysta fanaberia. Na starorzeczu Wisły… Sam treningu nie przeprowadziłem, bo już nie było po co- ta woda to okrutny pigalak (szczególnie no kill), w dodatku (w mojej ocenie) dość jednolity. Co tu trenować, czego szukać? Na start: zaspałem. Godzina mniej, ale rękawicę trzeba podjąć. Dla pewnego urozmaicenia zdecydowałem się na ultralekki zestaw (do 3g) i szukanie czegokolwiek na dolnym zbiorniku. Przez około 2.5h przeszedłem kilkaset metrów bez dotknięcia (nie liczę grzbietowych krąpi). Wróciłem się do auta, wyciągnąłem grube bety i powędrowałem na no-kill. Półtorej godziny bez dotknięcia…
Podsumowując: PODGÓRKI PRECZ! Woda może nawet i obfita w szczupaki jak na nasze standardy, ale dość nieciekawa do rywalizacji. Absolutnie gratuluje punktującym (szczególnie Krzyśkowi- bo miał punkty 2 razy), ale niestety- jakoś dziwnie to wygląda, gdy decydują pojedyncze ryby, w dodatku tylko szczupaki (bolenia bym zignorował, bo to była loteria) i niech ktoś mi powie, że kleniowa Wisła jest monotematyczna i nudna… W dodatku woda z punktu widzenia zabawy jest straszna, gęsto obsadzona przez wędkarzy, wydeptana do szpiku możliwości. Nie mój klimat.
Mateusz: Moja taktyka na tę turę była taka, żeby obławiać dobrze znany mi fragment łowiska gdzie duża część białorybu grupuje się na zimowanie. Przez pierwszą godzinę próbowałem złowić jakiegoś punktowanego okonia, jednak trafiłem tylko 6 szt. niedużych poniżej 20 cm. Przez następne ponad 2,5 godziny próbowałem na wszelkie sposoby sprowokować do brania szczupaki, które co jakiś czas atakowały drobnicę. Pierwsze branie szczupaka miałem jednak na przynętę o długości 3 cm na 1g czeburaszce, kiedy to już zwątpiłem w skuteczność dużych przynęt. Rybę fartem udało się wyholować bez obcinki, jednak miarka pokazała tylko 57 cm… Zrezygnowany chwilę przed 11 postanowiłem przejechać w inne miejsce i obławiać przeciwny brzeg zbiornika. Chwilę po 11:30 udało się sprowokować do brania drugiego szczupaka, zaatakował srebrną algę nr 2 firmy Dragon już dosłownie 3-4 m od brzegu. Na szczęście bardzo ostrożny hol się powiódł i udało się zdobyć punkty – szczupak miał 60,5 cm 🙂 Może 7/8 minut później na następnej miejscówce jakieś 30-40m dalej miałem kolejne branie, które zakończyło się obcinką algi razem z 25cm stalowym przyponem…Tura niezwykle ciężka, szczupaki były tego dnia przez większość czasu bardzo chimeryczne, wręcz nieaktywne.
Mateo: Myśląc o drugiej rundzie na Podgórkach, przede wszystkim miałem nadzieję że będę miał o czym napisać…W planie miałem lekki sprzęt i szukanie drobniejszych ryb na dolnym zbiorniku. Brak czasu niestety nie pozwolił na jakikolwiek trening czy rozpoznanie łowiska. Cały plan spalił na panewce… Po prostu zaspałem i po drodze zdecydowałem, że jednak zostanę na „no killu”. Szkoda mi było czasu na szukanie miejsc na nieznanym łowisku, a miałem go już godzinę mniej. Przez 4 godziny nie doczekałem się ani jednego brania. By nie pisać brzydko powiem, że Podgórki są „specyficzne”. Rzucanie „kotletami” i mozolne zwijanie to nie moja bajka i oby się nie wylosowały za rok. Naturalnie gratuluję wszystkim którzy punktowali , niektórzy w obydwóch turach – brawo Krzychu.
Piotrek: Zawody zacząłem z podobnym nastawieniem jak październikową ligę – złowić jedną punktowaną rybę. Zacząłem z Krzysiem i Mateuszem tam gdzie w zeszłym miesiącu, z tym że dwa szybkie brania miał tylko Krzyś i tylko na wahadło, więc już znałem Modus Operandi dzisiejszych zawodów. Wtedy udało się złowić jednego prawie miarowego szczupaka, więc i teraz łowiąc jednego pod miarę w pierwszej godzinie mam złe przeczucia, bo dwie ryby to już dużo jak na tą wodę przy naszym szczęściu do warunków. Wahadło zatem daje jedną rybę i jedno puknięcie, guma bez żadnych rezultatów. Wracam więc do blachy, zgoła innej i większej od innych użytkowników. Wracam na początek zbiornika, przechodzę na drugą stronę, i zjeżdżam na dół po pionowej skarpie. Robię trochę miejsca do rzutu, i w trzecim rzucie mam piękne przytrzymanie z odjazdem. Zacinam, jadę na dupie i jednocześnie otwieram kabłąk bo branie na krótkim dyszlu, a hamulec dokręcony żeby było z czego zaciąć. Hamuję ledwo nad lustrem wody, zamykam kabłąk, popuszczaj hamulec i spokojnie podbieram punktowego szczupaka. Ma ponad Krzysiowe 63cm więc jestem bardzo zadowolony. Mierzę, fota i niezwłocznie uwalniam rybę. Potem robię jeszcze cały wewnętrzny brzeg, i mimo że mam jedno puknięcie i widzę kilka ataków, to aktywność ryb trwa 10min i nie udaje mi się już do końca nic złowić. Są punkty, to ważne, a jak się później okazuje i zwycięstwo- trochę gorzkie bo chłopaki potracili naprawdę sprośne ryby, ale jednak zwycięstwo. I mimo że miałem odpuścić, teraz już muszę wybrać się na grudniowa turę!
Krzysiek: Na IX Turę jechałem z planem złowić szczupaka na minimum i już byłbym szczęśliwy.
W okolicy wytypowanej miejscówki było nas kilku, w jednym z pierwszych rzutów miałem mocne branie, nietrafione. Kolejne rzuty i w 6-tej minucie zameldował się miarowy szczupaczek. Znając dalsze wyniki mogłem jechać do domu 🙂
Po długim biczowaniu wody przeszedłem na kolejną miejscówkę. Gdy jak później się okazało Piotr wygrywał zawody holowałem potężnego szczupaka, niestety dla mnie zerwał się i ogółem całe szczęście, ponieważ na ostatnią Turę mamy po tych wynikach niezłe zamieszanie.
Wyniki:
Nieobecni : Tommy, Jacek, Jędrzej, Karol, i Robert – po 15 pkt. Pozostali nieobecni [więcej niż trzecia nieobecność] – Marcin Drugi, Brandy, Weronika, Miszel , Zygmunt i Rafał – po 16 pkt.
Obecni ale zerujący: Maciek, Maciek Drugi, Mateo, Mateusz Drugi, Jan, Marcin, Tomek, Michał, Bartek, Marek, Mikołaj i Adam – po 15 pkt
I miejsce – Piotrek – 1 pkt [szczupak 66cm – 247 małych punktów]
II miejsce – Krzysiek -2 pkt [szczupak 63cm – 214 małych punktów]
III miejsce – Mateusz – 3 pkt [szczupak 60cm – 181 małych punktów]
Przed ostatnią turą jest trochę nietypowo. Chyba pierwszy raz wszystko rozstrzygnie się właśnie na tym naszym ostatnim, wylosowanym na grudzień łowisku. Teoretycznie na pierwsze miejsce wciąż szanse ma aż jedenastu, może nawet dwunastu startujących, jednak biorąc pod uwagę, że na ogół gdy się zeruje, otrzymuje się w tym roku 15-16 pkt, to realne szanse na zwycięstwo ma pierwsze sześć osób. Realnie o podium może myśleć pierwsza dziesiątka. Oczywiście na wynikach w powyższej turze najbardziej skorzystali ci, co cokolwiek złowili, przy czym największym wygranym jest Piotrek – wskoczył na miejsce trzecie [awans aż o 5 pozycji]. Krzychu jest teraz ósmy [awans o cztery oczka]. Mateusz awansował także o cztery stopnie, na miejsce jedenaste. Jednak w generalce nie licząc pojawienia się Piotrka w czołówce, to niewiele się zmieniło.
Klasyfikacja generalna
I miejsce – Adam – 89 pkt [1667 małych punktów]
II miejsce – Jędrzej – 91,5 pkt [789 małych punktów]
III miejsce – Piotrek – 94 pkt [1276 małych punktów]
IV miejsce – Bartek – 101 pkt [624 małe punkty]
V miejsce – Mateo – 104,5 pkt [924 małe punkty]
VI miejsce – Maciek – 104,5 pkt [518 małych punktów]
VII miejsce – Marcin – 105 pkt [492 małe punkty]
VIII miejsce – Krzysiek – 106 pkt [1362 małe punkty]
IX miejsce – Robert – 107,5 pkt [799 małych punktów]
X miejsce – Tomek – 108,5 pkt [630 małych punktów]
XI miejsce – Mateusz – 112,5 pkt [432 małe punkty]
XII miejsce – Maciek Drugi – 113 pkt [563 małe punkty]
XIII miejsce – Marek – 117,5 pkt [653 małe punkty]
XIV miejsce – Michał – 122,5 pkt [266 małych punktów]
XV miejsce – Karol – 123 pkt [212 małych punktów]
XVI miejsce – Tommy – 125 pkt [370 małych punktów]
XVII miejsce – Jacek – 127,5 pkt [216 małych punktów]
XVIII miejsce – Rafał – 130,5 pkt [194 małe punkty]
XIX miejsce – Mateusz Drugi – 132 pkt [223 małe punkty]
XX miejsce – Jan – 144,5 pkt [42 małe punkty]
XXI miejsce – Zygmunt – 145,5 pkt [26 małych punktów]
XXII miejsce – Miszel – 154 pkt [nie punktował]
XXIII miejsce – Mikołaj – 155 pkt [nie punktował ale gorsza frekwencja]
XIV miejsce ex aequo – Weronika, Brandy, Marcin Drugi – po 158 pkt [nie punktowali, najsłabsza frekwencja]
Jedna odpowiedź
Nie tylko na Podgórkach Tynieckich tak delikatnie ryby reaguja na widok wszelkiej maści sztucznych przynęt. Mam przyjemność codziennego łowienia na jednej ze śląskich zaporówek o statusie no-kill. Wieloletnia tresura, narastająca presja jak i sąsiedztwo olbrzymiej aglomeracji zrobiły swoje. Duże drapieżniki szybko się uczą: szczupaki czy sandcze po mału także tu podchodzą do wabików jak saper.