Liga Spinningowo – muchowa 2021. IX tura – starorzecze

Gdyby proponujący na listopad starorzecze, wiedzieli, co wydarzy się tam w tym sezonie, to pewnie łowilibyśmy gdzie indziej. Od 2018r starorzecze nie jest już moim stałym łowiskiem w późnojesiennym kalendarzu. Wynika to z jednego czynnika: straciło swoją powtarzalność. Tam zrobiono zakaz łowienia od stycznia do kwietnia, a powinien być zakaz zabierania ryb od 1 października do 31 marca. Ale gdyby nawet, to wydarzenia tego roku i tak zdemolowałyby  to łowisko. Po prostu pierwszy raz od wielu lat przeszła bardzo duża woda po topniejącym śniegu. Duża fala przetoczyła się po samym starorzeczu, czego skutkiem było zamulenie połączenia z rzeką. Temat był zgłoszony przez lokalnych wędkarzy od razu, nie mniej chcąc reagować legalnie, długo zwlekano z rozpoczęciem prac, czekając na zgodę właściwych organów. W wyniku tego padło prawie całe lokalne stado świnek, które po zimie nie mogły spłynąć do rzeki. Kolejne dwie fale wezbrań już w cieplejszej porze roku ponownie zamuliły połączenie, praktycznie je likwidując. Co więcej – wędkarze liczyli, że duża woda ściągnie z góry rzeki ryby, a stało się odwrotnie. Zniosła te, co żyły lokalnie. Finalnie rzeka na tym odcinku była w tym sezonie niezwykle uboga, a samo starorzecze… Można się domyśleć.

Od końca sierpnia miałem tak pesymistyczne informacje, że postanowiłem się wybrać nad ten akwen z nastawieniem, że kompletnie nic nie złowię i jak nigdy, zaproponuję zamianę łowiska, nie chcąc kolegów narażać na długi dojazd i opłacanie ekstra dniówek. Towarzyszyli mi Mikołaj i Marcin. Było niezwykle słabo, ale nie aż tak źle, jak się spodziewałem. Z kolei biorąc pod uwagę warunki w jakich łowiliśmy [północna cyrkulacja, bardzo wysokie ciśnienie zawsze eliminujące tu klenia  oraz ekstremalnie niski stan wody – chyba tylko dwa razy taki widziałem tutaj; no i zaczęliśmy po 8.00 eliminując świt, który tu zawsze był pewniakiem nawet w słabe dni], to jednak uznałem, że nie ma co siać paniki, przy pełnej świadomości, że lekko nie będzie, a wyniki jak z poprzednich lat są w sferze marzeń.

To, co rzuca się w oczy, jeśli ktoś tu bywał często wcześniej, to przede wszystkim znikoma ilość ryb. Gdyby polegać na obserwacjach wzrokowych, to klenia wielkości 20 – 40cm jest ze sto razy mniej, świnek z 20 razy mniej [mam na myśli wszystkie rozmiary], a okoń, to już brak cenzuralnych słów – nie myślę o rybach 25+, tylko w ogóle. Złowienie tu pięćdziesięciu sztuk kolczaków około 20-o centymetrowych jest raczej legendą, a było kiedyś standardem w te 4-5 godzin.

Finalnie Mikołaj złowił bodajże cztery okonki, zbyt małe jednak by dały punkty, Marcin chyba sześć w tym jednego 25+, a ja dziewięć  w tym dwa 25+ oraz świnkę 45cm.

(fot. A.K.)

Wynik żałosny jak na trzy osoby i to łowisko, nie mniej cały czas brałem pod uwagę warunki w jakich łowiliśmy oraz to, że zapowiadano radykalną zmianę aury, sugerującą przede wszystkim spadek ciśnienia.

W zasadzie powyższe się sprawdziło, poza jednym: rzeczywiście przyszły mżawki, pojawiły się silne wiatry zachodnie i pd. –  zachodnie i nawet tak było podczas tury. Niestety przy wszystkich znamionach późnojesiennej niżowej aury, ciśnienie było bardzo wysokie. Taki psikus. Do tego centralny dzień pełni.

Było zdecydowanie słabo. Bardzo słabo. Poza uczestnikami ligi był jeszcze  Grzesiek, który podobnie, jak Marcin rok temu już zgłosił udział w lidze przyszłego roku, a teraz chciał się porównać, poznać nas. Witamy gorąco! Bałem się, że nowy uczestnik „pęknie”, bo po takim dniu można było stracić w ogóle chęć do łowienia, ale Grzesiek sprawia wrażenie wędkarza, który jest raczej odporny na niepowodzenia.

Nie liczyłem, ale ilość złowionych wszystkich ryb, była śmiesznie mała. Na pewno mniejsza niż to, co przypadało tu na głowę, jeszcze pięć-sześć lat temu. Tylko dwie osoby złowiły ryby na punkty i były to słownie tylko DWIE ryby: Maciek wyjął świnkę 43cm; ja złowiłem świnkę 44cm. I w zasadzie tyle.

(fot. M.K.)
(fot. A.K.)

Z jednej strony mógłbym mówić o ogromnym szczęściu kolegi i własnym, i zapewne było go aż nadto. Nie mniej widać było, iż część osób kompletnie się w ten zbiornik nie była w stanie wstrzelić. Z kolei kilku zawodników, którzy znali już starorzecze z poprzednich lat, miało mniej szczęścia.

Co się okazało? Sprawdziło się to, co zawsze: wysokie ciśnienie = zero klenia. Kto nastawił się na ten gatunek, miał znikome szanse na punkty. Podobnie było z okoniami, które nie dość, że nieliczne, to ilość takich 25+ jest wręcz symboliczna. Aktywność tego gatunku była znikoma i nikt nie złowił takiego choć ocierającego się o punkty. Dla usprawiedliwienia naszej niemocy powiem, że dzień później na ponoć najlepszym okoniowym akwenie okręgu Kraków były zawody dedykowane właśnie okoniom. Na trzydziestu ludzi złowiono…jednego na punkty, a tam granicą było tylko 20cm. Po prostu nie te dni dla garbusków.

Pozostawała więc świnka, która pogodowo nie jest dla mnie czytelna. Łowiłem ją w przeróżnych warunkach i niby licznie, ale nie na tyle, by pokusić się o jakiekolwiek na tej wodzie reguły.

Bardzo okazałą, chyba największą świnkę wyjął Zygmunt, ale była podhaczona za płetwę piersiową, więc się nie liczyła. Bartek miał co najmniej jedną, najpewniej prawidłowo zahaczoną, która się spięła.

Przez około dwie godziny łowiliśmy z Maćkiem obok siebie. Prowadzący w lidze kolega dość szybko miał wg mnie branie [zachowanie ryby w holu także wskazywało, iż to nie była podcinka] i stracił rybę po około 20 – 30 sekundach. I nie widzieliśmy jej nawet.

U mnie te dwie godziny były nawet bardziej emocjonujące. Wszystkie kontakty miałem z dna. Na pierwsze branie czekałem z 40 minut, ale zaciąłem coś naprawdę sporego. Ryba niby błysnęła tym świnkowym amarantem płetw, ale szybkość odejścia, siła i rozmiar… No nie wiem. Trwało to kilka sekund  gdy ryba się spięła blisko powierzchni, tyle, że pod drugim brzegiem – linka wychodziła z wody przy głowie, więc chyba też nie podhaczenie. Potem zaspałem piękne branie z dna, takie na dwa tempa. Kilkanaście minut później spudłowałem ewidentne branie po łagodnym podniesieniu wabika. W końcu znów w braniu na dnie i też na dwa tempa, zaciąłem skutecznie.

Nastawiając się na świnki łowiłem 90% czasu 6cm korpusami ripperów bez ogona przez noc trzymanymi w atraktorze; na główkach 0,3 – 0,5g.

Potem miałem jeszcze ewidentną podcinkę – została łuska. Może gdybym tam został, to jeszcze coś bym wyskubał, ale Maćka i tak dogonić nie mogłem w skali całego sezonu. Chodziłem, szukając innych ryb, ale skończyło się tylko na trzech okonkach i dwóch klenikach, złowionych w ostatnich pięciu minutach [te ryby wtedy jakby się ruszyły – miałem jeszcze dwa ich brania pod sam koniec tury].

Maciek swoją rybę złowił po zmianie miejscówki i miało to miejsce już dość późno, kiedy z dość dziwnym samopoczuciem chodziłem, jako jedyny, któremu się udało… Pocieszałem się, że są wśród nas osoby, które tu były kilka razy i dobrze połowiły.

O punkty otarł się Krzysiek – miał szczupaka szacowanego na około 45-50cm [wymiar tam to 50cm], a która to ryba się spięła.

Wyniki:

I  miejsce – przypadło mnie –  1 pkt [świnka 44cm – 185 małych punktów]

II miejsce  – Maciek – 2 pkt [świnka 43cm – 174 małe punkty]

Zerujący i nieobecni: Jacek, Zygmunt, Krzysiek, Bartek, Michał, Robert, Piotrek, Marcin, Mikołaj, Tomek, Tommy i Jędrzej – po 12,5 pkt.

Nieobecni więcej niż trzeci raz – Karol, Weronika, Brandy, Kuba i Rafał – po 13,5pkt

Po tej turze mało kto miał cokolwiek do opowiadania…

Bartek: Lubię starorzecze i to co się dziś wydarzyło niewiele zmienia. Jest jakiś klimat tego miejsca – myślę że stworzony przez ludzi, z którymi rzadko można pogadać czy pożartować podczas łowienia. Starorzecze w tym roku było jeszcze mniejsze niż zwykle (niski stan wody, powalone drzewa), więc okazji do pogawędek i żartów było sporo. Pomimo, że zwykle wysoko punktowałem w tym miejscu tym razem schodzę na tarczy. 0 punktów, tylko 2 niewielkie wyciągnięte okonki i 2 spięte świnki. Obie wymiarowe, jedna na pewno zacięta za pysk, drugiej nie widziałem… Warunki trudne, brań mało ale atmosfera jak zwykle super. Zostaliśmy z Michałem jeszcze 2h, ale poza skubnięciami małych okonków nie działo się nic 🙂

Maciek:  Do punktacji świnka 43cm. Zacząłem na płytszej części starorzecza, w okolicy zwalonych drzew. Od świtu pojawiły się nieliczne świnki,  przez pierwsze dwie godziny miałem kilka delikatnych brań,  pewnie małe okonie lub świnki  i spiąłem po minucie holu jakąś sporą rybę. Gdy aktywność ryb zmniejszyła się,  pomyślałem,   że pewnie odpoczywają na głębszej wodzie  i na resztę tury przeniosłem się w okolice powalonego drzewa na głębokiej wodzie.   Tam kilka drobnych brań i jedno wyraźne,  które dało ładną świnkę. Branie z toni na czerwonego twisterka na główce 1g. Smutne było patrzeć,  do jakiego stanu gospodarz wody doprowadził starorzecze. A wystarczyło zrobić no kill od października do kwietnia  i najprawdopodobniej by nie doszło do  katastrofy. No kill  jest o wiele lepszy od zakazu łowienia, bo  wędkarze przebywając na łowisku automatycznie odstraszają kormorany i kłusowników.  Teraz wprowadzenie no kill to też jedyna opcja, żeby poprawić sytuację, bo kormorany już latają nad starorzeczem. Nie ma na co czekać, trzeba chronić to zimowisko ryb.  

Klasyfikacja generalna

Ta tura wyłoniła mistrza Ligi 2021 – został nim w sposób bezdyskusyjny Maciek. Niby są tam jakieś teoretyczne kalkulacje, ale z gatunku  – jeśli by przejść na język piłkarski, że jak San Marino wygra z Anglią 5:0, a my pokonamy Niemcy 8:0 to… Tegoroczny mistrz jest więc znany. Z gratulacjami jeszcze się wstrzymam, pozostawiając to sobie na ostatni wpis o tegorocznej lidze. Maciek jest też na najlepszej drodze, by zaliczyć wszystkie tury ligi w danym roku bez zera. Na razie udało się to raz – nieskromnie się chwalę.

I miejsce – Maciek – 37,5 pkt  [1806 małych punktów]

O miejsce drugie rywalizować będą Krzysiek z Michałem. Biorąc pod uwagę łowisko jakie będzie i porę roku, te sześć punktów przewagi Michała nie ma raczej aż takiego znaczenia. Uda się jednemu albo drugiemu.

II miejsce – Michał – 54 pkt  [1775 małych punktów]

III miejsce – Krzysiek – 60 pkt [2407 małych punktów]

Na znakomite miejsce  trzecie ma teoretycznie szanse [choć niewielkie] jeszcze Piotrek.

IV miejsce – Piotrek – 79 pkt  [1285 małych punktów]

V miejsce – Adam – 84,5 pkt [951 małych punktów]

Wygrana w tej turze przesunęła mnie dwie pozycje wyżej. Gdyby tak zostało – wynik w pełni mnie satysfakcjonujący w tak zacnej stawce, biorąc pod uwagę, że opuściłem niestety jedną turę. Szansa na miejsce czwarte – jak najbardziej realna.

VI miejsce –  Robert –  91 pkt  [613 małych punktów]

VII miejsce – Bartek – 93,5 pkt  [ 724 małe punkty]

VIII miejsce – Zygmunt – 99 pkt  [841 małych punktów]

IX miejsce – Marcin – 104 pkt  [243 małe punkty]

X miejsce – Tommy – 105 pkt  [475 małych punktów]

XI miejsce – Jacek  – 108,5 pkt  [568 małych punktów]

XII miejsce – Rafał – 111,5 pkt  [656 małych punktów]

Na tę chwilę Rafał ma więcej małych punktów niż Jędrzej, dlatego jest wyżej.

XIII miejsce – Jędrzej – 111,5 pkt  [515 małych punktów]

XIV miejsce – Brandy – 114 pkt  [372 małe punkty]

XV miejsce – Tomek – 117,5 pkt  [157 małych punktów]

XVI miejsce – Karol – 127,5 pkt  [199 małych punktów]

XVII miejsce – Mikołaj – 134,5 pkt [na razie nie punktował]

XVIII miejsce – Weronika – 137,5 pkt [na razie nie punktowała]

XIX miejsce – Kuba – 138,5 pkt [na razie nie punktował]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *