Poniższy wpis [teraz nieznacznie zmieniony] miałem zamiar zamieścić w zimie, gdy nie bardzo jest co pisać, jako wyjaśnienie i zamknięcie tematu „cichej” likwidacji okresu ochronnego bolenia i skrócenia okresu ochronnego sandacza. Przypomnę:
– w zezwoleniu na ten sezon wędkarski w Okręgu Kraków boleń został pozbawiony okresu ochronnego, a okres ochronny sandacza skrócono o styczeń i luty
– zaowocowało to masowym wyławianiem, najczęściej na zimowiskach, więc niekoniecznie po braniu, tylko za tzw. „bety” ryb tego gatunku [na dwóch odcinkach Wisły, znanych jako zimowe sandaczowe ostoje, pojawiały się nawet ekipy z sąsiednich okręgów]
– wywołało to zdziwienie i oburzenie na około krakowskich forach wędkarskich
– jeden z wędkarzy zorganizował petycję o przywrócenie poprzednich zapisów– o czym mnie także poinformował, bym pomógł ją rozpropagować – podpisało ją blisko 200 osób
– Zarząd Okręgu nie zareagował pozytywnie na uwagi i argumenty wędkarzy
– inicjator petycji zwrócił się na piśmie do Okręgu o ujawnienie szczegółów na co w takim razie zostały przeznaczone pieniądze z dotacji na ochronę ryb [nie co ponad 120 tys. zł], uzyskaną z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
– dyr. biura odmówił ujawnienia informacji
– w wąskim już gronie, po zasięgnięciu opinii tych wędkarzy, którzy podpisali petycję, a do których udało nam się dotrzeć, ustaliliśmy, iż zwrócimy się do WFOŚIGW o udostępnienie danych dotyczących dotacji
– z WFOŚIGW otrzymaliśmy do wglądu całościową dokumentację
– okazało się iż naszym zdaniem skrócenie okresu ochronnego odnośnie sandacza i pozbawienie bolenia okresu ochronnego, stoi w jawnej sprzeczności z celami wyraźnie określonymi w głównych punktach dotacji
– zgłaszamy do WFOŚIGW, iż naszym zdaniem działania Zarządu Okręgu związane ze skróceniem/zlikwidowaniem okresów ochronnych, torpedują się wzajemnie z celami na które wydano pieniądze z dotacji [innymi słowy są nielogiczne i mają znamiona marnotrawienia środków publicznych]
– na podstawie naszych uwag otrzymaliśmy odpowiedź z WFOŚIGW, iż w roku 2021 Okręgowi Kraków wstrzymano dotację na ten cel – krótko mówiąc uznano nasze uwagi za zasadne
– na tej podstawie zadzwoniłem do prezesa Okręgu
Po rozmowie z prezesem Okręgu Kraków, która miała miejsce 21 maja, myślałem, że ostatnią rzeczą jaką w powyższym temacie napiszę, będzie oficjalne potwierdzenie przez działaczy, przywrócenia poprzednich zapisów ochronnych od sezonu 2022 oraz przyznanie boleniom górnego wymiaru ochronnego. Rozmowa była początkowo ciężka w tym sensie, że prezes argumentował, iż nie mamy o czym rozmawiać, że został pominięty w całej sprawie, a Okręg nie dość, że nie otrzymał na ten rok analogicznej dotacji na ochronę z WFOŚIGW, to został pozbawiony dwóch innych dotacji. W sumie budżet Okręgu jest zdemolowany na ponad 260 tys. [Dla mnie zastanawiające jest na co idą w takim razie nasze składki?] Mogliśmy przecież zwrócić się do prezesa, a nie od razu drążyć temat w WFOŚIGW. Generalnie – albo próbował mnie odstraszyć swoją szorstkością albo zniechęcić. Odwołałem się do argumentu, że:
– wędkarz, który zwrócił się o informację odnośnie dotacji, napisał przecież na ogólny, oficjalny adres e-mail Zarządu Okręgu i otrzymał informację odmowną z osobistego adresu e-mail dyr. biura – idąc tym tropem, kontynuowałem – nie bardzo sobie wyobrażam, iż odpowiedzi na takie zapytania skierowane do instytucji publicznej i zarazem stowarzyszenia, jakim PZW jest, są rozstrzygane jednoosobowo, szczególnie, gdy dotyczą tak ważkich problemów
– zauważyłem też, że i tak wykazaliśmy dobrą wolę, gdyż zaskarżając przyznanie dotacji [przed czym się wstrzymaliśmy], Okręg musiałby jeszcze zwrócić pieniądze za 2020r
Tutaj, nie wiem na ile było to aktorstwo, a na ile szczera postawa – prezes zupełnie zmienił ton i zaczęliśmy rozmawiać zupełnie normalnie.
Prezes zarzucił mi, iż szydzę z działaczy i cieszę się z faktu, iż Okręg nie otrzyma dotacji na ten rok. Odparłem, że moje krytycznego zdania o PZW nie zmienię, a zaistniała sytuacja jest tylko argumentem na takie postrzeganie związku; co do cieszenia się, że Okręg nie dostał pieniędzy, zasugerowałem, by mój rozmówca poświęcił minutę i rzucił okiem na wpis w moim blogu, który zamieściłem dwa dni przed rozmową – jest tam czarno na białym, że wcale mnie to nie cieszy.
Ja z kolei zauważałem, iż nie jestem odosobniony w sądach, że ścisłe kierownictwo Zarządu Okręgu konkretnie w temacie Wisły, nie ma zielonego pojęcia o tym, co realnie jest w wodzie. Nawet zaproponowałem, że jeśli ktoś ze ścisłego grona Zarządu łowi na spinning, to niech wskaże z 5-10 dni, wybierze sobie miejsce i mi pokaże jak się łowi. Cisza…Stwierdziłem, że albo w ogóle ludzie – nie bywacie nad krakowską Wisłą, albo w najlepszym przypadku nie macie rozeznania, co do możliwości spinningisty na tej wodzie. Następnie odwołałem się do zdjęć rozbebeszonych dużych sandaczy ze stycznia i lutego, jakie przypadkowo znajdowaliśmy nad brzegami, a przecież nikt z nas nie bawił się w detektywa, bo nie mamy na to czasu i nikt nie szukał specjalnie takich „atrakcji”. Tu prezes westchnął i ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu powiedział: „tak, z tymi okresami ochronnymi to był błąd”. I zaczął mnie zapewniać, że też jest zwolennikiem wypuszczania ryb, że jest z tym wszystkim na ogół sam, że wędkarze się czepiają – podawał przykład któregoś ze zbiorników no kill na Przylasku, że wędkarz [tu padło nazwisko], który zainicjował powstanie łowiska o takim charakterze ma też jakieś pretensje i że łowisko no kill zostało na ten rok zlikwidowane, ale znów będzie od 2022r…
I tak sobie konwersowaliśmy. W końcu zostałem zapytany czego oczekujemy. Miałem dwie propozycje, ale uznałem, iż niczego na piśmie nam nie dadzą, więc zaproponowałem spotkanie, gdzie przedstawiciele podpisujących petycję w liczbie 3-5 ludzi zjawią się na Bulwarowej i usłyszą zapewnienie powrotu poprzednich zapisków. Odpowiedź była odmowna, że w takiej sytuacji nie ma o czymś takim myśleć, nie mniej, jak się zwrócimy na piśmie, to nam prezes odpowie, tylko niech przedstawię, co nas interesuje. Pokrótce przedstawiłem, co zamieścimy w piśmie.
Jedynie odnośnie odcinków no kill na Wiśle Prezes zdecydowanie odpowiedział „nie”, aczkolwiek dość przekonująco to argumentował o ile tak rzeczywiście jest: otóż Okręg musiałby się zwrócić do „rady” ichtiologicznej przy Gospodarstwie Rybackim w Olsztynie, która powoła sobie ze swoich członków zespół badający dokładnie to co wiedzą od lat, ale każą sobie za to słono zapłacić. Z taką opinią o ile byłaby pozytywna trzeba się zwrócić do Wód Polskich o zgodę. Trochę zbiłem z tropu Prezesa uwagą, iż z dnia na dzień powstał obręb ochronny na Rabie poniżej mostu Gdowie…No ale „obręb ochronny” a „odcinek no kill” to dwie różne rzeczy więc się nie czepiam.
Nie mniej lata temu WŚ opublikował tekst o takiej właśnie grupie ichtiologów, która trzęsie prawie wszystkim co dotyczy wód śródlądowych kraju. Ja nawet znam chyba jedną osobę, która jest w składzie tej grupy…
W każdym razie byłem znów trochę zaskoczony zgodą na odpowiedź na piśmie, aczkolwiek, teraz zaczynam rozumieć, to prezesowe „ja wam odpowiem”. Dlaczego?
Uznałem, że kolega, który rozpoczął całą rzecz, powinien mieć prawo ją zakończyć i kilka dni później poniższe pismo zostało wysłane do Okręgu na ręce prezesa:
W imieniu wędkarzy, którzy podpisali petycję odnośnie okresów ochronnych sandacza i bolenia, mając świadomość , iż prawie w połowie trwającego sezonu, wprowadzanie zmian jest niecelowe, zwracamy się z pytaniem, czy od 2022r:
– zostanie przywrócony poprzedni okres ochronny sandacza [od 1 stycznia do 31 maja]
– zostanie przywrócony poprzedni okres ochronny bolenia [od 1 stycznia do 30 kwietnia]
Ponadto sugerujemy objęcie bolenia – jedynego obecnie drapieżnika nie posiadającego w naszym Okręgu górnego wymiaru ochronnego, takim właśnie wymiarem, dostosowanym do realiów naszych wód, czyli 70cm. W jakimś stopniu zrównoważyłoby to uszczuplenie populacji tego gatunku, wywołane znacznie mniejszymi ograniczeniami w połowach wędkarskich, w tym sezonie.
Chcieliśmy również prosić, by Zarząd Okręgu w najbliższej przyszłości rozpoznał, jakie są możliwości działania w poniższych tematach:
– redukcji populacji kormoranów [chętnie zaproponujemy naszą propozycję idącą dwutorowo w tym obszarze]
– utworzenia we wskazanych odcinkach Wisły [po jednym około 200m fragmencie na W2 i W3] zimowych stref „no kill” od 1 stycznia do 31 marca – są to powszechnie znane zimowiska praktycznie większości wiślanych gatunków.
W momencie gdy minęło kilkanaście dni, a odpowiedzi nie było nabrałem przekonania, że albo Prezes nie ma aż takiej władzy, jak sugerował, albo ochłonął po rozmowie, albo wpływowe osoby Zarządu wybiły mu takie pomysły z głowy.
I cóż się okazuje? Otóż do pewnego mojego informatora, który niestety nie jest wędkarzem, jeden z działaczy „chlapnął”, iż rozważane jest wyciągniecie konsekwencji w postaci sądu koleżeńskiego. W sumie wiedziałem, że biją, ale nie wiedziałem w którym kościele. Nie wiedziałem, czy chcą wziąć do raportu wszystkich, którzy podpisali petycję, te kilka osób, które podpisały wyżej prezentowane pismo do Okręgu, czy tylko mnie.
I wtedy pomyślałem – jak tak, to mówię otwartym tekstem: mało mnie interesuje, co zrobią koledzy, nie mniej jeśli Okręg spróbuje stawiać kogokolwiek z podpisanych pod petycją przed statutowym sądem, a tym bardziej mnie, to dopiero wtedy pójdzie na ostre. Ja się nawet chętnie na takim sądzie stawię. Nie będę teraz straszył, ani nawet w przybliżeniu puszył się, co jestem, a tym bardzie, co jesteśmy w stanie zafundować przy takim obrocie rzeczy, bo nie mam zamiaru ułatwiać sprawy.
Jeśli rzeczywiście jest tak, jak mi doniesiono, to utwierdziło mnie to tylko w tym, że żadne ugodowe działania nie są możliwe z włodarzami związku i można zapomnieć o jakimś konstruktywnym dialogu. My mamy płacić i cicho siedzieć. Co więcej, cała sytuacja dowodnie obrazuje, że mentalnie władze Okręgu tkwią w PRL-u, albo co niektórym wydaje się, iż PZW to jakiś wojskowy zakon. To my, zwykli wędkarze jesteśmy źródłem pieniędzy dla PZW, a nie odwrotnie. To nasze członkostwo pozwala pozyskiwać dotacje, bo to dzięki nam istnieje PZW. Mamy prawo wiedzieć na co idą nasze pieniądze, tym bardziej pozyskane extra ze środków publicznych, jak również krytykować nietrafione decyzje. Odmawianie udzielenia informacji jest zwyczajnie chamskie. Niech działacze nie liczą, że wszyscy na takie zachowania pokornie spuszczą głowę…
Czas leciał i nagle… dowiedziałem się, iż Zarząd odwołuje się od decyzji cofnięcia dotacji przez WFOŚiGW. Co więcej, ktoś określany mianem „ichtiologicznego autorytetu” miał żyrować swoim nazwiskiem to odwołanie, zaświadczając o prawidłowej gospodarce rybackiej okręgu.
I spasowałem. Uznałem, że to wszystko normalnie nie ma sensu. Jako wędkarze, choć jako tzw. obywatele też, żyjemy w jakimś obłąkanym systemie. Przynajmniej dla mnie. Pogodziłem się z faktem, że poszczekaliśmy, a karawana i tak pojechała…Kolejny dla mnie dowód, że bez totalnej zmiany systemu, nic się nie zmieni. Część osób które podpisały petycję sugerowała by cisnąć, część, by odpuścić…Ale puenta musi być. System się broni, jak może, a w tej sytuacji to nawet atakuje – dostałem wezwanie do sądu koleżeńskiego. O dalszym rozwoju, jak mi się wydawało – zamkniętego tematu, będę informować. W każdym razie, gdyby sandacze nie brały, będę mieć o czym pisać 🙂
2 odpowiedzi
Skandal! Jak Pana wyrzucą z PZW to wtedy łatwiej walczyć, człowiek nie ma nic do stracenia!
Informuję, że znów jest jakiś kłopot z dodawaniem komentarzy. Większość od razu jest wrzucana do spamu. Niestety, albo stety osiągnąłem ilość wejść taką, że w ciągu godziny dostaję setki porad, zapytań, prób hakerskich itp. tekstów zupełnie nie związanych z wędkarstwem, które są od razu wrzucane do spamu. Nie mam czasu wyławiać, tych od Czytelników. Niestety „format” WordPress w którym robię bloga ma ten minus, że jest non stop aktualizowany i zmieniany, przez co bardzo niestabilny. Nie mam teraz czasu nad tym posiedzieć [znaleźć kogoś, kto ma o tym pojęcie], ale postaram się wszystko możliwie szybko wyprostować.