Tak, jak obiecałem tym, którzy podpisali petycję odnośnie przywrócenia wymiarów ochronnych bolenia i sandacza, relacjonuję, jak wygląda ciąg dalszy tej sprawy. Otóż w pewnym momencie miałem wrażenie, że temat utknął w martwym punkcie i że będziemy musieli sięgnąć po jakieś mocniejsze argumenty. Tu mała dygresja – nikogo nie straszę, nie blefuję. Faktem jest, że 180 osób które poparły pomysł twórcy petycji, to nie jest wiele. Nie mniej wśród tych ludzi jest co najmniej trzech ichtiologów, co najmniej dwóch lekarzy, kilku urzędników państwowych, paru właścicieli prywatnych firm i to w jednym co najmniej wypadku dużej w skali regionu, oraz co najmniej dwóch prawników. Piszę „co najmniej” gdyż ja z tych blisko dwustu osób znam zaledwie może czterdzieści… Petycję podpisało nie stadko rozhisteryzowanych gówniarzy, tylko ludzie, którzy chcieliby kontynuować swoje hobby także za pięć czy dziesięć lat. Ludzie świadomi swoich celów i tego co w życiu robią.
Dlaczego to piszę? Otóż WFOŚiGW, który od początku bardzo szedł nam na rękę, był/jest w dość trudnej sytuacji, gdyż nasze zastrzeżenia, jak najbardziej słuszne, co wstępnie potwierdziła konsultacja z dwoma niezależnymi od siebie prawnikami, chcąc nie chcąc uderzały rykoszetem i w tę instytucje. W pewnym momencie kontakt urwał się na tyle długo, że byliśmy na etapie pisma prawnika, powołującego się na paragrafy nie do odrzucenia dla instytucji państwowej. I tu nagle, dosłownie na styk, jak to się mówi – jest oficjalna odpowiedź, a na takowej nam zależało.
Z powyższego pisma wprawdzie nie wiemy, czy:
– Zarząd Okręgu PZW Kraków udzielił odpowiedzi WFOŚiGW
– jeśli udzielił, to nie wiemy jakiej [ale nie będzie nadinterpretacją, że odpowiedź była co najmniej niewystarczająca]
Ja zresztą mam nieodparte przekonanie, że w piśmie było jeszcze jedno zdanie, które jednak wykasowano. Nie to jest jednak istotne. Najważniejsza jest informacja, że Okręg nie otrzymał dotacji w tym zakresie na rok 2021. Pomijając kurtuazyjne zakończenie pisma, które jednak byłoby pewnie inne, albo i go nie było, gdybyśmy nie mieli racji – całość pokazuje, że nasze uwagi były słuszne i mamy rację, twierdząc, iż działania Okręgu torpedowały się nawzajem, co prowadziło do zubożenia wód, jak i pośrednio do marnotrawienia pieniędzy z dotacji, jak i naszych składek [przypominam, że na projekt szeroko rozumianej ochrony wydano z naszych składek ponad 120 tys., a drugie tyle dołożył WFOŚiGW].
Mnie taki wydźwięk pisma ucieszył, aczkolwiek daleki jestem od odtrąbienia sukcesu. Z dwóch powodów:
- Ja bym wolał, jak chyba każdy rozsądny człowiek, by Okręg te pieniądze na 2021r pozyskał, bo o ile zarybienia , szczególnie rzek narybkiem małym jak szpileczka są na ogół guzik warte [bardzo, bardzo, bardzo niska przeżywalność do dorosłości wpuszczanych rybek], to już zarybienia zbiorników zamkniętych rybami wyraźnie odrośniętymi jakieś wymierne efekty dają. A jest to jednak z korzyścią dla ogółu wędkujących.
- Uważam, że wszystkim podpisującym petycję, należy się jakiś rodzaj satysfakcji. Widziałbym to tak: mając konkretne argumenty, zwrócilibyśmy się do władz okręgu nie z prośbą o spotkanie, a z propozycją spotkania, gdzie chcielibyśmy osiągnąć jakiś pozytywny naszym zdaniem konsensus, rozumiany co najmniej, jako oficjalne potwierdzenie przywrócenia poprzednich okresów ochronnych od 2022r plus jakiś bonus związany z ochroną ryb.
Pytanie czy chcecie – tu zwracam się do Was Wszystkich , którzy podpisali petycję – czy chcecie postawienia kropki nad „i”, co wg mnie nam się należy. Jednak, ani ja, ani Tomek, który stworzył petycję, ani jeszcze 3-4 osoby, które dość mocno koło tego, że tak powiem chodzą, nie chcemy uzurpować sobie jakiegoś przywództwa i prawa reprezentacji. Tym bardziej, że kosztuje to trochę czasu, a i nie zawsze jest przyjemne. Ponieważ nie mamy kontaktu z większością z Was [maile podpisujących petycję, są dla nas niedostępne], piszcie na adres wedkarskiewakacje@gmail.com, że mamy ciągnąć to dalej o ile tego chcecie. Będą też informacje na ten temat na około krakowskich forach wędkarskich.
Jakie by nie były Wasze sugestie, poinformuję o dalszym ciągu sprawy.
P.S. Na razie anonimowo, bo nie chcemy się odkrywać z potencjału jaki mamy, a różnie jeszcze może być, nie mniej czołobitnie chciałem podziękować:
– Rafałowi i jego Koledze [za wsparcie w dziedzinie przepisów prawa]
– tym politykom, niezależnie czy podzielamy ich poglądy czy nie – za to, że już wyrazili chęć pomocy
– nielicznym wprawdzie dziennikarzom, którzy jednak obiecali nam swoje zainteresowanie [to znakomita broń, gdyż zgodnie z prawem prasowym – tak to się chyba nazywa – każda publiczna postać zapytana przez stację TV lub gazetę, MUSI udzielić jakiejś odpowiedzi]
Dziękujemy także tym, którzy mocno kibicują nam w innych okręgach PZW. Szkoda, że nie jesteście z naszego terenu, bo byśmy uzbierali kilka razy więcej głosów poparcia…
2 odpowiedzi
Niestety przegraliśmy wszyscy… Przegrało PZW i my jego członkowie, przegrały ryby – niektóre na zawsze tak jak boleń , którego łuski i ikrę widziałem zasuszone 1 maja. No nieformalnymi zwycięzcami są kłusownicy i potocznie nazywani koledzy mięsiarze co zdążyli się nachapać od stycznia . Szkoda, że ucierpiały na tym relacje między ludzkie – wędkarstwo powinno łączyć a nie dzielić.
Co do realizacji dofinansowania z ogólnodostępnych danych wnioskuję że, to wielka lipa – pieniądze poszły na zarybienia karpiem i pstrągiem tęczowym. W 2019 i 2020 widać znaczący wzrost kilkudziesięciu procentowy r/r. zarybień tymi gatunkami.
W tygodniu byłem na starorzeczu „Pod Skałą” w Piekarach, brak kontaktu z rybą, nie widziałem żadnego ataku szczupaka czy okonka, nad wodą łowiło jedynie dwóch panów na sprzęt z bazaru, jeden ładował do siatki za sobą wszystko co uwiesiło się na zestawie – na łowisku było zero innych wędkarzy. Jeszcze 20 lat temu woda wieczorami się tam gotowała od ataków. Na ponad kilometr linii brzegowej widoczne tarło ryb trochę większych było tylko w dwóch miejscach…
Dlaczego podaję ten przykład? Bo „naturalna równowaga biologiczna” powinna być w pierwszej kolejności po rzekach odbudowywana w naturalnym starorzeczu z pieniędzy funduszu, a tam nie ma nic… poza drobnicą, której nic nie zje oprócz tych panów.
Wczoraj odwiedziłem Przylasek 9, który był zarybiony dwa razy pstrągiem tęczowym – nie stwierdziłem jego obecności żadnych spławów czy widoku ryb przy brzegu co np. na Kryspinowie gdzie wrzuca się tęczaka kilka krotnie mniej, zdarza się często nawet kilka tygodni po zarybieniu. Woda matowa, brudna ciekawe czy od odchodów kilku tysięcy szt. pstrągów co tam trafiły, czy od rozkładających się martwych osobników.
Oczywiście może się mylę, szedłem brzegiem, gdzie pstrąga zawsze mniej pływało.
Doszedłem do Przylasek 7 JEDEN hektar wody no kill, tak myślałem, tylko w tym roku już NIE no kill, rozczarowanie… Woda czysta . Cztery stanowiska zajęte, na jednym facet łowiący na feedery wyciąga dwie ryby, robi to profesjonalnie i po cichu bo je wypuszcza co by inni nie widzieli. Na kolejnym dwóch młodych chłopaków spinningowało mam nadzieję że wezmą z niego przykład, potem spinningista złapał ładnego szczupaka, zmierzył i prawdopodobnie wypuścił, no i pan około 70-tki z kolegą, idealna sytuacja w siacie szczupak i potem karp można dalej łowić, a w wcześniejszej głośnej rozmowie z postronną osobą zarzekał się że tylko jedną rybkę zabiera – może ale nie sądzę.
Jakie mam osobiste wnioski po tym co widzę nad wodą?
1) Jawne naruszenie warunków dysponowania środków z wfosigw, brak długoterminowej strategii na ochronę ryb i rozwój wędkarstwa w kierunku ochrony i usatysfakcjonowania wszystkich grup (poza niestety największą grupą miłośników metody „zaryb, złów i zjedz”)
TO WYSTARCZAJĄCY powód do dymisji Zarządu O/Kraków
2) Powinno się ustanowić obręby ochronne na zimowiskach ryb, jak zorganizować odcinki no kill na Wiśle najlepiej w miejscach gromadzenia się drapieżników.
3) Dlaczego Przylasek 7 nie jest dalej wodą no kill ? W dzisiejszych czasach nie stać okręgu na całościową ochronę nawet na 1 hektarze wody nizinnej?
Trzeba kuć żelazo puki gorące, jak wfosigw zaprasza do współpracy to trzeba z tego skorzystać – przynajmniej nakreślić plan. Jak ZO Kraków nawalił wymóc na nim zmiany w ochronie i gospodarowaniu wód. Dlaczego mamy tylko stawy do pozyskiwania obiadu, co z grupą łowiących i wypuszczających ryby na nizinnych odcinkach? Mamy no kill na Rabie czemu ma nie być takiego na Wiśle czy jeszcze jednym chociaż 1 hektarze wody stojącej?
Z pozdrowieniami dla Wszystkich, którzy angażują się w ochronę naszych wód i ryb niezależnie od tego czy w PZW czy poza strukturami.
Witam
Na razie odpowiem krótko: regulamin dotacji na ochronę w kilku punktach określał, na co można wydać pieniądze [na życzenie mogę to udostępnić]. Niestety owe punkty można było interpretować bardzo szeroko, a mimo to Okręg i tak nie ustrzegł się tu błędu. Co do realizacji samego projektu – trzeba sobie zdawać sprawę, że zarybienia, to obok tzw. sportu wg mnie dwa główne pola do robienia interesów w PZW. Działacze poszli więc najłatwiejszą drogą – zarybienia, choć są bardzo nieefektywne [inaczej twierdzą tylko ichtiolodzy na etacie PZW]. Boleń został totalnie zignorowany, jako gatunek, a z sandaczem zrobiono tak: pozwolono wytłuc w okresie zimy pewnie znaczący procent populacji ryb dorosłych, a wpuszczono za to może i sporo ale sandaczowych iskierek, z których wątpię by choć jeden pobił w przynętę mając te 60cm. Po prostu raczej nie dożyją.
Czekamy jeszcze na opinię kilkunastu kolegów i działamy.