Zanim przejdę do meritum, to trochę info o tym, co na wodzie. Jak łatwo się domyśleć, ze względu na to, jak zima na swój koniec dała nam w gębę – ludzi nad wodą zdecydowanie mniej. Bo też i temperatury, jak i sceneria są zimowe.
Na ile mam kontakt z różnymi osobami, to nic szczególnego nie zmieniło się na większości cieków pstrągowych okręgu. Można spacerować i raczej nic nie zakłóci ciszy po drugiej stronie zestawu. Cokolwiek ruszyło się jedynie w Dłubni – śmiesznie to zabrzmi, ale tuż przed nastaniem mrozów miałem info o złowieniu czterech miarowych pstrągów, oraz pokazaniu się mniejszych w liczbie zauważalnej.
Co do Rudawy/Krzeszówki to stali bywalcy już zauważyli – ryby są tak skłute, iż często nosa nawet nie wychylą spod korzenia. Do tego doszedł ekstremalnie niski poziom rzeki, gdy z początkiem lutego spłynęła woda ze śniegu, którego wtedy troszkę było. Dodajmy do tego temperatury i nie ma co liczyć, że będzie tak łatwo, jak w pierwszy weekend sezonu.
Jednak gdy uda się skusić pstrąga, ryby na ogół są piękne, niezależnie od wielkości i widać iż ten rok pobytu w rzece, pozwolił zdziczeć wpuszczonym w minionym sezonie. Ryby nabrały fajnych proporcji i kolorów.
Zdarzają się jacyś „spóźnialscy”, którzy kolorystycznie są nadal w ciuchach ze stawu, nie mniej brzuchy już zażółcone.
Z przynęt jakich używałem na tych zaledwie czterech wypadach, najlepiej sprawdzały mi się poniższe.
Na razie mam szczęście, bo za każdym razem udaje mi się wyjąć cokolwiek 30+.
Pouczający i nieco szalony był ostatni wypad nad wodę. Nawet po to, by się przewietrzyć patrolujemy rzeczkę. Oczywiście w ostatni weekend nikogo nie spotkaliśmy, ale w niedzielę po patrolu za eksperymentowaliśmy z Wojtkiem i poszliśmy łowić…
Tak, tak- część pewnie pokiwa z ubolewaniem głową – trzeba być lekko szurniętym, by przy minus dyszce łowić.
Znajomy pokpiwał, pytając się, czy brodzimy 🙂 Zdarzyło mi się to po raz drugi, by w tak niskiej termice pokusić się o spinningowanie [poprzednim razem w 2000r w Wiśle]. Oczywiście było „trochę” kłopotu, bo w maleńkich przelotkach żyłka zamarzała po dwóch rzutach tak, że ciężko było ją ruszyć, albo przymarzała do blanku. Część linki, która była w wodzie, nawijało się na kołowrotek jak jakiś drucik. Zmiana wabika wymagała sporego samozaparcia, a zawiązanie nowej agrafki dużego. Ręce chciały odpaść po paru sekundach, gdy zdjęło się rękawiczki, a zawiał wiaterek. Wytrzymaliśmy dwie godziny i byłem zaskoczony.
Zaliczyliśmy z Wojtkiem po 6 pewnych kontaktów na głowę. Ryb niestety nie wyjęliśmy. Charakterystyczne było to, iż jakby w ogóle nie zwracały uwagi na małe wabiki. Dość chętnie atakowały za to w moim wypadku ripperek 5cm. O dwóch sytuacjach warto powiedzieć. Wojtek zapiął pstrążka 25+, ale żyłka tak wmarzła w przelotkę, że szarpiąca się ryba ..urwała linkę, zanim kolega cokolwiek podziałał. Dosadne i nieciche przekleństwo kolegi, strąciło w promieniu 200m śnieg ze wszystkich gałęzi 🙂
Ja z kolei w jednym, leniwym wlewie miałem branie zaledwie po chyba trzecim rzucie. Sterczałem tam z 20 minut. Już nic. Powróciłem prawie pod sam koniec, oddając kolejne 20-30 rzutów. Na koniec zdobyłem się na zmianę przynęty na to, co zazwyczaj działa, jak już nic nie działa, czyli perłowy twister i zapiąłem naprawdę fajną rybę [tu proszę, by nie śmiali się Ci, którzy mają na co dzień dostęp do naprawdę dobrej wody pstrągowej – nasz no kill wystartował w zasadzie od zera]. Pstrąg miał jak nic 35cm i chyba nie brał udziału w tarle. Na wzdręgowej wędce nie mogłem go dociągnąć, a jeszcze podbierak miałem za sobą jakieś 5m [byłem cieplej ubrany i źle mi leżał na plecach]. No i straciłem rybę, ciągnąc ją pod prąd. Ale był to mój czwarty wypad z kijem i cokolwiek się w wodzie ruszało. Mimo okropnego mrozu. Widać, że ostatni tydzień ryby miały spokój i znów były odważniejsze. Wpływ na niezłe brania [wszak te 6 kontaktów miałem może na 150m] miała też może przejrzystość wody, zdecydowanie mniejsza, choć bladego pojęcia nie mam z czego to wynikało. Te dziwne stany kolorystyczne, jak i wahania poziomu najbardziej nas martwią, bo w sumie nie znamy ich źródła.
Teraz losowanie. Spotkanie było miłe i kameralne, jak zawsze. W prawdzie zapraszam wszystkich uczestników ligi, ale mam świadomość, iż wpadną tylko 2-4 osoby. Odwracając kolejność – chyba pewną tradycją będzie kręcenie „much” spinningowych przez Wojtka w trakcie takich spotkań.
Nie wiem, co będzie w przyszłości, ale dzieciaki na razie całkiem nieźle się w to bawią, choć z różnym zaangażowaniem. Nie mniej swój udział w powstawaniu przynęt mają.
Czasem ich gusta estetyczne niekoniecznie idą w parze z rzeczywistymi potrzebami nad wodą, ale jak tylko wpływa to na ich chęć tworzenia jigów, to można się pobawić i pośmiać. Czemu nie?
W tym roku zdecydowanie mniej skakaliśmy po różnych dziwnych wzorach, a bardziej skoncentrowaliśmy się na tradycji.
Mnie Wojtek znów ukręcił zapas jigów, które w łowieniu jakie preferuję, są najbardziej uniwersalne na naszych pstrągach i takich wabików urywam najwięcej.
Podrasował też wg moich sugestii, jeden z najlepszych obok gumowych robaków wabik płociowy.
Mianowicie larwę jętki.
Jest mniejsza niż rok temu, na mniejszym haku i bardziej puchata. W sumie nie jest tak gruba jak na fotce, tylko jakoś tak wyszła. Waży około 0,5g. Lubię nią też łowić pstrągi, a w maju był to mój nr 1.
A samo losowanie… Nie ukrywam, iż liga wzbudziła w tym roku znacznie więcej emocji. Początkowo wyglądało, że chyba zrezygnujemy [było nas siedmiu]. Tymczasem pod sam koniec zgłosiło się trochę ludzi, trochę się wycofało, a pojawili się kolejni. Na dzień dzisiejszy jest nas 15 osób plus dwóch, którzy zastrzegli, że mogą mieć sporo opuszczonych tur. Tak, że klimat się zrobił. Rywalizacja w takiej grupce ma już swój koloryt.
Fajnie, że wpadł Michał, który bawi się z nami pierwszy raz [jest wędkarzem mającym swe korzenie na Podkarpaciu, ale teraz studiuje w Krakowie], ponieważ niejako nadał legalności całej operacji.
Samo losowanie łowisk na konkretne miesiące było zaprzeczeniem rachunku prawdopodobieństwa i gdybym nie był na miejscu i ktoś nie pokazał mi filmu z losowania, to sam bym wietrzył niemałą ustawkę. Jak bowiem nazwać fakt, że Wisła, która była typowana na łowisko w dziewięciu miesiącach, nie została wylosowana ani razu, a z kolei dwa łowiska, typowane do czterech miesięcy, wylosowały się po …trzy razy każde. Całość była jednak filmowana i każdy uczestnik dostał link, by zweryfikować przebieg typowania łowisk.
Z tym jednym łowiskiem to mieliśmy kłopot, bo to woda komercyjna. Sam nigdy nie łowiłem w takim miejscu i jakoś jestem ogromnie nieprzekonany. Po prostu lubię łowić dzikie ryby, tak samo, jak nie lubię łowić wpuszczaków, choć nie twierdzę, że pstrągi z komercyjnych łowisk są łatwe. Moje wątpliwości podzieliło sześć innych osób, a kilku kolejnych uczestników wskazało, że niesie to ze sobą dodatkowe koszty [opłata za dniówki plus dość daleki dojazd]. Łukasz – autor propozycji, rozwiązał sprawę, sugerując, by zostawić łowisko komercyjne tylko w październiku, a na marzec i listopad dokonać raz jeszcze losowania, bez uwzględnienia „komercji”.
Ostatecznie kalendarz zabawy w ligę spinningowo – muchową, jest następujący:
Marzec – Bagry
Kwiecień – Bagry
Maj – rzeczka pstrągowa
Czerwiec – rzeczka pstrągowa
Lipiec – rzeczka pstrągowa
Sierpień – Raba [od Gdowa do mostu w Książnicach]
Wrzesień – Soła [od Kęt do mostu w Bielanach]
Październik – Moszczanica [łowisko komercyjne]
Listopad – starorzecze
Grudzień – starorzecze
Element losu dodaje trochę emocji, ale potrafi czasem zaskoczyć. Ta rzeczka pstrągowa już nam spędza sen z powiek, bo chociaż przynajmniej jedną turę zrobimy na Rudawie/Krzeszówce, to są tu też inne propozycje, nie mniej przy kilkunastu osobach i znikomej zawartości pstrąga w innych rzekach, różnie to wygląda. Ale jakoś damy sobie radę.
Ze wszystkich łowisk o lekkie dreszcze przyprawia mnie łowisko na Rabie. Zresztą chyba nie tylko mnie. Łudzę się jednak, iż te trzy miesiące lata ogrzeją wodę, sierpień to nie maj i będzie jednak lepiej.
Z drugiej strony kłamałbym, jeśli bym powiedział, że to losowanie nie jest dla mnie korzystne. Jedynie Rabę uznaję za łowisko trudne i nie mam zdania o komercji. Brak mi jednak urozmaicenia [np. Wisła w lecie, czy Kanał w maju], ale tak zdecydował los.
Na koniec komunikat:
Jeśli są jeszcze chętni do zabawy, to mogą się zgłosić do 7 marca, akceptując oczywiście kalendarz łowisk, jakie wylosowano. Ze względu na trzy tury na rzeczce pstrągowej, naszą grupę zwiększymy jedynie o trzy pierwsze osoby. Po prostu ciężko będzie zmieścić więcej niż 20 osób na jakimś małym cieku.
7 odpowiedzi
Niefortunne troche te 3 rzeczki z rzedu. Choć nie dziwi mnie też to bo przecież tego mamy w okregu najwiecej.
Gdybym sam mial typowac lowiska to niewiele na mysl mi przychodzi. No chyba ze Wisle podzielic na kilka odcinkow.
Wód stojących fajnych pod spinning praktycznie nie mamy.
Z tą rzeczką to trochę inaczej. Była typowana jako propozycja do maja, czerwca, lipca i sierpnia. Podobnie jak łowisko komercyjne, została wylosowana aż trzykrotnie. Tyle, że to dzika woda, więc aż takich oporów nie było.
Z wodami stojącymi to jest tak, ze my punktujemy każdy gatunek poprawnie zapięty. Więc jest jeszcze alternatywa w postaci wzdręg, płoci, linów, czy co tam się jeszcze trafi. Inna sprawa, ze wiele osób nie jest takim łowieniem zainteresowana.
Pewnie czesc uczestnikow liczy na okonia. Do tych osob apeluje zwlaszcza w kwietniu na Bagrach. Nie zapominajcie o nawet cieniutkiej stalce przy polowie na gumy 4-6 cm. Z mojego dosiadczenia na tym lowisku wynika ze nie przeszkadza ona w polowie ani wzdregi, ani teczaka i okonia. Pomoze uniknac niepotrzebnych obcinek. Kazda wyholowana ryba przeciez cieszy.
W zeszlym roku tam nie lowilem. Nie wiem jak jest teraz, ale 2, 3 lata temu to byla wrecz plaga. Przyneta pontoon21 awaruna 3,8 cm i szczupaczek jeden za drugim…na pewno czesciej niz okon.
W ogole zachecam do uzywania stalki.
Nie mowie o lowieniun na mini przynety bo to byloby niekomfortowe i nieprofesjonalne rzucac 0,8 g glowka i zylka 0.12 z surflonowym przyponem.
Panowie, wracam z krakowskiego Kazimierza a tu nic nowego ! Co jest z Wami ? Kiedy liga ruszy ? Pod koniec miesiaca powinno nie byc lodu. Ktos zdradzi swoja taktyke przed bojem ? Zamierzacie obadac wodę przed startem, czy atakujecie prosto z marszu ? Bede kibicowal .
Tura jest ustalona na 25 marca. Pięć godzin. Co do taktyki to powiem tylko za siebie,ai to ogólnie, że liczę tylko na wzdręgi i ewentualnie płocie. Akurat marzec mam tak napięty, że nie wiem czy zrobię jakiś trening – zresztą obiecałem sobie, że tak jak rok temu nie będę się napinać bo to było przegięcie:) Poza tym jest jeszcze kwestia lodu – raczej nie da się nic potrenować w sposób, w jaki będziemy łowić, choć wiem, że dwóch uczestników już robiło rozpoznanie na lodzie, gdzie stoją płocie.
Raba w lipcu i sierpniu lubi nieść zielone „futro”…
No i szkoda Wisły.
Zobaczymy co to będzie.
O Rabie się nie wypowiadam – ta woda mnie przeraża:) Natomiast o ile obawiałbym się Wisły w marcu i potem w listopadzie, to szkoda, że choć raz nie wpadła na letni miesiąc…