Jak to tam działa? – Francja

Wędkarstwo we Francji jest okropnie skomplikowane. To nie moje zdanie, tylko pewnego Anglika. Chwała zresztą Wyspiarzom, którzy poza własnym krajem i Irlandią, to nie licząc Skandynawii, właśnie we Francji łowią stosunkowo często. Pierwsze, wprawdzie niekompletne informacje zasięgnąłem na angielskiej stronie, przybliżającej zasady wędkowania w kraju serów i win [a także żab i wszelkiego dziwnego dla nas pożywienia]. Co ciekawe, francuski odpowiednik naszego PZW [Nationale Federation Peche], ma na swoich stronach wersje anglojęzyczne, choć jak zauważyłem niekoniecznie zawierające wszystkie informacje.

Anglikom się nie dziwię, że oceniają przepisy francuskie jako skomplikowane. Dla nas, Polaków już tak straszne nie są, choć przyznam, że pod względem organizacyjnym, mają istny chaos – typową urzędniczą urawniłowkę, gdzie do końca nie wiadomo, kto komu płaci i ile, i gdzie pieniądze ostatecznie się rozchodzą. Klasyka namnożenia urzędów i ich nadbudówek w iście brukselskim stylu. Śmiało można rzec, że u nas pod tym względem jest jednak prościej, co nie znaczy że lepiej, jak pokazuje rzeczywistość.

Wędkarstwo we Francji znam ciut osobiście, bo dłuższy czas miałem okazję oglądać ich łowiska i wędkarzy w akcji, choć było to na początku lat 90-ych [więc dawno] i dotyczyło wyłącznie Prowansji.

Struktury

Zacznijmy może od tego, co jest tam faktycznie namieszane przeokropnie. Otóż odnoszę wrażenie, że francuski związek wędkarski jest rodzajem organu reklamującego wędkarski „sport”, bo przynajmniej pod względem weryfikowania zasad i całego ich pod tym względem prawodawstwa, to ma niewiele do powiedzenia. Do związku należeć nie trzeba, choć Francuzi chwalą się, że jest to trzeci pod względem ilości członków związek sportowy w ich kraju. Wiodącą rolę odgrywa za to organ AAPPMA [nie podaję pełnej nazwy, bo nie to jest najistotniejsze], który można by przetłumaczyć, jako Stowarzyszenie Rybołówstwa i Ochrony Wód. Tu niestety muszę wejść na kolejną płaszczyznę,  mianowicie w podział administracyjny ich wędkarstwa, który jest nierozerwalnie związany z administracyjną mapą Francji. Kraj jest podzielony na departamenty, których jest…95 plus 5 zamorskich, ale te nas nie interesują. Otóż – tu opadła mi szczęka – w każdym departamencie jest osobny, lokalny oddział AAPPMA, który ustala zasady wędkowania na swoim terenie. Te 95 różnych teoretycznie wytycznych, może lekko odstraszyć. Co więcej w ich prawie jest tak, że o ile woda nie jest prywatna [stosunkowo nieczęste przypadki], to danym ciekiem lub jeziorem, bezpośrednio musi zarządzać lokalny urząd,  w którego  granicach administracyjnych dana woda się znajduje. To powoduje, że często funkcjonuje w małym miasteczku, kolejny pododdział oddziału AAPPMA [ponoć jest ich aż 4167!], który na lokalne wody ustala jeszcze dodatkowe przepisy. Można dostać świra. Pozwolenia na wędkowanie kupuje się właśnie w AAPPMA danego departamentu i co ciekawe, człowiek staje się automatycznie członkiem tej instytucji. Wg danych z zeszłego roku, instytucja ta zrzesza 2,1 mln wędkarzy. Krótko mówiąc całe to AAPPMA jest zarazem urzędem, jak i organizacją społeczną, co moim zdaniem jest totalnie sprzeczne w samym założeniu, ale prawnikiem nie jestem. AAPPMA jakby współpracuje z ich związkiem wędkarskim, który bardziej koncentruje się na reklamie tego sposobu spędzania czasu, edukacji młodzieży i dokonywaniem oceny stanu wód, choć nie jest jedynym do tego organem. Nad wszystkim jest zaś Ministerstwo Rybołówstwa i Gospodarki Wodnej, do którego odprowadzana jest część kwot ze składek, a potem ministerstwo…wypłaca pieniądze AAPPMA i związkowi.  O ile ścisły związek AAPPMA z ministerstwem jest zauważalny, to nie mam pojęcia jakie są relacje ich związku z ministerstwem… Niestety nie znam osobiście żadnego Francuza, a tym bardziej wędkującego, który mógłby mi cokolwiek o tym powiedzieć. Podejrzewam zresztą, że mogłoby się wypowiedzieć tak, jak człowiek wspierający mnie odnośnie przepisów w Niemczech, który stwierdził, że w sumie to wiem więcej niż on. Mimo, że też wędkarz. Pod tym względem jest tam radosny, urzędniczy chaos.

Pomyślałem, że nie chciałbym we Francji łowić.  Przy tych ich 95 departamentach [pamiętajmy, iż mogą być lokalne pododdziały mające własne przepisy], nasze 49 okręgów wygląda niewinnie. Ale okazało się, że nie jest tak źle, a nawet znacznie lepiej niż u nas. Jakim cudem? Ano, kraj podzielono na trzy zasadnicze strefy – „réciprocitaires“, choć nie mam pojęcia, jak by to można przenieść na język polski.  Anglicy też nie wiedzieli. Obszary te to:

– biały [ północno – wschodnia część kraju] – tzw. URNE

– niebieski [środkowo-zachodnia cześć państwa]

– zielony [południowa Francja]

Strefa zielona i niebieska, określane są łącznie, jako EGHO.

Kupując licencję w departamencie, który jest np. w obszarze białym, dopłacając 15-20 euro, mamy prawo łowić w każdym z departamentów tej strefy [o cenach w ogóle piszę dalej]. Innymi słowy to rodzaj porozumienia. Odpadają dodatkowe wydatki z licencjami w innych departamentach i jedynie trzeba się orientować jakie zasady obowiązują na danej wodzie, aczkolwiek takie informacje bez kłopotów otrzymamy [po angielsku z pewnością również] w każdym z lokalnych urzędów.

Ceny opłat za wędkowanie

Mają 9 podstawowych wariantów karty wędkarskiej [licencji], zróżnicowanych ze względu na kompetencje jakie dają, lub cenowo, bo karta dla kobiet, dająca takie same uprawnienia, jak dla facetów, kosztuje tam… 30 euro. Taki mają gest. Opcja dająca najszersze możliwości w danym obszarze, kosztuje średnio około 70 euro, czyli dopłacając te 15 – 20 euro za „porozumienie”, mamy do dyspozycji za około 85-90 eurasów, teren wielkości prawie połowy Polski! Co więcej, choć nie wiem jakim cudem [bo to normalnie nielogiczne], działa tam regionalny oddział AAPPMA „L’Arloise”, gdzie płacąc 85 euro, mamy prawo łowić w 70 z 95 departamentów… Patrząc z ich perspektywy, cena za wędkowanie jest co najmniej znośna, bo z jednej strony 100 euro, to tam niewiele, a zarazem dużo, jeśli kara tej wysokości jest odstraszająca – o tym dalej. Dzieci poniżej 12 lat płacą 3 euro/sezon, nastolatkowie 12-18 lat – 15 euro. Dniówka kosztuje średnio 9 euro.

Nie ma żadnych egzaminów, a kartę się kupuje, dostając spis zasad. Można ją kupić przez internet. Nie ma kłopotu. Podobnie pozwolenia krótkoterminowe, są dostępne w różnych miejscach [sklepy, stacje paliw, lokalne urzędy i w internecie].

Przepisy nad wodą

Sezon trwa jak u nas, od 1 stycznia do końca grudnia danego roku. Wody dzielą na dwie kategorie:

– I kategoria – wody pstrągowe [po naszemu „górskie”]

– II kategoria – pozostałe, zamieszkane głównie przez białoryb [nasze wody nizinne]

Generalnie na wodach I kategorii łowi się tylko na jeden kij, zaś na wodach II kategorii, dozwolone są maksymalnie cztery wędki. Na wodach pstrągowych, dopuszcza się łowienie tylko na przynęty sztuczne. W pozostałych wolno łowić podobnie jak u nas, przy czym zakres przynęt poszerzony jest o żaby, które figurują nierozerwalnie w regulaminach połowu ryb, obok innych „dziwnych” stworzeń, jak ślimaki, kraby, skąposzczety itp. [ale te ostatnie,  to raczej w rejonach nadmorskich]. Bardzo reglamentowane jest wędkowanie nocne – są rejony, gdzie jest zakazane. Osobne przepisy dotyczą karpi. Z tą rybą, podobnie jak u nas jest pełna „schizofrenia”. Otóż jest to gatunek niepożądany. Nie wolno go wpuszczać i wypuszczać, gdy trafi się na wędkę. Co więcej: przetrzymywanie tych ryb w siatkach po zachodzie słońca jest zakazane, podobnie jak transport tych ryb w stanie żywy  w okresie nocnym [ w niektórych departamentach, kwestia transportu dotyczy karpi większych niż 60cm]. Równocześnie funkcjonują tam jedne z lepszych w Europie karpiowych łowisk i widać, że lobby karpiowe, ma tam wiele do powiedzenia.

W okresie ochronnym szczupaka, na większości obszarów Francji, zakazuje się połowu metodami, dającymi wysokie prawdopodobieństwo złowienia tej ryby [spinning, żywiec, martwa rybka, streamer].

Odnośnie wszelkich budowli grodzących wody płynące – minimalna odległość na jakiej wolno wędkować to 50m, ale mierzona nie od stanowiska wędkarza, a od miejsca, gdzie zarzucana jest przynęta…

Ryby dzielą umownie na cztery grupy: pstrągi [wszystkie plus palia], wędrowne [np. łosoś, węgorz czy jesiotr], drapieżne [sandacz, szczupak, okoń, częsty we Francji bas wielkogębowy itp.] i pozostałe [białoryb]

Szczegóły podaję na przykładzie przepisów departamentu Saône et Loire, leżącego w środkowo-wschodniej Francji [Burgundia].

Wymiary ochronne:
– szczupak – 50cm

– lipień – 30cm

– sandacz – 40cm

– pstrągi [wszystkie gatunki] – 23cm

Okresy ochronne:

– szczupak – 17.IX do 9.III [wody I kategorii] i od 31.I do 13.V [wody II kategorii]

– pstrągi [wszystkie] – od 17.IX do 9.III [wody I kategorii] i od 19.IX do 11.III [II kategoria]

– lipień – 17.IX do 18.V [I kategoria], oraz od 1.I do 20.V [II kategoria]

– łosoś – całoroczny zakaz połowu

– węgorz – bardzo skomplikowane przepisy, pozwalające łowić ten gatunek na czterech głównych ciekach departamentu  w niedługich i różnych dla każdego cieku fragmentach roku

– pozostałe gatunki – od 17.IX do 9.III [I kategoria] i  bez ochrony na pozostałych

Wybrane, często spotykane przepisy w różnych departamentach

Wędkowanie zabronione jest w porze innej, niż na pół godziny przed świtem i do pół godziny po zachodzie słońca. Nocne łowienie suma – zakazane. Nocne łowienie karpia dozwolone od 1 czerwca do końca października, tylko w wyznaczonych strefach, poza nimi – zakazane. Gatunki inwazyjne [głównie okonie słoneczne –  kilka gatunków ryb z Ameryki Płn., ale w zależności od regionu także „nasze sumy”.], nie mogą wrócić po złowieniu do wody. Próba sprzedaży ryb złowionych na wędkę, jest jednym z cięższych przestępstw.

Dość często w wodach I kategorii nie wolno wypuszczać z powrotem, złowionych szczupaków i okoni.

Są departamenty, gdzie szczupak ma wymiar ochronny 60cm.

Zazwyczaj dozwolona ilość pstrągów, które można zabrać to 4-6 sztuk.

Ich łowiska są zdecydowanie lepsze niż w Polsce, choć przyznam, że sam widziałem wody [rzeki], których rybostan był porównywalny z naszym [kiepski]. Generalnie jednak, bez wątpienia mają zdecydowanie rybniejsze wody nizinne.

Gospodarka rybacka

Funkcjonuje rybactwo słodkowodne. Sądząc po ilości aktów prawnych, jego zakres jest bardzo szczegółowo ujęty przepisami prawa i sądząc po karach [nieprawdopodobnie wysokich] – bardzo skrupulatnie kontrolowane. Mają miejsce zarybienia. Produkuje się wyłącznie narybek pstrąga potokowego oraz łososi, szczególnie łosoś jest swego rodzaju oczkiem w głowie – ilość wyprodukowanego narybku, jest zaraz za ostrygami ze sztucznych hodowli.

Kłusownictwo

Francuzi zajmują jakby pośrednie miejsce między Anglikami, a narodami mieszkającymi na wschód od Francji [będącymi w stanie zjadać wszystko, co ma łuski]. Generalnie, podobnie jak w Anglii za jadalne uważa się ryby morskie oraz w przeciwieństwie do Anglików, także pstrągi i w nieco mniejszym stopniu  ryby drapieżne. Trzeba jednak brać pod uwagę, że Francuzi, mają dla nas dziwną skłonność, do rozkoszowania się nietypowym z naszego punktu widzenia jedzeniem, stąd w ich menu kiełbie, żaby itp. Z drugiej strony nigdy nie widziałem, by zabierali leszcze, płotki, czy klenie itp. Być może dlatego, poza rybami łososiowatymi, nie znalazłem żadnych limitów ilościowych, dotyczących innych gatunków, choć bez mała sprawdziłem regulamin w chyba 10 departamentach… Anglicy nic na ten temat nie wiedzą, tłumacząc, co świetnie rozumiem, że nie biorą żadnych ryb, więc ich jakiś „bag limit” nie interesuje zupełnie. Znając „smakoszostwo” Francuzów, zastanawiałem się jakim cudem mają dużo ryb, przy braku limitów ilościowych. Bo w porównaniu z nami – mają. Tym bardziej, że jeszcze po II wojnie światowej, proceder kłusowniczy był sporym problemem w tym kraju. Jak doszedłem do kar, to już przestałem się dziwić.

Funkcjonują dwie zasadnicze kary:

– łowienie bez karty wędkarskiej przy sobie [posiada się pozwolenie tylko nie ma nad wodą] – 38 euro

– łowienie bez karty  – brak zezwolenia na połów ryb wędką – 450 euro [uznawane jest za naruszenie własności prywatnej, za jaką uznaje się daną wodę, na której łowią legalnie za opłatą wszyscy inni…]

Co więcej, jak podaje jeden z francuskich portali wędkarskich:

– łowienie w okresie ochronnym – 150 – 225 euro kary

– pozyskiwanie ryb niedozwolonymi narzędziami [np. sieć w wodach I kategorii] – 180-265 euro

–  łowienie w nocy, gdy jest zakaz – 225 – 300 euro

– opór wobec kontrolera – 115 – 225 euro

– wędkowanie w niedozwolonym miejscu [strefa ochronna] – 750euro

– próba sprzedaży ryb – od 1500 do 3000 euro…

Chyba nie trzeba nic dodawać, poza tym, że są kontrole, ludzie bulą i płaczą i raczej nie wracają do kłusownictwa. W jednym z departamentów znalazłem info, że padł pomysł, by dane kłusowników przekazywać …bankom, by nie mogli uzyskać kredytu. Nie wiem, czy wszedł w życie. Na jednym z forum znalazłem dyskusję studenta, który skusił się na wędkowanie bez karty i jak napisał, po około pięciu minutach złapała go kontrola. Spisano go. Po tygodniu otrzymał mandat na 138 euro z sądową adnotacją, że jest to ze strony AAPPMA propozycja polubownego załatwienia sprawy, a ewentualne odwołanie będzie skutkować, zasądzeniem 450 euro. Chłopak się żalił, iż te 130 euro, to strasznie dużo  za parę minut łowienia. Nawet taka kwota działa. I nie pomogło, że to student, że nie pracuje. Zapłacił. Przypomnę, że standardowa cena „pełnej” karty na 1/3 obszaru Francji to 85 euro.

Dodam, że zatrucie środowiska wodnego  w obszarach szczególnie cennych przyrodniczo [np. terytoria zamorskie, ale nie tylko], zagrożone jest podstawową karą w wysokości blisko … 20 tysięcy euro! Można powiedzieć śmiało, że Francuzi nie cackają się ze złodziejami ryb. Pewnie dlatego ich rzeki są na ogół rybne.

Z ciekawostek mogę jeszcze dodać, że tamtejszy związek prowadzi 450 miejsc, gdzie można się nauczyć wędkować od podstaw, a praca tych „ośrodków” obliczona jest głównie na pracę z rodzicem wraz z dzieckiem. AAPPMA „odpala” część pieniędzy ze składek związkowi [część idzie do ministerstwa]. W zeszłym roku związek otrzymał od AAPPMA 12 mln euro, czyli około 50 milionów PLN.

Podsumowując i porównując

– wysokość opłat – nie mamy podejścia w obliczu tego, co w ich wodach jest, a w naszych nie ma, oraz ze względu na dostępny przeciętnemu wędkarzowi obszar w jednej opłacie

– sprawy papierkowe [procedury, licencje itp.] – u nich prosto i łatwo; u nas niby fikcyjny egzamin [bo zawsze PZW przytuli za niego kilka złotych];  załatwienie czegoś przez internet to również fikcja, więc traci się czas; znaczki porozumień rzadko bywają od ręki, trzeba zazwyczaj przyjść drugi raz, a te śmieszne 50 czy 60 przegródek na odnotowanie pobytu nad wodą w Okręgu Krakowskim w tym roku [ja jestem średnio 100 razy w sezonie], to już nie wiem co to jest – potem trzeba zasuwać po nową książkę do siedziby okręgu – Francja znów lepsza

– struktury, podział wód – powiem szczerze – uważam, że u nas jest lepiej, aczkolwiek extra płacenie za okręgi przy znikomej ilości porozumień za SENSOWNE pieniądze , to dla nas obciach, więc remis

– zasobność łowisk – też przegrywamy, mimo chyba bardziej rygorystycznych zapisów

– kłusownictwo – nie ma o czym gadać; u nich się zwalcza bez litości, u nas trwa farsa

Wędkarze spod znaku C&R nie należą do większości, lecz są tam znacznie liczniejsi niż w Polsce. Wśród tamtejszej, wędkującej młodzieży praktycznie rzadko widzi się zabieranie ryb do jedzenia.

13 odpowiedzi

  1. Brawo za to jak egzekwują kary od kłusowników, ale moją szczególną uwagę zwróciły w tekście ceny pozwoleń dla młodzieży.”Nastolatkowie 12-18 lat – 15 euro”-zapewne we Francji małolat opłaci to ze swojego kieszonkowego.
    Dla przykładu podam jak to wygląda w okręgu bydgoskim na wodach w których łowię:
    młodzieżowa/członka uczestnika do 16lat: członkowska 16zł +wody ogólnodostępne 35zł= 51zł i to jest OK chwała Związkowi.
    16-24lat :członkowska 33zł+ wody ogólnodostępne170zł +Wisła 90zł(do okręgu Toruń)= 293zł około 70 euro.
    Dla mnie to samo kosztuje 66+230+215=511zł więc ulga nie jest powalająca. Przyjąć można,że górna część przedziału wiekowego 16-24 to ludzie dorośli i oni na siebie w dużej części już zarabiają. Natomiast 16-19 latkowie w świetle naszego systemu edukacji nie mają jeszcze żadnego zawodu i można przyjąć że nie zarabiają. Z kieszonkowego ciężko wysupłać 3 stówki i młody zaczyna główkować czy warto poczynić niemałe wyrzeczenia żeby złowić czasami jedną z nielicznych u nas ryb. Opłaty spadają na barki rodziców, jeżeli dadzą to OK, a jeżeli nie to zostaje łowić bez pozwolenia lub nie łowić. W jednym i drugim przypadku wędkarstwo traci młodego kandydata na wędkarza, bo albo uczy się że nie musi płacić (nowy kłusownik) albo zainteresuje się czymś innym. Francuzi zdaje się o tym wiedzą i dbają o „narybek”.

  2. Witam

    Mam jedno pytanie odnośnie opłat za wędkowanie we Francji. Spotkałem się ze stanowiskiem, że wędkowanie w Morzu Śródziemnym np: z falochronu czy kamienistego brzegu jest bezpłatne i nie wymaga wnoszenia stosownych opłat. Czy mógłbym otrzymać rzetelną informację, bo we wrześniu jadę w okolice Sete na południu i chciałbym spróbować trochę połapać (amatorsko). Dziękuję za wszelkie odpowiedzi. Pozdrawiam.

  3. Mieszkam we francji i lowie codziennie nie ma jakichkolwiek zasad placisz i lowisz wystarczy kupic karte najlepij za 89 euro mozna przez internet i lowisz do bolu a wrazie co to mowisz ze nie wiedzialem i spoko .o wymiary nikt nie pyta.biezesz 4kije i walisz to tyle proste jak lowienie pozdrawiam i polecam.Jacek

      1. Najlepiej wpisać „Nationale Federation Peche” z nazwą najbliższej dużej miejscowość/miasta i na ogół wyświetla się strona lokalnego oddziału /urzędu w którym można to zrobić – potem na stronie trzeba znaleźć „english version” i tam na ogół jest link, gdzie elektronicznie wykupuje się zezwolenie. Innej drogi nie podam, ponieważ nie znam francuskiego.

  4. Witam mam pytanie czy można we Francji łowić na jedną karte w wodah nizinnych w 3 osoby?

    1. Zakładam że pytanie nie jest żartem. Wszędzie, gdzie są wymagane zezwolenia w stylu „karta wędkarska” zawsze są imienne, na daną osobę, tak więc nie sądzę, że można łowić, nawet w dwie, a co dopiero trzy osoby. Chyba, że rodzic z dzieckiem/dziećmi. Ale jak taki wariant wygląda dokładnie we Francji – nie wiem.

      1. Dziękuję za odpowiedź, pytanie jest na poważnie. Gdyż chodzi po prostu o oszczędność zamierzaliśmy się złożyć na kartę i sobie połowić coś tam hobbistycznie dla zabicia czasu w weekendową monotonie 🙂 ale widzę ze jednak trzeba będzie mieć oddzielne karty. Tak więc kasa na stół i czas na połowy w Garonie ?

  5. odpowiedz jest prosta jedna karta 4 wedki i jeden wedkarz -zdazylo mi sie ze podczas kontroli kontroler chcial wlepic mandat mojemu koledze za to ze trzymal moja wedke;)

  6. Witam, wiele osób łowi sumy stacjonarnie nocą…. Na których rzekach można legalnie łowić w nocy ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *