…to czerwony. Jak widać długo nie ma co deliberować w temacie gustów wzdręg. Kilka jednak uwag mi się nasuwa, odnośnie drugiego obok boleni, mojego ulubionego gatunku.
By być w zgodzie z prawdą, należy nadmienić, że krasnopióry podpływają do każdego, małego obiektu jaki zobaczą. Kolor ma i zarazem nie ma znaczenia. Kwestia tylko, czy zwróci uwagę ryb. A trzeba przyznać, że czerwony ma tu priorytet i chyba tak jak boleń koncentruje oczy na stonowanych, naturalnych barwach, tak dla wzdręgi czerwień i jej odcienie ma siłę magnesu. Nie mam pojęcia tylko czemu. I jeszcze jedno: zasada ta dotyczy wyłącznie małych, bardzo małych przynęt. Wszelkie konwencjonalne, albo inaczej: powszechnie stosowane wabiki w kolorze czerwonym niekoniecznie już cokolwiek wnoszą. Jak widać, nie działa tu reguła kolorystycznego uniwersalizmu przynęt dla rap.
Zacznę od gumek. Uwaga pierwsza. Nie jest to dobra na te rybki przynęta. Ripperki są raczej nieskuteczne; nawet najmniejsze mają za duże rozmiary. Pozostają najmniejsze twisterki. Krasnopiórki atakują je dość chętnie, ale mają kłopot z połknięciem. Capną zazwyczaj ogon i nawet jak wytrzymamy z zacięciem, to na ogół niewielka rybka wypluwa paprocha, jako rzecz niejadalną. To dlatego niektórzy obrywają ogonki. Poprawia to zdecydowanie skuteczność zacięć, ale w przypadku kontaktów z rybkami do 20cm i tak wiele nie da; ja sam przez trzy sezony mocno ekscytowałem się rybami po 25cm, bo najczęściej łowiłem sztuki po 18cm. I z takimi mamy zazwyczaj styczność w większości łowisk. Myślę, że dużych wzdręg jest znacznie więcej, tylko zajmują bardzo „dziwne” miejscówki, albo [w jeziorach] trudno do nich się przebić przez drobnicę. Jak ktoś nie ma wyjścia i w pudełku nie znalazł nic lepszego niż gumowe paprochy, to najlepiej korzystać z kolorów „okoniowych”. Wszelkie ciemniejsze barwy: motor oil, miodowy, czarny, czy fioletowy są bardzo dobre. W tym przypadku czerwony im nie ustępuje, ale się też nie wybija. Problem też jest z główkami. Często 2g to już zbyt wiele, haczyk nawet w najmniejszych główkach jest trochę za duży. Wyjściem może być stosowanie mniejszych haczyków do metod gruntowych lub jeszcze lepiej muchowych [łatwiej zawiązać], na których można zacisnąć kawalątek ołowiu. Można próbować łowić też samym haczykiem z gumką – zazwyczaj nie zatonie, ale krasnopiórki reagują na to tylko w momentach, gdy bez obaw żerują z powierzchni. Poza tym pozostanie nam w tym przypadku wyłącznie żyłka 10-ka lub cieńsza, by jako tako tym rzucać, a to nie każdy lubi. Jeszcze raz powiem, że dla mnie to przynęta z konieczności, bo na polskim, przeciętnym łowisku [czyli z małymi rybkami], zaliczymy dużo brań i relatywnie mało holi.
Wirówki. Tu jest jakiś dziwny paradoks, bo zasadniczo nawet najmniejsze błystki są jednak okazalsze od najmniejszych twisterków i pewnie robią w wodzie większy hałas, to jednak atakują je nawet bardzo małe wzdręgi. Na błystkę całkowitej długości 2,5cm [licząc z kotwiczką], zdarzało mi się łowić już 10cm rybki. W temacie kolorów, to tu również czerwień nie ma żadnego znaczenia. Dodawanie czerwonych elementów w moim wypadku nie wpływało na reakcję ryb. Najchętniej atakują jednak srebrne wirówki. Jak najmniejsze. Korzystam z Wrty 00, ale nawet w tak małej błystce zmieniam kotwiczkę na możliwie mniejszą. Porównywalnej wielkości Meps, jest za ciężki i trzeba go albo przerobić, albo szybciej prowadzić, a to niekoniecznie da nam większe szanse, choć muszę przyznać, że krasnopiórka w amoku żerowania dogoni każdy wabik. Tu podobnie jak w przypadku gumek – brań można mieć dużo ale ze skutecznością bywa różnie.
Zarówno w przypadku gumek jak i wirówek, nawet przy dobrych braniach, nie jest to obfite, że tak powiem łowienie. Raczej zdejmuje się pojedyncze egzemplarze, które się pokażą. Podobnie, gdy jest zimno, a rybki mało ruchliwe, to błystka odpada. Jeśli krasnopióry żerują, albo/i przebywają głęboko, to wirówka też kapituluje. Także gumka bez obciążenia na nic się nie zda, jeśli nie tonie, albo robi to przeraźliwie powoli, a te przepiękne ryby ukrywają się w głębokiej toni. Gumka obciążona odpowiednio, nie działa wczesną wiosną, gdy ryby niezbyt chętnie rzucają się na cokolwiek większego.
Polecam wszystkim: przekonajcie się do mikrojigów. Wiem, że są komicznie małe. Zawiązywanie ich, rzucanie czymś takim, jak i próby prowadzenia odstraszają wielu, ale wierzcie – jak się przyzwyczaicie, to nie tylko w temacie tego gatunku znajdą na stałe miejsce w Waszych pudełkach. Mają kilka zalet: relatywnie szybko toną, ich malutkie gabaryty są największym atutem w temacie wzdręg, dają się stosować na wszystkich łowiskach i co ważne o każdej porze roku. I najważniejsze: bardzo rzadko są na nie puste brania, a spadanie zdobyczy w czasie holu, to ewenement rzadszy niż metrowy szczupak w polskich wodach. Złowiłem tych rybek bardzo dużo i przypominam sobie tylko dwie takie sytuacje. Tak jak bezsterowe woblery kojarzą mi się z boleniem, twisterki z okoniami, wielkie jerki z metrowymi szczupakami [tylko na filmach], smużaki z kleniami i jaziami, to mikrojiga wynaleziono dla pstrąga i właśnie dla wzdręgi.
Jak pokazuje praktyka, na mikrojiga złowimy maleństwo długości 5cm, jak i wzdręgowego giganta. I tutaj rządzi czerwień. Niepodzielnie i totalnie. Jak napisałem na początku, odnośnie mikrojigów – krasnopióry próbują dopaść każdy mały wabik. Nie łowiłem tylko na takie „pyłki” w kolorze niebieskim. Wszystkie inne są akceptowane, ale…jak wpadną blisko siebie i w podobnej odległości od ryby, to „krasna” zawsze popędzi do czerwonego. Tak było w wodach zakwitłych w środku lata, jak i na bardzo płytkich łowiskach z kryształową woda na wiosnę. Czemu ta barwa? Nie mam pojęcia. Co innego natomiast zastanawia mnie bardzo. Otóż na kilka razy opisywanym, bardzo głębokim łowisku, które przypadkowo się ujawniło i darzyło sporymi, kolorowymi rybkami, te czerwone, często zaledwie na 0,2g główkach okruchy, także były skuteczniejsze niż inne kolory. Problem w tym, iż nierzadko ryby brały na czterech, pięciu a nawet sześciu metrach. Tak sobie myślę, czy czerwony kolor na tej głębokości w wiślanej wodzie jest jeszcze czerwony…
Z innych barw w mikrojigach dla wzdręg, na drugim miejscu klasyfikuje się żółty. Potem pozostałe barwy i one mają już porównywalną skuteczność. O ile żółtych przynęt używam dość często, to po pozostałe barwy sięgam tylko, jak pourywam czerwone i właśnie żółte.
W dobie straszliwej presji jakiej poddaje się nasze wody i wytłuczeniu większości „normalnych” ryb spinningowych, warto dla dodania sobie otuchy pobawić się z krasnopiórkami. Są to dość silne, jak na swoje rozmiary ryby i na analogicznym sprzęcie spokojnie dorównują okoniom tej samej wielkości. Walczą jakby z większą lekkością, ale dłużej i są przynajmniej trzy razy szybsze. Poza tym, może będziecie mieć szczęście jak ja i trafice na swoją wzdręgową bonanzę, gdzie tych ryb będzie nie tylko dużo, ale rozmiar przeciętnych egzemplarzy i ich bajkowa szata barwna, wzbudzi Wasz zachwyt.
P.S. Już na dniach zamieszczę filmik, szczegółowo prezentujący łowisko i przynęty wzdręgowe, a także same ryby, które po prostu brały, jakbym je opłacił…
Jedna odpowiedź
Czekam na film i powoli kompletuję mikrojigi na wiosnę 🙂