Na przełomie stycznia i lutego miałem możliwość przebywać kilkanaście dni na Cejlonie – kraju noszącego oficjalną nazwę Sri Lanka. Czułem się świetnie a zarazem jak na innej planecie. Ponieważ należę do turystów mających tendencję do „chodzenia po krzakach”, z całego pobytu mógłbym napisać pewnie małą książkę. W tym tekście skoncentruję się więc wyłącznie na krótkim szkicu teatru „działań operacyjnych” oraz wybranych fragmentów z dziennika, który prowadziłem. Czytaj dalej…