III tura Ligi Spinningowo-Muchowej 2024. Raba górska

No, po trzech pierwszych turach mamy trzech zdecydowanych liderów Ligi 2024. Z naszej sporej w tym sezonie gromadki, tylko Zygmunt, Bronek i Paweł zapunktowali w każdym dotychczasowym etapie tegorocznej rywalizacji. Oczywiście kolejne tury, a jest tu wg mnie kilka obarczonych bardziej niż inne dużą dozą szczęścia, które trzeba będzie mieć, wywiną pewnie niejeden zaskakujący wynik, to jednak wspomniani wyżej koledzy wypracowali wyraźną przewagę.

I tym razem znów trafiliśmy z aurą, bo przechodzące burze dwa dni przed i dzień przed turą, ominęły – szczególnie dzień przed zlewisko Raby. Dane nam było łowić w czystej, bądź jak w przypadku odcinka poniżej Stradomki – dość czystej Rabie. Rywalizacja miała miejsce na odcinku Dobczyce – Chełm.

Dni przed turą zapowiadały istny pogrom jaki muszkarze zafundowaliby spinningistom, choć ci ostatni też mieli wyniki.

0
(fot. M.K.)
0a
(fot. R.M.)

Na mających miejsce tydzień wcześniej zawodach Pstrąg Doliny Raby, Mateo zajął czwarte miejsce.

Nie mniej na muchowym odcinku wielkość jak i ilość ryb nie pozostawiała złudzeń. W czasie porównywalnym do trwania tury padały wyniki grubo ponad 2 tys. punktów!

0b
(fot. forum LSM)
0c
(fot. forum LSM)

Na samej turze było znacznie mniej kolorowo za sprawą dwóch czynników. Sama tura wpisała się w pełnię, lekko wyżową aurę ze wschodnią cyrkulacją, niebem nieskażonym do południa ani jedną chmurką. Gatunki inne niż pstrągi w zasadzie nie istniały i jeśli ktoś postawił na taką opcję, to miał nikłe szanse na wynik. Drugi czynnik – odnoszę wrażenie iż ten tydzień przed turą to był istny najazd wędkarzy na tę wodę. Dość podać, że na odbywającym się wcześniej Pastrągu Doliny Raby było prawie…70 osób! Nie ma wątpliwości, że ryby były pokłute do granic.

Wystartowaliśmy wyjątkowo wcześnie, bo start miał miejsce o 5.00, do czego jak nigdy sam zachęcałem, gdyż obawiałem się zapowiadanych burz, które po południu faktycznie się pojawiły, oraz wielu wędkujących. Coraz częściej mam uczucie, że z całego tego łowienia, to spotkanie z kolegami jest najfajniejszą częścią całej zabawy.

1
(fot. T.M.)

Nie wszyscy dojechali na zbiórkę i niektórzy dołączyli później, już nad wodą, łowiąc w sumie krócej. Tura jak zawsze na około krakowskiej wodzie górskiej trwała pięć godzin.

Z dwudziestu trzech obecnych na turze uczestników, zapunktowało dziesięciu, przy czym w tej dziesiątce było tylko trzech spinningistów.  Złowiono 22 punktowane ryby pięciu gatunków. Dominowały oczywiście pstrągi, a trafił się tęczak, bardzo duża świnka i słownie jeden jedyny kleń, który to gatunek na ogół stanowił liczniejszą zdobycz na tej wodzie. Wygrały jednak…leszcze. I tu się proszę nie śmiać. Sam się na nie nastawiłem i nie złowiłem nawet jednego. Uważam, że w tym konkretnym dniu i przy tak małej ilości tych ryb o czym niżej, nastawienie się na ten gatunek i złowienie choć jednego to graniczyło z cudem. Poza tym nasza Liga to takie trochę wędkraskie MMA – maksymalna wszechstronność. No i Bartek dokonał cudu – wygrał  i to bardzo wyraźnie z muszkarzami, nie mówiąc o pozostałych spinningistach. Miałem okazję koledze kibicować, gdyż jak nigdy podczas tury z nudów zaglądałem na nasze forum i tak koło 8.00 zanosiło się na to, że Bartek będzie wysoko.

Mnie nie idzie w tym roku kompletnie, choć zero na górskiej Rabie przyjąłem ze spokojem. Po prostu mam na tej wodzie tak zróżnicowane wyniki, że jadę tu bez szczególnych oczekiwań. Poległem z trzech powodów:

– niestety, rozpoznanie jest potrzebne, a nie miałem na nie czasu; rok temu w maju, gdy uciekając przed tłumem wędkarzy zszdłem nisko jak nigdy, w około godzinę, na miejscówce, którą wytypowałem na opisywaną turę zaobserwowałem z 30 – 50 leszczy, z 10 grubych kleni, dwa szczupaki, a to też była druga połowa maja; tymczasem w dniu tury nie widziałem na około 300m powyżej ani 100m niżej, jak i na samej miejscówce ani jednego leszcza, ani jednego klenia czy szczupaka; Bartek twierdził, że widział łącznie cztery leszcze – gdybym zweryfikował ten fakt, postawiłbym jednak na pstrągi, co niekoniecznie gwarantowało sukces, ale…

– miałem pecha, jak wielu innych kolegów, którym spadły punktowane ryby – gdy zniecierpliwiony zaczałem szybko ściągać mikro tantę, pod powierzchnią przywalił w nią około 55 – 60cm boleń, ale muchowy mikro haczyk nawek nie drasnął ryby

– zbyt późno, gdyż koło 8.00 podjąłem decyzję, że jednak opuszczam leniwy, mulisty odcinek i schodzę w dół na bystre wody – tuż przed decyzją, jakby znikąd pojawił się kolega z naszej Ligi [za co zero pretensji] i…siedmiu innych łowiących [za co też zero pretensji]; łowiący tak szybko ruszyli w dół, że odebrało mi to chęci do ścigania się z nimi i byle jak obławiania ewentualnie obiecujących miejsc

Z opisów kolegów wynikało, że ryby nieźle brały do około 7.00. Potem było znacznie trudniej, choć niektórzy mieli niesamowite szczęście punktując tuż przed końcem tury. Tylko Michał miał brania przez cały czas rywalizacji. Sam, poza kontaktem z boleniem miałem jedno ładne branie na gumę z dna: spokojne, dostojne i delikatne, ale zarazem „tłuste”, zwiastujące właśnie leszcza lub klenia, ale ryba zawinęła na pół 9cm Trickmastera i nabiła na haczyk, przez co się nie zacięła. Miałem tylko jeden kontakt z malutkim pstrągiem, ale łowiłem na wodzie wybitnie nie dla pstrąga.

O szczegółach opowiedzą koledzy. Po weryfikacji zdjęć [kodów tury], wybrałem tylko najlepsze, bądź takie, które nie ujawniały lokalizacji konkretnej miejscówki, o co prosili niektórzy koledzy.

Bronek: Rabę lubię. Głównie za to, że czysta, malownicza i najdziksza z większych rzek w okolicy. Za ryby już mniej, bo to czytelna żwirowa rynna z wpuszczonymi czatko-pstrągami. Na odcinkach górskich dostępnych dla spinningu – byłem w tym roku trzy razy. Ryby, czyli 25-35 cm blade wpuszczaki siedziały w ewidentnych dziurach. Jak zwykle setki metrów niczego, rynny, zwałka, podmycie – i pewnikiem tam coś stoi. Potokowce jednak z tygodnia na tydzień były coraz mniej chętne do współpracy. Kolejne zawody, masowe i indywidualne, typowe dla odcinków nokill kłucie, robią swoje. Zwłaszcza jeśli chodzi o reakcje na moje ulubione woblery. Nawet jak wyskoczy – to tylko puknie. Nawet jak weźmie – to jedynie „potelepie” wędką. Nawet jak się zatnie – to spadnie. Jak nie spadnie i trafi do podbieraka – to ma 26 cm…Tak czy siak punktualnie o 5.00 stanąłem nad wodą kawałek poniżej Gdowa. Miałem upatrzoną ponad tydzień wcześniej głęboką metę, gdzie spiąłem rybę dobrze ponad 40 cm. W pierwszym czy drugim rzucie błysnął pod powierzchnią. W drugim – potelepał na metr przed szczytówką ale się niestety nie zapiął. Trudno. Kawałek niżej złowiłem króciaka i poszedłem z nurtem szukać szczęścia. W międzyczasie ryby stały się mniej widoczne, a i kontaktów było coraz mniej. W kolejnej dziurze znów zapiąłem rybkę długości dłoni. Tu i tam były też nieskuteczne kontakty. Gdzieś z godzinę przed końcem tury zacząłem rozważać zmianę odcinka albo w ogóle powrót. W Nieznanowicach koło mostu zobaczyłem, że Maro grzebie w dziurach, gdzie widziałem niedawno zbierającego pstrąga. Zszedłem tam dla formalności i w zwolnioną przez niego (zrezygnowanego) miejscówkę posłałem 3 cm woblerek. Było może 5 minut do końca. To miał być dosłownie ostatni rzut, bo Marek czekał w aucie i zadeklarował mi podwiezienie. Nagle poczułem puknięcie i spokojne schodzenie sporej ryby z nurtem. Obstawiałem brzanę, która okazała się piękną świnką. Szybką sesja, mierzenie, wypuszczanie, a tu CHLUP. W wodzie ląduje karta wędkarska, pudełko główek i telefon. Na szczęście wszystko odzyskałem. Ryba miała 51 cm. Maluchów w kropki nie liczymy.

2
(fot. T.B.)

Tomek: U mnie wczoraj na punkty tylko jeden pstrąg 40 cm (dokładnie 40 cm 4 mm).
Kilka podobnych albo większych spadło mi w czasie holu, sporo miałem też wyjść nietrafionych lub gdzie ryba się po prostu nie zapinała. Jeden 30+ wypadł mi z podbieraka w trakcie mierzenia J
Oprócz tego na brzegu kilka w rozmiarze 27-29 cm (kilka wymiarowych wpadło po godz. 10.00 kiedy tura się skończyła). Generalnie w pierwszym miejscu, w którym byłem dużo się działo (zwłaszcza z samego rana), ale wynik sam w sobie uznaję za słaby. Łowiłem tylko na streamera.

3
(fot. T.K.)

Maciek: Łowiłem cały czas na muchę, na nimfę. Treningi pokazały,  że nawet na muchowym odcinku zapunktowanie nie jest oczywiste,   bywają dni,  że łowi się parę ryb,  a kiedy indziej może być ciężko o cokolwiek. Dodatkowo w wolne dni  następuje inwazja tłumu wędkarzy. Pierwsze 3 godziny tury spędziłem na jednym około 200 metrowym odcinku,  przechodząc go trzykrotnie,  za każdym razem z uwiązanymi  innymi muchami.  Złowiłem w sumie 6 ryb,  z tego dwie punktujące.   Co ciekawe, obydwie punktujące ryby wzięły dopiero za trzecim przejściem. Potem postanowiłem przejechać w inne miejsce  i to chyba nie był dobry pomysł,  bo straciłem czas a po dojściu na nowe miejsce okazało się ,  że jest tam kilku wędkarzy i musiałem znowu stracić czas na przejście w kolejne obiecujące miejsce.   Tam niewiele się działo,  choć spiąłem jedną prawdopodobnie punktującą rybę.

4
(fot. M.K.)
5
(fot. M.K.)

Bartek: Nienawidzę Raby… Tak dotychczas zaczynałem wszystkie relacje z wypraw nad tę rzekę. I zdania nie zmieniam, pomimo zwycięstwa na majowej turze… Ale nie będę się nad nią teraz pastwił, liczę że ktoś mnie wyręczy 🙂 Udało mi się złowić 2 leszcze. Celowo używam słowa „udało się” bo nie był to jakiś galaktyczny wyczyn, ot po prostu wiem już od kilku dobrych lat gdzie te ryby przesiadują. Nie ukrywam też, że to właśnie na leszcze się nastawiłem. Nic innego łowić nie umiem na tej rzece. Okazało się, że podobną taktykę obrał Adam, więc miłe towarzystwo rekompensowało mi awersję do tej wody. Ku mojemu zaskoczeniu w dniu tury nie było widać stad leszczy, które zwykle jak gangi patrolują ten obszar. Widziałem pojedynczą sztukę, a chwilę później „stadko” 3 szt. I tyle. Jak nie to miejsce. Szczęśliwie jednak, mozolne biczowanie wody i opukiwanie dna przyniosło w końcu skutek. Ryby 54 i 55 cm wspaniale wyginały kijek do 4g.

6
(fot. B.K.)
8
(fot. A.K.)

Przynęty jak zwykle nieduże i obie z Aliexpress – czerwony Polaris i żółta mała tanta. Kluczowe jak się okazało było delikatne podbijanie przynęty zaraz po opadnięciu na dno. Żadne turlanie, wleczenie, polegiwanie itp. Dopiero pod koniec kiedy rzucałem jakieś 30-50m niżej miałem 4 puknięcia w opadzie. Myślę że mogły to być trącenia ryb z jakiegoś konkretniejszego stada, które akurat napłynęło na koniec tury. Potwierdzeniem mogłaby być 1 łuska, która została na haczyku (całkiem sporych rozmiarów).  Pominę fakt, że w pewnym momencie w zasięgu wzroku miałem kilkanaście (serio!) łowiących osób – niefajnie i szkoda komentować. Szanujmy się. Widać, że jako wędkarska społeczność mamy jeszcze sporo do zrobienia.  

Mateo: Plan na turę majową miałem trochę inny gdyż zdecydowałem się polować na klenie z powierzchni na smużaki. Plan był dobry, gorzej z realizacją…tzn. ryby były ale wszystkie zbiórki wabika były puste niestety L Tak bywa przy łowieniu na smużaki, kto łowi ten wie. Dwa kleniki z wody wyciągnąłem lecz za krótkie na ligę,  ten większy miał max 27 cm i oba pobrały małą gumkę prowadzoną w toni. Ciężko przyjąć porażkę gdy kilka dni wcześniej łowi się 7 sztuk zdecydowanie większych (stąd właśnie mój plan ). Ale biorę to na klatę i gratuluję wszystkim punktującym.

Piotrek Drugi: Łowiłem na odcinku muchowym między mostami w Dobczycach a Gdowem. Po przybyciu na łowisko naturalnie zapoznałem się z wodą, czyli przewróciłem się w rzece. Łowiłem w mokrym ubraniu i było zimno no ale nowicjuszowi w tak zacnym gronie nie wypadało odpuścić. Po wykręceniu z wody z ubrania można było zacząć łowić i czekać na słońce .Ryby brały dobrze, jedna poszła z muszki,  druga z muszką jedną złowiłem  – 40,4 cm .Pstrąg potokowy wziął na suchą muchę marki „pułkownikówka” i po krótkim holu był w podbieraku.

10
(fot. P.Z.)

Jacek: Przed turą byłem na jednorazowym treningu na odcinku muchowym, by sobie wytypować jakąś miejscówkę, która byłaby perspektywiczna, ale nie do końca oblegana. Jedna wydawała się obiecująca bez jakiś dużych ryb, ale zdarzyły się czterdziestki. Na turze okazało się że już tak różowo nie było.  Wprawdzie początki były obiecujące bo pierwsza punktowa ryba po niecałej godzinie łowienia ale wszystkie punktowane ryby, niestety niewielkie złowiłem do godz. 7.00. Pstrąg 31, 34 i 30. Później już jedynie sporadyczne brania niewielkich pstrągów. Łowiłem głownie na nimfę i ze względu na bardzo delikatnej brania na małe muchy nr 14, 16 i 18. Różnego rodzaju brązki i czasem parkinson. Próbowałem też streamera  ale przegapiłem najlepszy okres żerowania i tylko dwie rybki, jedna mała i druga większa spadła. Nie zmieniałem miejscówki przez cała turę. Ostatnie półtora godziny bez jakiegokolwiek brania.

11
(fot. J.Ś.)

Zygmunt: Rozpocząłem turę dość niefortunnie, bo od fragmentu (muchowego odcinka)  rzeki, którego konfiguracja dna musiała się zmienić w ciągu ostatniego  sezonu/zimy i wypłyciło się kilka znanych mi rynienek. Pomimo tego  namierzyłem przynajmniej dwie ryby pobierające suchą muchę, niestety bez  pozytywnego rezultatu w postaci skutecznego ich zacięcia. Tak minęły mi  pierwsze trzy godziny, po których spotkałem się z Tomkiem i wspólnie  zmieniliśmy łowisko. W głębokim wlewie miałem upragnione branie pięknego  pstrąga tęczowego, będącego dodatkowo w doskonałej formie. Pobrał  streamera z sierści królika. Szczęśliwie udało mi się go podebrać,  mierzył 55 cm, tym samym pobijając mój dotychczasowy rekord w tym  gatunku.

12
(fot. Z.B.)

Do końca tury miałem jeszcze kilka brań, chyba dwa spady oraz pstrąga na punkty, który wziął minutę po zakończeniu tury. Ponieważ miejsce było obiecujące i ryby ewidentnie miały większą ochotę do współpracy, wędkowaliśmy z Tomkiem nadal i oprócz dwóch pstrągów  punktujących złowiłem klenia na 40 kilka cm. Co ciekawe, obserwowaliśmy stado przynajmniej kilkunastu kleni, w tym 3-4 w okolicy lub powyżej 50 cm, które skutecznie ignorowały wszelkiego rodzaju smakołyki podrzucane im pod pyski.

Paweł: Łowiłem na odcinku muchowym. Początek nie napawał optymizmem, bo po godzinie miałem tylko jedną mała rybę. Pstrągi były bardzo niemrawe. Wytypowałem miejscówkę, do której trzeba przejść kawałek, żeby mieć szanse dotarcia do choć trochę, mniej pokłutych ryb. Dostosowałem przypon i wagę much, przyłożyłem się do samego prowadzenia nimf. Chyba kluczowa była jak najbardziej naturalna prezentacja przynęty. W końcu się „wstrzeliłem” i z jednej rynny udało się złowić trzy punktowane ryby. Później szukałem jeszcze podobnie usytuowanej miejscówki, ale nie udało się tam złowić nic konkretnego. Na koniec tury wróciłem jeszcze na pierwszą „metę” i dołowiłem ostatniego pstrąga. Trochę się nachodziłem, ale udało się i cieszę się, że Raba już za nami 🙂

13
(fot. P.N.)

Jędrzej: Łowiłem na odcinku tarnowskim. Pstrągi były aktywne, złowiłem dwa punktowane. Jednego minimalnie za krótkiego i miałem dwa wyjścia wymiarowych ryb. Wszystkie kontakty na pstrągowego jiga z główką poniżej 1 g. Większy pstrąg 41 cm nie chciał się ustawić na miarce, więc fotka nie do końca wyszła. Gdybyś miał wątpliwości co do wymiaru, to potwierdzi Karol. Akurat przyszedł i razem zmierzyliśmy.

14
(fot. J.G.)

Karol: Mój pierwszy ligowy start w tym roku, okazał się falstartem. Najlepszą częścią tej tury dla mnie była zbiórka, gdzie było nas naprawdę sporo. Samo łowienie nie poszło mi totalnie. Zaliczyłem 4 kontakty z rybami. Z czego miałem jedna ładna rybę na kiju. Pstrąg wziął bardzo agresywnie. Zaraz po braniu poszedł ponad metr ponad tafle wody, a po wpadnięciu do wody z powrotem wpadł w szał i dosłownie wyszarpał hak z pyska. Po tym motywacja do łowienia zeszła ze mnie całkowicie i do końca nie miałem już kontaktu z rybą. Ale też się do tego nie przykładałem.  Ogromne gratulacje dla zwycięzców i wszystkich punktujących. 

Robert: „Pstrągowa” Raba mnie pokonała, zresztą już nie pierwszy raz. Tydzień wcześniej byłem na zawodach Pstrąg Doliny Raby i tam też nie poradziłem sobie z łowieniem ostrożnych, poddanych dużej presji wędkarskiej potokowców. Nie jestem specem od połowu pstrągów, jeśli już na nie poluję to głównie używam woblerów. Na Rabie ryby lepiej reagowały ostatnio jednak na jigi i małe gumy. Nie lubię takiego dłubania, nie byłem też na nie gotowy. Parę dni wcześniej byłem na dolnej Rabie i bez problemu złowiłem kilkanaście punktowanych kleni. Dlatego, mimo że odcinek bliżej zapory w Dobczycach to co raz większa kleniowa pustynia, zdecydowałem się większość czasu poświęcić na próby złowienia tych ryb. Metody które dawały świetne wyniki poniżej Bochni, tutaj przez ponad trzy godziny przyniosły mi jednego klenia 28 centymetrów. W pierwszej godzinie miałem też dużego pstrąga na kiju, zdecydowanie 40+, ale niestety spadł. Pod koniec próbowałem jeszcze w desperacji uratować punkty pstrągiem. Na czarną tantę złowiłem rybę, której do wymiaru brakło pół centymetra, do tego miałem jeszcze kilka delikatnych brań. Na szczęście z tym odcinkiem Raby widzę się najwcześniej za rok. Nie będę tęsknił. 

Michał: Plan na Rabę – brak planu. Jeszcze nigdy tak późno pierwszy raz nie zawitałem nad tą rzeką i od razu trafiła się ligowa tura. Po dojechaniu nad wodę, jej kolor ograniczył wybór much do imitacji robaka kopanego. Łowiłem metodą żyłkową, prowadząc przynęty w miejscach gdzie szybka woda zwalniała. W sumie złowiłem 7 ryb w tym dwie krótkie. Dwie sztuki spadły, jedna większa. Brania miałem przez cały czas trwania zmagań. Jak na pierwsze łowienie na Rabie w tym roku bawiłem się przednio, a ostateczny wynik mnie zaskoczył. Gratulacje dla wszystkich punktujących. W szczególności dla Bartka. Niby wygrał leszczami:), ale po rozmowie z nim i relacji jak cudował choćby z obciążeniem i sposobem prowadzenia – pełny szacunek.

15
(fot. M.M.)

Wyniki tury:

I miejsce – 1 pkt – Bartek –  601 małych punktów  [leszcze 54 i 55cm]

II miejsce – 2 pkt – Michał – 419 małych punktów [pstrągi 32, 2 x 33, 34 i 42cm]

III miejsce – 3 pkt – Paweł – 368 małych punktów [pstrągi 30, 32, 38 i 45cm]

IV miejsce – 4 pkt – Zygmunt – 306 małych punktów [tęczak 55cm]

V miejsce – 5 pkt – Bronek – 262 małe punkty [świnka 51cm]

VI miejsce – 6 pkt – Jędrzej – 216 małych punktów [pstrągi 33 i 41cm]

VII miejsce – 7 pkt – Maciek – 183 małe punkty  [pstrąg 31cm, kleń 40cm]

VIII miejsce – 8 pkt – Jacek – 148 małych punktów [pstrągi 30, 31 i 34cm]

IX miejsce ex aequo – 9,5 pkt -Tomek i Piotrek Drugi – po 141 małych punktów [po pstrągu  40cm]

Nieobecni: Brandy, Rafał, Mateusz, Matusz Drugi i Jan, oraz zerujący – Miszel, Marek, Kenese,  Krzysiek, Robert, Piotrek,  Marcin, Mikołaj, Karol, Tommy, Maciek Drugi, Mateo i Adam – po 19,5 pkt

Jak na początku napisałem, po trzech pierwszych turach mamy trzech zdecydowanych liderów. Za nimi jest siedem kolejnych osób z wyraźną na ogół stratą, ale z dobrym wynikiem z którejś z dwóch poprzednich tur. Następnie dziewięciu uczestników mających skromny wynik, nie mniej punktujących. Peleton zamyka kolejna dziewiątka, która nie miała szczęścia zapunktować.

Klasyfikacja generalna po trzech turach na dziesięć:

I miejsce – Zygmunt – 10 pkt [1059 małych punktów]

II miejsce – Paweł – 15 pkt [625 małych punktów]

III miejsce – Bronek – 16,5 pkt [542 małe punkty]

IV miejsce – Jacek – 29,5 pkt [256 małych punktów]

V miejsce – Maciek – 31,5 pkt [491 małych punktów]

VI miejsce – Piotrek Drugi – 36 pkt [172 małe punkty]

VII miejsce – Mateusz – 38 pkt [628 małych punktów]

VIII miejsce – Bartek – 39 pkt [601 małych punktów]

IX miejsce ex aequo – Mateo i Michał – po 40 pkt [Mateo 628 małych punktów, Michał 419]

XI miejsce – Jan – 41 pkt [533 małe punkty]

XII miejsce – Robert – 42 pkt [350 małych punktów]

XIII miejsce – Maciek Drugi – 43 pkt [337 małych punktów]

XIV miejsce – Marcin – 43,5 pkt [53 małe punkty]

XV miejsce – Jędrzej – 44 pkt [216 małych punktów]

XVI miejsce – Brandy – 46 pkt [185 małych punktów]

XVII miejsce – Tomek – 47,5 pkt [141 małych punktów]

XVIII miejsce – Krzysiek – 48 pkt [37 małych punktów]

XIX miejsce – Piotrek – 49 pkt [26 małych punktów]

XX miejsce ex aequo – Kenese, Mikołaj, Miszel, Mateusz Drugi, Rafał, Tommy, Karol, Marek i Adam – po 57,5 pkt [nie złowili ryby na punkty]

Jedna odpowiedź

  1. Najlepsza tura zeby zlapac 1 rybe i wygrac. Ja uwazam ze jak w 1 godzinie sie nic nie zlowi , to pozamiatane czesc !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *