
A mówią, że nic dwa razy się nie zdarza! Otóż Tommy, choć nie na mojej miejscówce, zaliczył fenomenalny sandaczowy wypad. Nieskromnie powiem, że miałem w tym udział. W ostatni poniedziałek od około 15.00 ciśnienie tak leciało w dół i to w takim tempie, iż nie miałem wątpliwości: to ten wieczór. Sam tylko żałowałem, bo dla mnie poniedziałki są wyjęte z wędkarstwa niestety, zwłaszcza wieczorem. Nalegałem tylko, że trzeba się śpieszyć, bo przy tak szybko opadającym ciśnieniu, to około 19.00 może być już po wszystkim.
W każdym razie pierwszą „bombę” Tommy zaliczył jeszcze w pełni dnia, dosłownie w drugim rzucie.
80cm. Czego chcieć więcej…
Po chwili kolega meldował 68cm.
Potem, już po zmierzchu przyszło kolejne zdjęcie: 85cm. Już „dinozaur”.
Na koniec 64cm.
Wszystko z jednego miejsca. Nie ruszył się na krok. Po wszystkim ale jeszcze dzwoniąc z nad wody, gadaliśmy jak najęci, bo tak mi się udzielił
Czytaj więcej [...]