Z Łukaszem, rozpoznawanym w wędkarskim światku jako Ruki, mam kontakt od kilku lat, choć ciężko powiedzieć, że się znamy. Ruki jest z wykształcenia ichtiologiem i tym różni się od kilku innych osób tej profesji z jakimi zdarza mi się spotykać, że nie opowiada ogólników, rzeczy które sam wiem od dawna albo innych dyrdymałów. Co więcej, gdy z nim mam okazję zamienić kilka słów, albo posłuchać/poczytać, co napisał, to często otwiera mi się jakiś inny tor widzenia danego problemu; komplementując osobę – facet wie o czym mówi i nierzadko czuć ciężar tej wiedzy, dla amatora jak ja. Poniższy tekst jest zupełnie nieplanowanym i wszystko wyszło jak to się mówi – przypadkowo. Przy relacji z pierwszej tury naszej ligi na Rabie, wywiązała się zażarta dyskusja, momentami wykraczająca poza przerzucanie się realnymi argumentami i postanowiłem przedstawić poniższy punkt widzenia. Ponieważ Ruki często używał fachowych określeń, pozwoliłem sobie na ich „przetłumaczenie” , mam nadzieje bardziej zrozumiałe dla osób postronnych. Oddaje głos Łukaszowi.
Ruki: W tym roku na Rabie mieliśmy pierwszy raz od 2017 roku dużą wodę wiosną. Liczyłem na to, że będzie to pierwszy rok z czystym dnem, ale się przeliczyłem. Niestety zbiornik Dobczycki jest obecnie odstojnikiem azotanów i fosforanów [w lecie regularnie kwitną sinice], przez co już teraz rzeka poniżej pokryła się glutem. Fotka w komentarzu- przykręcili wodę i widać niestety cały ten syf.
Takie coś sprawia, że świnka nie ma na czym żerować- ona potrzebuje głównie glonów nitkowatych wraz z peryfitonem [drobne organizmy żyjące na wszelkim podłożu w wodzie, choć niekoniecznie na samym dnie – to mój przypis], a nie okrzemka Didymos [taki glon ponoć powszechnie występujący w wodach Skandynawii – mój przypis] z domieszką sinic. W tym glucie za to żyje pełno innego robactwa [głównie chrusty niedomkowe i ośliczki], które pstrągom czy kleniom wystarczą do szczęścia.
Co ciekawe, w tym roku mieliśmy jeden z największych ciągów tarłowych świnki od 2007 roku. Gdzieniegdzie bystrza były wręcz czarne od ryb, niestety z racji tych cholernych glutów pewnie większość tarła się nie uda. Obecnie w połowie wysokości odcinka muchowego pojawiły się nawet brzany, pewnie idą w górę rzeki w poszukiwaniu cieplejszej wody. Do tarła potrzebują 15*c, obecnie mamy 11-12*C.
No i widać mętną wodę, mimo braku opadów- to efekt upustów dolnych ze zbiornika. Idzie odtlenowana woda z dna zbiornika, pełna zawiesiny. Czyli taki syfek jak z odmulania akwariów. Już w 2007 roku przewidzieliśmy to jako sekcja Przyjaciół Raby i było wiadome, że na rzece podgórskiej poniżej starego zbiornika nie ma szans na ani naturalną strukturę ichtiologiczną ani na samopodtrzymującą się populację ryb.
Stary zbiornik to taki, który już uległ zamuleniu i gdzie następuje akumulacja biogenów. W młodym zbiorniku górskim tworzy się środowisko wodne „ponad stan”. Na względnie jałowej rzece górskiej [jeśli patrzeć na wydajność rybacką z hektara] tworzy się zbiornik, gdzie następuje boom fauny i flory. Zatem dostarczane biogeny są wykorzystywane.
W pewnym momencie [zazwyczaj po 10-20 latach, zależy od zlewni] przychodzi krach, spada ilość ryb, a z dna kamienisto-żwirowego, które dominowało, zaczynają przeważać odcinki muliste. Ilość dostarczanego fosforu i azotu przekracza zapotrzebowanie. Wtedy zaczynają się pojawiać zakwity wody na zbiorniku, a poniżej pojawiają się bardzo duże ilości niekorzystnych glonów. Świnki przykładowo zaczynają zanikać, bo znikają okrzemki- grupa glonów, która potrzebuje krzemu. Pozorny wzrost żyzności, ale spada bioróżnorodność bentosu [organizmy związane ze strukturą dna – mój przypis]- zaczynają przeważać ochotkowate czy chruściki bezdomkowe. Pstrągom to nie przeszkadza, ale właśnie typowo roślinożerne karpiowate nie mają co jeść- a glonów jest pełno!
Jak dodamy jeszcze do tego brak transportu nowego żwiru i nadmierną erozję boczną i wgłębną- mamy właśnie obraz naszych podgórskich rzek. To samo czeka Skawę poniżej Świnnej, o ile ją kiedyś zaleją [zbiornik jest zbyt duży na obecne przepływy….]
I tak wygląda to na całym świecie, gdzie na takich odcinkach robi się właśnie wszystko w oparciu o zarybienia [czy to łowiska no kill czy typowo mięsne put&take]. Bo w rzece głównej brak jest warunków do tarła ryb łososiowatych [brak odpowiedniego materiału], a dla reofilnych karpiowatych termika wody robi się nie sprzyjająca.
Raba na odcinku Dobczyce-Gdów to była kiedyś dolna granica krainy lipienia, a poniżej to już była kraina brzany. Więc latem średnie temperatury 18-20*C. A obecnie jak to wygląda? Mało kiedy chwilowe Tmaxy wody osiągają 16-17*C. Dlatego większość brzan czy świnek przeniosła się na tarnowski odcinek, gdzie blokują ją progi [jeden na szczęście przerobiony na bystrotok]. Za to odcinek powyżej zbiornika, który powinien mieć termikę pod pstrąga i lipienia, a w wyniku regulacji jest teraz ostoją świnek i boleni 🙂 W najgorszych latach woda nagrzewała się tam do ponad 25*C.
Ten rok w ogóle jest wypaczony, bo zimowy nalot kormoranów zrobił dosłowny blitzkrieg. Na gdowskim zimowisku po pierwszym tygodniu z tysięcy ryb [głównie kleni] ostały się pojedyncze, ogólnie populację ryb ocenialiśmy na może 10% tego co było jeszcze w grudniu.
Raba z roku na rok niesie coraz mniej i coraz gorszej wody. To już nie to co 10 lat temu, kiedy mało kiedy płynęły 3 kubiki wody, które są teraz normalnością w okresie letnim.
Powyższa wypowiedź bardzo mnie przekonała z jednego powodu – nie dorabia teorii do rzeczywistości.
Wnioski, przynajmniej dla mnie są takie:
– w Rabie poradzi sobie poniżej zapory kleń i pstrąg [szczególnie na pierwszych kilku – kilkunastu kilometrach]
– pstrąg w Rabie bez zarybień jednak nie jest w stanie utrzymać stabilnej populacji
– trzeba powiedzieć wprost – kropasy zjedzą dużo, jak nie wszystko co małe i ma łuski, ale właśnie taki jest wybór i dobrze zorganizowana grupa wielbicieli pstrągów to forsuje – dla mnie przynajmniej to jest klarowne, a nie dorabianie teorii do rzeczywistości, bo jak Piotrek zauważył w pewnym momencie przerzucania się już nie argumentami, a inwektywami – „żadna teoria kupy się nie trzyma”; nie ma się co krygować
– ostatni wniosek, już z naszych ligowych doświadczeń [blisko 10 tur w ostatnich latach, na których było łącznie kilkadziesiąt statystycznych osób]: dysproporcja „jakości” ryb, przekładająca się na ilość pstrągów trzymających się odcinka na którym je wpuszczono, jest nieprawdopodobnie niekorzystna dla fragmentu spinningowego [ryby z niego normalnie znikają w kilka tygodni, a na muchowym są…]