Jak zapewne zauważyliście, jest nas o jednego mniej. Widocznie awans na prezesa nowo powstającego koła wymusza u niektórych takie, a nie inne postawy. Nie zaprzątajmy sobie tym jednak głowy – czekam na odpowiedź WFOŚiGW. Wtedy wrócę do tematu. Póki jeszcze minęły tylko dwie tury, to zrobiłem korektę w punktacji z powodu, że Wojtek zrezygnował z udziału – zerujący na turze pierwszej nie otrzymali więc 13,5 pkt, a 13 pkt. To tak dla formalności.
Oj, po tej turze mamy dwóch liderów przez bardzo duże „L”. Z czterech tylko punktujących osób w marcu na Kryspinowie, swoje szanse na Bagrach wykorzystała dwójka. Sam muszę po tej turze dopisać sobie niestety zero. Dopadło mnie choróbsko. Jako totalny sceptyk odnośnie nazywania tego co jest pandemią, nie mam zamiaru zaklinać rzeczywistości – być może właśnie złapałem, albo uaktywnił się po totalnym przemarznięciu dzień przed turą na Kryspinowie właśnie covid. Z racji, jak to uczenie mówią -mam chorobę współistniejącą, trochę spękałem i siedziałem grzecznie w domu. Z moich doświadczeń przez te kilka dni choroby powiem tylko jedno: nie dziwi mnie tak duża liczba zgonów. Przecież obecny rząd rozłożył na amen, będącą w totalnej zapaści tzw. służbę zdrowia i w podbramkowych sytuacjach, to można coś uzyskać tylko przez znajomości. Można zagotować… Przy tej okazji nie powstrzymam się przed jednym jeszcze spostrzeżeniem. Otóż mnie zastanawiało dlaczego odsunięto amantadynę, której skuteczności nie kwestionują w prywatnych rozmowach sami medycy? No i jeden mnie oświecił: lek ten kosztuje tylko koło 6zł; niechby zachorowało i nawet 10% społeczeństwa. Oto zysk. A szczepionki? Kilkadziesiąt razy droższe i można je „ożenić”…wszystkim. Pod dobrowolnym przymusem, albo przymusową dobrowolnością. Jak wolimy 🙂
W każdym razie turę odpuściłem. Trudno.
Biorąc pod uwagę treningi wielu z uczestników, to na samej turze było trochę jak przewidywałem z jedną różnicą: obawiałem się, iż relatywnie wiele osób zapunktuje jedną – dwoma rybami i jako nieobecny, będę gdzieś na szarym końcu. Tymczasem, rzeczywiście ryby brały, ale bardzo nieprzewidywalnie i zapunktowało ledwie siedmiu z dziewiętnastu obecnych na turze.
Złowiono zaledwie 15 punktowanych ryb trzech gatunków [płocie, wzdręgi i jeden okoń], przy czym między 9.00 a 10.00 złowiono tylko 4 szt. , zaś po 10.00 – słownie jedną. Kto nie trafił na ryby zaraz z rana i nie potrafił ich złowić, na ogół nie punktował.
Nalegałem, nie wiedząc jeszcze, że nie wystartuję na możliwie wczesny start i była to słuszna decyzja. Otóż po ładnym świcie i ranku, od około południa totalnie zaczęło się chmurzyć i pojawił się bardzo silny wiatr. Ryby, podobnie jak w poprzednich dniach, jako tako żerowały właśnie wczesny rankiem, by przejawiać sporadyczną aktywność po 9.00.
Wyjątkowo zaprezentuję wszystkie punktowane zdobycze, gdyż nie ma ich zbyt wiele, jak na ten zbiornik i już prawie połowę kwietnia. Zanim przejdę do relacji, pokuszę się jeszcze o taką mianowicie refleksję: łowię na Bagrach intensywnie gdzieś od siedmiu lat. Byłem wtedy jedną z może 2-3 osób łażących tam za grubym białorybem ze spinningiem. Do około 2017r, może 2018r było tak, że jechało się w piątek – łowiło kilkadziesiąt [20 – 40] płoci, wzdręg na punkty, w kolejny dzień podobnie, a za tydzień znowu. I tak do początku maja, kiedy oddawałem się innym łowiskom. Obecnie zdarzają się jeszcze dni obfitości, nie mniej jest tak raz na 4-5 wypadów. Pozostałe to pojedyncze sztuki… Zastanawiam się, czy wobec presji spinningistów UL, która tu wzrosła o kilkaset procent, ryby jakoś się nauczyły omijać wabiki, czy po prostu poszło w eter, że są tu grube , a co ważne ŁATWE płocie i wzdręgi, no i dziadostwo z wędkami zdziesiątkowało te gatunki? Mnie dziwi, dlaczego wspaniałe okazy płoci, czy krasnopiór nie są chronione górnym wymiarem ?[powinien wynosić 35cm].
Start miał miejsce o 6.30. Pierwsze prawie pół godziny to była absolutna studnia. Wynik dnia otworzył zeszłoroczny zwycięzca totalny marcowej tury na Bagrach – Michał [wtedy nas normalnie zdeklasował]. Zaliczył pierwsze punkty, które dała wzdręga na 26cm.
Chwilę potem przyszedł jednak sms z krótkim info „Maciek miażdży”. Faktycznie zwycięzca pierwszej tegorocznej tury, tuż po 7.00 w odstępie kilku minut miał już dwie krasnopiórki: 27 i 25cm.
Chwilę później Maciek dorzuca trzecią zdobycz – płoć 30cm.
Pozostali uczestnicy nie doświadczyli do tej pory szczególnych emocji. Generalnie nic się nie działo. Większość łowiła po omacku, a nieliczni doznawali frustracji widząc spore krasnopióry, które kompletnie ignorowały wszelkie wabiki. Wyjątkiem był Robert, który złowił płoć 30cm.
Nie licząc Maćka, Michała i właśnie Roberta, pozostałym bezrybnie minęło pierwsze 90 minut tury.
Worek z rybami rozwiązał się Bartkowi, który w tym roku – już zdradzę, może troszkę mniej spektakularnie niż Michał w 2020r, ale bardzo zdecydowanie pokonał wszystkich tu startujących. W ciągu kwadransa zapunktował pięknymi płociami: 28, 29, 30 i aż 36cm!
Do rywalizacji włączył się jeszcze bardzo wyraźnie Zygmunt niezłą płocią na 34cm, który jako jedyny tego dnia łowił na muchę.
Po tej serii znów przyszedł blisko godzinny zastój. I ponownie przerwał go Bartek – dorzuca kolejne punkty [wzdręga 29cm].
I znów prawie pół godziny ciszy – to dużo jak na 19 łowiących i gatunki, które były celem rywalizujących. Jako jeden z ostatnich, to Michał podbił stawkę, okoniem na 27cm…
…a prawie w tym samym momencie bardzo cenne z perspektywy wielu zer punkty, zdobył Brandy [wzdręga 29cm]
Kropkę nad „i” ostatecznie stawia jeszcze raz Bartek.
Od 9.40 do końca tury o 11.30 prawie nic się nie wydarzyło, nie licząc sporadycznych kontaktów z małymi szczupakami i braniami malutkich wzdręg. Tylko Kuba miał naprawdę grubą rybę jak na kijek UL, naprawdę grubą, ale spadła. Ciężko do końca ocenić, czy się spięła, czy była to podcinka, bo i taka możliwość też jest…
Jacek miał jeszcze leszcza około 10.00, ale rybie brakło 3cm.
Jako jedyny, już pod sam koniec tury zapunktował Rafał. Na 70 minut przed końcem szczęście się do niego uśmiechnęło i zaliczył te minimum do punktacji czyli 25cm.
Gratuluję Bartkowi oraz wszystkim punktującym. Mam takie wrażenie, iż nie tyle punkty zdobyte w tej turze, co nie zdobyte w niej, mogą mieć dużą wagę w skali całej ligi. Piszę to ze smutkiem, bo zaliczam się do tej właśnie grupy…
WYNIKI:
I miejsce – 1 pkt – Bartek – wzdręgi 29 i 26cm, oraz płocie 36, 28, 29 i 30cm [464 pkt małych ]
II miejsce – 2 pkt -Maciek – wzdręgi 25 i 27cm, płoć 30cm [155 pkt małych ]
III miejsce – 3 pkt – Zygmunt – płoć 34cm [125 pkt małych]
IV miejsce – Michał – wzdręga 26cm i okoń 27cm [85 pkt małych]
V miejsce – Robert – płoć 30cm [81 pkt małych]
VI miejsce – Brandy – wzdręga 29cm [70 pkt małych]
VII miejsce – Rafał – wzdręga 25cm [26 pkt małych]
Kris, Marcin, Krzysiek, Kuba, Tomek, Weronika, Jacek, Jurek, Tommy, Piotr, Jędrzej, Karol – nie punktowali oraz nieobecni – Mikołaj i ja – wszyscy otrzymujemy po 14,5 pkt.
Tradycyjnie już, oddaje głos uczestnikom:
Kris: dotarłem na turę mocno spóźniony i łowiłem ostatnie 1,5 godz. Niestety bez sukcesu. Wiem że sporo rybek padło, gratuluje bardzo punktującym.
Robert: U mnie urobkiem tej tury jest płotka 30 cm.
W sobotę byłem rano na rozeznaniu. Cztery godziny łowienia na południowym brzegu przyniosły przypadkowego okonia trochę ponad 25 cm, standardowe obcinki szczupaków oraz dwa nieudane hole. Ryby, które spadły mogły być tym na co się nastawiałem, czyli płocią lub wzdręgą. Jedna spadła zaraz po braniu, druga pechowo wjechała w korzenie na skraju trzcinowiska i tam się wypięła. Mając nadzieję, że to faktycznie był białoryb, w trakcie tury udałem się w to samo miejsce i w zasadzie nie zmieniałem go przez pięć godzin. Wychodziłem tylko się ogrzać, bo łowisko wymagało brodzenia po pas, a woda była lodowata i po godzinie zaczynało mną telepać z zimna. Około 7:30 doczekałem się jedynego tego dnia brania na czerwonego Nanomastera Pintail od Fishchasera; zdobyczą była płoć 30 cm. Plan minimum wykonany, jestem zadowolony. Gratulacje dla tych którzy połowili, szczególnie że niektórzy połapali po kilka sztuk, a tu już raczej nie ma mowy o szczęściu czy przypadku.
Marcin: Nie złowiłem nic punktowanego. Na pięć minut przed końcem wyjąłem jedynie jednego szczupaka 35 – 40 cm. Poza tym przez ostatnie pół godziny brania wzdręg zbyt małych żeby połknąć haczyk nr 12.
Krzysiek: Dziś poszło lepiej niż ostatnio. 0 ryb i 0 straconych przynęt 🙂
Tomek: Kilka brań, jedno nawet bardzo obiecujące. Niestety nic na brzegu, tak więc zero. Cieszę się, że w kolejnych turach rzeki, bo wody stojące ostatnio mnie przygnębiają.
Bartek: Ja rozpocząłem na „bajorku”. W sobotę udało mi się złowić tam płoć ok. 25cm i biorąc pod uwagę wyniki pozostałych trenujących w tym dniu, nie był to zły wynik. Dziś jednak godzina spędzona w tym miejscu nie przyniosła żadnej ryby ani nawet otarcia. Przeniosłem się zatem na zbiornik główny. Pierwsza miejscówka – cisza. Zmiana miejsca. Już w drugim rzucie miałem ładną płoć na 29cm. Są punkty – cel osiągnięty. Wypięcie ryby, szybka fotka, kolejny rzut i bum! Siedzi kolejna ryba. Tym razem płoć na 30cm. 15 minut później kolejna płoć – 28cm. Jest dobrze. Około 8:35 czuję na kiju naprawdę dużą sztukę. Z daleka wydawało mi się, że to kleń – ale, skąd na tej miejscówce kleń? Po chwili sprawa wyjaśniona – holowałem swoją rekordową płoć – 36cm. Ale jazda! Kilka chwil później dorzucam wzdręgi 29 i 26cm. Zaliczam jeszcze małego szczupaczka i to koniec brań na dziś. To wszystko w 1h i 40 min.. Albo trafiłem na genialną miejscówkę albo był tam dziś przede mną jakiś spławikowiec, który przyciągnął stadko ładnych płoci. W każdym razie jestem mega zadowolony z wyniku. Gratuluję pozostałym punktującym.
Jurek: koło mnie pływało dzisiaj z milion ryb, ale żadna niestety nie trafiła na hak, sprytne bestie -nawet podbierakiem nie dały się złapać, dlatego wynik dzisiaj również na zero. Następnym razem wezmę podbierak z mniejszymi oczkami. Na poważnie – kilka brań, jedno szczupakowe obcięcie i niestety tyle, czyli zero. Zbiornik ma potencjał. To było moje pierwsze łowienie na tym akwenie, wiec nie znałem za dobrze ani miejscówek ani skutecznych metod, ale pomimo to, coś się w wodzie działo, o dziwo z rana było więcej brań, choć chłodniej.
Brandy: Razem z Weroniką rozpoczęliśmy od zatoczki na zachodnim brzegu systematycznie przesuwając się w kierunku Hornu. Początek tury to na naszych stanowiskach zupełna cisza na wodzie, bez kontaktów i aktywności ryb. Przełamanie nastąpiło przy spacerniaku, gdzie za trzcinami namierzyłem stadko wzdręg. Udało mi się przebić w samych woderach i szybko wyciągnąć moją jedyną wzdręgę na 29cm. Chwilę potem rozwiało się mocniej i ryby zniknęły. Zakończyliśmy około godzinną walką w zatoce przy Hornie, gdzie mierzyliśmy się z licznymi braniami rybek do 5cm, gdzie Weronice udało się wyjąć małą wzdręgę ok. 12cm. Niestety brak spodniobutów uniemożliwił nam obłowienie najatrakcyjniejszych fragmentów trzcinowiska, ale następnym razem nie damy się zaskoczyć 🙂 Serdecznie gratulujemy wszystkim, którzy cokolwiek dzisiaj wyciągnęli z wody.
Michał: Warunki ciężkie, ale w porównaniu z sobotą niebo a ziemia. Ryba ospała ale chętna do szamania. Z mojej strony mogłem trochę lepiej połowić, dość szybko złowioną rybą ustawiłem sobie plan na wzdręgi a tu płoci trzeba było szukać. Bartek idealnie trafił w miejsce:). Co ciekawe na boczny zero brań nie licząc szczupaka, nawet jak łowiłem przez chwilę przy Bartku, tam gdzie było zgrupowanie.
Maciek: Do punktacji wzdręgi 25cm, 27 cm i płoć 30 cm. Słysząc o słabych wynikach sobotnich treningów, i z braku lepszych pomysłów , łowiłem podobnie jak rok temu w maju: przy trzcinowiskach , na dość głębokiej wodzie. Nastawienie na cierpliwe czesanie wody przy wejściu do zatoki, licząc, że jakieś pojedyncze wzdręgi lub płocie przez te 5 godzin statystycznie w końcu muszą się tam pojawić. Dość wcześnie wzięły dwie nieduże wzdręgi, chyba z jednego stada bo wzięły jedna po drugiej, na mikro ripperka Fishchaser na 0,8g. Płoć wzięła z dna: napakowałem sztucznej ochotki na główkę 1g i ciągałem to po dnie. Druga część tury bardzo słaba, wiatr utrudniał łowienie lekkimi przynętami.
Jędrzej: W kolejnej turze zaliczam zero, ale znowu nie mogę narzekać. Podobnie jak w marcu na zbiorniku Piaski, bicie serca przyspieszały mi szczupaki. Tym razem złowiłem dwa maleństwa ok. 35cm.
Piotr: Ja postanowiłem na początku znów spróbować za okoniem, ale po godzinie było wiadomo że to bez sensu. Przerzuciłem się na szukanie wzdręg, jednak po trzech szczupakach, znalazłem je dopiero ok 10:00. Niestety, rybki +/- 30cm pływały w kółko, nie chcąc zjeść nawet najmniejszej larwy, mimo iż spodziewałem się wzrostu ich aktywności wraz z porą dnia. Spełniłem więc swój plan w 50%, punktując w chociaż jednej z wiosennych tur. Dalej miejmy nadzieję, pójdzie już z górki.
Rafał: To był wędkarski weekend. Do Krakowa przyjechałem z Arkiem, który występowałby z nami w lidze, gdyby nie specyficzna praca. Na łowienie przeznaczyliśmy czas od soboty do poniedziałku. Arek na treningu w sobotę namierzył ogromne ławice drobnicy i próbował złowić okonia co w końcu dało mu jednego na 23 cm. Niewspółmierne do czasu i wysiłku efekty sprawiły, że uznaliśmy to za bezcelowe na turze. Ja szukałem wzdręg i namierzyłem je. Jedną sprowokowałem do brania. Miała 31 cm. Postanowiłem na zawodach właśnie szukać wzdręgi. Niepokoiło mnie to, że było już ciepłe popołudnie a zawody będą w chłodny ranek. Niestety zgodnie z przewidywaniami szukanie białorybu rano mimo, że łowiłem chyba bardzo podobnie do Maćka i Bartka, nie dało mi brania. Kilka rzutów wzdłuż przybrzeżnego stoku skusiło tylko dwa szczupaki szczęśliwie wyholowane bez obcinki. W końcu zacząłem szukać ryb i namierzyłem je jak na treningu. Wiedziałem, że mam krótki czas na wykorzystanie szansy bo zrywał się wiatr. Sprowokowałem dwie ryby do brania. Jednej nie zaciąłem a druga miała 25,5 cm. Wiatr uniemożliwił mi dalsze próby. Arek na zero ale też białoryb to nie jego specjalizacja. Umiarkowany entuzjazm po turze. Niby punkty ale marne.
Za nami dopiero dwie tury i liga dopiero się rozpędza, nie mniej nabrała już rumieńców. Sam mam smętne doznania – zaliczenie „jaja” na Kryspinowie było gorzką pigułą, a tego, że nie wezmę udziału w turze na Bagrach, to nawet w najczarniejszych wizjach nie brałem pod uwagę. Jak pisałem – jest obecnie dwóch niekwestionowanych liderów, którzy bardzo mocno za sobą zostawili resztę. Na tę chwile klasyfikacja generalna już jest bardzo ciekawa. Pierwszą i odpowiednio – kolejne pozycje zajmują:
Maciek – 3 pkt [373 małe punkty]
Bartek – 4 pkt [667 małych punktów]
Zygmunt – 16 pkt [125 małych punktów]
Piotr – 16,5 pkt [213 małych punktów]
Michał – 17 pkt [85 małych punktów]
Robert – 18 pkt [81 małych punktów]
Jacek – 18,5 pkt [92 małe punkty]
Brandy – 19 pkt [70 małych punktów]
Rafał – 20 pkt [26 małych punktów]
Dwunastu pozostałych startujących nie punktowało i mamy po 27,5 pkt.
Przyznam, że z obawami myślę o kolejnych turach. Trzy razy z rzędu górska Raba – łowisko którego nie znoszę, budzi mój sceptycyzm, co do wyniku. Zobaczymy.
Mając spokojnie półtora miesiąca przerwy, ja planuje nadal łowić wzdręgi, płocie i może jazie. W końcu to ich najlepszy w naszych stronach czas.
Firma Darii i Pawła Fishchaser ufundowała nam w tym roku znów kilka niespodzianek, ale w innej konwencji: mianowicie poza nagrodą główną za wygranie ligi, będą jeszcze trzy inne za największą rybę okoniowatą, największą karpiowatą i największą łososiowatą.
5 odpowiedzi
Ciesze się że wreszcie wszyscy ” wyleczyli sie” z tego bajora 🙂
Troche jestem wkurzony ze nic nie zlowilem, ale byla nawet dobra zabawa. Po raz pierwszy od kilku lat wypilem na rybach piwko i to nie jedno 🙂
Troche posmialismy sie na koniec.
Nie widze jednak zebym kiedykolwiek osiagnal w zawodach jakis sukces. Pomimo ze ostatnie 2 lowiska byly mi znane , nie przelozylo sie to na wynik.
Ogolnie w swoich wedkarskich poczynaniach obserwuje od jakiegos czasu regres. Spadek formy. Rowniez w prywatnych wypadach.
Zawody dodatkowo spinają mnie i trzeba naprawde umiec sie w tym odnalzc. Pomimo ze zazwyczaj mam dobry nastroj , to jednak uplywajacy czas sprawia ze lowie w ciąglym dyskomforcie.
Faktycznie kwestia predyspozycji psychicznych ma tu duże znaczenie. Jeśli się wchodzi w ducha rywalizacji, to niezależnie czy ma się jakiś plan czy działa po omacku, to ważne by w sobie uruchomić mechanizm „stałości” – z chwilą startu łowię cały czas maksymalnie skupiony do końca; staram się nie myśleć za ile jest koniec, odciąć się od tego, że tam ktoś złowił a ja nie. Dlatego ja nie wysyłam do nikogo sms-ów, ani nie lubię dostawać takowych podczas tury, staram się nie widzieć poczynań innych, staram się nie wdawać w rozmowy – robię swoje. Dopiero jak jest koniec, to robię szybką analizę. Oczywiście jeśli na dodatek brak szczęścia, to niezależnie jaką postawę przyjmiemy [łowimy totalnie na luzie, albo totalnie skoncentrowani], raczej nic nie złowimy. Nie mniej jestem zdania, że poważne podejście [jakieś choćby krótkie rozpoznanie, przyjęcie jakichś założeń, choćby w głowie szkic – jaka będzie nasza trasa nad wodą] bardzo pomaga.
Wczoraj mieliśmy z Jurkiem [wciąż się nie widzieliśmy 🙂 ] dla mnie rewelacyjną rozmowę o wędkarstwie i lidze. I takie też mieliśmy spostrzeżenia, że jednak rywalizacja o ile „kupujemy” tego ducha walki, to potrafi z niejednego wycisnąć dużo więcej niż łowienie solo. Jeszcze raz napiszę – bardzo mi szkoda że nie byłem…
Widziałem was 🤠
Mimo ze nikogo nie znam to od razu zrozumialem co sie gra.
Siedzialem na cyplu z mamą ( 72 lata, pierwszy raz na rybach ) zlowilismy na spławik wzdręge ok 30 cm.
Pozdrawiam wszystkich uczestnikow ligi.
Wygladacie jak ekipa zawodowców.
Dzięki! Pozdrów Mamę – fajnie, że są starsze osoby, co w tych dosłownie chorych czasach chcą wyjść z domu gdzieś indziej niż na zakupy:)
To dobrze że mnie nie widziałeś, przyjechałem na zawody w trampkach i dresach 😛
Pozdrawiam serdecznie