Dobra. Święta się skończyły. Otrzymałem wgląd w całość dokumentacji dotacji jaką zarząd naszego okręgu otrzymał od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – w teorii na ochronę.
Zacznę od tego jak to się zaczęło. Otóż w od lat śledzę „wyniki” koła HTS na Szreniawie. W tym roku na kilkunastu startujących nie złowiono ani jednego pstrąga. W poprzednich latach bywało podobnie. No i „rozmontowała” mnie relacja z tego wydarzenia. Nie chce mi się cytować tego tekstu, bo szkoda miejsca, ale wnioski były takie, że:
– nic nie złowili
– ale było fajnie, bo było żarcie i rozlosowano nagrody
– niektórzy uczestnicy podobno sugerowali zastanowienie się nad zmianą łowiska w przyszłości
Chciałem napisać komentarz, jak się okazało nie ja jeden z pytaniem do uczestników, czy im czasem nie przychodzi do głowy zapytać naszych umiłowanych przywódców okręgu, dlaczego uczestnicy tych zawodów od lat mają takie słabe wyniki na tej Szreniawie?
Nie dane mi było, gdyż mam wrażenie i także nie ja jeden, że strony PZW [facebook, czy www], są chyba non stop strzeżone przez jakichś etatowych kolesi, bo tam każdy krytyczny wpis wylatuje w trzy sekundy, o ile w ogóle się pojawi…
Przy tej okazji okazało się, iż w kole Proszowice, bodajże dwa sezony temu przeszedł wniosek o zakazie zabierania pstrągów potokowych przez dwa lata. Podobne wnioski wchodziły często jednogłośnie rok w rok w kole Krzeszowice w latach 2015-17. Oczywiście umiłowani przywódcy nie raczyli się chyba nad tym pochylić. Wiedzą przecież lepiej.
I znów przy tej okazji [tego wniosku z koła Proszowice] jakiś człowiek zapytał , co by się stało, gdyby jakimś cudem włodarze okręgu zdecydowali się na tak odważny krok?
Teraz odpowiem i myślę, że nie rozminę się z prawdą. Otóż gdyby tak zrobili, okazałoby się, iż mimo zarybień, mimo zakazu zabierania pstrągów, nadal ich nie będzie w rzeczkach typu Rudno, Krzeszówka, Rudawa, Szreniawa, Prądnik, Cedron itp. Tzn. one będą. Od zarybienia do zimy, a częściej przez około miesiąc od zarybienia. Otóż gdyby zrobić realną analizę warunków wodnych [stan parametrów fizyko-chemicznych w skali roku, baza pokarmowa itd.], to okaże się iż, jak pokazuje rzeczywistość, żaden ciek poza Dłubnią od ładnych kilku lat nie spełnia warunków dla trwałego bytowania pstrągów. Oczywiście w kraju poważnym, którym na nieszczęście chyba nie jesteśmy, podjęto by jeden z dwóch rodzajów działań:
– jeśli by uznano za możliwe, starano by się odtworzyć poprzednie warunki
– albo zmieniono operat
Pierwsza alternatywa to w ogóle utopia w naszej rzeczywistości. Ale drugie? Nie, nie liczcie na to – nikt nawet nie pomyśli o zmianie operatu, gdyż nikt nie utnie dosłownej lub rozumianej w przenośni, żyły złota, jaką są notoryczne zarybienia pstrągiem, którego jest ogromna nadprodukcja w większości hodowli w Polsce. I tyle.
Nie mniej poziom frustracji urósł, a spotęgowało go pozbawienie bolenia okresu ochronnego i skrócenie tegoż dla sandacza. Pan Tomek zainicjował petycję, by wycofać te niefortunne zmiany. Podpisało ją, gdy ostatni raz sprawdzałem 180 osób. Oczywiście została zignorowana przez zarząd…
Skoro takie hece zrobiono z okresem ochronnym dwóch wiodących obok suma typowych drapieżników wiślanych w naszym okręgu, to dużo ludzi zaczęło się zastanawiać, jak wyglądała kwestia pozyskania dotacji na szeroko rozumianą ochronę, o czym oficjalnie okręg się chwalił. No i Pan Tomek zwrócił się na piśmie do zarządu okręgu o możliwość wglądu w cały projekt dotacji [ponad 100 tys. zł]. Oczywiście dostał od dyrektora biura okręgu mało oryginalną odpowiedź – zgadnijcie jaką? Tak, bingo – znów cudownym narzędziem, panaceum na wszystkie troski tego świata okazał się …statut, który rzekomo, na podstawie jakichś tam zapisów, nie pozwala udostępniać wędkarskiemu plebsowi, tak ważkich treści. Ludzie zaczęli szperać i bardzo szybko, za uprzejmością WFOŚiGW, który decydował o przyznaniu dotacji dla okręgu, dostaliśmy do wglądu CAŁOŚĆ dokumentacji [począwszy od wniosku o dotację przez umowę o dotacji, sprawozdanie, zestawienie faktur, faktury osobno, wykaz zarybień z tytułu dotacji aż po protokoły z zarybień]. Z podpisami ścisłego grona ludzi z zarządu.
Odwołując się do celów szczegółowych wniosku o dotację, na ich podstawie i równocześnie na podstawie działań okręgu, napisałem poniższe pismo do WFOŚIGW [prezentowane tutaj bez nagłówków i całej otoczki formalnej]:
„Zwracam się do Państwa Instytucji w poniższym temacie.
W związku z wprowadzeniem przez Zarząd Okręgu PZW Kraków w 2021r nowych przepisów odnośnie okresów ochronnych bolenia i sandacza [odpowiednio – został zniesiony, a w przypadku sandacza – skrócony], blisko 200 wędkarzy, w tym dyplomowani ichtiolodzy, podpisali petycję do Zarządu Okręgu Kraków, o przywrócenie poprzednich regulacji w tym zakresie, bardziej sprzyjających rybom. Petycja została zignorowana, podobnie jak poprzednia z 2018r [dotyczyła ochrony pstrąga potokowego].
Na stronie Okręgu Kraków była informacja, iż Okręg pozyskał dotację z Państwa strony [126tys. zł – nr D/130/20/42] na „Odbudowę i zachowanie naturalnej równowagi biologicznej w środowisku wodnym ryb drapieżnych, reofilnych, litofilnych i limnofilnych w dorzeczu Wisły oraz zbiornikach wodnych poddanych silnej antropopresji w Województwie Małopolskim”. W imieniu przynajmniej części podpisujących wspomnianą petycję, do wyżej wymienionego Zarządu zwrócił się Pan [dane osoby zostały podane w wysłanej wersji pisma] o możliwość wglądu w cały projekt, gdyż wprowadzone przez Okręg – zlikwidowane/skrócone okresy ochronne bolenia i sandacza [ryby drapieżne], stoją w sprzeczności z jakimikolwiek działaniami na rzecz ochrony tych gatunków, pozwalając łowić je i zabijać [co jest niestety powszechną praktyką wśród wędkujących w Polsce] cały rok, także w okresie tarła [boleń], lub tuż przed nim [sandacz, który ze względu na walory kulinarne, jest poddany szczególnej antropopresji].
Dyr. Biura Okręgu PZW Kraków odmówił Panu […] wglądu w dokumentację dotyczącą dotacji z Państwa Instytucji, powołując się na Statut PZW, co zazwyczaj czynią działacze wyższego stopnia PZW w podobnych sytuacjach.
Pan […], który był inicjatorem wspomnianej petycji wędkarzy do Zarządu Okręgu, za uprzejmością Państwa Urzędu, otrzymał całość dokumentacji dotyczącej wyżej wymienionej dotacji, z którą mnie zapoznał.
We wniosku o dotację [punkt B – Szczegółowy opis zadania; podpunkt B1 – podstawowe cele zadania] jest mowa o:
- Przywróceniu populacji ryb reofilnych i litofilnych takich jak brzana, certa, świnka, jaź, BOLEŃ i lipień
- Podtrzymanie populacji ryb drapieżnych fitofilnych takich, jak szczupak, SANDACZ, okoń, oraz węgorz europejski
- Zapewnienie bioróżnorodności gatunkowej w akwenach
- [nie ma odniesienia do mojego pisma]
- Zapewnienie w przyszłości dobrego stanu ilościowego osobników zdolnych do naturalnego tarła [rozrodu].
Zwracam się z prośbą o ustosunkowanie się do przedstawionego przeze mnie stanu rzeczy. Mam na myśli staranie się i pozyskanie funduszy na szeroko rozumianą ochronę, w tym działania mające pomóc utrzymać populacje m. in. sandacza i bolenia, a równocześnie z chwilą wygaśnięcia zamówienia publicznego [30.11.2020] , Zarząd Okręgu likwiduje [boleń], lub skraca w strategicznych dla gatunku miesiącach [sandacz] okresy ochronne, co jest w jawnej sprzeczności z wyżej wymienionymi celami dotacji, a co potwierdzi chyba każdy ichtiolog, który nie jest na etacie PZW…
Co więcej wszystko wskazuje, iż skrócony/zniesiony okres ochronny, niekorzystny dla wyżej wymienionych gatunków funkcjonował na terenie Okręgu Kraków także w czasie realizowania projektu dotacji z Państwa Urzędu. Wnioskuję to na podstawie zezwolenia na rok 2020, gdzie w formie zawoalowanej jest ku temu przesłanka, gdyż nie wymienia się tam w szczegółach okresów ochronnych bolenia i sandacza. Oznacza to, iż obowiązywały w tym zakresie przepisy z Dziennika Ustaw z dna 18 października 2018r poz. 2003 [okres ochronny sandacza od 1 marca do 31 maja, boleń – brak okresu ochronnego]. Nie były one jednak obligatoryjne i mogły być zaostrzone w poszczególnych okręgach PZW [wydłużone na korzyść ryb], tak jak to było wcześniej. Zarząd Okręgu Kraków jednak tego nie zrobił.
Z kolei od 1 stycznia 2020 r poszczególne okręgi PZW w swoich zezwoleniach ustalają własne okresy ochronne [Uchwała nr 172/IX/2019 Zarządu Głównego PZW z 20 września 2019r].
W świetle wyżej zacytowanej Uchwały, Okręg Kraków nie musiał zmieniać przepisów ochronnych na niekorzyść ryb.
W mojej opinii, zwykłego obywatela i szeregowego członka PZW , Zarząd Okręgu otrzymał dotację na cele, które w tym samym czasie torpedował własnymi działaniami i równocześnie nie reaguje na sugestie wędkujących [petycja]. Wyławianie dzikich, dorosłych ryb wg obecnej wiedzy, jest najbardziej szkodliwe dla ekosystemów, gdyż ogranicza efektywność naturalnego tarła, czego nie da się zrównoważyć sztucznymi zarybieniami, co znakomicie na terenie Okręgu PZW Kraków ukazuje stan małych tzw. „wód pstrągowych” – Rudawy z Krzeszówką, Prądnika, Sanki, Głogoczówki, Cedronu, Harbutówki, Szreniawy…
W imieniu własnym oraz może nie aż tak licznej, nie mniej świadomej grupy wędkarzy, zwracam się z prośbą by, jeśli WFOŚiGW uzna za stosowne, to w przyszłości, w podobnych sytuacjach:
– sprawdzać, czy zapisy Okręgu Kraków nie stoją w sprzeczności z celami dotacji, o które ewentualnie starać się będą przedstawiciele Okręgu Kraków
– obligować przedstawicieli PZW Okręgu Kraków, do nie wprowadzania w przepisach niekorzystnych zmian, w obszarach, na które pozyskali dotacje związane z szeroko rozumianą ochroną gatunków ryb
No i teraz czekam na odpowiedź WFOŚIGW, ponieważ już kilku wędkarzy chce złożyć skargę do urzędu [jest takie prawo w przypadku zamówień publicznych – tak to się chyba nazywa]; sam rozważam taką opcję, nie mniej skłaniałby się raczej ku pozwowi zbiorowemu. Nie chcą władze okręgu z nami rozmawiać, niech się tłumaczą przed nami w urzędach…
Ponieważ próbowałem na temat ewentualnych dotacji zasięgać informacji u znajomych będących w strukturach, w innych okręgach, dowiedziałem się jeszcze jednej, kuriozalnej wręcz rzeczy. Otóż top niektórych zarządów [czyli prezesi, dyrektorzy biura i ta cała reszta „elity”] zgłaszała wnioski o…podwyżki dla siebie. Czyli to nie jest robota społeczna , jak utrzymują 🙂 Jeśli się trafił odważny i zapytał z jakich kwot na jakie mają być te podwyżki, to usłyszał mniej więcej, że …tego nie mogą mu ujawnić, bo zabrania RODO. Czujecie? Ja bym nie wykluczył, że i na naszym podwórku jest podobnie…
P.S. Wrzucajcie link do tego wpisu na Wasze facebook`i, instagram`y i gdzie tam komunikujecie się ze światem. Wywierajmy presję. No i petycję o zmianie okresów ochronnych bolenia i sandacza wciąż można podpisywać – informujcie o niej kolegów, którym zależy na czymś więcej niż tylko bezcelowym łażeniem nad wodą, nie wiedzieć po co z kijem…
18 odpowiedzi
Odniosę się do tematu Szreniawy, jako że rzekę tą mam za oknami i jestem z koła Proszowice właśnie.
Zgadzam się z tym co napisałeś Adamie, że nawet gdyby przeszedł w okręgu wniosek, który przegłosowaliśmy dwa lata temu, nie zmieniło by to zbytnio sytuacji Szreniawy jako rzeki pstrągowej. Bardziej pokazało by to, że coś w rzece się zmieniło na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat i nie jest już ona dobrym środowiskiem dla bytowania pstrągów. Brutalna prawda jest taka, że zarybienia pstrągiem Szreniawy w okolicach Proszowic to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Może na nieznanym mi odcinku Niedźwiedź i wyżej warunki dla pstrągów są lepsze, mam nadzieję że pokaże to niedawno stworzony no kill.
Do Szreniawy okręg wpuszcza pstrągi 2+ i narybek wiosenny i jesienny. Ostatnio w marcu poszło 150kg. Daje to optymistycznie zakładając około 400 ryb na ponad 20 km prawie pustej pod tym względem rzeki, teoretycznie to 20 ryb na kilometr wody. W praktyce gdy woda się trochę ociepli i oczyści połowa tych ryb zniknie gdy zaczną aktywniej żerować. Trafią na wędkarzy, do tego dochodzi przeżywalność ryb po zarybieniu i przyczyny naturalne jak np wydry. Potem przyjdzie zima, kormorany które stadnie tu zimują wyczyszczą resztę i na wiosnę historia zatoczy koło (pustynia – wrzutka 150-200 kg selekta i zimą kormorany robią reset do niemal 0). Dla mnie to nie różni się zbytnio od wrzucania karpia i tęczaka do bajorek w wiadomym celu, różnica jest taka, że przy pstrągu potokowym cena jest chyba inna, a i tak pewnie ponad połowa ryb przepada.
Zarybienia narybkiem na Szreniawie od jakiegoś czasu nie dają żadnego efektu.
Po zarybieniu pstrążki przez jakiś czas są widoczne, gonią za przynętą. Mija pewien czas i nie ma po nich śladu, nie ma praktycznie kontaktów z dwudziestakami na rzece. Za moich czasów szkolnych 15 lat temu, szło się na wagary z wędką nad Szreniawę i 20-ki zawsze były, niezależnie czy było zarybienie czy też nie. Moim zdaniem narybek nie przeżywa obecnie na Szreniawie, lub jego przeżywalność jest bardzo znikoma. Okręg powinien wprowadzić zakaz zabierania pstrąga, o który wnosiliśmy + do tego odłowy kontrolne aby potwierdzić czy zarybienia narybkiem mają sens.
Jeśli narybek nie jest w stanie przeżyć do następnego sezonu, to trzeba sobie darować Szreniawę jako rzekę pstrągową. Można ewentualnie zrobić dłuższy odcinek no kill i tam sypać selekta, na przykład przedłużyć powstały poniżej Niedźwiedzia no kill o drugie tyle i pilnować go, w sezonie przed miejscowymi kłusownikami, a w zimie przed plagą kormoranów. Niżej niż Niegardów ja bym sobie pstrąga darował. Potokowiec zresztą nigdy na Szreniawie nie występował naturalnie, nie ma skutecznego tarła, nie ma co walczyć z przyrodą moim zdaniem.
Nadzieję na pstrąga ma dopływ Szreniawy – Ścieklec, tu moim zdaniem narybek ma lepszą przeżywalność. Niestety presja kłusownicza jest masakryczna, szczególnie na wyższym odcinku gdzie rzeczka płynie w pobliżu zabudowań. Otwierając w tym roku sezon na Ścieklcu ściągnąłem 3 samołówki…
Alternatywą dla Szreniawy jest moim zdaniem jaź, od dłuższego czasu są niewielkie zarybienia w rejonie Proszowic i przynoszą efekt. Zimą niestety częstym widokiem były jazie 40+ które które kormorany łapały, gdy już wyjadły pstrągi. Często nie były w stanie poradzić sobie z taką rybą i zostawiały ją na brzegu. Dla mnie rybostan Szreniawy to powinno być to co pływało tu naturalnie – płoć, okoń, szczupak, jaź. Zarząd koła próbował działać trochę w temacie małych cieków wpadających do Szreniawy, tak aby ich ujście pogłębić i stworzyć warunki do tarła dla typowych dla tej rzeki ryb. Jednak jest to temat trudny do zrealizowania, to mogło by się udać gdyby samorząd się zaangażował, a na to na razie nie ma co liczyć. Marzy mi się Szreniawa pozbawiona tam i młynów co parę kilometrów, z dopływami w które wiosną wpływają na tarło płocie, szczupaki i jazie…
Podsumowując, moja subiektywna opinia jest taka. że pstrągi można próbować utrzymać na górnym odcinku (tym na terenie gminy Słomniki) i ewentualnie na Ścieklcu, jednak tak jak pisałem, bez kontroli i załatwienia problemu kormoranów to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Niżej trzeba przeprowadzić odłowy kontrolne i sprawdzić czy wpuszczanie narybku ma jakikolwiek sens, czy jest on w stanie przetrwać w tej wodzie chociaż rok.
Fajnie wszystko napisales Robercie, widać że Szreniawa jest Ci dobrze znana. Mi zdecydowanie mniej, ale jak piszesz o tych jaziach to rzeczywiście, w 100% przyznaję rację, wiem jakie rzeki lubi ten gatunek i charakter Szreniawy wydaje się idealny właśnie dla jazi.
Co do pstragów – głową muru nie przebije, od dłuższego czasu obserwujemy wszyscy nieudane próby zarybień potokowcem różnych małopolskich rzeczek.
A co do naturalnego tarła, nie mam tej wiedzy i jestem ciekaw, czy w jakichkolwiek rzekach Okregu Kraków zachodzi jeszcze skuteczne naturalne tarło potokowca. Wiem że w Rabie poniżej Dobczyc nie. Pstrągi mimo że wpuszczaki to zachowały swój instynkt – tworzą gniazda na Rabie i mają ciąg tarłowy, jednak z ikry nie wylęga się narybek. Ponoć jest to wina zapory powyżej, i spowodowanych nią osadów na żwirku, kamieniach i pod nimi, co sprawia że ikra nie ma odpowiednich warunków. Nie wiem jak jest z dopływami Raby, ale one z kolei były wielkorotnie regulowane, co też nie pozostaje bez wpływu na warunki do tarła i wylęgu.
Czy na Szreniawie w przeszłości odbywało się skuteczne tarło pstrągów potokowych?
Z tego co mi wiadomo, to od czasu gdy w latach pięćdziesiątych wprowadzono pstrąga do Szreniawy nie stwierdzono skutecznego tarła. Ryby budują gniazda w nieliczny żwirowych miejscach w okolicach mostów i jazów, ale niestety chyba z wodą coś nie tak. Co ciekawe mój nauczyciel biologii, zapalony wędkarz twierdził, że Szreniawa jest ewenementem w skali kraju ze względu na to, że skutecznie tarły się tu tęczaki. Mówił mi to kilkanaście lat temu, ale nie wiem czy można znaleźć jakieś opracowania naukowe czy wiarygodne źródła to potwierdzające.
Ja z dawnych już czasów – lata 70-e, pamiętam, że wielu wędkarzy twierdziło, że widziało tam tarło tęczaków. Wtedy wolno było łowić na robala. Kilka bliskich osób jeździło tam i potwierdzali, że trafiały tęczaki malutkie, jak i takie, co ówczesne 0,25mm targały jak chciały. I ponoć była to populacja, która nie miała tendencji schodzenia w dół…
Nie no, warunki do skutecznego naturalnego tarła na Rudawie(i dopływach), Prądniku i Dłubni dalej są. Na Szreniawie jeszcze kilkanaście lat temu pewna skuteczność tarła też była, zwłaszcza na odcinku bliżej Miechowa. Im niżej to niestety lessowy charakter zlewni powodował, że żwirowiska były zamulone. Jednak wtedy jeszcze istniały te wszystkie małe dopływy, gdzie żwirowe dno pozwalało na trochę ryb z naturalnego tarła. Przecież ta rzeka względnie sama się podniosła po „sławnym” zatruciu przez Sarię na początku lat ’00.
Teraz jej problemem jest dramatyczny spadek przepływu wody, szybkie i długie mętnice oraz…. istotny spadek populacji kiełża. To on był główną bazą pokarmową. Bez niego to ryby nie mają tam za bardzo co jeść…
No i te kormorany, mam wrażenie że to one są w ostatnich 3-4 latach odpowiedzialne za największe straty rybostanu w naszych rzekach. Bez rozwiązania tego problemu to szkoda coś działać w ogóle…
Z pstrągiem jest źle w skali całego kraju, nie tylko u nas. Coś niedobrego dzieje się w przyrodzie co nie sprzyja potokowcom, jak tak dalej pojdzie niedlugo bedziemy ogladac te piekne rybki tylko na zdjęciach. Jako przykład wklejam link do tekstu ze strony Przyjaciol Białej Przemszy: https://bialaprzemsza.pl/z-pstragiem-jest-zle/
A Twoim zdaniem, co może być powodem, że na konkretnie Krzeszówce pstrągi zanikają? [nie sprzeczam się – warunki do tarła mają z tym, że teraz to już tylko w najwyższym odcinku rzeczek]
Nie czuję sie tutaj zupełnie ekspertem, ale wg. mnie to co się dzieje z pstragami w naszym kraju, nie jest wynikiem działania kormoranów, mięsiarzy czy brakiem odpowiedniej polityki PZW. Owszem te powyższe czynią szkody, ale myślę że nie tu leży problem.
Wydaje mi sie że może chodzic o zmiany w środowisku, być może to że rzeczki sie wypłycaja z roku na rok i sa niedotlenione, pstrągi zdychają lub z nich uciekają. Być może pojawiło sie coś w samym składzie wody co nie sprzyja bytowaniu pstrągów. Może wpływ regulacji rzek a może brak naturalnego pokarmu? Co do pstragów wpuczczanych – być może są zbyt słabe genetycznie i nie dają rady w naturalnych warunkach. Wydaje mi sie, że zamiast wkładać pieniądze w nieudane zarybienia PZW mogło by zatrudnić za te środki ekseprtów, naukowców, którzy zbadali by problem gruntownie od podstaw, tak jak robią na Zachodzie. O kontrolnych odłowach nie wspomne, bo to u nas dzieje się chyba rzadko, a w niektorych Okręgach w Polsce jest standardem i daje obraz wody i co w niej pływa. Może należałoby nawiązać kontakt z innymi w Europie, może mieli podobne problemy i jakoś je rozwiązali lub przynajmniej poznali przyczynę. Kto jednak miałby to zrobić, skoro nikomu w Związku nie chce sie chcieć, a statystyczny urzednik z PZW zna dwa słowa po angielsku, w tym jedno niecenzuralne.
Na ile mi wiadomo w Dłubni pstrąg nie występował naturalnie, bodajże zaraz po wojnie Koło 'Strumień’ zarybiło potokowcem i bardzo dobrze sie przyjął (próbowano też tęczakiem ale ten się nie przyjął). Nie wpuszczali jednak potokowca na łapu capu w stylu wpuścimy i zobaczymy co będzie, tylko zaczęli od podstaw – badań próbek wody, żeby stwierdzić czy ta odpowiada wymogom pstrąga.
Może warto sprawdzić czym różni sie na dzien dzisiejszy woda (skład, temperatura, natlenienie) i warunki w Dłubni od innych rzek, skoro tam pstrąg sie dobrze utrzymuje i odbywa naturalne tarło. A może czym różni sie sam pstrąg z Dłubni od innych pstrągów, może jest wytrzymalszy? Inna sprawą jest to że pstrągi w Dłubni mają chyba kłopot z dostępnością pokarmu, i przez to populacja jest jakby skarłowaciała. Sama Dłubnia wypłyciła sie też ponoć 2-3 krotnie w stosunku do stanu z lat 80 tych, co tez nie wróży dobrze. Podkreślam że nie mam fachowej wiedzy, to sa tylko moje gdybania.
I jesli mozna chcialbym podzielić sie jeszcze jednym przemyśleniem. Nie chce wrózyć czarnych scenariuszy i mam nadzieję że się mylę, ale od dawna przestrzegano przed katastrofa ekologiczną i być może obserwujemy właśnie jej początki. Zaczyna się od pstrągów jako najbardziej wrażliwego i wymagającego gatunku. Potem być może czeka to kolejne gatunki ryb.
Dłubnia to już mniejsza rzeka. Mam nagrania z początku lat 90 z tarła pstrągów w Młodziejowicach. Żal serce ściska
Problem jest złożony. Na pewno wszystkie podkrakowskie rzeki cierpią na spadek ilości wody, a przez urbanizację wezbrania są szybkie i gwałtowne, z dużą ilością zawiesiny.
Nie można też mówić o jedynej głównej przyczynie, bo wszystkie wpływają na siebie i dopiero eliminacja kilku z nich przyniosła by poprawę:
– mamy słaby materiał zarybieniowy, który dodatkowo nie utrzymuje się na stanowiskach tylko migruje
– zarybienia są wykonywane w złych okresach- zbyt wcześnie, kiedy to nie ma jeszcze łatwej bazy pokarmowej dla ryb, które nie umieją pobierać naturalnego pokarmu, czy też są wykonywane zbyt późno, kiedy to nie ma wody lub jest ona zbyt ciepła
– niedobitki ryb są skutecznie limitowane przez wędkarzy/kłusowników/wydry, a potem w okresie zimowym dziesiątkowane
Nie dziwię się PZW, że nie zmienia polityki, bo wyłącznie nakłady zarybieniowe są brane pod uwagę przez Wody Polskie. WP nie interesuje poprawa stanu wód, więc żadne inwestycje w tym celu nie są nawet punktowane w operatach rybackich. Druga sprawa, już widzę ten jazgot w internecie jeśli któryś okręg wydałby kilka tysięcy na ekspertyzy naukowe. Spaliliby na stosie, co już się dzieje jak przykładowo zatrudnieni ichtiolodzy dodatkowo zarobią kilka stówek za napisanie operatów. Trzecia sprawa, po części jest to obowiązek gospodarza wody, ale to są zbyt duże koszta do udźwignięcia i właśnie takie inwestycje powinny być finansowane ze strony WP/państwa(jak to ma miejsce w innych krajach).
Pstrągi są cholernie wytrzymałymi rybami, jak mają tylko wodę, jedzenie i miejsce do tarła- są rybami nie do zajechania. Wystarczy zobaczyć jak dopasowały się do warunków na całym świecie.
Co do występowania pstrąga w podkrakowskich rzekach to ich historia nie jest taka prosta. 😉 Bardzo duży wpływ miało użytkowanie tych rzek w czasach historycznych, kiedy to był jeszcze bardziej poszatkowane młynami, foluszami i innymi przegrodami. Ryby też wtedy nie miały łatwo.
Jak ktoś jest bardziej zainteresowany tematem to polecam kontakt ze Stanisławem Ciosem, który chyba w największym stopniu poznał historyczny zasięg występowania pstrąga i lipienia na terenie Polski.
P.S.
Odłowy kontrolne są w okręgu PZW Kraków regularnie wykonywane, tutaj nie można nic zarzucić. Niestety nie idą za tym żadne wnioski.
Zjadłem fragment tekstu. 🙂
„a potem w okresie zimowym dziesiątkowane”
Chodziło mi o zimowe naloty kormoranów. Już stado 10-15 sztuk wystarczy by wyczyścić rzekę jak Prądnik czy Rudawa z ryb…. A na Wiśle zimą mamy setki ptaków, które regularnie zalatują na pobliskie ciurki.
wydra też potrafi narobić niesamowitych szkód. Pamietam w moich rodzinnych stronach było jeziorko PZW, doskonale zarybione. Kiedy pojawiły się tam wydry potrafiły wyczyścić tę wodę z ryb w ciągu kilku miesięcy. Pamiętam że gospodarz narzekał że wydra pod ochroną, mimo to zastawiali na nie jakieś sidła które nic nie dały. Można sobie wyobrazić co wydry mogłyby zrobić z niedużą pstrągową rzeczką.
Dzięki za odp – do Ciebie jako ichtiologa było moje pytanie.
Powiem Wam , ze wczesniej w ogole nie zwracalem uwagi na kormorana. Byl on dla mnie zawsze elementem naruralnego srodowiska. Widze jednak ze go przybywa . Slyszalem tez ze przylatuja do nas ze wschodu. Bo ja w cieplej porze roku ich nie widze.
Ale nie o tym powinna byc tu dyskusja. Tylko o tym co jest wyzej napisane. Ze nas robia w balona Janusze wąsate i nie mamy pojecia o finansach , a to oni powinni się tym zajac , badaniem wody i szukaniem przyczyn i redukcja kormorana , a nie my.
Bo ten ich czatkowicki kundel nie przezywa zimy. Zapytajcie ludzi w Kielcach . Zrezygnowali z tego pstraga i od razu im wody odzyly.
Ja nie chce zarybien. Tylko pracy u podstaw. Zarybienia nic nie daja kazdy glupi to widzi.
pracy u podstaw (renaturalizacja) i nowoczesnych przepisów zabraniających zabierania ryb nie ma i nie będzie u nas przez co najmniej kolejne 20 lat. Na dzien dzisiejszy jest jak jest i obawiam się, że gdyby nie zarybienia to na wielu łowiskach wędkarze nie byliby w stanie złapać ryby. Spojrzmy choćby na Rabe ponizej Dobczyc, która ma potencjał, ale bez zarybień byłaby pstrągową pustynią, jednym słowem zmarnowaną wodą. Oczywiście naturalne tarło jest najlepsze, oczywiście szczególnie na rzekach powinien być absolutny zakaz zabierania ryb, ja to wiem i wy to wiecie, ale na dzień dzisiejszy nie mamy realnych możliwości by coś zmienić. Co najwyżej możemy walczyć o jakieś odcinki no kill, górne wymiary dla ryb itp, najczęsciej z oplakanym skutkiem.
Odniosę się tylko do tematu o którym mam wiedzę.
Kiedyś, pewnie z 5 lat temu bywałem często na Prądniku w dół jak i w górę od parku. Pstrągi były i odbywały tarło. Nagrałem nawet z niego filmik. W celu jego odbycia płynęły jak tradycja nakazuje w górę rzeki. Było to doskonale widać przy nieszczęsnym jazie w parku gdzie bezskutecznie próbowały go przeskoczyć.
Myslalem nawet że trzeba sie było zebrać w 5 osób, kupić w obi młotki 5 kg i im zrobić przepławkę? Z czasem przestałem bywac a teraz jak słysze nie ma po co.
Kuba – pstrągi to tylko/aż jedno z poletek tego bajzlu. Tu chodzi o coś szerszego: czy godzimy się na sprzeczne ze sobą zachowania [pozyskiwanie kasy na ochronę gatunku i równocześnie liberalizowanie przepisów by je łowić, prawie, jak kto chce.].