
Jak kiedyś powiedziałem, moja noga do wakacji nie stanęła nad Rudawą/Krzeszówką. Trochę z tęsknoty, a trochę z ciekawości byłem aż trzy razy na no kill Krzeszówki, za każdym po 2-4 godziny. Moja ciekawość jest zupełnie zaspokojona. Mam tak mieszane uczucia, że niekoniecznie wybiorę się ponownie, aczkolwiek, sam już nie wiem co myśleć.
Na pewno dużo jest okoni. Szczególnie łowiąc pod prąd na małe gumowe wabiki, złowimy tych ryb relatywnie bardzo wiele, jak na ten odcinek w porównaniu do poprzednich lat. Wielkość rybek typowa, aczkolwiek średnio chyba większe niż zazwyczaj się trafiały.
Łowiłem głównie w muchowym stylu, idąc pod prąd i łudząc oczy dziewiczymi widokami [wyjście na brzeg odziera wędkarza ze złudzeń: nie jest wprawdzie dziko schodzone, nawet powiedziałbym, że dawno nikt tu nie był, ale… dojścia do nielicznych dołków i same miejscówki, to prawie klepiska – oczywiście w tych na oko bankówkach rzadko cokolwiek
Czytaj więcej [...]