Fajnie by było ale się nie da. Z drugiej strony gdybyśmy wszystko o nich wiedzieli, to nie byłoby tej tajemnicy, tego elementu niewiadomej, który dla wielu z nas jest tym czynnikiem istotnym, jeśli nie najważniejszym. To on wielu z nas wygania nad wodę. Z tego, co się działo na łowiskach w ostatnie weekendy niewiele rozumiałem.
Pewnie niektórzy zastanawiali się, co jest, bo prawie trzy tygodnie nic nie pisałem. Otóż ambitny plan nakręcenia filmiku o łowieniu płoci w marcu, okazał się niebywale trudną sztuką. Choć złowiłem niemało naprawdę pięknych płoci, to nie udało mi się żadnego połowu sfilmować! Co najwyżej samą końcówkę. Powodów kilka:
- Zabrałem się za to o jakieś dwa tygodnie za późno – wyjątkowo wczesna w tym sezonie wiosna, bardzo szybko rozproszyła zimowe stada tych ryb. Łowi się pojedyncze sztuki, czasem 2-3 z jednego miejsca i nie ma sensu w nim już tkwić, bo kolejne branie będzie za chwilę, ale bardziej prawdopodobne, że za…godzinę – dwie, jak ryby znów przypłyną, albo otrząsną się z zamieszania, jakie wywołała walka koleżanek.
- By nie zdradzać najlepszego zbiornika i miejscówek, zmieniłem łowisko – jest trudniej.
- Zrezygnowałem z kamerki typu „gopro” bo jak widzę ujęcia, na których blank wędki wygląda jak łuk, to ja takie filmy od razu wyłączam. Korzystam więc z małej, typowej kamery. Dla tak odpornego na obsługę wszelkich sprzętów człowieka jak ja, jest to niemałe wyzwanie. Najchętniej stosuję więc kamerę z aparatu, tyle, że w temperaturze poniżej 10 stopni, to akurat ustrojstwo nie powinno pracować. Efekt taki, że hol czterech dużych [35+] płoci – nie nagrał się, bo było ledwo nad zero. Niby są zdjęcia, zrobione telefonem ale…
- Szczupaki. By uniknąć kontaktu z tymi rybami [choć nie był to jedyny powód], zszedłem w temacie przynęt wyłącznie do mikrojigów [przynęty po 10 – 15mm i wadze do 0,7g]. Nie wiem, co jest, ale miałem więcej kontaktów z zębaczami 60+, niż w całym zeszłym roku. Może to nowa miejscówka? W każdym razie w najbardziej newralgicznym dniu zaliczyłem aż 15 kontaktów ze szczupakami, z czego siedem zakończyło się obcinkami [w tym trzy ryby grubo nad 60cm, jedna spokojnie 70+]. Już przestałem nawet stosować srebrne i złote główki, tylko matowe w miedzianym kolorze, by nie prowokować. Co taka relatywnie wielka ryba widzi w takim pyłku – pozostanie zagadką. Zrozumieć ryby…
Tak się zafiksowałem, że byłem trzy razy od świtu. Na wzdręgach, płociach – pierwszy raz w życiu. Ja nawet latem z bólem wstaję o takiej porze. Przy okazji przekonałem się, że jeśli nawet koło południa mamy realnie 18 stopni, to o 5.00 rano bywa zero.
Niemniej nad filmem pracuję, choć obawiam się o montaż. Są fajne ujęcia wzdręg, linów, obcinek. Brak płoci. Myślę, że finalnie będzie w jednym obrazku płoć i wzdręga ze wszystkimi dla nich różnicami w sposobach łowienia, bo takowe są co najmniej cztery, które nazwałbym fundamentalnymi. Zresztą udowadniają mi to trzy ostatnie wizyty nad wodą, gdzie za wszelką cenę chciałem łowić płocie. I da się łowić te gatunki selektywnie. Miałem tylko cztery krasnopióry 30+, na dwanaście – trzynaście płoci tej wielkości.
Poniżej zaprezentuję niemało zdjęć okazałych, jak na dany gatunek ryb. Można by wyciągnąć wniosek, iż niesamowicie połowiłem w ostatnie weekendy. Nic z tych rzeczy. Szło mi ciężko i sam już nie wiem, czy nie umiałem się dostosować do danych warunków, czy ryby prawie nie żerowały.
Zacznę od tego, że zauważam istny wysyp ludzi z najlżejszymi kijkami UL, wędkarzy nastawionych na wzdręgi, płocie. Jeszcze 3-4 lata temu spotykałem w marcowo – kwietniowy weekend przy przeciętnej aurze kilkunastu spinningistów. Prawie wszyscy nastawiali się, jak to mówili na okonie, ale tak naprawdę większość z nich celowała w szczupaki. Widać to było po tym jak prowadzą przynęty, gdzie szukają ryb. Ja nawet tego nie potępiam. Ludziom się po prostu nudzi, jeśli nie ma brań i nawet okoń nie bierze [nie ma go?]. Nigdy nie widziałem, by taki wędkarz źle obchodził się ze złowioną rybą, czy zawahał się mając zdobycz wyraźnie większą, co czasem mam wrażenie widzę, przy kolesiach którzy nie wiedzieć czego szukają w kwietniu z kijami po 50g wyrzutu i gumami jak dłoń… Wśród tych spotykanych wtedy ludzi 1-2 osoby łowiły jak ja: najlżej jak się da – w kierunku wzdręg, płoci. Znaliśmy się. Teraz jest tak, że spotykam 20 osób i 1-2 nadal rzeźbi w szczupaczkach, a reszta poluje na karpiowate. Większości w ogóle nie znam. Ale cieszy mnie to, że tych ludzi jest więcej. Nie ma co ściemniać – do takiego łowienia skłaniają się osoby, prezentujące zupełnie inny model kultury wędkarskiej. Znacznie wyższej niż przeciętnie. Mają podbieraki, często stosują haki bezzadziorowe, zawsze ostrożnie obchodzą się z rybami. Nigdy nie widziałem, by taki wędkarz zabrał złowioną rybę.
Gdyby nasza zabawa w ligę odbyła się trzy tygodnie temu, to bym zerował. W polu widzenia było nas chyba kilkanaście osób. Z pięciu znajomych i ciut więcej nieznajomych. Mimo pozornie niezłej pogody, coś powodowało, że ryby kompletnie nie żerowały, albo robiły to niesamowicie chimerycznie. Konsekwentnie próbowałem łowić płocie i miałem nawet osiem wspaniałych, typowych dla dużych płoci petard, gdy łowimy ważkami. Nie wyjąłem żadnej. Skąd wiem, że to były płocie? Otóż gdybym nie widział dwóch ryb, sam byłbym na stanowisku, iż trafiłem na jakąś kumulację aktywności tęczaków. Tyle, że dwie ryby spadły blisko powierzchni i je widziałem, kolejne 2-3 po dłuższym holu, ale pstrąg tęczowy walczy inaczej, następne dwie – trzy ryby spadły w zacięciu. Najlepszy wśród obecnych, jakiś nieznajomy mi wędkarz miał cztery wzdręgi. Wojtek jedną.
Michał, żałował, że liga była wcześniej, bo miał trzy krasnopióry. Ja zerowałem, podobnie jak przytłaczająca większość w tych czterech godzinach.
Byliśmy chyba wszyscy tak zniechęceni, iż rozjechaliśmy się w różne strony, na różne łowiska, by jakoś odreagować. Sukces takiego kroku był połowiczy.
Wojtek z Kubą zaliczyli Brzegi. Byli niezbyt długo, ale się nie nudzili. Kuba miał dwa tęczaki. Wojtek jednego.
Ja pojechałem nad Wisłę. Mam dwóch znajomych, którzy łowią takie klenie, że tylko nomem omen – klęknąć 🙂 Około 20 sztuk Mateusza w marcu rozwala dla mnie system. Wszystko ryby 50 – 55cm. Znajomi łowią inaczej niż ja: w bardziej nurtowych odcinkach i na wyraźnie mocniejszy sprzęt. Postanowiłem spróbować. Zaskoczył mnie poziom rzeki. Naprawdę sporo wyższy, niż tydzień wcześniej. Siłą rzeczy szukałem znów zastoisk, tyle, że łowiłem nie w nich, a na granicy z nurtem.
Miałem w godzinę trzy brania. Dwa skutecznie zaciąłem. Ryby należały do typowych średniaków.
Łowiłem 6cm, masywną gumą Knight na 2 i 3g. Trzecia ryba się nie zacięła, ale to było coś znacznie większego; nie wiem, czy nie boleń. Jak potem rozmawiałem ze znajomymi, brania miałem wtedy, gdy chłopakom brały tęczaki, a Paweł, który na wzdręgi wybrał się po południu złowił kilkanaście sztuk w tym kilka 35cm i płoć 37cm.
A potem znów wszystko usnęło.
Temperatury mamy majowe i choć w wodzie termika jeszcze marcowa, to ryby szykują się ostro do tarła, a szczupaki w części zbiorników, już dwa tygodnie temu były po.
Jedyna podcinka tego roku, jaka mi się trafiła – leszcz poniżej – był cały w wysypce tarłowej.
Z innych ciekawostek zwiastujących wiosnę. Sum w marcu? Tak, tak – mój kolega, łowiąc na jednym ze zbiorników, był pewien, że ma metrowego szczupaka. Ryba jak najbardziej połakomiła się na skromny wielkościowo wabik [podobnie jak te porąbane szczupaki atakujące mikrojigi]. W każdym razie kumpel ustanowił swój życiowy rekord na sprzęcie UL – wąsacz miał 120cm. Początek marca…
Kolejne dni były już inne, choć niełatwe. Aura była bardzo zmienna, szczególnie świrował wiatr. Co dzień to inny kierunek, inna siła. Raz lampa, raz całkowita chmura. Ciśnienie latało od prawie tysiąca do 976 hPa i takie zostało na ostatnie cztery doby. Nic to nie dało. Bardzo chimerycznie żerowały wzdręgi. Można było trafić na 2-3 godziny i obłowić się po uszy, by przez kolejne dwie doby łowić pojedyncze sztuki. Gatunek ten już podniósł się nad dno, a tu i ówdzie regularnie je widać blisko powierzchni.
Z kolei płocie nie są już tak statyczne jak zaraz po zejściu lodów. Pływają rozproszone i rzadko stoją dłużej w jednym miejscu. Różnica taka, że wzdręga już preferuje płytsze fragmenty, a płocie nadal łowi się na 2-5m. Duża płoć zaczyna też już ignorować większe wabiki [imitacje larw ważek]. Za to o wiele łatwiej oszukać ją na naprawdę malutkie mikrojigi o śmiesznych gramaturach. Brania też nie są strzałami, jak pstrąg zamkniętym pyskiem, tylko ledwo wyczuwalnym zassaniem, a jeszcze częściej… nie czuje się nic. Za to walczą wybornie, aczkolwiek mniej dynamicznie niż krasnopióry. Poniżej wybrane tylko te największe [35 – 36cm] płocie i wzdręgi.
Ukoronowaniem wypadu tydzień temu, było zassanie jak z dużego odkurzacza. Pierwsza mikrosekunda – mam półmetrową płoć! Zaraz ochłonąłem, bo ryba poszła w długą na ładnych kilka metrów. Nic sobie nie robiąc z hamulca, który stopował w miejscu 70dkg płocie i wzdręgi. Karp. Ryba wzięła około 12m od brzegu, na dość płytkim, około 1,5m głębokości dnie, pełnym resztek butwiejących trzcin, wodorostów i liści. Doś szybko błysnęło coś podłużnego. Jakiś taki za złoty ten tęczak – tak myślałem, ale bez emocji kontynuowałem hol. W końcu to tylko wpuszczak. Mocno się zdziwiłem, gdy po dłuższej chwili miałem w podbieraku ślicznego misiaczka wśród ryb, czyli lina. Życiówka 44cm.
Tu trochę po mędrkuję – chyba w 2017 roku napisałem do WŚ o łowieniu linów na spinning i była tam wzmianka, że dobra na nie pora, to czas, gdy płocie, a szczególnie wzdręgi żerują źle. I co? Na drugi dzień trafił się drugi – 39cm.
Paweł też miał swojego rybiego pluszaka.
Płocie nadal żerowały tak sobie, a wzdręgi źle. A kolejne wypady potwierdziły taką receptę na liny. Ale o tym w następnym tekście, podobnie jak przygoda kumpla, który o mały włos nie tyle pobił, co zdemolowałby rekord kraju i pochwalę się dwoma nowymi, prywatnymi rekordami…
14 odpowiedzi
Ultralight stosowany z głową, a nie tam gdzie trzeba. Chcąc łowić u was , musiałbym przejść na UL by coś złowić, jedynie na Wiśle musiałbym użyć kija na klenie 270 2-14 g, zaś na sandacze i szczupaki kij 270 5-25g lub 5-30g. U nas na Podbeskidziu na UL nic nie zwojujecie np. pstrągi na rzece Białej preferują duże przynęty woblery 5 i 7 cm, i łowienie ich UL i na maleńkie przynęty to to totalne nieporozumienie. A łowienie na UL na potoku Jasienica i Wapienica to już totalna przesada i nieporozumienie,kij 270 2-12 g lub 2-14 , ja używam 270 3-15 g , i woblerki 4cm agresywnie chodzące z oczkiem na sterze, clasiki 5cm , plus blagier Dorado do obławiania głębokich miejsc. Sam używam UL, ale do brodzenia i do łowienia na małych ciurkach, kij stary maxim twist Konger 215 1-7 g wklejka. Na małych ciurkach kij 270 cm jest zdecydowanie za długi, lepszy jest kij 210-220 cm do 10 g. UL stosowany z głową, a nie tam gdzie nie potrzeba. Jest to moja dygresja do mojego poprzedniego komentarza, o spotkanych wędkarzach na rzeką Białą, wszyscy byli przyjezdni,żaden nie był miejscowy.
Po pierwszym zdaniu to nie kumałem co jest sednem powyższej myśli – jest nielogiczne. Z dalszej części wpisu chyba wiem o co chodzi. Co do kijów na Wisłę odnośnie sandaczy – podane przez Ciebie gramatury to absolutne minimum [choć sam jestem zwolennikiem możliwie lekkich zestawów]. Co do łowienia UL na Białej i Jasienicy – chodzi o to, że technicznie nie ma to sensu? Jeśli tak, to raczej się nie zgodzę. Jeśli powodem jest częsty kontakt z dużym pstrągiem [45+] to się zgodzę – niekoniecznie to będzie dobra metoda.
Panie Adamie, w związku z tym ,że chce zlikwidować blog, podam panu , gdzie dostępne są gumowe imitacje świerszczy. Gumowe imitacje świerszczy można dostać na aliexpress.com, zasady korzystania z aliexpress.com dostępne są na internecie. Gumowe imitacje świerszczy dostępne są także w ofercie Berkleya, w katalogu Berkley2019, w tym wierne imitacje pijawek. Na razie nie są dostępne w Polsce.Chyba,że na specjalne zamówienie. Na aliexpress.com znajdzie pan żabki , których pan szuka. Gumowe imitacje świerszczy na aliexpress.com kosztują grosze, w przeliczeniu na złotówki. Nie jest to duży wydatek, termin dotarcia przesyłki 1-2 miesięcy.
Dziękuję za informację – jestem w miarę zorientowany. Dziś masa wędkarzy i nie tylko kupuje na aliexpress w tym kilku moich znajomych. Bloga na razie nie likwiduję, tendencja jest raczej odwrotna, choć dopiero po wakacjach będę wiedzieć na czym stoję.
Witam, mam pytanie, często wspomina pan że posiada stację pogodową i wyciąga wnioski z korelacji pomiędzy ciśnieniem a braniem ryb. Zakładając że dla brań karpia najlepsze jest wmiarę stałe ciśnienie z zakresu 990 – 1010 hPa. Nie posiadam stacji pogodowej ale w internecie znalazłem dwie blisko miejsca zamieszkania niemal na takiej samej wysokości n.p.m. Jedna stacja podaje wartość 981 hPa a kolejna w tym samym czasie 1008 hPa (jest to wartość znormalizowana w odniesieniu do poziomu morza – podawana w prognozach pogody) I teraz najważniejsze pytanie – do której wartości mam się odnosić jadąc na ryby i sprawdzając czy mieści się w optimum dla karpia ??
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem jaka stacje dzieli odległość i jakie są realnie różnice wysokości. Odpowiadając nie wprost, podam przykład mojego miejsca zamieszkania i Krakowa [dzieli mnie 25km od centrum w linii prostej , przy czym mieszkam na zachód od miasta i różnice wysokości są małe]. Mimo to zawsze jest różnica 9 hPa między dwoma identycznymi barometrami.
Z drugiej strony na różnych łowiskach mam całkiem odmienne doświadczenia odnośnie wpływu ciśnienia na dany gatunek. Najbardziej jaskrawy przypadek to klenie w Sole i w Wiśle poniżej Krakowa. Dla tych wiślanych – mam wrażenie – istotnym, jeśli nie najważniejszym czynnikiem jest poziom wody [niekoniecznie ten sam w różnych porach roku dla danej miejscówki czy odcinka]. Dla tych z Soły – nie mam wątpliwości – najważniejsze jest ciśnienie wyraźnie niskie i podparte silnym wiatrem z zachodu lub pd -zach. Zawsze coś się dzieje:)
odległość stacji to 4 km, wysokość n.p.m jest niemal identyczna (różnica 3m), karpie łowię z zbiornikach pożwirowych więc skoków poziomu wody nie ma. Nie mogę rozgryźć tego ciśnienia. U Pana różnica pewnie wynika z wysokości n.p.m. na jakiej znajdują się porównywane stacje. Nie bez znaczenia jest obecność chmur nad stacją więc przy odległości 25 km tam może być zachmurane a u Pana czyste niebo. Czyli Pana stacja podaje wynik znormalizowany do poziomu morza ?? Wpisuje się tam na jakiej jest się wysokości i urządzenie się kalibruje ??
bardzo dziękuję za zainteresowanie,
pozdrawia czytelnik od początku istnienia strony 🙂
Właśnie o kalibracji miałem pisać. Są dwie kwestie:
– czy obie stacje posługują się identycznym sprzętem
– jeśli tak, to czy urządzenia są identycznie skalibrowane
Ja mam ustawione do poziomu morza z automatu. Zawsze jest opcja połowić sezon pod jedną stację, a drugi pod drugą i zobaczyć jak jest. Ja swoje wnioski zacząłem wyciągać po trzech sezonach, robiąc notatki. Barometr mam już chyba 7-8 rok. Warto mieć to ustrojstwo.
Tak się składa że stacje są z tej samej firmy. Nie ma co przez rok wzorować się na jednej a potem przez rok na drugiej stacji ponieważ obie obrazują to samo ciśnienie tylko w inny sposób (tak jak pisałem wyżej). Skoro Pan ma skalibrowane do poziomu morza (podał Pan na jakiej wys. n.p.m. jest stacja) to wynik poprawny będzie tylko u Pana w domu. Zawsze pokazywane u Pana ciśnienia są sporo niższe niż na pogodynce czy prognozie TV ?? Chyba skłonię się do obserwowania stacji podającej wartość znormalizowaną do poziomu morza, czyli tak jak u Pana.
Jestem cieniutki z fizyki, ale to chyba faktycznie najlepszy pomysł.
Próbuję swoich sił z białorybem na ul, i jak na złość trafia się masa szczupaka 50/65cm, za to w sezonie nastawiajac się na szczupaki o takich wynikach mogę tylko pomarzyć 😮
The same here
ZAGINAJCIE GROTY W HACZYKACH !!!
Osobiście nie zauważyłem zmniejszonej ilości doholowanych ryb łowiąc microflex-em 1-7g. i plecionką. Nawet jeśli to:
– szybsze uwolnienie ryby = więcej ryb złowionych
– mniej popsutych przynęt podczas odhaczania
– ryba ma większe szanse na pozbycie się złomu
– warto mieć rozwierak i sprawdzać przy łowionym szczupakom czy nie mają już czegoś wbitego:)
Powodzenia:)
Popieram w 100%.