No i ostatnia cześć opisu przynęt Fishchaser. Nie ukrywam, iż na koniec zostawiłem sobie produkty, co do których byłem pozytywnie nastawiony od razu, aczkolwiek i tak okazały się bardziej skuteczne niż zakładałem.
Startujemy od „pierścienic”. Mają 50mm. Są wspaniale plastyczne – bardzo realnie oddają żywy organizm konsystencją tworzywa, a są przy tym zadziwiająco wytrzymałe.
W zależności od koloru, jedne przypominają pijawkę, inne różnych odmian dżdżownice. W wodzie prezentują się bardzo realistycznie: jeden koniec jakby „rozklepany”, gdy zwierzę bada teren wokół. Gama pomysłów, które można tu wykorzystać jest bardzo szeroka. Ja w sumie korzystałem tylko z trzech patentów, a łowiłem na nie wyłącznie pstrągi.
Sposób pierwszy – konwencjonalna główka. Tak do 1g. Guma sama troszkę waży i łowiąc cienką plecionką to wszystko wystarczało, by rzut był wystarczająco długi. Testowałem te robale bodajże w czerwcu. Rzucałem w górę, pod prąd i niwelując luz linki pozwalałem na swobodny spływ.
Jeszcze skuteczniejszym sposobem, [bo brały wyraźnie większe ryby], było wpuszczanie tej gumy w głębokie zastoiska pod drugi brzeg i pozwolenie leniwemu nurtowi „zawinąć” linkę i po łuku turlać po dnie już pod mój brzeg, tylko kilka metrów niżej. Ataki bardzo pewne, a ryby niekoniecznie małe 🙂 nawet przy zeszłorocznej nędzy, jaka spadła na nasze wody pstrągowe.
Tu odniosę się też do opinii niektórych wędkarzy, że stosowanie takich przynęt jest już poniżej pasa w stosunku do pstrągów. Takie opinie też czasem słyszę o muchowej „gliździe” Parkinson. Absolutnie z tym się nie zgodzę. Jak pokazuje rzeczywistość – kompletnie nie ma znaczenia na co pstrągi łowimy, tylko, co się potem z nimi dzieje. Funkcjonujący od wielu, wielu lat zakaz łowienia łososiowatych na żywe przynęty, niewiele wniósł, gdyż ryb tych ubywało, ubywało, a w okręgu krakowskim pogłowie tej ryby jest szczątkowe i nie jest to przesadą, tylko stwierdzeniem stanu faktycznego.
Wracając do tych robali. Drugi patent jest troszkę bardziej finezyjny. W jeden koniec wkleiłem wolframowy koralik 0,2g [początkowo 0,5g, ale okazało się za dużo]. W środek drugiej końcówki wbijam hak.
Tu już można się wykazać inwencją prowadzenia. W wolniakach przynęta może zejść do dna, a delikatnie napinana linką unosimy końcówkę z haczykiem. Można też podrywać spływającą z nurtem gumę – łapie wtedy taki pijawkowaty rytm falowania ciała.
Trzeci patent, to zbrojenie mniej więcej w 1/3 długości licząc od cieńszego końca. Podrywa się i pozwala opadać. Końcówki bardzo zachęcająco falują przy opadaniu gumy. Podglądałem na YT amerykańskich spinningistów i oni z takimi przynętami robią cuda. Warto spróbować, szczególnie na bardzo przełowionych łowiskach, po silnych wezbraniach.
Na pewno skuteczne także na okonie i wydaje mi się, że kleń też by nie pogardził. Okazjonalnie zapewne każdy większy białoryb także to wciągnie.
Kolejny produkt. Calowe, bardzo delikatne twisterki. Najbardziej finezyjne jakie spotkałem. Jestem pewien, że w zależności od obciążenia i okoliczności, przynętę te zaatakuje chyba każdy gatunek, ze wskazaniem na celowe łowienie ryb mniejszych: jelec, okoń, wzdręga, oraz kleni czy jazi polujących okresowo wyłącznie na narybek.
Ja sprawdziłem je na pstrągach. Nie polecam je na dni, gdy ryby żerują dobrze, lub bardzo dobrze, gdyż atakują je zawzięcie małe kropki, które zazwyczaj w pierwszym skubnięciu urywają naprawdę super delikatny ogonek. Natomiast w rzadkie w sumie dni, gdy woda jest jak martwa, to zachęcam, o ile nie macie realnej szansy łatwego kontaktu z czymś większym niż 40cm. Ja w kilka takich dni eksperymentowałem, łowiąc szybkim kijkiem do 6g z żyłką 0,12mm. Przynętą były na główkach 1 – 1,5g właśnie te twisterki, tylko szare lub brązowe. Ataki bardzo gwałtowne [stąd żyłka, bo dwie ryby w okolicach 40cm urwały mi plecionkę 0,04mm, choć mogło tu zawinić niechlujne wiązanie], bo wszystko przy szybkim prowadzeniu z nurtem, tuż pod powierzchnią i możliwie blisko brzegu. Nie miałem wtedy kontaktów z malcami, choć trzeba przyznać, że dla pstrąga 30+ to wabik jednorazowy. Ale coś w nich jest, właśnie w takie z jakichś powodów „martwe” wieczory.
Druga przynęta, również filigranowa, bo mająca podobnie 25mm, to miniaturka znanego wabika Polaris.
Co tu mówić – zajrzycie, proszę na moje wpisy z końca marca i kwietnia 2017… Na zestawie typu czeburaszka [1-2g], to jeden z najlepszych wabików na naprawdę duże wzdręgi.
Ryby to atakują w toni, jak i z dna. Ważne, aby zakładać je na haczyk w taki sposób, by szerszą powierzchnią gumka leżała na dnie. Wtedy możemy w całości wykorzystywać te wychylenia, kiwnięcia wabika. Na krasnopióry najlepiej jak zwykle działały wszelkie odmiany czerwieni, różu itp.
Dobrze reagowały na to pstrągi. Turlałem te gumki po dnie na 0,5g główkach. W tym przypadku także kolory ciemne były niezłe [czarne, szare, brązy, odcienie zieleni], aczkolwiek nie łowiłem tak wiele, więc tylko sygnalizuję. Wyglądało to dość obiecującą.
Na koniec zostawiłem sobie coś, co mnie w wabikach Fishchaser urzekło w całości. Larwy chruścików [to te pośrodku].
Tu znów napiszę – szkoda, że otrzymałem je tak późno, ale to najnowszy produkt Pawła. Testowałem je wyłącznie na kleniach. Zamówiłem ich kilkadziesiąt sztuk, gdyż już nie mogę się doczekać reakcji na nie płoci, wzdręg, jak tylko zima zacznie ustępować [ jestem pewien, że będzie tu istny szał]; podobnie niesamowicie ciekawi mnie reakcja pstrągów na ten wabik. Dlaczego tak się ekscytuję? Powodów kilka:
– realistyczne wykonanie – pięknie oddane detale larw [wielkość i kształt]
– znów podkreślę – bardzo realistyczna konsystencja sztucznego chrusta [weźcie w palce żywego i porównajcie]
– cudna i znów naturalna kolorystyka [żółty, jak z większych podgórskich rzek, brązowy – takie znajdowałem w czystych nizinnych, małych ciekach i opalizujący na zielono – te najczęściej wyciągałem z domków w chłodnych i dość głębokich wodach stojących]
– przynęta delikatna, ale całkiem wytrzymała [można złowić kilka kilowych kleni na jeden wabik]
– bardzo nietypowa gumka, na bank nieopatrzona rybom, równocześnie smakowity mały kąsek, gdy nie bardzo żerują
Dla niektórych minusem może być konieczność bardzo, bardzo leniwego łowienia taką gumką. Tym się więcej leży na dnie niż przemieszcza.
W przypadku kleni działały wszystkie kolory chruścików.
Co więcej, atakowały w zupełnych ciemnościach nawet te brązowe.
Kolejne spostrzeżenie: w dni „kulawe” była to jedyna przynęta, która kusiła ryby [wtedy wyłącznie z dna] i co ciekawe – nie brały na to ryby mniejsze niż 35cm. W ogóle najczęściej brały mi na chruściki klenie tuż pod 40cm lub trochę większe.
Sporadycznie trafiały się okonie, ale to raczej wina ich bardzo małej ilości w zbiornikach, gdzie łowiłem w 2017.
Stosowałem żyłkę 0,12mm i główki 0,5g z krótkim haczykiem.
Kontakt z autorem tych bardzo skutecznych wabików przez FB – Fishchaser.
Jedna odpowiedź
Dlaczego właściciel firmy Fishchaser nie założy strony internetowej ?!. Nie ma jakiegoś znajomego wędkarza-informatyka , który by mu pomógł założyć stronę internetową za darmo, z ofertą gumowych imitacji chruścików, larw jętek i riperków oraz gumek wraz z cennikiem. Firma Fishchaser nie jedyną produkująca gumki rzemieślniczo, inną firmą jest e-przynynęty.pl , właściciel strony i firmy e-przynęty.pl rzemieśliniczo produkuje ripery i riperki wierne imitacje płoci, uklei, okonia oraz kiełbia. Własciciel firmy Fishchaser powinien pójść za przykładem własciciela strony i firmy e-przynęty.pl . Gdy by nie fakt,że jestem bez pracy, i nie wiem,czy zapłacę składki w kole, zaszalał bym z kasą, trochę bym kupił riperków na e-przynęty.pl . Nie każdy wędkarz ma konto na FB, ale z tego co wiem, to wielu rzemieślników wędkarskich sprzedaje tylko przez FB i tam szuka klientów oraz zbyt na swoje produkty(arcydzieła wędkarskie). Przykładem jest firma Lovec Rapy produkująca woblery, która upadła, bo właściciel firmy nie mógł znaleźć dystrybutorów swoich woblerów, były problemy ze zbytem. Właściciel firmy Lowec Rapy sprzedał firmę i zakład, po czym zmienił profil działalności na tą , która przynosi więcej dochodów. Kiedy będzie strona internetowa firmy Fishchaser ?!! .