Czyli małe podsumowanie początku sezonu pstrągowego. Pewnie byłbym załamany, ale nie tylko w moim wydaniu, ten sezon jest najgorszy od 2010r. Tyle, że wtedy w rejonie Krakowa zima była naprawdę ostra: śnieg u mnie leżał od 12 grudnia do 12 marca. I było go ze trzy razy tyle co w tym roku. Najniższa u mnie temperatura dobiła do minus 22 stopni, czyli o stopień cieplej niż w tym roku, za to kawał czasu było tak, że temperatura w dzień nie wzrosła powyżej…minus 15 stopni. Zima tegoroczna nie była łagodna, ale była normalna. Jednak wyniki na wszystkich bez wyjątku rzekach pstrągowych w okolicach Krakowa są beznadziejnie słabe. Tylko Raba wybija się z tego grona, ale cudów też nie ma, a przecież to jednak inna liga rzek, niż potoczki typu Prądnik czy nawet większe nieco Szreniawa czy Rudawa. Zrobiłem małe podsumowanie. Otrzymałem od 1 lutego informacje od 42 spinningistów i dwóch muszkarzy, w kilku zdaniach oceniających dany wypad. Nie były to działania celowe. Część ludzi znam i na co dzień wymieniamy się informacjami, część znam tylko przez internet, gdy czasem coś do siebie napiszemy, a część po prostu pierwszy raz pisała do mnie, na ogół z pytaniem, czy też mam taką bryndzę…
Wyszło z tego 120 „półdniówek”, bo mało było twardzieli, szczególnie na początku, gdy panował mróz, którzy potrafili przesiedzieć nad rzeką cały dzień. W przytłaczającej większości – bez brania. Później, czyli w drugiej połowie miesiąca drgnęło, ale tylko minimalnie. Szczęściarze mieli kontakty, choć zazwyczaj bez skutecznego zacięcia. W ostatnich dniach mam coraz więcej informacji o braniach, wyjściach do przynęt i bardzo, bardzo, bardzo nielicznych holach. Tylko z Raby, jak wspomniałem mam sprawdzone informacje o złowieniu kilku ryb z przedziału 40 – 52cm. Wszystkie na odcinku muchowym. Na Szreniawie, Dłubni, Prądniku, Rudawie z Krzeszówką i Wildze nikt z moich informatorów nie złowił do dziś miarowej ryby, a tylko bardzo nieliczni szczęściarze zaliczyli udany kontakt z malutkimi pstrążkami.
Sam mogę powiedzieć, że otwarłem sezon, ale to takie stwierdzenie przy kwaśnym uśmiechu. Byłem z kijem zaledwie pięć razy nad wodą. Wszystko nad Krzeszówką. Pierwsze porywy delikatnej odwilży napawały optymizmem, bo i takie obrazki się widziało, jak poniżej.
![(fot. A.K.)](https://wedkarskiewakacje.pl/wp-content/uploads/2017/02/110-520x292.jpg)
Później mróz trzymał nadal, a solidne przymrozki były regułą. Pierwsze wyjścia nad wodę, były lekkim szokiem, bo poziom Rudawy, czy Krzeszówki, był makabrycznie niski. Na odcinku no kill ilość wody jest wręcz kosmicznie niska.
![(fot. A.K.)](https://wedkarskiewakacje.pl/wp-content/uploads/2017/02/210-520x292.jpg)
Całe setki metrów to 20-30cm głębokości od brzegu do brzegu. Tu generalnie nie jest głęboko, ale w tym roku… Raz stanąłem nad jedną z nielicznych dziur, gdzie standardowo było 1,5m wody. Tymczasem mimo braku słońca wydawało mi się iż widzę dno. By się upewnić założyłem 10g oliwkę i okazało się że jest jakieś…90-100cm. I z tego, co wiem, tak jest na większości rzeczek.
Obecnie sytuacja się poprawiła, ponieważ po ubiegłotygodniowych opadach, przeszła spora woda, jakieś pół metra wyższa niż przed deszczami. Trochę mułów i piasków odpłynęło. Woda opadła już, ale na szczęście jest i tak trochę wyższa niż na samym starcie sezonu.
Mnie udało się złowić na trzecim wypadzie jednego jedynego, malutkiego pstrąga. Wziął chyba w dwudziestym rzucie po mniej więcej czwartej zmianie przynęty. Wszystko w relatywnie głębokim spokojnym wlewie.
![(fot. A.K.)](https://wedkarskiewakacje.pl/wp-content/uploads/2017/02/42-520x390.jpg)
Ale liczyłem na cokolwiek większego w takim dołku. Na wszystkich do tej pory wędkowaniach doczekałem się też w sumie czterech pewnych kontaktów i jednego domniemanego. Jest – co tu dużo mówić – licho.
Poza tym z kumplami jesteśmy można rzec non stop, także w tygodniu dzięki Wojtkowi i Kubie, ale zajmujemy się głównie kontrolą. Nie tylko odcinka no kill. Wędkarzy jest znacznie mniej niż rok i dwa lata temu, choć w ostatni weekend widać było, że wiara się ruszyła. Pewnie dlatego, iż temperatura wyraźnie podskoczyła. Faktem jest, że w niedzielę wczesnym popołudniem na około 1,5km wody kontrolowałem pięciu wędkarzy. Niektórzy się śmieją, że więcej kontroli niż ryb w wodzie Coś w tym może jest. Nie mniej dziękujemy za wyrozumiałość, ale nie robimy tego by uprzykrzać wędkującym czasu nad wodą.
Z satysfakcją zauważyłem, że nie ma w tym roku trzech aut, które regularnie okupowały w poprzednim sezonie i dwa lata temu głównie końcówkę obecnego odcinka no kill, a co do których miałem poważne „ale”. Nie żeby kłusowali, ale prali w łeb wszystko, co miało miarę.
![(fot. A.K.)](https://wedkarskiewakacje.pl/wp-content/uploads/2017/02/DSCN6868-520x390.jpg)
W każdym razie już rok temu początek sezonu był u nas bardzo kiepski, a ten luty jest jeszcze gorszy. I tak się wszyscy zastanawiają i pocieszają, że to zima, że to coś tam i szukamy wyjaśnienia, bo większość pamięta, że bywało mroźno, śnieżnie jak diabli, a ryby brały od pierwszych dni, choć nie zawsze te większe. No właśnie – zawsze było tak jak teraz? Akurat w temacie pstrągów, mam ultra szczegółowe notatki począwszy od 2000r. By nie sięgać może do „formaliny” zacznijmy od 2008r.
2008. Rudawa – 2 luty. Mam trzy brania, wyjmuje dwa pstrągi. Jeden tuż nad miarę. Spotykam aż 7 ludzi. Poza jednym, każdy miał co najmniej kontakt. Ryby złowiłem na spory, 6cm twister na 5g. Zima była niedługa i dość łagodna. Do końca lutego byłem cztery razy. Zawsze wyjąłem choć dwie ryby z wyjątkiem jednego wypadu, gdy po krótkim nawrocie chłodu i śniegu, była odwilż i brudna woda. Faktem jest, że nie udało mi się wyjąc miarowego, ale trzy na kiju takowe były.
2009. Krzeszówka – 14 luty. Późny start bo byłem chory. Cztery brania, trzy w ręce [największy 34cm]. Kolejne wyjścia jeszcze lepsze – nawet do 16 pewnych kontaktów, spady ryb około 35cm. Zima była porównywalna jak w tym roku, choć najniższe temperatury utrzymujące się dłużej to max minus 10 stopni.
2010. Krzeszówka – 13 luty. Wcześniej się nie dało. Minus 15 w dzień i to przez dwa – trzy tygodnie. Na rzece tylko w samym środku koryta z 1,5m wolnej od lodu wody. Nie zaliczam brania, ale bez wątpienia widzę w kilku miejscach niewielkie pstrągi. Pierwsze branie mam dopiero…6 marca. Kolejne dwa pobyty nad tą wodą – bez kontaktu. Dopiero przy temperaturach po 15-18 stopni w już któryś dzień, mam 26 marca siedem brań i wyjmuję dwa [jeden 35cm]. Ale jeszcze 12 marca dowaliło z 15cm śniegu . To była naprawdę surowa i bardzo długa zima.
2011. Krzeszówka – 11 luty. Znów z opóźnieniem, ale byłem na wakacjach. Trzy brania plus trzy wyjścia. Trzy w ręce ale maluchy. Potem w lutym jestem tylko raz [mam 11 pewnych kontaktów, wyjmuje cztery, jeden 30+]. Zima była porównywalna jak miniona, aczkolwiek śniegu było dużo mniej.
2012. Krzeszówka – 19 luty. Zima dość ostra, ale krótka. Dość silne mrozy od połowy stycznia, dlatego dopiero tak późno startuję. Okropnie niski stan wody. Mam cztery brania. Wyjmuje trzy w tym 33 i 34cm. Czyli jak na nasze realia i start sezonu nawet nie najgorzej. Potem było już nieobiektywnie, bo zarybiono hybrydami, co było ewidentnym „wałkiem” ówczesnego zarządu, a które to ryby brały jak głupie. Wieść rozniosła się szybko i było to pierwsze tąpnięcie na Krzeszówce, jeśli idzie o populację potokowców w ostatnich latach. Przy okazji „palii” wybito większość co większych pstrągów, bo presja w marcu była niewiarygodna. Nierzadko danego dnia szedłem jako piąta – szósta osoba na wybranym odcinku.
2013. Krzeszówka – 9 luty. Zima nie ostra [u mnie nie zimnej niż minus 11 i dopiero w marcu minus 14], ale bardzo długa. Śnieg stopniał…6 kwietnia. Pierwszy wypad był 3 lutego i bez brania, ale dwudniowa odwilż spowodowała popielatą wodę. Natomiast już 9-go miałem 16 kontaktów, 6 w ręce ale maluszki. Do końca lutego łowię dość liczne pstrągi. Z tym, że niewielkie, po 25-27cm.
2014. Krzeszówka – 2 luty. Fajny dzień. 11 pewnych brań w cztery godziny. Wyjmuję siedem po 28-29cm i jednego 35cm. Następne wypady świetne jak na krakowskie realia ostatnich lat: masa kontaktów z pstrągami po 25-28cm, praktycznie zawsze wyjmuję jakiegoś 30+ w tym często 35cm, na kilku wyjściach trafia się nawet po 4-5 takich ryb. Zima łagodna. Takie efekty to wynik masakry z 2012r i lipnych wyników w 2013. Ludzie się zniechęcili. Woda odżyła. Niestety na chwilę. Mniej więcej w połowie miesiąca zjawiają się trzy duety: dwa „śląskie” i jeden „wielicki”. Po dwóch tygodniach z tych ryb zostają wióry. Co ciekawe – „znikły” też te pod miarę.
2015. Krzeszówka – 1 luty. Mimo bardzo wyżowej pogody, niskiej wody i silnego słońca, zaliczam 13 brań. Wyjmuję sześć krótkich. Spada taki co najmniej 35cm. Na kolejnych trzech wypadach mam zawsze kontakty z przynajmniej jednym miarowym, po czym zjawiają się wspomniane wyżej „duety” i woda jest pusta. Mam liczne kontakty, ale z maleństwami.
2016. Krzeszówka – 31 stycznia [niedziela]. Niektórzy może czytali. Złorzeczyłem, bo od trzech lat coraz słabiej. Stając na głowie wyjmuję jednego miarowego i mam dwa brania jeszcze. Nad wodą tabuny z mordem w oczach. Miałem tak dosyć, że kolejny raz nad Krzeszówką i na pstrągach w ogóle, pojawiłem się…27 kwietnia. Woda była pusta [nieliczne kontakty z maluchami i spad jakiegoś ciut większego ostańca], ale już bez tych typów…
No i tak dumamy wszyscy, dlaczego nie biorą. Przypadkiem znajomy powiedział mi, że rozmawiał ze swoim znajomym – pracownikiem hodowli. Ponoć rok temu temperatura w basenach nie spadła poniżej 12 stopni. Zasięgnąłem informacji z mojego źródła, jak było w tym roku. Podobno 7 stopni. U nas Krzeszówka miała w zeszły weekend 3,5 stopnia. Tak sobie myślę, że dla tych bardzo, bardzo nielicznych pstrągów, które jakimś cudem nie skończyły na patelni, jest to pierwsza prawdziwa zima w ich życiu. Niezależnie od tego, że bez wątpienia zaaklimatyzowały się, to są w niezłym szoku. Zimno jak diabli i prawie zero żarcia. Jeśli jest jak myślę, to zastanówcie się, proszę, mając w rękach cokolwiek 30+, że to może ten jeden z tych ostatnich, dzikich. Jest ich bez wątpienia coraz mniej i to dlatego człapiemy kolejne dni nad wodą bez dotknięcia. Tych hodowlanych chyba nie stać na taką aktywność. Nie pierwszej w ich życiu, prawdziwej zimy. Chyba, że się mylę. Tak, czy inaczej od trzech lat, magii w tych pierwszych u nas wyprawach na pstrągi, zdecydowanie mniej.
![(fot. A.K.)](https://wedkarskiewakacje.pl/wp-content/uploads/2017/02/DSCN6883-520x390.jpg)
3 odpowiedzi
Na Białej Przemszy również luty przebiegał nader spokojnie. Bardzo pojedyncze ryby, a najczęściej zero, tudzież branie lub jego domniemanie 😉
Rok 2018 i 2019 wygląda podobnie jak opisany przez kolegę 2017. Co się dzieje z małymi rzeczkami w woj. małopolskim? Czy to tylko wina pseudo-wędkarzy/kłusowników czy może jest coś jeszcze? Piękna, meandrująca Szreniawa kompletnie bezrybna. Pestycydy, ścieki…? O co chodzi? W Dłubni same maluchy. Miejscowi narzekają na wydry. Jedna rodzina wydr zajmuje 10 km długości rzeki (terytorializm). Pojedyncza wydra zjada 1 -1,5 kg ryb dziennie. Teoretycznie nie powinny więc szkodzić. Jest ich więcej? O co chodzi?
Przyczyn jest na bank wiele i niekoniecznie wszędzie te same. Nie mniej rzeczki były zarybiane z jednego źródła.Wg mnie dziadostwo jakie mamy, ma dwa źródła:
– materiał zarybieniowy jest duuużo słabszy niż był
– zarybienia są najzwyczajniej zbyt liczne-ryby zjadają dosłownie wszystko, a że są słabsze niż dawniej, to giną przy dłuższych silnych mrozach