Żaby na lekko i ciężko

Dziś ciąg dalszy o przynętach nie z pierwszego szeregu. Nigdy nie spotkałem wędkarza łowiącego na sztuczną żabę, chyba, że był to wobler imitujący takie zwierzę. Wygląda na to, że w moich stronach to niezbyt popularny lub wręcz marginalnie stosowany wabik. W moim przypadku przez ostatnie dwadzieścia lat z różną intensywnością próbowałem stosować ten typ przynęt, szczególnie w przypadku pstrągów…bez efekty. Do 2015r nie złowiłem na żadną żabę ryby. Moje łowienie na żaby miało charakter takich impulsywnych eksperymentów: pojawił się jakiś artykuł – próbowałem, pojawiła się nowa żaba – znów narastała nadzieja. Nie wiem – może te żaby były lipne, bardziej prawdopodobne, iż ja coś źle robiłem, a na bank wpływ miała mała ilość większych pstrągów w najbliższych mi wodach.

Tutaj, najpierw mała spekulacja. Mam wrażenie iż ten typ przynęty, przy nieodbiegającej od normy aurze powinien się najlepiej sprawdzać gdzieś tak od połowy marca do kwietnia, plus aktywność żab w wodzie przy rozrodzie. Ale to już różnie wygląda w różnych częściach kraju. W rejonach podgórskich, na ten przykład, ciężko znaleźć bystry potok, w którym płazy odbywają gody. Raczej szukają jakichś mokradeł, okresowych starorzeczy. Co innego małe, nizinne, dostatecznie zimne dla pstrągów cieki. Np. w moich okolicach w końcu czerwca jest kilka dni, gdy nad brzegami rzek roi się, choć tylko w wybranych, małych odcinkach od maciupkich żabek [chyba trawnych]. Jest to o tyle niezwykłe, że wcześniej nie widać ich kijanek. Ja przynajmniej nie widziałem. Z drugiej strony, sam złowiłem pstrąga, nawet nie średniego [34cm], który miał w przełyku dużą, wielkości pół dłoni dorosłego faceta – żabę trawną. Była na tyle duża, że nogi wystawały mu z pyska, a miał jeszcze na tyle chęci, że zaatakował i to skutecznie wahadłówkę. Zdarzenie miało miejsce na początku sierpnia. Jego zdjęcie prezentowałem w sierpniowym tekście z bodajże 2014r.

Wynika z tego, iż nawet dużą żabę miarowy pstrąg zaatakuje o każdej porze roku, choć znawcy twierdzą, że najlepsza jest wczesna wiosna. Jak jest naprawdę, to sam nie odważę się ocenić, natomiast jestem pewien, że żabę zje każda ryba, byle ofiara była wystarczająco mała, albo…nieżywa.

Poniżej zaprezentuję trzy modele, z których dwa już na stałe mają miejsce w moich pudełkach, choć nie na każdą wodę. Szczególnie rok 2015 był czasem, gdy intensywnie z nich korzystałem. Moje wyniki były różne, ale może niektórych zachęcę, do zabawy z żabami, gdyż wprawdzie w wąskim zakresie, ale bywają nad wyraz skuteczne.

(fot. A.K.)

Zacznę od tego, gdzie żaby stosować. Wg moich bardzo na razie skromnych doświadczeń oraz tego, co podpowiada intuicja, to gumowe płazy najlepiej sprawdzają się jednak na wodach kameralnych: małych i płytkich, najlepiej takich, gdzie jest dużo roślinności. Mam prywatny test skuteczności tego rodzaju wabików. Jeśli jestem nad nieznanym akwenem/ciekiem i przyjdzie mi do głowy łowić na żaby, to obserwuje wodę. Jeśli widać w niej liczne żabska, szczególnie takie bujające się dalej od brzegu, to raczej daję sobie spokój. Jeśli ich nie widać, proponuje kolejny etap testu: spróbujcie znaleźć płaza i delikatnie wrzućcie go dalej od brzegu. Jeśli zdecydowanie pruje do brzegu i za wszelką cenę stara się nań wygramolić [gdy jest stromo, bez oporu włazi na podstawioną dłoń] – o, to możecie być pewni, że drapieżniki w tym akwenie są i żabom nie odpuszczają. W 2014r na najbliższej mi Krzeszówce, było relatywnie dużo pstrągów pod 40cm. Nie przypominam sobie, bym widział żaby w wodzie. Spłoszone na brzegu, spadające w ucieczce do rzeczki, gotowe były wyłazić po woderze, byle być nad wodą. Już rok później, robiłem fotki tych zwierząt na całej szerokości koryta. Po prostu nie było na tyle dużych pstrągów, by płazy ich się bały. Podobnie było zresztą w minionym roku.

Zacznę od żabki najmniejszej. Jest to produkt mało u nas znanej firmy Felmlee Lures z USA. Żaba ta urzekła mnie dwoma cechami: przy rozmiarze około cala [z podkurczonymi  ściśle do korpusu nogami]], wygląda i pracuje w wodzie jak rzeczywiście malutka żabka. Te, które miałem do tej pory w podobnej wielkości, były albo sztywne, jak wyjęte z lodówki, albo tylko w dużym przybliżeniu udawały te kręgowce. Sam mam wątpliwości, czy ryby widzą aż takie szczegóły, ale jednak wierność pierwowzorowi budzi także moje zaufanie i większe przekonanie do przynęty.

(fot. A.K.)

Żabka ta mimo malutkich rozmiarów, rewelacyjnie porusza odnóżami, a równocześnie sprawia wrażenie trwałej. W każdym razie moja córka nie pozbawiła jej kończyn w przeciwieństwie do produktów innych marek z tej wielkości.

Oryginalnie uzbrojona w jeden haczyk z oczkiem skierowany do dołu [tzn. ostrze wychodzi pod brzuchem], jest wymarzona do łowienia UL w tym wszelkich wersji super lekkich. Przynęta ta jest bardzo wolno tonąca. Rzucona płynnie i lekko, na bardzo cienkiej plecionce, upadająca na stojącą wodę, nie tonęła. Rozmiary pozwalają na bank założyć, że pstrąg, kleń, okoń, większy jaź, nie wspominając o „poważnych” drapieżnikach, jest w stanie bez specjalnej napinki, skusić się na taki kąsek. Mnie wspaniale pracowała na plecionce 0,04mm i kijku do 6g. Po zarzuceniu przynęty dość zdecydowanie, ale miękko i płynnie, wykonywałem  kilka szarpnięć, [by wabik pokonał jakieś 20 – 30cm]. Szczytówka musi znajdować się tuż nad powierzchnią i jej ruch musi być równoległy do tafli wody – raczej reguła w tego rodzaju wabikach, bez względu na wielkość. Wtedy żabka wykonuje płynne susy po lub tuż pod powierzchnią, przy czym nogi poruszają się jak u żywych zwierząt. Wg mnie to największy atut tej przynęty.

Pewnie Was rozczaruje, bo trochę się podniecam tym plastikiem, a nie mam zdjęć. Uczciwie mówię – na ten wabik też nic nie złowiłem. Choć uparłem się złowić pstrąga z powierzchni. I jeszcze raz napiszę: gdybym ją miał w roku 2014, to nie byłoby z tym żadnego problemu. Po „rzeźniczym” początku sezonu 2015 –  już niestety tak. O innych rybach, jakość zapomniałem, a później i o wabiku. Mam go obecnie w wersji z główką do podawania w okolice dna. Tak, czy inaczej twierdzę, iż jest to świetna przynęta, a fotek nie mam, gdyż nie zwykłem łowić ryb na wabik X, a robić zdjęcie z przynętą Y. Postaram się w tym sezonie pokazać na co tę żabkę stać. Ważne – trzeba stosować agrafkę z krętlikiem, lub luźny węzeł, zawiązany tak, aby prowokował upadanie wabika na brzuch. Ja średnio miałem około 9 na 10 rzutów, gdy przynętą leżała jak powinna na brzuchu.

Przynęta ta ma też wadę. Nie nadaje się na wody bardzo zarośnięte. Ten wystający pod brzuszkiem haczyk nie ma antyzaczepu i łapie każdy wodny kłaczek.

Ma także inne ograniczenia. Jeśli korzystamy z żyłki, to przy oryginalnym uzbrojeniu nie rzucimy tym na żyłce 0,14mm dalej niż jakieś 6-7m. Stosowanie cieńszej linki w warunkach w jakich ma to sens i na niekoniecznie małe ryby, może poza okoniem, jest już mocno ryzykowne. Dlatego lepsza jest cieniutka plecionka. Rzuty żabą uzbrojoną w oryginalny haczyk [bez żadnego dociążenia] – do około 12m.

Druga żaba jest też  marki Felmlee Lures, ale ma rozmiar dwukrotnie większy. Z wyprostowanymi nogami mierzy jakieś 8cm. Uzbrojona podobnie, jak poprzednia, ale ma znacznie większy haczyk, z tym , że z antyzaczepem.

(fot. A.K.)

Wiązałem z nią spore nadzieje ale w użyciu okazało się, iż ciężko ją podać na powierzchni w naturalny sposób – upada znacznie częściej na grzbiet niż tak jak powinna. To było główną przyczyną, że praktycznie na nią nie łowiłem. Okazało się również, iż od razu tonie, tak, że nie można na dłuższą chwilę zostawić ją na powierzchni. Stąd raczej nie namawiam. Nie mniej popróbuję jeszcze pobawić się nią, aczkolwiek, po nie łowieniu w II półroczu 2015r, ja wciąż staram się nadgonić czas abstynencji, choć wiem, że to niemożliwe. W każdym razie czasem ciężko mi się zmusić do testu.

Na koniec cudeńko, które warto mieć, dla samej urody wabika – tylko dlatego ją kupiłem. Okazała się całkiem skuteczna. Diver Frog [Dahlberg].  Żabsko to, to już kawał gumowego skurczybyka. Zajmuje z łapami pół dłoni dorosłego chłopa. Waży 28g, więc o żadnym „ultralajcie” nie ma mowy.

(fot. A.K.)

Nurkuje maksymalnie wg producenta do około pół metra, a wg moich obserwacji do około 20cm. Konstrukcja niebywale wiernie oddająca prawdziwe zwierzę, a zarazem piekielnie trwała. Nie miałem rzutu, by lądowała na plecach. Jeśli nawet, to jest tak wyważona, iż od razu przekręca się wodzie na brzuch. Ma fantastyczny antyzaczep i kilka razy przecierałem oczy ze zdumienia z jakich krzaków ją wyciągałem na samym kiju, bez potrzeby pakowania się do wody po niecelnym rzucie.

(fot. A.K.)

Sam stosowałem do niej plecionkę 0,12mm, stalkę i kij 2,4m do 35g. Może dlatego, że łowiłem z brzegu i głównie w niewiarygodnie zarośniętych, dzikich stawkach, wręcz moczarach, taka wędka lepiej sprawdziła mi się niż mocny ale miękki kij. W każdym razie posłać tę przynętę na 30-40m nie jest problemem.

Diver Frog ma tylko jedną wadę: jest – mam wrażenie stworzony na basy wielkogębowe, a nie na nasze szczupaki. Stąd wielgachny hak sterczący nad grzbietem z bardzo szerokim łukiem kolankowym. Basy wciągają takiego Batlasera [tak się nazywała się żaba w jakiejś starej, czeskiej bajce], lepiej niż ZUS nasze składki, natomiast szczupaki już nie. Gdyby było inaczej, to miałbym dużo więcej zdjęć w tym bez wątpienia mojego największego, który także wśród łowców tych ryb uchodziłby za dość przyzwoity okaz [około 80-85cm]. Bo ma też diver frog  pewną zaletę: otóż mnie, niezmiernie rzadko atakowały to zębacze poniżej 60cm. Kilka wyjąłem.

(fot. A.K.)

Miałem naprawdę sporo, pustych niestety brań, a wyjść naprawdę dużo. Szczupaki większe 70+ jakby się zmówiły, bo łapały żabę za nogi i jakby czekały co będzie dalej. Być może tak się działo, bo atakowały zazwyczaj bardzo blisko szczytówki, nierzadko prawie pod kijem i mnie zapewne widziały. Mniejsze z kolei bardzo często spadały. Te kilka pewnych zacięć było po atakach z boku. Powiem tak: gdyby pojawiła się identyczna przynęta tylko o 50% mniejsza, to byłbym w stanie za nią dać bardzo, bardzo dużo. Byłby to chyba zaskakujący killer.

Przynęta nie należy do tanich, lecz naprawdę trzeba mieć dużego pecha, by ją urwać na zaczepie. Trwałość i unikanie zaczepów, równoważą cenę.

Na koniec życzę owocnego otwarcia sezonu pstrągowego. Wprawdzie wszystko wskazuje na to, że u nas pogoda będzie łaskawa dopiero w drugim tygodniu ferii, ale i tak z zazdrością będą słuchał, co tam się wydarzyło pierwszego dnia, gdyż dla mnie sezon zacznie się dopiero 3 lutego, gdzieś tak koło 13.00,a więc będzie to symboliczny wypad. W każdym razie mięsiarzom życzę opamiętania choćby w tym pierwszym tylko miesiącu, a pozostałym cudu na naszych wodach w postaci pięćdziesiątki. A tak naprawdę, to tego pierwszego dnia, to nawet jeden malutki kropek otwiera sezon. W każdym razie o tablice na nasz odcinek no kill Wojtek z Rafałem już się zatroszczyli i lada dzień je zawieszą/przyspawają w zależności od miejsca.

(fot. W.F.)

A od czasu do czasu, mimo, że pogoda raczej nie zachęca, robimy szybkie kursy nad Krzeszówkę, by czasem kogoś nie kusiły niefajne pomysły…

(fot. W.F.)

Druga kwestia: jeśli ktoś się waha, czy bawić się z nami w ligę spinningowo-muchową, to termin zgłoszeń upływa 31 stycznia, a więc niedługo [szczegóły w tekście z 16 grudnia]. Losowanie łowisk będzie mieć miejsce 4 lutego i zapraszam na nie Was wszystkich, którzy się już zgłosiliście. Jeśli ktoś będzie chciał wpaść – proszę o info na mail – podam mój adres. Dla nieobecnych nakręcę filmik z losowania i podam link, by każdy mógł sobie go obejrzeć, aby mieć pewność, że nie było żadnej ustawki.

6 odpowiedzi

  1. Polecam żabki Trapera, są w katalogu firmy Traper, wielkość 5 i 6cm pływające. Testowałem je na kleniowej rzeczce, rewelacja, klenie do nich startowały. Można je przerobić i podać na czeburaszce. Pięknie pracują nóżki tych żabek. Zamierzam je przetestować na pstrągach.

    1. Z ciekawości sprawdziłem, czy to te, których już próbowałem, czy jakieś nowe. Mam tych żab kilka, bo faktycznie wyglądają nie najgorzej. Niestety maja kilka defektów, które je dyskwalifikują jako przynętę wygodną i powtarzalną:
      1. upadają jak chcą [raz na brzuch, raz na grzbiet]
      2. nie wykluczam ataku kleni, czy innych ryb, ale właśnie na klenia, jazia, pstrąga czy okonia są generalnie za duże, chyba, że mamy w zasięgu naprawdę duże ryby tych gatunków
      3. zacięcie ryby typowej [około 30-40cm] przy haku jaki tam jest- graniczy wg mnie z cudem
      4. nogi tych żab pracują, że tak powiem – fantazyjnie – proszę spojrzeć, jak długie odnóża mają żywe żaby
      Sam mam niewielkie doświadczenie w temacie żab, ale tym poświęciłem trochę czasu. Uważam natomiast, iż powinny się nieźle sprawdzić jako przynęta tonąca [na typowej główce lub właśnie czeburaszce], imitując ledwo obudzonego, albo umierającego/nieżywego płaza. Przy czym lepsze w wersji na pstrąga byłyby te z brązowym grzbietem.

  2. Wiem,że łowi Pan na dociążone mokre muchy. Żabki Trapera testowałem na potoku Jasienica koło Bielska-Białej. W Polsce można dostać zestawy muchowe szwedzkiej firmy J:son Sweden (J:son Hatch Pack), w tych zestawach są nimfy- wierne i realistyczne imitacje larw chruścik, jętek, ważek i widelnic, oraz wierne i realistyczne imitacje mrówek, które można podać na bocznym troku lub czeburaszce. Zamierzam łowić nimi podając je na czeburaszce :klenie, okonie i pstrągi. Niestety na razie jestem osobą bezrobotną, ale od dłuższego czasu się do tego przymierzam. Tym łowieniem kleni na gumy to mnie Pan zagiął, podziwiam.

    1. Dzięki za namiar na te szwedzkie przynęty – nie znałem tego. Co do kleni: na pewno wśród przynęt na ten gatunek rządzi wobler/wirówka, ale są dwie opcje gdy te wabiki przegrywają z gumami – późna jesień/zima i/lub woda stojąca. Natomiast co do tego perłowego i tylko tego koloru to ryby mnie też zagięły na amen. Życzę szybkiego znalezienia pracy.

  3. Na typowe żaby kilku firm próbowałem łowić pstrągi i klenie, bez efektu. Natomiast żabka manns’a, potrafiła otworzyć wodę w trudnym dniu. Wadą jest mikry rozmiar, więc atakują ją wszystkie możliwe rozmiary ryb.
    Co do szczupaków, to na pewno jesteś pewien, że problemem jest kwestia wielkości haka? Z moich skromnych doświadczeń to szczupak nawet mały (40-50cm) nie ma oporów ani problemu z przełknięciem wabika 20cm.

    1. Jestem pewien. Ten hak sterczy parę cm nad wodą. Ryba musi być już większa i naprawdę chcieć to grubo zaatakować, a nie tylko skubnąć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *