Sprawy różne

No i nie ma odcinka no kill na najbliższej mi rzeczce. Mimo aprobaty zarządu koła, potem pozytywnego przegłosowania tematu przez wędkarzy, zarząd okręgu jakoś nie uznał naszych głosów. Nie wiem, czy powodem było samo hasło „no kill”, czy fakt, że wyraźnie sugerowaliśmy, że powstanie takiego fragmentu łowiska nie może obciążać wędkujących dodatkowymi kosztami [wrzucenie łowiska do tzw. pełnej składki]; może powodem było to, iż na Rudawie 10 km niżej jest taki odcinek, czy wreszcie fakt, że na Białusze wydzielono pierwszy raz taki fragment rzeki [moim zdaniem świetny ruch] i drugi taki odcinek to zbyt wiele? Na razie powstrzymam się od komentarzy i zaczekam do zebrania w naszym kole, gdzie mam zamiar wprost zapytać prezesa okręgu o konkretne przyczyny nie uwzględnienia naszego wniosku.

Przy okazji powiem, że moje ulubione starorzecze zostało uznane przez tamtejszy okręg za obręb ochronny w okresie 1 stycznia – 31 marca danego roku. Nie wiem jaka w tym moja zasługa i czy w ogóle była [wielokrotnie pisałem o tym na swoim blogu, a i kilka razy rozmawiałem osobiście z prezesami dwóch największych okolicznych kół, sugerując, że tam powinno być każdego roku od początku października do końca marca łowisko no kill, albo od biedy obręb ochronny]. Nie mniej jak widać niektóre zarządy okręgów działają szybko, tym bardziej, że odnośnie tej wody nie tylko ja sugerowałem tego typu rozwiązania. Tu mogę tylko bić brawo Okręgowi Bielsko-Biała.

Całkowicie inny temat. Po przeprowadzce zrobiłem remanent w swoich przynętach. Cześć rzeczy już zabrało kilku młodych chłopaków, nie mniej wygrzebałem dwa dni temu trochę wabików, których albo w ogóle nie używałem, albo krótko i wiem, że do nich nie wrócę. Jedne są nowe, inne trochę zużyte, ale może komuś się przydadzą. W innym wypadku po prostu je zutylizuję, bo normalnie brak mi miejsca. Gdyby ktoś z Was wypatrzył dla siebie coś przydatnego – proszę pisać bez obcinki. Przynęty oddam oczywiście za darmo.

Podzieliłem wszystko na małe grupy, by ewentualnie było to bardziej przejrzyste. Wygląda to następująco:

(fot. A.K.)

Dziewięć nieużywanych wirówek nr 2 i 1. Głównie Effzett  ale nie tylko. Niektóre mają robione przeze mnie „pompony” na kotwiczkach – trochę lepiej wtedy chodzą.

(fot. A.K.)

Dwie przynęty jakich nigdy nie używałem [rybka a`la dewon i tandem rybka – wirówka nr 4]. Dostałem je od kogoś, nawet nie pamiętam jak dawno.

(fot. A.K.)

Cztery woblery pływające [choć różnie z tym bywa]. Są to malezyjskie podróbki Rapali. Używane. Chodziły świetnie. Minusem była konieczność wymiany kotwic. Gorszą sprawą, która spowodowała, że się ich pozbyłem [została ta czwórka], był brak drucianego stelaża w całym korpusie. Poszczególne elementy są zamontowane indywidualnie i niestety z dużym prawdopodobieństwem większa ryba wyrwałaby kotwiczkę [stąd te wzmocnienia w tylnej części]. Jeśli ktoś polowałby z tym na ryby do 30 – 40cm to raczej zero obaw.

(fot. A.K.)

Cztery woblerki. Dwa fabryczne, typowo kleniowe bączki [około 3cm]. Nie pamiętam czy pływające, za to wiem, że miałem z nimi ciut kłopotu, by dobrze chodziły, więc po podpięciu kotwiczek znów trzeba będzie się tu pogimnastykować. Wobler czarny to mój wyrób. Ma mniej estetyczny ster ale chodził znakomicie i łowił ryby [głównie klenie]. Leci bardzo daleko – tonący. Ten srebrny to wobler – cykada, jakiś dalekowschodni produkt, ale nieźle pracujący. Bolenie na niego kompletnie nie zwracały uwagi ale już klenie, okonie  owszem. Skusiła się nawet półmetrowa brzana. Wolno tonący.

Sześć sporych [8-12cm] wahadłówek. Niektóre dość ciężkie [około 30g]. Produkcja zza Buga. Nigdy ich nie używałem. Są widoczne niewielkie ślady korozji.

(fot. A.K.)

Pięć wahadłówek Alga nr 2. Kto używał – ten wie. Nie jest to złe. Od strony „brzucha” niektóre mają domalowane wielkie czarne grochy. Można je zmyć zwykłym zmywaczem do paznokci.

(fot. A.K.)

Kolejne sześć wahadłówek. Tu mamy trzy Wydry, dwa Cefale [nr 2 i 3] oraz Gnoma nr 0. Na tego ostatniego zwrócę uwagę – to taki stary oryginalny. Do dziś ich używam, ale ten się tu zaplątał i niech zostanie.

(fot. A.K.)

Trzy małe Algi i Larsen [rodzaj jakby wahadłówki ze sterem woblera]. Na te szwedzkie wabiki wydałem kupę kasy, ale w moich łowiskach poniosły sromotną klęskę. Ten jest najmniejszy [około 7cm] i jako tako można nim spinningować. Te większe, którym dam jeszcze szansę, to wabiki raczej do trollingu.

(fot. A.K.)

Trzy, dość mocno przeciążone spore wirówki. Nr 4 Jaxona, jakiś wyrób rzemieślniczy i ta purpurowa to też chyba Jaxon [long nr 2 lub 3].

(fot. A.K.)

Nazwijmy to – zestaw – około 20 wirówek w wielkości plus/minus 0-2. Wszystko samoróbki nieustalonych twórców plus kilka mojego ojca. Parę sztuk ma skrzydełko  jak błystki Wrta. Niektóre chodzą nieźle, są też słabsze egzemplarze. Większości w ogóle nigdy nie założyłem na agrafkę. Na oko, część wymaga moim zdaniem wymiany kotwiczek i lekkiego potraktowania słabym kwasem [co by usunąć zabrudzenia i aby lepiej pracowały], no i ciut je poprostować. Uwaga: nie wiem czemu, ale na zdjęciu wyszły bardziej atrakcyjnie, niż w rzeczywistości. Może jest wśród nich jakieś bardzo skuteczne cudo…

(fot. A.K.)

Zbiór dziewięciu dość przypadkowych gum. Same ripperki w wielkości 4 – 10cm. Niektóre były na główkach, ale nigdy w wodzie.

(fot. A.K.)

Stadko dziesięciu na ogół białych twisterów w tym podwójne ogony. Wielkość od około 7 do 15cm. Ze względu na kolor, u mnie nie znajdą już miejsca, poza tym jakoś trudno mi się przekonać do większych twisterów. Niektóre używane, stąd żółtawe podbarwienia.

(fot. A.K.)

Kolejna dziesiątka tym razem mniejszych twisterów. 6-8cm. Niektóre „przechodzone” ale jak najbardziej zdatne do użytku.

(fot. A.K.)

Trzy cykady. Wydałem na tego typu „złom” sporo forsy, ale w moich rękach to, to nie działa [poza 5-ką Pokutyckiego]. Wszystko poszło i zostały jeszcze te trzy. Ciężkie. Te szare lekko mają ponad 20g.

(fot. A.K.)

Dziewięć malutkich kopytek [2,5 – 3cm]. Kiedyś używałem tego namiętnie. Nadal niezłe, ale w oklepanych wodach ryby już je u mnie ignorują. Na starorzeczach i innych bajorach ich minusem jest jasna kolorystyka. Większość nieużywana.

(fot. A.K.)

Na koniec stado pijawek na czele z pijawą 12cm. Te mniejsze mają około 7cm i sporo czerwonego brokatu – na fotce znikł w świetle lampy.

I to by było wszystko. Ewentualnych zainteresowanych proszę o info na mail wedkarskiewakacje@gmail.com

Najchętniej dałbym je do rąk własnych [nie mam za wiele czasu, by łazić na pocztę]. Oczywiście po kilka drobiazgów nikomu nie opłaca się jechać, ale możemy się umówić kiedyś, gdzieś nad wodą, to przywiozę, co kogo interesuje.

No i na koniec zapraszam do zabawy. Robimy z kilkoma znajomymi coś w rodzaju ligi spinningowej. Podkreślam, że poza elementem rywalizacji, który na pewno będzie, ma to być głównie zabawa. Wprawdzie bez nagród, ale też i bez żadnego wpisowego. Nie ma sędziów, totalne fair play [czytelna, autorska fota z np. miarką na kiju]. Zaczynamy od maja. Jedno spotkanie w miesiącu.

W skrócie wyglądać to ma tak. Startuje do 15 spinningistów [więcej nie ogarniemy logistycznie, a i na niektórych rzeczkach mogłoby być ciasno]. Każdy ma prawo zaproponować jedno łowisko [nie dalsze niż w okręgu przyległym do krakowskiego], z których wylosujemy, co podkreślam – tylko siedem. Każde z tych siedmiu znów losowo przypiszemy do jednego miesiąca [od maja do listopada]. Ewentualne sektory, czy długość tury będziemy ustalać indywidualnie dla danego akwenu. Podobnie rozwiążemy kwestię wody pstrągowej o ile takowa by się wylosowała – wiadomo, że od września nie spinningujemy w takich rzekach.

Punktacja. Zaliczamy każdy gatunek prawidłowo zacięty z tym, że aby nie było „trzaskania” drobnicy, umawiamy się, iż ryby typu okoń, płoć, wzdręga, jelec itp. mają wymiar  25cm bez względu na łowisko. Pozostałe gatunki – wymiary wg regulaminu. Punkty przyznajemy w następujący sposób: jedna ryba – 1p. plus tyle punktów ile ryba ma centymetrów plus premia 10p za każdy cm powyżej wymiaru ochronnego. Przykład – za okonia 28cm mamy: 1p za rybę plus 28p [długość ryby] plus 30p [3 cm powyżej ustalonego wymiaru], czyli łącznie 59p. Nie ma premii za komplety. Łowimy do oporu. Każdy uczestnik daną turą, niezależnie jak długa będzie, gospodaruje wg własnego uznania, czyli robi przerwy kiedy chce.

Całe zawody [siedem spotkań] wygrywa ten kto ma najmniej punktów, czyli najwięcej razy był w czubie tabeli – za zwycięstwo w danym dniu dostaje się 1p, druga osoba 2 p itd.

Obecnie udział potwierdza czterech moich znajomych i ja, oraz dwie osoby, które dowiedziały się o sprawie pocztą pantoflową. Jeśli ktoś z Was chce się przyłączyć do całej zabawy – bardzo zapraszamy – jest jeszcze osiem miejsc. Wystarczy krótki mail.

Przed rozpoczęciem zawodów przedstawię krótko na stronce każdego z uczestników pod kątem jakie gatunki, łowiska i techniki preferuje. Mam też niezły pomysł na dość oryginalne relacjonowanie poszczególnych rozgrywek. Ze zwycięzcami danego dnia zawsze krótki wywiad: czym łowili, na co się nastawiali, rola przypadku itd.

Przy tej „lidze” przyświecają mi jeszcze dwa cele:

– mam nadzieję się czegoś nauczyć, podpatrzyć [znacznie lepsze pole do różnych statystyk]

– ciekawi mnie, szczególnie na mniejszych łowiskach, jakie będą wyniki przy takim „nasyceniu” wędkarzami – czy potwierdzi się proza codzienności, czy jednak będą niespodzianki?

26 odpowiedzi

  1. Witam. Nad starorzeczem widzimy się dopiero na majówce gdyż łowisko zamknięte do 30 kwietnia. Pozdrawiam.

    1. A byłem pewien, że widziałem zapis że do końca marca, ale może coś mi się pomyliło. Zatem do maja:)

  2. Witam, od 2014 roku śledze Pana wpisy i nie ukrywam że wiele się nauczyłem. Jeśli to nie problem to przygarnąłbym kilka małych obrotówek.

    1. To zarezerwować dla Ciebie Efzzetty czy ten większy zestaw samoróbek? Jedne i drugie są niezbyt duże…

  3. Jeśli to nie problem to mogę uzupełnić swoje pudełeczka o wszelakie gumowe przynęty.Dzięki. I do zobaczenia nad wodą.

  4. ja poproszę te ręcznie robione obrotówki z nawierconym skrzydełkiem (drucik przez paletkę przechodzi), prawdopodobnie są to dzieła krakowskiego wędkarza, zapomniałem niestety nazwiska ale kiedyś miałem podobne 2 szt i obie urwałem … jeśli chodzi o odbiór to poproszę o info jeśli będzie Pan w lutym na Dłubni, albo Prądniku, jeśli nie to w innym miejscu można się „umówić” 😉

    1. Zaklepane. Odezwę się gdy wszystko znajdzie właścicieli, albo jak będę widział, że nie ma już zainteresowania, Wtedy poproszę o adresy i wyśle do wszystkich za pobraniem.Tak będzie chyba najszybciej.

  5. Na chwilę obecną w temacie zawodów są dwa wolne miejsca i dwa wstępnie zarezerwowane. Na zapytania zainteresowanych całą zabawą, a wahających się ze względu na kłopot z transportem odpowiem tak: jeśli ktoś dojedzie do mnie, lub po drodze na łowisko nie będę musiał wiele zbaczać z drogi, to mogę zabrać dwie osoby plus ekwipunek.

  6. mam pytanie czy można w zawodach wystąpić gościnnie jednorazowo na wybranym odcinku wody??? obawiam się że nie dam rady być na każdych zawodach

  7. Witam, jestem zainteresowany udziałem w „zawodach” i rezerwuje sobie miejsce, mogę prosić więcej informacji?
    Pozdrawiam

    1. Cieszę się niezmiernie, bo z Tobą mamy prawie komplet – jest jeszcze jedno wolne miejsce. Szczegóły zawodów masz w opisie. Pod koniec nadchodzącego tygodnia wyśle do wszystkich mail, co i jak, no i będziemy proponować i potem losować łowiska.

    2. Jeśli możesz to odpowiedz na mail odnośnie zawodów. Gdyby nie doszedł, to podeślij na mail nr tel – oddzwonię do Ciebie.

  8. Nokill na Białusze to już spory sukces. Trzymałem kciuki , i pamiętam rozmowę jaką odbyłem z naszym wspólnym znajomym o sporej sile przebicia w PZW, wspominal że to może być bardzo trudne bez wydzielonej grupy opieki. A jednak się udało.
    Wszyscy znający realia Bialuchy wiedzą, jak cenna jest tam każda większa ryba.
    Rzeczka nr2 również jest uboga w wieksze pstrągi, niestety z racji specyfiki trudna do upilnowania i zapewne to mialo znaczenie – tworzenie pustych przepisów.
    Wiemy doskonale obaj, że wiele działań na wodach pstrągowych jest „cicha” i „tajna” , z przyczyn wiadomych. Na szczescie te działania są i dają pewne nadzieje.
    Po tegorocznym zezwoleniu widzę też, że otwarcie dla wędkarzy Dulówki i Brzoskwinki, postulowane równierz przez niektórych, nie przeszło – a szkoda, to prezent dla tubylców z robalem.

    Czytałem statystyki z kilku okręgów, i jeśli PZW gdzieś w ogóle wykonuje ruch w stronę muszkarzy, spinningistów, to jest prawie cud – stanowimy zaledwie 2-5% ogółu.

    1. No kill na Białusze to super posunięcie, aczkolwiek czuję się głęboko rozczarowany, że olano mnie i kolegów.

      1. Wniosek o No kill na białusze był złożony 3 lata temu. Teraz wszedł w życie. Dużo zależy od członka zarządu okręgu pochodzącego z Pana koła.

        1. I tu jest kłopot, gdyż takowego nie ma, a w sumie jest – nasz były prezes. Jego sprawa nie została zakończona i chyba nie będzie, a na jego miejsce nikogo nie wyznaczono.

  9. Witam. Jeśli jest jeszcze jedno wolne miejsce chętnie wezme udział w zawodach, z tym jednak zastrzeżeniem że z pewnością nie będę mógł być na wszystkich. Jeśli nie ma już miejsc to życzę jak najlepszych wyników.

    1. Serdecznie zapraszamy, jeśli nie przeszkadza Ci, że cztery godziny temu już wylosowaliśmy łowiska i dolosowaliśmy do nich miesiące. Dosyłam Ci szczegóły na mail.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *