Ten tekst miał się ukazać tydzień temu, ale utknął na kompie do którego chwilowo nie miałem dostępu… A był potem długi weekend.
Otrzymałem propozycję przetestowania przynęt Izumi. Zanim zacznę zamieszczać recenzje poszczególnych produktów, przedstawię najpierw ich krótki opis i przypuszczalne, optymalne wg mnie zastosowanie. Będzie potem ciekawiej czytać, gdy skonfrontuję teoretyczne założenia z praktyką.
Trochę się przestraszyłem, bo paczka, która przyszła nie należała do najmniejszych i zawierała sporą gamę woblerów i gum. Niektóre woblery należą jak dla mnie do przynęt „trudnych” – tzn. takich, które nie do końca mam gdzie zastosować, albo nie widzę w moich okolicach ryb, na które z większym prawdopodobieństwem mógłbym się z nimi wybrać. Nie zamierzam zaś robić testów w łowiskach komercyjnych, czy na Zemplińskiej Sirawie, która ostatnio jest wręcz modna wśród drużyn testerskich poszczególnych producentów. Tym bardziej może być ciekawie, bo całość odbieram jako rodzaj wyzwania.
Testy na bank będą rozciągnięte w czasie, gdyż na pierwszy rzut oka znalazłem wśród nadesłanej oferty wabiki, które powinny się świetnie sprawdzić dla danego gatunku latem w łowisku X i dla innych ryb jesienią w łowisku Y. Tak, że od czasu do czasu zamieszczę swoje spostrzeżenia. Całość testów nie jest sponsorowana w żaden inny sposób, niż taki, że przynęty stają się moją własnością, stąd zastrzegłem sobie także zwrócenie uwagi na ewentualne mankamenty o ile takowe się pojawią w trakcie użytkowania.
Zapraszam na razie do rzucenia okiem z czym przyjdzie mi się zabawić, bo też i oferta jest niemała. Poniżej znajdziecie poza opisem poszczególnych przynęt, także to, do czego szczególnie dany wabik powinien się nadać na pierwszy rzut oka. Czy tak będzie? Sam się o tym przekonam.
Opisując poniższe przynęty pozwolę sobie jeszcze na jedno zdanie ogólne, które dotyczy wszystkich rodzajów woblerów i gum jakie otrzymałem: przynęty są wyprodukowane bardzo, bardzo starannie. Sprawiają wrażenie solidnych i mocnych, odpornych na długotrwałe użytkowanie. Estetyka produktu stoi na bardzo wysokim poziomie, co – nie oszukujmy się – ma znaczenie dla wędkującego, gdyż sam [choć coraz mniej], zwracam uwagę na urodę wabika, gdyż jakby bardziej przekonuje mnie do jego skuteczności. Przy czym, co dla mnie jest pewnym mankamentem przy wprowadzanych na rynek produktach szczególnie z Japonii, Izumi ustrzegło się takiego, cukierkowego dla mnie wyglądu przynęt. Zwraca uwagę oryginalny design [większość woblerów zmienia barwę boków w zależności od kąta pod jakim na nie patrzymy, przy czym te zmiany są dość kontrastowe], ale przede wszystkim konstrukcja przynęt wewnątrz [komory stabilizacyjne, wypornościowe, kulki wytwarzające dźwięki, a zarazem pozwalające na dalsze rzuty, czy też relatywnie szybką zmianę głębokości na jakiej chcemy poprowadzić wabik]. Woblery są uzbrojone w bardzo mocne kotwice, na bank nie wymagające ich wymiany, co czasem jest konieczne w wielkoseryjnych produkcjach.
Eimann Roll 65
Oferta zawiera 17 wariantów barwnych. Mnie najbardziej do gustu przypadają te naturalne, choć nie twierdzę, iż w specyficznych warunkach nie zadziałają bardziej fantazyjne, czy krzykliwe. Przynęta ta ma 6,5cm długości i waży około 7g. Jak to się mówi, na oko, może być jednym z bardziej uniwersalnych wabików z tej serii, będącym w stanie zainteresować chyba większość naszych drapieżników poza może jaziem, czy wzdręgą. Osobiście obstawiałbym głównie okonie, szczupaki, oraz chyba bolenia. Trzymając wobler w palcach można założyć, iż powinien dość daleko polecieć nawet na grubszej żyłce – jest jednym z tych, które mają zmienne wyważenie.
Test w warunkach domowych wskazuje iż tonie. Kształt woblera i steru sugerują, że raczej penetrować będziemy nim powierzchniowe warstwy wody. Innymi słowy powinien się nadać do obławiania płytkich zatok, czy stawów, oraz innych zbiorników wody stojącej. W rzekach będzie mieć raczej zastosowanie w ciepłej porze roku, gdy drapieżniki polują aktywnie blisko powierzchni lub właśnie na płyciznach. Do końca nie wiem, czego się po tej przynęcie spodziewać? Zaintrygowała mnie.
Malicious
Woblerek – pewniak. Na pierwszy rzut okaz widać, że z nim warto będzie próbować kusić klenie, jazie. Chyba głównie w rzekach. Woblerek należy do maluchów wśród seryjnych produkcji, co dla mnie jest plusem [ma tylko 2,8cm]. Są w ofercie zdecydowanie większe bąki „maluszka” [nawet ponad 6cm], ale nimi byłem mniej zainteresowany. Wybrany przeze mnie jest bardzo ciężki, jak na niewielką przynętę.
Poleci na bank bardzo daleko. Jeśli nie będzie zbyt szybko tonął, to może być niezły na okonie w bardzo płytkich wodach. Ze względu na wielkość przetestuję go także na pstrągach. W przypadku tej przynęty zabazowałem na wzorach naturalnych, a mamy tu do wyboru całą paletę barw fantazyjnych.
F – Bleak
Kawał woblera. Wprawdzie „bleak” może oznaczać posępnego, ale w tym wypadku chodzi na pewno o uklejkę. Tyle, że taką dobrze odżywioną. 21g wagi daje nadzieję na potężny dystans jaki nim można osiągnąć. Wobler należy do tonących, ale jak na tak masywną konstrukcję, dzieje się to dość spokojnie.
Sam wiąże z nim głównie bolenia i z pewną ostrożnością szczupaki. Wydaje mi się, że będzie do obławiania podpowierzchniowych obszarów. Nie wiem czemu, ale liczę na niego w miejscach spokojnej wody, gdzie bardzo trudno skusić bolenia powszechnie dostępnymi wabikami [rozlewiska Wisły powyżej progów]. Trochę się zastanawiam, jak będzie się zachowywać w wodzie, bo to raczej wobler nie do ściągania „na krechę”.
Eimann Minnow 120
Konstrukcja z takich bardziej tradycyjnych, a zarazem chyba bardzo uniwersalnych. Założyć można, że połasi się na niego każdy w zasadzie drapieżnik na czele ze szczupakiem, sandaczem, boleniem, dużym okoniem, czy większym kleniem o sumach nie wspominając. Mimo dużych rozmiarów będzie można nim uzyskać chyba dość subtelną pracę, a podszarpując mocniej, narobić więcej hałasu.
Mnie na pierwszy rzut okaz przekonuje ster – w sumie niewielki i tak ustawiony, iż nie trzeba tu będzie potężnej wędki; nie zachodzi też obawa, że utkniemy pierwszym rzutem w zaczepach. Wobler jest łagodnie tonącym. Powinien też daleko polecieć, gdyż ma bardzo harmonijną, szczupłą sylwetkę przy 22g wagi.
Shad Alive 50, 80 i 105mm
Piękna przynęta. Oryginalna i nowatorska. Biorąc pod uwagę nasz tradycjonalizm, powinna świetnie się spisać na mocno przebłyszczonych wodach. Największy rozmiar jaki testuję [10,5cm/22,5g] – wolno tonący, dałem koledze, który ma częsty dostęp do łowiska no kill [dzikie łowisko z zakazem zarybiania i zabierania ryb], gdzie łowi piękne szczupaki, choć ostatnio zwracał uwagę na obojętność zębaczy odnośnie różnych przynęt. Po prostu, po pierwszym miesiącu ryby chyba nauczyły się być nieufne.
Oprócz tego sam przetestuję modele 8 i 5cm. Ten ośmiocentymetrowy, to wiążę raczej tylko ze szczupakami i wodą stojącą. Maluch tej serii być może nadmiernie rozbudził moją fantazję, ale zakładam, że będzie dobry na okonie i mniejsze szczupaki w wodach stojących, intuicyjnie czuję, iż powinien dać radę na pstrągach i zastanawiam się nad jego skutecznością na późnojesiennych bajorach [okonie, klenie].
Umami
Przeciekawa guma. Inna niż większość miękkich wabików. Ma dwie rzeczy: komorę powietrza niewątpliwie trzymającą gumę nad dnem, a w każdym razie zadzierająca ogon „w powietrze”. Ma jakby futerał na brzuchu do zbrojenia specjalną, dwuramienną kotwiczką, nie niszcząc przy tym komory z powietrzem w gumie. Całość przede wszystkim do metody „kiwaczka” – dla mnie będzie to debiut w takim sposobie łowienia. Jako przynęta w metodzie vertical [zakazana u nas] może być zabójcza. Aha, przynęty mega realnie oddają wyglądem żywe ryby. Zastawiam się, czy jest opcja nadziać je na zwykłą główkę jigową bez uszkodzenia komór – jeszcze nie próbowałem. Gdyby się udało, to byłby kolejny patent na bardzo zimny czas, jeśli uda się gramaturą główki nieznacznie przeważyć wyporność komory. Mam dwie wersje kolorystyczne oraz dwie wielkości: 6 i 9cm.
Gastronomic Bait
Wybrałem modele „shad tail” 95mm [z ogonem jak w ripperze]. Delikatnie wyglądająca, „robakowata” guma. Niewątpliwie do drop shota, ale mnie bardziej interesuje, gdy założy się do niej większą główkę z krótkim hakiem. Myślę, że pochwalę się w tym wypadku niejednym późnojesiennym sandaczem z zaporówki. Sprawdzi się na duże okonie o ile do takowych ktoś miałby regularny dostęp. Stawiałbym raczej na oszczędną pracę tych gum, pożądaną może nie zawsze, ale często w chłodnej, październikowej czy lodowatej już, listopadowo – grudniowej wodzie. Nie mam też wątpliwości, iż spora długość przynęty uczyni ją łatwo dla ryb zauważalną, a jej wiotkość pozwoli zostać zjedzoną niekoniecznie wyłącznie przez okaz. W każdym razie półmetrowy sandacz czy 30cm okoń będzie miał ją „na raz”.
Na koniec dwa woblery „trudne”. Oba przeznaczone raczej na większe ryby. Niezłe chyba do trollingu, tyle, że w naszym okręgu nie do zastosowania w takiej formie.
Diving Minnow
Spory wabik – 11cm/13g. Wolno tonie. Ustawienie steru wskazuje na szybkie zanurzanie się, ale z kolei jego relatywnie niewielki rozmiar sugeruje, iż nie będzie osiągana zabójcza głębia. Jeśli się to potwierdzi, to będzie szansa na wieczornego sandacza, bez obawy urwania przynęty w pierwszych rzutach.
Kształt i wygięcie sztucznej rybki sugerują, że będzie chyba dość mocno zamiatać na boki tyłem, ale może się mylę. Na bank nie pogardzi tym szczupak, czy duży okoń. Czy boleń, jako regularny cel? Na moich wodach – nie jestem pewien, znając zachowania tych ryb. 11 wariantów kolorystycznych, ale wszystkie raczej bliskie naturalnemu wyglądowi ryb.
Crank
Chyba najgłośniejszy z prezentowanych tu woblerów. Ma zapewne bardzo silną akcję i raczej płytko nie chodzi. Waga 10g przy 6cm. Ten duży ster, to jeszcze nie wiem – albo będzie odbijał wabik od przeszkód, albo jednak powodował możliwość prowokowania zaczepów. Crank bardziej pasuje mi do rzeki. Z brzegu w płytkiej krakowskiej Wiśle może nie być za łatwo go użyć, ale z pontonu – kto wie? Kleń, może brzana? Bo szczupak, czy okoń to bez wątpienia te gatunki, które powinny być zainteresowane.
Nie licząc dwóch fantazyjnych wariacji barwnych, to pozostałe dziewięć nawiązuje raczej do ryb, które w wodzie naprawdę pływają. Mimo niewielkich rozmiarów woblera, to trzeba będzie już użyć trochę bardziej tęgiego kijka, szczególnie w nurcie.
3 odpowiedzi
W Umami można spokojnie przekłuć hakiem komorę powietrzną.
Ja zwykle stosuje je na główkach jig.
Proszę napisać, czy jak wtedy zachowuje się guma.
Guma tak samo jak przy montażu z podwójnym hakiem unosi ogon ku górze. Ja łowie zwyczajnie podbijajac jak każdą inna gume lub zbroje w lżejszą główkę tak by wolno toneła i jerkuje. Z opadu łowiłem okonie, szczupaki i sandacze, a jerkujac okonie i szczupaki. Konbinowałem też z boleniami gumkę 90 mm zbroiłem w 10 gram główkę i szybko prowadziłem, łowilem tak tylko raz i trafił mi się boleń 44cm