Ponieważ udało mi się odzyskać ze stacjonarnego kompa trzy brakujące teksty do działu „Tylko się nie śmiejcie” – zapraszam do poczytania o moich doświadczeniach i rekordach w temacie krasnopiór. Jeszcze nie sprawdzałem, ale najdalej za tydzień – dwa, te kolorowe rybki pojawią się już blisko brzegów i powierzchni i mniej więcej do końca kwietnia będzie je można łowić, że tak powiem – taśmowo. A podkreślam, że w tym okresie często będą to egzemplarze całkiem przyzwoite [20+, a nierzadko 25cm i więcej]. Może kogoś z Was tekst zainspiruje i sam spróbuje zmierzyć się z tematem. Przy okazji: może ktoś ma jakis fajny namiar na ten gatunek i napisze, gdzie i co? Rybki te nie mają wielu amatorów, więc raczej najazdu nie ma co się obawiać.Ja w zasadzie mam dwa łowiska: Kryspinów wiosną z brzegu i rozlewiska powyżej progów na Wiśle z pontonu latem, aż do października.
12 odpowiedzi
Ciekawe…Tak delikatny spinning to nie moja bajka. Choć po tegorocznych pstrągowych początkach trochę się mi w główce poprzestawiało, więc kto wie, może i na spinningowe wzdręgi przyjdzie czas. Ciekawi mnie też jakich argumentów użyto, żeby przekonać Cię do tego, że ryba z pierwszego zdjęcia nie jest płocią? Pysk nie wydaje się być górnym. Płetwa grzbietowa też raczej nie jest wyraźnie cofnięta za brzuszne. Więc? Choć z tego ujęcia trudno jednoznacznie to wszystko ocenić.
P.S. A karasie zaczynają… 😉
O, nabrałem otuchy – może się nie pomyliłem? Choć z drugiej strony początek płetwy grzbietowej patrząc od strony głowy, pokrywa się mniej więcej z płetwami brzusznymi. Płocie mają płetwę grzbietową przesuniętą bardziej do przodu korpusu. A może to jakiś mieszaniec. Dwa lata temu padł rekord Anglii odnośnie wzdręgi, ale po wnikliwych badaniach został anulowany jako hybryda płoci ze wzdręgą.
Co do karasi – mój kumpel przeniósł się w tym roku do Waszego koła wyłącznie ze względu na zbiornik no kill jaki macie i właśnie te złote rybcie.
Witam,
Jakiej „ciężkości” kija używa Pan do połowu wzdręg? Sam mam taki o cw 2-10g i zastanawiam się, czy mam z nim szansę pobawić się ze wzdręgami. Jigiem na 1g główce jeszcze jako tako rzuca. I jaka żyłka najlepsza do takiego zestawu na białą rybę?
Pozdrawiam
Co do kija to jeśli jest miękki o dużym bezwładzie blanku, to na pewno się jako tako da. Jeśli jig 1g jakoś leci z takiej wędki, to już jest wskazówka na plus. To czy wklejka czy nie, to przy tych rybkach raczej rzecz gustu i przyzwyczajeń.
Ja stosuję żyłkę 0,10mm albo [bardzo rzadko ] plecionkę 0,04mm. Nigdy nie zdarzyło mi się urwać krasnopióry na 10-ce, a to jedyna opcja na dłuższy rzut.Pewnie można by jeszcze delikatniej. Marka moim zdaniem nie jest istotna przy takiej grubości linki. Co do wędek: z pontonu łowię Montaną 2,1m do 6g. Z brzegu St Croix 3,16m, 1 – 7g [niesamowicie leniwy kij, ale z nim na żyłce 0,10mm bez kłopotu radzę sobie z jaziami pod 2kg, choć fakt, że łowisko bez zaczepów]. Najważniejsze to znaleźć wodę z możliwie większymi rybkami – takie 25+ to już są fajne i ich łowienie jest bardzo ekscytujące. Dla mnie o niebo lepsze niż okonie.
A korzysta pan z agrafki, czy wiązanie bezpośrednio do żyłki?
Nie przepadam za wiązaniem bezpośrednio małych przynęt, bo oczopląsu dostaje i odechciewa mi się ich często zmieniać, co jak wiadomo może mieć duże znaczenie niekiedy. Ale czy przy połowie mikrojigami agrafka nie „odstrasza” trochę ryb?
Dokładnie z tego samego powodu używam agrafki z krętlikiem nr 20. Nigdy nie zauważyłem, aby ten element przeszkadzał jakimkolwiek rybom, które łowiłem na mikrojigi, włącznie z pstrągami. Poza tym dzięki agrafce łatwo szybko zmienić wabik. Przy niższych temperaturach wiązanie maleńkich przynęt to dla mnie masakra, szczególnie jak jest blisko zmierzchu.
Korzystając z rad i super pogody wybrałem się dzisiaj rano na Bagry poszukać wzdręg. Kijek do 10g, żyłka 12 (z 10 wolałem jeszcze nie ryzykować, dużo tam zielska a moje umiejętności też mizerne), jigi od mniej więcej 0,5 do 1,5g. Zacząłem od najdrobniejszych przynęt.Przez pierwszą godzinę rzucania zupełnie nic. Potem zmieniłem na grubszego jiga (1,5g), pierwszy rzut i siedzi! Mocny opór, myślałem, że to leszcz, a nagle szok… 40cm szczupak. A ja z 0,12 mm bez przyponu 😀 Ale jakoś go wytargałem, niestety gdy już go miałem w ręce kłapnął zębami, odciął żyłkę wyślizgnął mi się i tyle go było… Myślałem, że to przypadek, ale na wszelki wypadek założyłem stalkę. Kolejny rzut innym jigiem 1,5g i znowu za pierwszym razem bach i siedzi, pistolet 35cm tym razem, na szczęście przypon uchronił przed obcinką. Tak więc złowiłem dzisiaj tylko 2 szczupaki, białej ryby ani widu 🙂
Krasnopióry są jeszcze niemrawe. Dwa dni temu na Kryspinowie zaliczyłem z 15 brań ale wyjąłem tylko dwie. Fakt, że łowiłem może 1,5h…
Kiedyś krasnopiórki były ładne i liczne w starorzeczach Wisły za azylem na Wioślarskiej, ale nie byl tam już wiele lat. W każdym razie były to kilkanaście lat temu moje ulubione łowiska podlodowe i spławikowe, a wzdręgi 20+ występowały licznie, i były „czyste” genetycznie.
Swoją drogą ciekawy trend do łowienia bialorybu na spina, mój ojciec dość skutecznie i regularnie łowi spinem… karpie. Celowo, z całym wypracowanym warsztatem. Nawet dostałem od niego kij sandaczowy „bo za sztywny na miśki…”
A łowi karpie w jakimś łowisku komercyjnym, czy dzikim? Choć to drugie wydaje mi się mało powtarzalne. Mnie nigdy nie zdarzyła się taka historia, a znam takich przypadków zaledwie 5 [rzeki].
Na dzikich akwenach, i to nie tylko w Małopolsce. Powtarzalne jest to że i pod Poznaniem i na Kryspinowie trafiał wiele razy karpie na paproszki.
Też mnie to zaskakuje, ale z drugiej strony jak 25 lat temu zaczynałem wędkować to kleń na spinning brzmiał jak herezja. Jak ktoś sandacze łowił na gumy i woblery to uchodził za dziwadło.
Wczoraj sprawdzilem klenia na nizinnej Rudawie i bez problemu siadł, niewielki, 26cm, ale od pierwszego łowienia z nastawieniem na tą rybę. Wystarczyło znaleźć miejsce i poszukać odpowiedniej przynęty. Z karpiem może być podobnie, na odpowiednio animowanego paproszka to chyba każdą rybę która jada robactwo da się złowić.
Na pewno jest to możliwe. Liny udaje się tak skusić więc karpie bez wątpienia też. Chyba kwestia znalezienia miejsca, gdzie się gromadzą.