Na początku poważny apel. W imieniu dość dużej grupy, [chyba początkujących] wędkarzy, którzy zwrócili się z zapytaniem o sprzęt do bardzo lekkiego spinningu [kije max do 10g], proszę ewentualnych użytkowników o krótkie informacje, co do swoich doświadczeń. Siłą rzeczy mam wgląd tylko w mały wycinek tego, co oferuje rynek, więc nie chcę się wypowiadać na temat wędek, którymi nie łowiłem, a często nawet nie miałem w ręce. To, co najczęściej powtarza się w zapytaniach, a co prosiłbym uwzględnić w ewentualnych wpisach, to:
– realna akcja kija [często ta podawana w opisie niekoniecznie potwierdza się nad wodą]
– ciężar wyrzutu i ewentualne tutaj uwagi [doświadczenia z różnymi przynętami]
– zachowanie wędki, przy danej grubości żyłki [czy ryby spadały, czy nie]
– ważne: zwrócenie uwagi na to czy wędka to wklejanka
Jak obiecałem kiedyś, poniżej zamieszczam recenzję kija, który zakupiłem specjalnie pod jazie. Najpierw suche informacje. Jest to kij firmy St. Croix, seria Triumph TRS106ULS2. Wszelkie parametry są podane w stopach, uncjach lub calach. Na europejskie jednostki wygląda to następująco. Długość 3,16cm, ciężar wyrzutu od 1-7g, zalecana moc linki to 1 do 3kg. Ugięcie kija – parabolik, akcja wolna. Ciężar wędki przy tak pokaźnej długości, to zaledwie 150g, co jest bardzo dobrym wynikiem. Kij jest dwuczęściowy. Cena: w Stanach średnio 140$, u nas 600zł.
Tu od razu uwaga: podałem cały kod wędki [Triumph TRS106ULS2] nie dla szpanu, tylko przeszukując amerykańskie katalogi tej firmy, znalazłem kij o na oko identycznych parametrach. Był tylko dłuższy o bodajże 10cm. Wszystko inne się zgadzało. Już, już miałem go zamawiać, gdy na stronie jednego sklepu obejrzałem filmik reklamowy, jak tego kija używać. Okazało się, że ten inny model został wyprodukowany z całkiem innych materiałów i jest piekielnie silnym i bardzo szybkim kijem, relatywnie dość sztywnym. Amerykańscy wędkarze łowią nim ryby łososiowate [zazwyczaj mniejsze i średnie pstrągi] na imitację ikry lub owadów podawanych na zestawach „spławikowych” – coś jak sbirulino, które u nas jest zakazane. Gdyby ktoś poważnie myślał o zakupieniu, prezentowanej przeze mnie wędki, to od tego drugiego modelu różni się poza kodem też tym, że ta „moja” jest zawsze reklamowana sama, a ta „pstrągowa” ma dwie wersje – pod typowy kołowrotek i pod multiplikator, i zawsze spotykałem je w zestawieniach i na fotkach razem.
Przejdźmy zatem do samego kija. Pierwsza moja uwaga na temat tej wędki jest taka, że to wysoce wyspecjalizowany, swego rodzaju „kaprys” pod spore ryby akurat w takim a nie innym łowisku. Jeśli ktoś zaopatrzy się w taką lub bardzo podobną wędkę jako podstawową, a nigdy wcześniej nie spinningował podobnym sprzętem, to będzie mocno rozczarowany. Po prostu, tak jak jakimś ciężkim kijachem sumowym trudno łowić ryby mniejsze, to tu z kolei jest kłopot o jeszcze szerszym zakresie, gdyż nie dotyczy wyłącznie wielkości ryb na jakie można się nastawiać.
Szukając możliwie długiej wędki spinningowej, równocześnie bardzo delikatnej i wolnej, po ładnych paru tygodniach doszedłem do wniosku, że takiej wędki nie kupię w Europie. Potem wprawdzie okazało się, iż pomyliłem się w tym osądzie, lecz na właściwy trop naprowadziły mnie oryginalne katalogi zza oceanu. Niestety, o ile różnych kijów lekkich, średnich i ciężkich mamy w ofercie przeogromny wybór, o tyle w skrajnych, nawet jak na „ultralajt” rejestrach, to niestety nie, chyba, że zadowolimy się wędeczką krótką, albo wklejanką.
Tutaj się na chwilkę zatrzymam. Nie testowałem nowych wklejanek Dragona [mają takie kijki do 7g i chyba 2,9m], ale mam wklejankę w tym stylu z tym, że 2,7m. Łowi się nią fajnie ale tylko gumkami. W ciut większym nurcie końcówkę ostro przygina już mała przynęta [wobler, błystka] i ma się wrażenie przy braniu, że łowimy sztywnym patykiem. Jest sporo spadów, najczęściej zaraz po pierwszym kontakcie. Jazi na ten kij nie łowiłem, ale kleni i mniejszych bolków straciłem sporo. Być może macie inne doświadczenia – proszę napiszcie dwa zdania, bo to jedno z głównych pytań, pewnie dlatego, że tylko wśród wklejek jest większy wybór długich i delikatnych kijków.
Jak przedstawiana wędka zachowuje się w praktyce? Może po kolei.
Jest to fenomenalna wędka do bardzo małych wirówek, woblerków, wahadłówek, mikrojigów, czy już niekoniecznie tylko najmniejszych gum. Trzeba uwzględnić, że przy tej wędce bardziej istotna jest nie tylko waga, ale i wielkość wabika. Nawet lekka wirówka, lecz o większym skrzydełku, czy nawet niewielki wobler, ale o dość dużym sterze, mogą sprawiać problem, przy połowach w silnym nurcie. Wynika to z ekstremalnej flakowatości tej wędki i co za tym idzie potężnej bezwładności blanku. Natomiast ciut większą gumę na małej główce, już można nieźle wykorzystać. By to jakoś ogarnąć powiem tak: w bardzo ostrej wodzie [np. górskie szypoty Dunajca] komfortowo połowimy typowymi, smukłymi woblerkami do 4cm z małym sterem [ale nie baryłkami], wirówkami nr 00, 0 oraz wszelkimi innymi wabikami, stawiającymi relatywnie mały opór. W nurcie średnim [typowy wiślany przelew] arsenał można poszerzyć o wirówkę nr 1 oraz baryłki do 3-4cm, ale bez dużych sterów. Wody leniwe lub stojące dają możliwość komfortowego stosowania smukłych woblerków do około 6cm, pod warunkiem, że ster jest nie tyle długi, czy krótki, co wąski. Wirówka dwójka z szerokim skrzydełkiem dla mnie już była jakby z trochę innej bajki przy tym kiju.
Wędka, jak na taką tykę jest niesamowicie czuła. W wodzie stojącej, lub spokojnym prądzie wody, naprawdę czuje się pracę lub jej brak nawet tak małej przynęty jak 3cm twister na 1g. Serio. Warunkiem jest cieniutka żyłka.
Właśnie – linki. Na pewno nie założę do tej wędki plecionki. Optymalną grubością żyłki jest bez wątpienia przedział 0,14 – 0,16mm. Moim zdaniem i dwudziestka też by nie była strasznym przegięciem [kij wygląda bardzo solidnie], ale jaki sens zestawić z taką żyłką, malutki wabik? No może jakąś przeciążoną i zarazem bardzo małą blaszkę wirową lub nieznacznie tylko wyprofilowana wahadłówkę. Żyłki cieńsze niż 0,14mm [stosuję standardowo 0,10mm] nadają się tylko na małe gatunki ryb lub jazie, ale w bardzo łatwych technicznie łowiskach, przy hamulcu podkręconym najwyżej na jakieś 15% jego możliwości. Przy celowym łowieniu kleni powyżej 40cm, nawet na jakimś sprzyjającym wędkarzowi łowisku, stosowanie tak cieniutkiej żyłki ,uważam za zbędne ryzyko.
Długość wędki jest po prostu wymarzona jeśli łowimy powierzchniowo, szczególnie gdy czasem musimy zrobić slalom między liśćmi roślin na tafli wody. Te prawie pół metra więcej niż statystyczne 2,7,m pozwala na powierzchni, na krótkim dystansie „nie przyklejać” metra – dwóch żyłki, która czasem nieznacznie nawet zakłócając gładki blat wody, często straszyła ryby. Przy całym przekonaniu o wyższości kija długiego nad krótkim [myślę o łowieniu z brzegu], nie polecam jednak tej wędki na dłuższe spacery po krzakach. Jest straszliwie nieporęczna, ale nie tyle przez długość, co przez swoją giętkość; „czepliwa” i łatwo ją uszkodzić przy szczególnie mniejszej czujności. Tutaj, by mnie ktoś nie łapał za słowa: co innego siła kija w holu – tu nie mam obaw, a co innego w starciu z małymi drzewami, gdzie mogą działać siły jakie nie występują w walce z rybą.
Akcja kija jest rzeczywiście bardzo wolna, co należy uwzględnić przy łowieniu, o czym niżej. W zasadzie, przy konwencjonalnym łowienie [przynęta pod wodą, nie widzimy atakującej ryby], trudno drapieżnika nie zaciąć. Większe ryby w holu zachowują się na dwa sposoby:
– uciekają jakby w susach, bo niewielka akcja z ich strony mocno przygina kij i od razu [chyba] myślą, że są wolne, po czym kij się prostuje i ryba z automatu znów się zrywa do ucieczki, której w sekundę zaprzestaje
– jest jakby totalnie zdezorientowana – chaotycznie, w zależności od gatunku miota się, pływa w zasadzie, w jednym miejscu
Generalnie ledwo dokręcony hamulec uruchamiają mi tylko jak na razie, te najbardziej energiczne jazie.
Kij jest tak powolny, że kilka już razy zaobserwowałem, po tym jak poczułem branie, że wyraźnie ugina się końcówka – czuję już ciężar ryby na dolniku, a ryba wcale nie wypluwa woblera. I co podkreślam, tak jest też w przypadku jazi zapiętych na słowo honoru.
Praca kija. Nie jest to taki stu procentowy parabolik, ale bardzo do tego zbliżony. Ciężar/siła około 0,5kg, co testowałem na lądzie, wywołuje piękne przygięcie do prawie największej już przelotki. Jak na razie tylko jedna ryba spowodowała taką akcję kija, pozostałe, swoimi niezdarnymi dość odjazdami powodują, jakby wyciąganie się do przodu szczytowej części wędki, a potem dopiero reszta zaczyna się przyginać już w standardowe kształty.
Jeszcze raz powiem, że w łatwym łowisku, jeśli nie nastąpi uszkodzenie linki, lub niewłaściwe zawiązanie przynęty, to nie potrafię sobie wyobrazić jazia, który zerwie nawet pajęczynę o wytrzymałości 1,7kg. Amortyzacja kijka jest fenomenalna, a hol dostarcza dość oryginalnych wrażeń, szczególnie jak uwiesi się taki większy już spaślak.
Osobna kwestia, jak tym kijem łowić. Jeśli ktoś nigdy nie miał tego rodzaju wędki w ręce, będzie zaskoczony i na 90% niezadowolony. Pierwsze, co dostrzeże, to okropny dyskomfort przy zarzucaniu. Myślę tak o odległości, jak i celności. Pewnie też szybko zamęczy rękę. Tym kijem nie powinno się rzucać z nadgarstka, bo nawet człowiek silny w łapie może zrobić sobie realną krzywdę, gdy po paru godzinach ze zmęczenia lub braku koncentracji, nie napnie skromnych mięśni w tej części ciała [przegub]. Nie przesadzam z tym – sam czegoś takiego doświadczyłem kilka lat temu.
Może najpierw celność – tutaj cudów nie ma. Przy takiej bezwładności [wiotkości] kija, połączonej z dość dużą długością, nie ma co nawet marzyć o celnych rzutach, jak na pstrągach. Natomiast jest sposób, by rzuty były relatywnie długie. Po pierwsze tym kijem rzuca się całą ręką: pracuje wszystko od barku po nadgarstek. Generalnie należy rzucać, jakby w bardzo zwolnionym tempie, nieznacznie tylko przyspieszając pod koniec zamachu, gdy przynęta już mija szczytówkę. Mnie gorzej rzuca się taką wędką z nad głowy, ale penie dlatego, że jestem niski. Natomiast opracowałem sobie własny sposób zarzucania, który nie dość, że nie męczy, to daje najdłuższe rzuty.
Po pierwsze, ustawiam się na takim brzegu, by łowiąc pod prąd, rzucać z backhand`u. Kij jest mniej więcej równolegle do lustra wody. Robię lekki skręt tułowia w lewo [jestem praworęczny] – kołowrotek mam na wysokości pępka na lewo od tej części ciała; lekko się schylam do przodu. Prostując się, równocześnie wykonuję zamach, a raczej wymach. Przy takim ułożeniu kija dobrze widzę szczytówkę i wzrokowo mogę przyśpieszyć ruch w odpowiednim momencie. Wierzcie, przy bezwietrznej pogodzie wobki, po około 1,5g na żyłce 0,10mm śmigają po 15-20m.
Podsumowując. Jest to rewelacyjna wędka na duże klenie i jazie. Umożliwia w łatwym łowisku spinningować niezwykle delikatnie, a przy tym bezpiecznie, co pozwala się odwoływać do wabików, których inni nie stosują, albo ze względu np. na grubość linki, nie w pełni wykorzystują. Już wiem, że kijek ten świetnie sprawdzi się w łowieniu krasnopiór z brzegu, na najmniejsze jigi oraz innych ryb [płoci, krąpi, leszczy – także dużych, karasi, świnek, czy z pewnymi zastrzeżeniami – mniejszych brzan]. Bez kłopotu połowimy nim okonie, szczególnie używając przynęt gumowych i to niekoniecznie najmniejszych.
Parę słów o cenie, bo to bardzo względna rzecz. Wśród kijów tego typu, które nie są wklejankami, jak powiedziałem, bardzo trudno cokolwiek znaleźć. Moim zdaniem te plus/minus 600zł, to niedużo. Wędki o porównywalnych gabarytach, ale szybkie, kosztowały zazwyczaj w okolicach tysiąca złotych, a pewna japońska marka startowała od 1800zł. Zamówienie kija o takich parametrach u fachowca, który uzbraja blanki, okazało się z jednej strony niełatwe [również skromny wybór długich i delikatnych „półproduktów”], a z drugiej droższe – zabawa zaczyna się od ośmiu stów. Tańszej oferty nie uzyskałem, choć na pewno do wszystkich nie dzwoniłem.
Przy tej może nie tyle klasie, co marce wędek, pewne zastrzeżenia mogą budzić pokrowce [przy wędce są po prostu liche i niezbyt wygodne w użyciu], lecz nie jest to duży kłopot.
To, co należy wziąć pod uwagę, to kwestie gwarancyjne. Ja od razu założyłem, że z gwarancji nie będę korzystać, gdyż wiąże się ona odsyłaniem kija do dystrybutora w Europie, ten z kolei odsyła wędkę do USA. Wszystko na koszt użytkownika [30$]. Jak można się domyśleć, całość pewnie trochę trwa. Z kolegą, bardziej ze względu na złożoność procedur, niż koszty, odpuściliśmy ten temat.
I jeszcze jedna uwaga: ceramiczna część przelotek osadzona jest w niezwykle miękkim metalu [?]. Trzeba uważać, szczególnie na ostatnią przelotkę, by jej nie zarysować, więc odhaczania woblerka końcówką kija należy unikać.
Czas sprowadzenia kija od złożenia zamówienia to jakieś 45 – 60 dni.
P.S. Okręg PZW Kraków podał bardzo konstruktywną informację. Otóż uzyskał 10 tys. złotych odszkodowania za prace ingerujące w koryto rzeki Szreniawy. Jest to warte zauważenia, gdyż niezwykle rzadko tego rodzaje sytuacje mają miejsce. Jak na razie przynajmniej. Pieniądze podobno mają zostać w całości przeznaczone na małe pstrągi, którymi Szreniawa ma być zarybiona. Ze swej strony dodam tylko, że mam nadzieję doczekać jakiegoś odszkodowania za spustoszenie przez meliorantów odcinka no kill Rudawy poniżej Zabierzowa.
18 odpowiedzi
Wydaje mi się, że bardzo modny już od dłuższego czasu konger IRI Lucky 305 2-10g będzie dobrą alternatywą dla początkujących w tym sposobie łowienia. Kijek niezbyt drogi więc domowy budżet w większości przypadków powinien wystarczyć 🙂
Do tego na początku oswajania z takimi patykami będzie dobrą wskazówką czego szukać w lepszych/droższych kijaszkach 🙂
10.000 to jakis żart powinni dodać jeszcze jedno zero przynajmniej.
Kije st croix to klasyk gatunku sam łowie jazie na legenda 2,75 do 18gr i jestem mega zadowolony, super trzyma rybę, zero spadow. Życzę samych grubych Janów.
Właśnie wróciłem z ryb [było całkiem nieźle]. Może jestem zmęczony, ale o co chodzi z tym „10.000 to jakiś żart…”?
10.000 zł odszkodowania.
Pewnie masz rację. Aczkolwiek sam fakt traktuję jako pozytywny precedens na naszym terenie.
Ostatnio rozglądam się za jakimś kijkiem na większa rzekę, ale szukam czegoś bardziej uniwersalnego (i tańszego) niż ten St Croix. Nie używał Pan może kiedyś Robinsona Diaflex Light Spin 2,95 7-22g ? Jeśli tak to czy Pana zdaniem nada się na delikatne łowienie mikrowobkami i smużakami; cw ma podobno troszkę zawyżony.
Ten model dość dobrze znam. Trochę za mocny [za sztywny i za szybki jak na maleńkie przynęty], ale typowe smużaki [np. Bromby] obskoczy nim. Poza tym świetny wybór na kij uniwersalny, na większą wodę. Pod większość standardowych przynęt różnych typów i większość gatunków ryb. No i jest bardzo odporny na urazy mechaniczne. Tylko aż taki tani nie jest.
Udało mi się ją kupić na allegro za niespełna 290 zł, prawie nieużywaną, tak więc chyba niedrogo.Jeszcze jej nie miałem okazji przetestować na krakowskiej Wisełce , ale wizualnie prezentuje się wyśmienicie.
Proszę o szerszą recenzję kijka, jak będzie po pierwszych testach. Wielu z chęcią przeczyta.
Witam.
Jest to mój pierwszy komentarz na tym ciekawym blogu. Gratuluje autorowi lekkiego pióra i tego, że dzieli się swoją wiedzą z innymi.
Wracając do meritum. Ja do takiego łowienia używam kija na blanku Batsona IST1141F RX7 2 2,90 m 2-10g 4-8 lb Mod Light. Jest to typowa wędka pod lekkie łowienie na woblerki, małe obrotówki. Moim zdaniem zupełnie nie nadaje się do gumek, nie czuję ich. Zakres używanych przynęt podobny jak w omawianym wyżej St. Croix. Generalnie jest to bardzo podobna wędka jeśli chodzi o właściwości. Ponieważ ja swoją zamówiłem u rodbuildera odniosę się do kwestii dopasowania elementów które bezpośrednio wpływają na komfort łowienia.
Uchwyt- mi nie pasują standardowe uchwyty. Ja zastosowałem DNPS 16 który jest dla mnie bardzo wygodny i lepiej przekazuje mi do ręki brania. Kwestia 2mm w średnicy uchwytu już robi dużą różnicę.
Dolnik – można wybrać optymalną długość. Ja wybrałem dość krótki ( powoduje to większą długość części roboczej ) lecz zastosowałem doważenie gałką gumowo-metalową.
Blank – tu jest morze możliwości :), począwszy od długości, poprzez ciężar wyrzutu, moc a na ugieciu, akcji, module sprężystości kończąc.
Koszt mojej wędki to ok 850 zł. Całkiem sporo. Zamawiając wędkę trzeba mieć już spore pojecie czego oczekujemy od kija, w przeciwnym razie możemy się rozczarować. Z drugiej strony, jak odpowiednio pod nas dobierzemy składowe elementy, wędka będzie idealna- czego Wam życzę.
Na jazie 😉
Dzięki za szczegółowe info, bo sam z ciekawością przeczytałem. Nie mniej Twoja wędka jest już z jakby elitarnej ligi. Ludzie pytają o doświadczenia raczej z tańszymi produktami. Gdyby ktoś miał tu coś do powiedzenia, to zapraszam.
Witam,mam do kolegów pytanie,czy ktoś miał jakieś doświadczenia z wędką Konger WCH Jigger 240 2-9,głownie do lekkiego spina 🙂
W temacie wędki pod jazia (bo klenia to jednak z racji zachowania i sposobu ataku większość kijów utrzyma) mogę polecić jeszcze jedną wędką ze średniej półki cenowej aczkolwiek obecnie ceny kijów poszły w górę. Mianowicie chodzi o model savage gear parebellum 2,79 3-16g 2 skład. Wędka idealnie nadaje się może nie do super mikro małych przynęt choć nimi też łowię. Wędka w sama w sobie jest takim pośrednikiem miedzy krótkimi i długimi kijami. Fakt,że te kilka cm by jej może pomogło ale osobiście można z tym kijkiem pobuszować po Wiśle. Co do głównego gatunku czyli jazi wędka ładnie się ugina i amortyzuje czasem dziwne zachowanie jazia który sam nie wie co zrobić po nabraniu się :). W kwestii zapasu mocy mogę dodać, że z racji że Wisła lubi połatać figle to kijek miał okazję już walczyć z boleniami 50+ ,sumkami do 1m gdzie pokazał, że z żyłką 0,16 i woblerkiem salmo tiny nawet takie małe kotwiczki nie uległy destrukcji w walce z sumem. Minusem jedynym może być fakt, że obecnie cena tej wędki waha się w okolicy 500zł a rok i 2 lata temu była w granicach 350zł co sugeruje, że kije musiały przypaść do gustu. W tym roku kijek zanotował na naszym krakowskim odcinku około 20 jaz i w granicach 45+ ( w miejscach gdzie od kilku lat twierdzono że nie ma dużych jazi – największego jakiego widziałem oceniam w kategorii 60-70cm) i jedynie duże leszcze które nie zawsze atakują przynętę spadają z kija ale jeśli już zassa to zabawa jest przednia. Rekordem jest leszcz na 70cm z wagą o okolicy 6kg (zdjęcie mogę podesłać). Kij dał radę ale z obaw o żyłkę walka trochę trwała. Podsumowując wędkę polecam dla zaczynając przygodę z lekkim spinnigiem, który jest dobrym uniwersałem i przygotowaniem pod jeszcze delikatniejsze łowienie.
Bardzo dziękuję za wyczerpującą recenzję kija. Sam nie znałem i chętnie poczytałem, tym bardziej, ze widać iż sprawdzony w praktyce, anie sama teoria. Tego lecha to bym zobaczył nie z niewiary, ale z ciekawości, bo to już naprawdę olbrzym.
Zdjęcie przesłałem na Fanpage na Facebooku
I przy okazji jakby kiedyś udało się zgadać to z chęcią bym „pomacał” ten kijek st’croix bo faktycznie wychodzi taniej niż z pracowni bo jednak w wędkach w segmencie do 300zł naprawdę coraz więcej usterek itd a reklamować kij kilka razu w sezonie = brak kija.
Ja mam Daiwę exceler 2-10g, długość 210cm. Cena ok 200-250zł
Ogólnie co do kija – jestem bardzo niedoświadczonym wędkarzem (mimo że wędkować zacząłem w sumie już ok 18 lat temu – ale tak to jest, jak się popadnie w rutynę i przestanie rozwijać), więc moje odczucia są mocno subiektywne bo i nie do końca wiem na co zwracać uwagę, ale jestem bardzo zadowolony. Tak w kilku punktach:
– Łowię praktycznie wyłącznie na małych krakowskich rzekach stąd taka wydawałoby się łódkowa długość kija – moim zdaniem przejście niektórych odcinków np Białuchy (nie mówiąc już o mniejszych, typowo leśnych siurkach) jest z dłuższą wędką po prostu niemożliwe. Oczywiście nie raz brakuje mi tego powiedzmy 0,5m gdy chcę podać przynętę w konkretne miejsce, ale tutaj niestety trzeba iść na pewien kompromis – jeżeli miałbym za każdym razem przy przedzieraniu się przez krzaki rzucać ze wściekłości mięchem na prawo i lewo albo trzęść gaciami i martwić się, czy tym razem kija nie połamię, to dziękuję, wole brakujące 0,5m.
– Długość rzutu – łowię przynętami raczej z dolnej granicy c.w wędki (raczej rzadko więcej niż 5 gram.), ale z racji łowienia na małych rzekach długość rzutu nie ma dla mnie większego znaczenia, bo zwyczajnie często rzucić dalej niż na kilka metrów się nie da. Tak czy siak z kilku wypraw na wody stojące czy proste odcinki Rudawy mogę powiedzieć tyle – jigami na główkach 2,5g przy żyłce 0,12 / 0,14 (łowię matchowymi żyłkami trabucco, oznaczenie 0,12 to w istocie 0,128 itd) można spokojnie rzucić na 20m, woblerami trochę mniej (mają duże opory powietrza podczas lotu, podczas gdy jig leci jak pocisk). Przy rzucie wahadłówką bliżej górnej granicy ciężaru można osiągnąć spokojnie kilkadziesiąt metrów. Nierzadko rzucam też przynętami poniżej c.w. wędki (jigi na 1g główce a nawet mniej. Na cienkich żyłkach 1g główkę można posłać na te powiedzmy 8m, co przy wielkości rzek na których łowię jest wystarczające (szerokość lustra wody 3-6m). Przynęty o ciężarze poniżej 1g to już niestety kicha, najmniejsze microjigi lecą najwyżej na ok 4m, choć gdyby zastosować żyłkę 0,1mm to odległość by pewnie nieco wzrosła.
– Akcja – średnio się na tym znam, ale przy małych i średnich obciążeniach pracuje głównie część szczytowa, przy nieco większych (wystarczy potok 30+ w żwawym nurcie) wędka ładnie się gnie choć nie po sam dolnik.
– Czułość – moim zdaniem jak za tę cenę (czyli siłą rzeczy klasa kija średnia) jest bardzo fajnie – pracę przynęt czuć nieźle, ich interakcję z różnymi przeszkodami także. Brania czuć bardzo ładnie, nawet najlżejsze. A co do ryb – wyraźnie czuć „walkę” nawet 7cm okoni, które zdarzało mi się na rudawie wyciągać na 4,5cm wobler…
– Moc – Myślę, że ten kij ma spory zapas mocy – co prawda nie złowiłem nim wielu ryb (mam go od chyba nieco ponad 3 miesięcy), a jeszcze mniej ryb większych niż mniejszych, ale przy odpowiednio ustawionym hamulcu radzi sobie bez problemu z (jak na nasze krakowskie warunki) „większymi” rybami – bez obaw poradziłem sobie nim z holem przyłowionego szczupaka 56cm na Rudawie (na żyłce 0,12mm i bez przyponu), czyli nie była to jakaś leniwa kluska z zarośniętego stawu.
– Wytrzymałość / jakość – dla mnie bardzo ważna rzecz, bo jak mówiłem łowię często w warunkach dla przeciętnego wędkarza „ekstremalnych” (bez dobrych butów trekkingowych ani rusz). Przedzieram się przez takie chaszcze, że niemożliwym jest, by nie zaczepić szczytówką o jakieś drzewo czy krzak i już nie raz dostawałem zawału serca, gdy po takiej akcji wędką punktowo wyginała się o niemal 90 stopni (wiadomo, że to są zupełnie inne naprężenia niż przy holu, do których kij nie jest projektowany i przystosowany). Na szczęście póki co nie mam jej absolutnie nic do zarzucenia – 0 uszkodzeń.
Bardzo dziękuję za szczegółową recenzję. Nie wątpię że wielu skorzysta. Sam zresztą czytałem z zainteresowaniem. Pozdrawiam.