Poniżej zamieszczam link do dyskusji jaka miała miejsce na ostatnich targach Rybomania. Nie będę wdawał się w krytykę poszczególnych wypowiedzi panów prezesów, których wypowiedzi były w 90% kręceniem się w kółko, niezdarnym kluczeniem próbującym znaleźć jako taki sensowny argument. Na tle pozostałych uczestników debaty wypadli blado, mało kompetentnie. Każdy ma swój rozum i sam sobie oceni. Chciałem za to zauważyć trzy kwestie, na które niekoniecznie każdy zwróci uwagę.
1. Z jednej strony pozytywnie zaskoczył mnie fakt upublicznienia takiej debaty. Z drugiej strony, sądząc z ilości wpisów w dyskusji pod nią, mało ludzi jest zainteresowanych takimi kwestiami. Można wyciągnąć wniosek, że wśród wędkarzy jest tylko garstka realnie martwiąca się o to, co w wodzie i tak pewnie jest. Nie mam też wątpliwości, iż upublicznienie przez PZW całej dyskusji, było jednak takim „gierkowskim” zagraniem na zasadzie: wiemy, że jest źle, trzeba rozmawiać, będziemy się zastanawiać, pochylać nad problemem, trzeba czasu… Mam wrażenie, że główna różnica między obecnymi władzami, jeśli są w ogóle prawdziwe, a nie marionetkami szarpanymi zza kulis za sznurki jest taka, iż poprzedni skład najzwyczajniej ignorował i miał centralnie w d… wszelkie uwagi, niewygodne zapytania itp., o tyle ten będzie się wsłuchiwał w głos maluczkich i kiwał ze zrozumieniem głową. Niewygodnych i realnie próbujących zmienić wędkarstwo w Polsce będzie po cichu w majestacie debilnego statutu sprzed kilkudziesięciu lat usuwał ze stanowisk…
2. Zachowanie moderatorów [panów z Wiadomości Wędkarskich]. Nie wiem, czy wynikało to z nieprofesjonalizmu, czy z ratowania sytuacji. Odniosłem wrażenie, [trochę się o media ocieram i sporo razy miałem okazję oglądać zza kulis realizowanie różnych debat, potem pokazywanych w TV], że w momentach już absolutnego nokautu, najzwyczajniej przerywali, próbując zastopować zbyt dobrze rozpędzającą się wypowiedź, wtrącając niby to jakąś swoją refleksję. Tym samym wybijali z rytmu nas samych – odbiorców. Prymitywne, ale skuteczne, gdyż generalnie, tylko przez ewidentną wstrzemięźliwość trójki uczestników, polityka PZW nie została zrównana z gruntem w tej dyskusji. Jak napisałem wyżej, tylko panowie prezesi niezdarnie próbowali kontrować [szczególnie słaby medialnie był ten z Poznania].
3. Proszę zwrócić uwagę jak mało jest osób na sali. Nasuwają się trzy pytania:
– czy mała ilość ludzi przysłuchujących się dyskusji,była wypadkową słabej frekwencji odwiedzających targi ?
– czy po prostu tak mało ludzi było zainteresowanych dyskusją?
– czy możliwość wejścia na debatę była reglamentowana?
15 odpowiedzi
Witam, to znowu ja 🙂 link podany wyżej nie działa, prawdopodobnie informatycy PZW coś namieszali i nie działa. Znalazłem jednak docelowy filmik na YT i to jest to niego link:
http://www.youtube.com/watch?v=dv2DcoUBjyY#t=108
z tego co widzę to na stronie PZW po kliknięciu na link do dyskusji z forum, wyświetla się tylko panel logowania, nie widać natomiast wpisów ludzi na ten temat. Ciekawe tylko jak długo ten filmik będzie na YT dostępny i jak długo komentowanie pod nim będzie dozwolone …
Dzięki za ten link. Sam się nad tym zastanawiam, jak długo będzie do obejrzenia. Teraz jest nowe forum i trzeba być zalogowanym, by widzieć komentarze. Jak sprawdzałem w sobotę, to przytłaczająca ilość wpisów była za C&R, ewentualnie za górnymi wymiarami plus bardziej powściągliwym regulaminem ile wziąć. Ale w sumie wpisów nie było bardzo wiele. Z tym, że na tym nowym forum, zauważyłem, że ludzie, którzy dawali się we znaki swoimi wpisami, mają kłopot z rejestracją, jeśli jest z tego samego IP co poprzednio. Jakby był jakiś rejestr. Paru moich ostatnich wpisów, jeszcze na starym forum już nie dodawali, potem miałem problem z logowaniem [niby złe hasło], a teraz rejestrowałem się od nowa z innego kompa i na wszelki nie robiłem wpisu.
tez czytałem że cyrki tam robią aby nie wyszły na jaw jakieś dziwactwa w PZW. Wiadomo czasem jakiemuś działaczowi puszczą nerwy, albo po prostu wie że na zebraniu nie ma szans, więc pisze w internecie co o tym myśli, i wytyka błędy ludziom którzy są ponad nim w układzie zamkniętym zwanym PZW.
bądźmy jednak dobrej myśli, nie jest tak źle, wiadomo że trzeba być często na rybach, w dobrze nam (tylko nam) znanych miejscach i można czasem pięknie połowić.
warto jednak działać, a nie tylko nadawać na PZW, bez tego ustrojstwa (choć nie jest doskonałe) nie damy rady, są jeszcze ludzie w okręgach którzy chcą, ale potrzebują wsparcia innych a nie tylko ludzi którzy narzekają, szukają dziur w całym, i najchętniej pozamykali by innych wędkarzy w domach aby im ryb nie kłuli. Najpierw patrzmy na siebie, róbmy coś, zapiszmy sie do SSR, zaopiekujmy się jakims odcinkiem rzeki, zróbmy klub i pilnujmy wody, gwarantuję że inni to docenią i nam pomogą, nawet w ZG jest szansa znaleźć poparcie (w końcu to też wędkarze którzy chcą wędkować na rybnych wodach)
tak więc do dzieła, i skończcie z tym szkalowaniem, naskakiwaniem na PZW, działaczy, zabierających ryby zgodnie z RAPR itd. Działajmy wszyscy na płaszczyznach jakie są w naszym zasięgu a będzie lepiej.
to by było na tyle, dziękuję 🙂
Dzięki za wpis. Ma Pan pełne prawo sadzić, jak Pan napisał. Kompletnie się jednak z Panem nie zgadzam. Zwrócę uwagę tylko na trzy kwestie:
– znam kraje, gdzie niekoniecznie na odludziu, bez szukania „tylko nam znanych miejsc” i „częstego bycia nad wodą” łowi się z marszu ryby o jakich u nas się marzy i kosztuje to 2-3 razy taniej niż u nas; Pan w ogóle miał okazję wyjechać i zobaczyć jak żyją ludzie gdzie indziej? [sarkastycznie zapytam, czy w pełni akceptuje Pan np. cenę paliwa w stosunku do zarobków przeciętnego Polaka…]
– uważam, że mam pełne prawo krytykować działania PZW, które [na szczęście] coraz więcej osób postrzega jako niekorzystne dla wędkarzy – płacę za to; co do pożytecznych działań – proszę Pana – jeśli Pan czytuje komentarze ludzi tutaj się wpisujących, to chyba Pan zauważył, że jeden dzień nad wodą każdego z tych ludzi, wart jest więcej niż posiedzenie zarządu okręgu – jako, że zapewne, jest Pan inteligentnym człowiekiem – sam Pan wie dlaczego [już wkrótce – koniec maja/początek czerwca zaprezentuję wycinek moich działań – mój zupełnie gratisowy wkład w realne dobro kawałka wody; poza tym, że ryby wypuszczam zawsze]
– jeśli odezwie się do mnie choć jeden człowiek z zarządu okręgu Kraków, który choć ułamek prezentowanych na tym forum pomysłów będzie próbował urzeczywistnić, to stanę na głowie, by mu w tym pomóc [niestety w moc sprawczą nasiadówek w kołach i składanie wniosków już nie bardzo wierzę – ten kolektywny, archaiczny, aż się ciśnie – komunistyczny sposób „podejmowania” decyzji, jest do dziś utrzymywany, przez nietykalny statut, bo jak nic innego pozwala dowolnie, populistycznie i koniunkturalnie wprowadzać tylko te zmiany, które są dobre z punktu widzenia ludzi na stołkach, a naiwnym pozwala się łudzić, że mają wpływ…
P.S. Szanowni Czytelnicy – najbliższy wpis dodam około połowy przyszłego tygodnia, ponieważ już parę dni tłucze mnie infekcja i na ryby wybiorę się nie wcześniej niż 8 marca. Wprawdzie byłem 1-go na jaziach, ale zszedłem o kiju, więc nie miałem nic do opowiedzenia. Wkrótce zaprezentuję też recenzję dość szczególnego, jak na nasze warunki kija spinningowego pod jazie.
zgadzam sie niemal w pełni, ale nie możemy podchodzić do tego na zasadzie płacę=wymagam. Wędkarstwo i ryby to nie buty za które zapłacę, dostane gwarancje na rok i wymagam że w tym czasie sie nie rozlecą. Przyroda i ryby są bardziej skomplikowane i nikt nie da nam gwarancji że po powodzi w danym odcinku rzeki będą nadal ryby. To samo dzieję się przez obniżenie poziomu wód, ryby zmieniają stanowiska i nieraz jest problem je zlokalizować.
Za granicą byłem w niemczech (jak wiekszość młodych polaków), nie powiem bo licencja tam trochę kosztowała, ale klenie jakie widziałem w pobliskim siurku były ogromne, i w ilościach niczym na Dunajcu, choć rzeczka miała 4m szerokości.
powiem jeszcze jedno, jak przychodzi do wyborów, głosowania, zebrań walnych, to jest kilkanaście osób, najczęsciej z wrogim nastawieniem do wszelkich zmian. Ale gdyby tak przyszło 50 młodych osób, podali by mądry wniosek pod głosowanie, to mogli by coś zadziałać. Podobnie jest przy wyborach na stanowiska które wymagają pracy społecznej, pilnowania zarybień, kontroli łowiących itp. ale nie są opłacane przez PZW, tylko sam chętny jeszcze dokłada do interesu swój czas, paliwo itd. Często nie ma chętnych na taką „fuchę”, i zarządy czesto sie nie zmieniają, albo w niewielkim stopniu. Wędkarstwo to nie hobby jak tuning samochodów. Masz swoją furę, naprawiasz, dbasz, cieszysz sie z jazdy po mieście jak inni podziwiają to w co wpakowałeś masę kasy i czasu. Tutaj wszyscy (nie tylko zainteresowani hobby) odpowiadamy za przyrodę, ryby, rzeki. Jest to bardziej skomplikowane niż zbieranie znaczków. PZW jest niestety takim samochodem, którym za granicą nie możemy się pochwalić, nie jesteśmy też zadowoleni z jego osiągów, nieraz silnik przerywa i przydało by się go wymienić. Ale nie zawsze trzeba wstawiać nowy silnik, aby samochód działał przez lata bez usterek. PZW nie zlikwidujemy, ale możemy zrobić coś aby ten model był lepszy od poprzednich wadliwych wersji.
pozdrawiam
I tu się zgodzę, gdyby mentalność ludzi w Polsce, była porównywalna ze skandynawską. Niestety, Polacy wg moich obserwacji najbardziej są podobni do Amerykanów. Serio. By się w coś zaangażować i zarazem nie kombinować MUSZĄ mieć proste reguły i przejrzystość działania, głównie jeśli chodzi o kasę. Do PZW wprowadziłem 23 osóby. Młodych ludzi, zapewne nadal wliczanych w stan kół, choć te osoby, poza dwoma, już nie wędkują. Powodem zasady na jakich działa PZW + bardzo słabe wyniki nad wodą. Uznali, że poszukają innego hobby. Na szczęście nowe pokolenie nie zgadza się na taką rzeczywistość i kwestią naprawdę niedługiego czasu jest, jak najzwyczajniej wszystko się rozwali. Tylko wśród bardzo nielicznych ludzi starszych znajduję aprobatę dla obecnego kształtu PZW.
Miałem ograniczyć zaśmiecanie Pana bloga moimi przydługimi komentarzami, ale na tą wypowiedź nie mogę pozostać obojętny. Troszkę mnie Pan rozczarował prezentowanym podejściem…
W temacie kwestii pierwszej – naprawdę nie rozumiem dlaczego z takim uporem wraca Pan do tego że „zna kraje gdzie…” Też znam takie kraje, ale to naprawdę nie ma nic do rzeczy. Inne uwarunkowania kulturowe, społeczne, środowiskowe, inna mentalność, prawodawstwo, praworządność i jeszcze bardzo wiele innych rzeczy które sprawiają że nie ma żadnego sensu porównywać się do innych krajów. Mamy to co mamy i więcej rzek nam nagle nie popłynie, tak samo jak ludzie nie wyjdą nagle mentalnie z komuny, skoro takie wzorce sobie kiedyś tam wykształcili i takie starają się przekazać swoim dzieciom. Prosił bym też raz jeszcze o przemyślenie lansowanego przez Pana postulatu o „tanim wędkarstwie”. W naszej sytuacji tanie to ono jest teraz i dostajemy produkt adekwatny do ceny, który jednakowoż zdaje się Pana nie satysfakcjonować. Jeśli ma być lepiej to i składki muszą być niestety większe, bo w takim kraju jak nasz podstawowymi warunkami rybności wód są zmiany wymiarów i limitów, ale nade wszystko egzekwowanie tychże, a więc szeroko pojęta ochrona. Ta z kolei wymaga ludzi i sprzętu, a to kosztuje, niestety nie mało.
Kwestia druga. Pisze Pan że ma pełne prawo krytykować działania PZW, bo za to płaci. Widzi Pan, z moich obserwacji wynika że to jest właśnie jedna z podstawowych przyczyn obecnej sytuacji. Roszczeniowość. Płacę to wymagam, płacę to mam prawo, płacę to należy mi się. Ale to nie tak. Pan za nic nie płaci, podobnie jak ja i wielu innych tutaj. Pan wstępuje do związku a następnie się składa. Dobrowolnie zresztą. W zamian otrzymuje Pan pewne przywileje, ale powinny iść za tym również pewne obowiązki, choć te narzucane nie są. Tak naprawdę cały ten system nie jest aż tak zły jak się wydaje. Gdyby każdy wędkarz czuł się odpowiedzialny za majątek związku do którego należy, mielibyśmy eldorado. Główny problem leży w ludziach, a nie w strukturach, mimo że te mają kształt w ogóle nie przystający do dzisiejszych czasów. Widzi Pan, ja to znam z autopsji. Ludzie chcą płacić grosze i oczekują że to będzie jedyny ich wkład, a w zamian za to PZW (którego przecież są integralną częścią) powinno im przychylać nieba. To tak nie działa. Zaangażowanie szeregowych wędkarzy w kształtowanie rzeczywistości praktycznie nie istnieje. Żeby się o tym przekonać wystarczy zorganizować np. zawody, albo jakąś wędkarską imprezę – przyjdzie na bidę parędziesiąt osób. Gdy jednak zorganizujemy budowę tarlisk, lub sprzątanie, to tych osób przyjdzie ledwie parę. I zawsze tych samych. Zaangażowanie większości kolegów w sprawy które ich żywotnie dotyczą, kończy się zazwyczaj na gniewnych postach smarowanych w Internecie pod adresem PZW. Wszak wycieczka na walne własnego koła i zagłosowanie zgodnie z własnymi przekonaniami to już stanowczo za dużo. Dlatego właśnie mamy to co mamy.
Tu zresztą płynnie przechodzimy do trzeciej z omawianych przez Pana kwestii. Ma Pan rację pisząc że statut nijak nie przystaje do potrzeb i oczekiwań, że sposób podejmowania decyzji jest archaiczny i trąci komuną. Ja od siebie dodam że ordynacja wyborcza jest chora, zaś cała struktura „wyższych pięter” związku przypomina struktury PZPR. To wszystko ma jednak w gruncie rzeczy dużo mniejsze znaczenie niż się twierdzi, bowiem PZW, przy wszystkich swoich wypaczeniach i niedoskonałościach jest, mimo wszystko, ciągle organizacją w podstawach demokratyczną. Chcę przez to powiedzieć, że ci którzy rządzą naszymi wodami, nie posiedli tej władzy jak Putin na Krymie, tylko zostali wybrani przez wędkarzy i reprezentują interesy tych ludzi, przez których zostali wybrani. Proste, prawda? Dla przykładu – mam naprawdę dobrego kolegę który zasiada w zarządzie mojego okręgu. Jak się tam dostał? Cóż, z poziomu zjazdu delegatów to już standardowo – przez osobowość, politykowanie i troszkę znajomości. Żeby jednak tam zafunkcjonować, musiał najpierw zostać delegatem. W tym celu zebrał bodaj ze 12 kolegów, w większości młodych wędkarzy z których część sam w to hobby wciągnął i poszedł z nimi na walne swojego koła (jednego z bardziej mięsiarskich w okolicy). To wystarczyło by ich głosami został delegatem, ku wściekłości stetryczałych władz koła i dotychczasowego delegata, „żelaznego” dłużej niż ktokolwiek pamięta… Teraz ów kolega jest jednym z nielicznych głosów rozsądku w ZO, co nie przeszkadza mu w wolnych chwilach przemierzać (jak dotychczas) nadrzecznych chaszczy z blachą SSR na piersi. Do czego dążę? Takich jak ów mój kolega jest więcej i żeby zapewnić naszym wodom lepsze jutro, wystarczy wybrać ich na odpowiednie stanowiska. Ale my ich nie wybieramy. Zamiast nas wybierają swoich przedstawicieli towarzysze, których okres społecznego uświadomienia przypadał na czasy Gomułki i Gierka. To akurat naprawdę nie jest wina PZW. To jest wina nas – szeregowych wędkarzy i dopóki tego nie zrozumiemy dalej będziemy tkwili w syfie który mamy obecnie.
Dziękuję.
Wie Pan, nie wiem jak inni, ale ja Pana komentarze czytam z zainteresowaniem, tym bardziej, że jest Pan blisko działań zarządu. Ja żałuję tylko, że nie mojego. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem „dobrowolności”. Po prostu nie ma innego wyjścia. Zgadzam się natomiast, że wędkarstwo u nas jest tanie, choć równocześnie znów napiszę, że są miejsca gdzie łowienie ryb jest bardziej atrakcyjne i jeszcze tańsze. Nie przekonuje mnie kwestia odmienności mentalnej, kulturowej czy spuścizny historycznej. Tzn. wszystko to prawda, tylko ja zawsze staram się porównywać z lepszymi, a nie z gorszymi. To tak jak ktoś mówi, że w jakimś Zimbabwe jest źle, a u nas lepiej. Ja odpowiadam – i co z tego? W Wędkarstwie zmarnowano ostatnie 25 lat, dokładnie tak, jak praktycznie w większości dziedzin życia. Racja, że większość ludzi sama z „komuny” nie wyjdzie. Tylko dlaczego system nie daje swobody, by taka możliwość była, zarazem względnie szybka do wdrożenia w życie? Oczywiście można powiedzieć, że państwo samo powinno to stymulować, tylko jak na razie mamy państwo nadopiekuńczo – marnotrawiące i można snuć tylko teorie spiskowe dlaczego tak jest. W pełni się zgadzam, iż struktura PZW jest z gruntu rodem z PRL-u. Podobnie, jak wiele znacznie bardziej istotnych dziedzin życia [opieka zdrowotna, sądownictwo]. Pytanie dlaczego? Młodzi ludzie nie chcą czekać kolejnych X lat aż to się MOŻE zmieni, gdy widzą, że po roku – dwóch NIC znaczącego się nie dzieje. Rezygnują z tej zabawy przynajmniej jako członek PZW, dokładnie tak, jak rezygnują z tego kraju. Sam uważam, że PZW jest kiepskim, ale jednak jakimś wyjściem, bo obawiam się, iż przy obecnej rzeczywistości, jego nagłe zlikwidowanie, spowoduje totalną eksploatację do zera naszych wód, ale podkreślam – przy obecnych realiach, które jestem przekonany, dość szybko i raczej gwałtownie się zmienią. Moje twierdzenie, że PZW musi upaść i upadnie, nie wynika z chciejstwa, tylko z oceny sytuacji. Tak się stanie szybciej niż myślimy, chyba, że strategiczne decyzje zostaną podjęte odgórnie, a nie w oficjalnym trybie, który zmiany wprowadza po prostu za wolno. Za wolno dla ludzi młodych i za wolno dla tego, co w wodzie.
no i o to mi chodziło, Pan Karol jak by czytał w moich myślach, nic dodawać już nie trzeba ..
Panie Karolu, czy Pan aby nie jest z okręgu tarnów ?? bo dziwnie znajomo wyglada mi postać opisywanego kolegi, którego (jesli o nim mowa) znam 🙂
Odpowiem tylko na jedno z ostatnich pytań:
– czy mała ilość ludzi przysłuchujących się dyskusji,była wypadkową słabej frekwencji odwiedzających targi ?
Byłem na targach, ludzi było mnóstwo. Więc frekwencja na debacie była słaba z powodu braku zainteresowania lub obecność na niej była „nie dla wszystkich”.
Dzięki za info. Jedno pytanie odpadło więc. Jest to o tyle istotne, że jeśli wstęp był ograniczony, to mam wrażenie, iż wnioski z dyskusji i tak przekroczyły zapewne dość duży margines jaki założyli organizatorzy.
Wszyscy wiedzą że trzeba wypuszczać, ale jednak prezesi muszą dbać o te pewnie jescze 60% ogółu składek leśnych dziadów którzy za samo obcowanie z przyrodą, adrenalinę i przyjemność z łowienia bez kilogramów mięsa zabranych do domu nie zapłacą! Ja się bardzo cieszę że jest jakiś progres w małopolsce- mam na myśli widełki w Nowym Sączu i poniesienie wymiaru szczupaka w Krakowie. Szkoda że sandacz nie dostal tych 10 cm. Proponuję niech każdy z nas nad wodą promuje nowoczesne a raczej naturalne i zdrowe podejście do tego sportu a będzie lepiej. Sam obcuje z zatwardziałymi mięsiarzami którym pozostał tylko jeden argument: „…jak my nie weźmiemy to zjedzą inni …” uświadamiajmy ich że to może być dopiero początek!
Dokładnie. Nie zawsze kończy się to sympatycznie, ale trzeba „dziadostwu” – temu staremu i młodemu tłuc w „czajniki”, że jak chcą cokolwiek połowić za rok, to muszą czasem coś wypuścić. Przerażająca wypowiedź prezesa PZW Opole, że „musi wymrzeć pokolenie”. Tylko dla młodszych zostanie pustka w wodzie. I na tym chyba bazują prezesi, bo pewnie średnia wieku to właśnie coś koło 60-ki. Im jest obojętne, co będzie po nich, byle teraz podziałać społecznie. Tacy utylitaryści..
Przerażające dla mnie było to że prezes mówił o swoim pokoleniu 🙂
Poza tym sama dyskusja o tym, czy warto wypuszczać, czy nie, jest żenująca i wręcz kuriozalna. Mało mamy na to dowodów w sąsiednich krajach, czy na naszych OS’ach? Mało zdjęć w internecie kilkukrotnie złowionych ryb, i to tych z gatunku „słabo przeżywalnych”? Nie wiem po co te jałowe dyskusje.
Panie edku, nie jestem z okręgu Tarnów, natomiast podobieństwo naszych kolegów nie jest chyba niczym dziwnym. W zarządach wielu okręgów siedzą fajni, odpowiedzialni ludzie, którzy bardzo chcieli by zrobić coś dobrego, tyle tylko że niemal zawsze stanowią zdecydowaną mniejszość i w związku z tym ich możliwości są baaardzo ograniczone. Wszak nie jest tajemnicą że niemal każdy ZO ma swoją „grupę trzymającą władzę”, grupę potakiwaczy, oraz opozycję – niestety najczęściej zdecydowanie za słabą by dokonać istotnych zmian.
Panie Adamie, zgadzam się z dużą częścią treści pańskiego wpisu. Dalej jednak uważam że to nie system jest największym problemem. Ten system stwarza mimo wszystko możliwości. Nie jest oczywiście łatwo z nich skorzystać, ale naprawdę można. Tyle tylko że chętnych do zaangażowania się w tego typu długofalowe działania brakuje. A PZW się samo z siebie nie zmieni. Musi być wola ludu i musi być ona wyrażana nie tylko w Internecie. W innym przypadku ta organizacja dalej będzie trwała jak trwa teraz i obawiam się że szybka agonia (wbrew Pana prognozom) jej nie grozi. Dlaczego? Cóż, PZW w zdecydowanej części kraju jest tak naprawdę monopolistą i dopóki nie będzie dla niego realnej, silnej konkurencji (a na to się nie zapowiada), to wybór nas wszystkich, młodych czy starych, ogranicza się do dylematu łowić z PZW, czy nie łowić wcale. Owszem, można by liczyć na to że młodzi ludzie zniechęceni tym co dostają w zakresie organizacji wędkarstwa, zdecydują się po prostu szukać szczęścia z innym hobby. Cóż, niektórzy na pewno, ale mimo wszystko nie wystarczająco liczni. Wędkarstwo to nie jest bowiem zwykłe hobby. To bardziej jak zakaźna choroba psychiczna, która sprawia że PZW klientów nie zabraknie nigdy. Moim zdaniem jedyna szansa w inaczej patrzącej na świat młodzieży, która za jakiś czas dojdzie do głosu i w końcu potrząśnie tym związkiem. Na to jednak możemy poczekać dość długo, choć przesłanki już są. Po prostu nasza młodzież, jak Pan słusznie zauważył, nastawiona jest na natychmiastowy efekt a nie na dłuższą organiczną pracę. A właśnie na takiej drodze muszą się odbywać zmiany, jak zresztą w każdej dziedzinie naszego życia, w którą zaangażowanych jest setki tysiący osób. Reformy, nie rewolucje. Przynajmniej ja tak to widzę, choć naturalnie wolał bym pański scenariusz, o ile oczywiście nie oznaczało by to w praktyce jeszcze większego szabru naszych wód. Cóż, pożyjemy – zobaczymy, w jaki to sposób PZW w obecnie nam znanym kształcie w końcu „walnie”. Obyśmy tylko pożyli wystarczająco długo 😉