Już kiedyś miałem taki pomysł, by o ile będzie możliwość, przeprowadzać wywiady z osobami medialnymi, czy publicznymi, będącymi wędkarzami lub zabierającymi głos w sprawie wędkarstwa. Miałem wtedy na myśli ludzi z szeroko rozumianej sztuki [aktorów, muzyków czy pisarzy]. Jakoś tak się złożyło, że pomysł poszedł w szufladę. Ostatnie miesiące spowodowały, że na temat sytuacji w PZW i wędkarstwa zaczęło się wypowiadać sporo ludzi. Spróbowałem zapytać kilka osób z kręgów polityki, które przy różnych okazjach podnosiły w węższym lub szerszym zakresie temat naszego hobby. Różne zestawy pytań skierowałem do ludzi z Parlamentarnego Zespołu ds. Wędkarstwa [pani Bublewicz z PO, przewodniczącego zespołu – pana Kamińskiego z SLD, pana Rozenka z RP], oraz Jerzego Szmita [PIS]. Pierwszą osobą z jaką udało mi się porozmawiać był Andrzej Rozenek [Ruch Palikota]. Zapraszam na krótki wywiad.
Adam Kozłowski: Czy Pana zdaniem PZW jest organizacją monopolistyczną?
Andrzej Rozenek: Tak, to monopol czystej (nomen omen) wody!
A.K: Czy patrząc na wąską grupę osób, kierujących obecnie związkiem, można powiedzieć, że PZW jest organizacją upolitycznioną?
A.R: Nie, raczej powiedziałbym, że to organizacja o charakterze nepotystycznym i para-mafijnym. Należy podkreślić, że spora część działaczy PZW to bardzo uczciwi społecznicy. To głowa tej organizacji szwankuje, z nią mamy problemy.
A.K: Co wg Pana powoduje, że przeciwstawne frakcje polityczne [np. Pana partia, PIS] podnoszą kwestię zasadności ingerencji w działalność PZW i co ciekawe, na tym polu dochodzą do podobnych wniosków?
A.R: Nie wiedziałem, że PiS też chce walczyć o zmianę sytuacji. Co mną powoduje? Dobro wędkarzy. Mamy dość bezczynnego przyglądania się postępującej degradacji zbiorników wodnych w Polsce. To pozapolityczny bunt, wędkarze czekają na zmiany.
A.K: W jakim kierunku Pana zdaniem powinny zmierzać zmiany w polskim wędkarstwie?
A.R: W kierunku większego podporządkowania gospodarki wodnej sportowi wędkarskiemu i wędkarstwu jako rekreacji. Rzeki i jeziora to w drugiej, a nawet w trzeciej, kolejności zasobniki z pływającym mięsem. Przede wszystkim to narodowe dobro wołające o porządnego, nieskorumpowanego i niechciwego gospodarza, rozumiejącego czym jest wędkarstwo.
A.K: Czy istnieje groźba, że w razie ograniczenia wpływów PZW w kształcie jaki znamy, doszłoby do zupełnie niekontrolowanej prywatyzacji wód w kraju?
A.R: Przeciwnie! Władzę nad wodami trzeba przywrócić państwu, czyli obywatelom a nie pozostawiać w rękach nic niemogących „leśnych dziadków”.
A.K: Działacze PZW ostatnio często usprawiedliwiają swoje decyzje [lub częściej ich brak] nadrzędną rolą Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej [RZGW]. Jaka w Pana ocenie jest rzeczywista rola tego urzędu?
A.R: Każde usprawiedliwienie jest dobre, żeby znaleźć uzasadnienie dla funkcjonowania PZW. To taki sam rak toczący polskie wędkarstwo, jakim dla polskiego futbolu jest PZPN.
A.K: Czy „wyjęcie” wędkarstwa spod kurateli Ministerstwa Rolnictwa cokolwiek by zmieniło w polskich realiach?
A.R: Tak, bo wędkarstwo nie ma nic wspólnego z rolnictwem. To pasja, sport, to społeczna edukacja, to nauka szacunku do natury, a nie za przeproszeniem sianokosy czy orka.
A.K: Jak Pan sądzi: czy jakiekolwiek zmiany są w ogóle możliwe, czy to czego jesteśmy świadkami jest jakimś rodzajem gry między partiami, która akurat ze względu na ujawnione informacje dotyczące finansów związkowych, chwilowo trwa na polu PZW?
A.R: Jeśli się nie mylę, to do czynnego wędkarstwa przyznaje się około 800 tysięcy Polaków. To ogromna siła, która do tej pory jeszcze nie pokazała swoich emocji. Mam nadzieję, że siła ta zmiecie PZW i pozwoli na normalny rozwój wędkarstwa. W innym przypadku, ci których na to stać będą tak jak teraz łowić w Skandynawii, a reszta będzie coraz częściej schodzić z łowiska o kiju.
A.K: Zmieniając trochę temat: jaki Pana zdaniem jest największy grzech zwykłych wędkarzy w Polsce?
A.R: Wędkarze to bardzo przyzwoici ludzie, ale są w naszym środowisku osobnicy, którzy udają wędkarzy, a w istocie są mięsiarzami. Wstyd mi za nich i bardzo ubolewam, że wciąż jest ich tak dużo.
A.K: Przejdźmy do milszych tematów. Wiadomo, że jest Pan pasjonatem wędkarstwa. Który gatunek ryby najbardziej lubi Pan łowić?
A.R: Szczupak.
A.K: Czy szczególnie preferuje Pan jakiś rodzaj wędkowania?
A.R: Spinning, wędkarstwo podlodowe.
A.K: Odwiedza Pan jeszcze jakieś polskie łowiska, czy raczej preferuje turystykę wędkarską poza Polską?
A.R: Kiedyś jeździłem za rybą po całej Polsce. Ostatnio mija się to z celem, bo łowiska są przekłusowane. Łowię czasem w okolicach Giżycka i sporadycznie na Wiśle. Czasem na łowiskach specjalnych. Zdecydowanie preferuję Szwecję, tam są ryby!
A.K: A jaka jest ulubiona Pana przynęta?
A.R: Mepps Aglia Long, srebrna lub miedziana, w rozmiarze zależnym od warunków. Slider Baby Buster firmy StrikePro – srebrny.
A.K: Jaka ryba, którą udało się Panu wyjąć, sprawiła Panu największą radość?
A.R: W zeszłym roku szczupak 97 cm. Złowiony w szwedzkim jeziorze Hjaelmare. Rok wcześniej szczupak na tym samym łowisku grubo ponad 100 cm, którego nie wyjąłem, ale dostarczył mi 20 minut niezapomnianych emocji.
A.K: Bardzo dziękuję za poświęcony czas i interesującą rozmowę.