
Mam nadzieję, że kolejna relacja, będzie już mniej pstrągowa, a za to bardziej wiosenna. Nie żebym nie lubił kropkowańców, ale jak ciężko z wody wyrzeźbić cokolwiek miarowego, to popada się w pewną monotonię, której trzeba by „dorobić” sporo kolorów, by wzbudzić zainteresowanie. Ale, że nie zwykłem „rozciągać” swoich ryb w relacjach, to jest realnie, czyli bez fajerwerków.
Dwie ostatnie wyprawy dotyczyły ze względu na brak czasu, powszechnie znanych podkrakowskich rzeczek. Cóż – rzecz, którą zwykłem podkreślać: raczej nie ma się co nad taką wodę wybierać w weekend, a jeśli już to bladym świtem, a i tak trzeba się liczyć z tym, że ktoś nas dogoni i na dżentelmeńskie zachowanie kolejki, lub choć wspólne łowienie na zasadzie twoja miejscówka - moja miejscówka, nie ma co liczyć.
Na pierwszej wyprawie towarzyszyła mi za to przyjazna pogoda. Stan wody był ekstremalnie niski, a przejrzystość nieprawdopodobna. Nie można podważyć
Czytaj więcej [...]