W przypadku tej stronki, to może nie szeregi, a szereg. Super, że takich ludzi powolutku przybywa, także w realu. Takie mam spostrzeżenia na ostatnich wyprawach. Szczególnie, co wielokrotnie podkreślałem – ludzie młodzi są na to jakoś bardziej otwarci. Momentami zastanawiam się, dlaczego rzadko pojawiają się kolejni zainteresowani, zamanifestowaniem wypuszczania ryb, wszak tak chyba odbierane jest to, że przybywa nam kolejna osoba w galerii. Z jednej strony, mam wrażenie, że wiele osób utożsamia zdjęcie wędkarskie z wielką rybą na obrazku, a nie każdy takie ma. Z drugiej – na konkurs o najlepsza fotkę z momentu wypuszczania ryby, trochę tego się pojawiło, niektóre zdjęcia z całkiem sporymi okazani. Mam nawet faworyta, ale sporo może się zmienić jeszcze przez te kilka miesięcy. Inna sprawa, że ostatnio, jak patrzę, to ludzie nie mają sobie za bardzo z czym zrobić zdjęcie – tak mało łowią… Sam dzisiaj padłem ofiarą bezrybia. Sześć godzin i nic. Jeden mały sandaczyk się spiął. Generalnie, to zastanawiam się, co jest trudniejsze: złowienie mega okazu, czy wypuszczenie go?
„Widzę, że nie przybywa nowych osób w dziale „C&R jesteśmy elitą”, więc ja się zgłaszam. Niech odwiedzający twoja stronę widzą, że ludzi z taką postawą jest więcej. Ja w ogóle często mam rozterki, że wędkarstwo to trochę sadystyczne hobby i szkoda mi tych ryb. Jak pomyślę, że nabieramy ryby tak perfidnie na jedzenie, a potem holujemy je za pysk z wbitym haczykiem to aż dziwi mnie, że w dzisiejszych czasach ktoś na to jeszcze pozwala. No ale bakcyl na wędkarstwo złapany więc staram się nie myśleć o tym za dużo. Fascynuje mnie woda i te stwory, które tam pływają. Taka atawistyczna potrzeba polowania. Tyle, że jak już mam tą rybę w rękach to mi jej szkoda i nie wyobrażam sobie innej opcji jak ją zwrócić przyrodzie. Dobrze to ująłeś pisząc o tym momencie, o tej sekundzie przed daniem pałką w łeb. Może wielu wędkarzy jest w amoku myśliwego i nie może się pozbyć swojej zdobyczy. Wypuszczanie złowionych ryb to takie opamiętanie się z tego amoku. No ale to wymaga włączenia myślenia. Myślę, że ci wędkarze którzy zostawiają opakowania po zanętach i robakach nie za często popadają w zadumę na temat świata, życia, przyrody. Chcą złapać rybę i ją zjeść. Nie zastanawiają się czy ryb będzie mniej czy więcej, śmieci nad wodą nie robią im różnicy.. Jeśli się kocha ryby to powinno się je wypuszczać, a nie dawać im w łeb. To jest piękne widzieć jak ryba znika w toni i wiedzieć, że ona dalej tam pływa. Ciekaw jestem co by czuł taki zatwardziały mięsiarz, który dla eksperymentu zostałby namówiony do wypuszczenia jakiejś wymiarowej ryby. Czy by cierpiał i nie mógł zasnąć, marząc o smażonej rybce, czy jednak poczułby satysfakcje, że zrobił coś dobrego?”
Piotr Wiszniewski