Z dużą niechęcią dopuszczam coraz bardziej do świadomości fakt, iż ten sezon mam raczej z głowy. Gdyby w czerwcu, gdy zaczynałem się targować o cenę domu, ktokolwiek naszkicował mi realny kalendarz działań, to… Inna sprawa, że w trakcie prac pojawiło nam się w głowach tysiąc pomysłów, a i ich realizacja lekko dołożyła z półtora miesiąca robót. Aktualnie nawet nie chcę się już łudzić, kiedy będzie ostateczna przeprowadzka. Oczywiście mogliśmy to już zrobić z 40 dni temu, tyle, że nie na moje nerwy jest mieszkać i równocześnie dłubać coś non stop. Dziś mogłem pojechać na ryby – podobnie jak poprzednio na tylko krótki wypad, ale odpuściłem, bo chyba za dużo zdrowia zostawię przy tym całym domu. Mam nadzieję tylko, że nie za dużo, bo co mi potem z tego wszystkiego? Dlatego dziś zapraszam na garść wspomnień. Już jakiś czas temu udało mi się odzyskać z zepsutego, starego komputera tekst o brzanach. Jeśli macie wolną chwilę – zapraszam do działu „Tylko się nie śmiejcie – Brzana”.
Jedna odpowiedź
Przez trzy lata dość intensywnie poszukiwałem brzan na Wiśle W2 oraz na Skawince. Na Wiśle bardzo słabo: dwie sztuki 35 cm na spinning i jedna większa spięta. Na Skawince: 2 sztuki ponad 40 cm na rosówkę i 1 ok 30 cm na spinning (zassała pół woblera) oraz 1 zerwana po 10 min. holu (ta z 70 cm miała ale łowiłem ultralightem i nie dałem rady jej wyholować). Typowych brzanowych miejscówek jest multum ale w porównaniu z Sanem i Wisłokiem, na które też jeżdżę, to marnie to u nas wygląda.