Kontynuujemy naszą wędrówkę po wodach pstrągowych. Z każdą, kolejną rzeką/rzeczką będzie ciut lepiej, choć nadal pozostajemy w strefie wędkarskiej czarnej dziury. Poniżej rzeczka Regulka. Jestem pewien, że mało który, pstrągowy pasjonat nawet starej daty, łowił w tej wodzie. Częściej tu zaglądali wędkarze ze wschodnich kół okręgu Katowice, niż „nasi”. Sam znałem tę wodę słabiutko.
Regulka ma zaledwie 12 km i dzieli się wyraźne na dwie części. Pierwsza, to odcinek od źródeł do połączenia z wypływem wody z zalewu Skowronek, czyli de facto z potokiem Brodło na którym zalew zbudowano. Od tego miejsca woda ma inny charakter i taka pozostaje aż do Wisły.
Jeśli ktoś jest fanem odkrywania dla siebie nowych wód, to nad górną Regulkę można jechać tyko po grubych opadach, gdy woda się już oczyści, a dzieje się to szybko, natomiast jej poziom choć trochę się podniesie. Jest tak dlatego, iż przeciętnie rzeczułka ta ma około 2m szerokości i jakieś 20cm głębokości. To jedna z tych rzeczek, gdzie wybieranie się latem z kijem dłuższym niż 2m jest utrudnianiem sobie życia.
Dno Regulki na górnym odcinku jest najczęściej piaszczyste z dość licznymi kamieniami. Mimo niewielkich rozmiarów rzeczki, nawet w największe upały pstrągom raczej nie jest za gorąco, bo są i biorą. Dzieje się tak, gdyż woda otoczona jest tu szczelnym baldachimem trawsk, wśród gęstych drzew, a na tym wszystkim płożą się niesamowicie przeróżne pnącza, wiążące zielska w gąszcz naprawdę nie do przebycia. Chodzenie wzdłuż brzegów latem, jest na całych setkach metrów nierealne.
Z tego powodu jedyna opcja to króciutki kijek, powolne łowienie pod prąd, oraz spodniobuty, gdyż w wielu miejscach będziemy szli…na kolanach, mając głowę schyloną prawie do tafli rzeki, a i tak będą czepiać się naszej głowy gałęzie.
Nurt wydaje się spokojny i taki zazwyczaj jest. Nie mniej w wielu miejscach trafiają się małe bystrza, zdecydowanie kamieniste.
Regulka, nawet w najwyższym biegu nie jest pozbawiona niespodzianek w postaci głębszych dołków. Takich do pasa, zazwyczaj dość mocno zamulonych, a więc i grząskich. Są to najczęściej pojedyncze dołeczki. Niezmiernie mało jest głębszych i dłuższych [kilku – kilkunastometrowych] fragmentów. Znam w zasadzie jeden.
Co kilkadziesiąt metrów stajemy przed dylematem co zrobić: zawrócić, jakimś cudem przeczołgać się w gumie po zatorach z drzew. Wyjść na brzeg się da w niewielu miejscach. Pojawia się czasem myśl, by próbować przejść pod kłodami jeśli jest prześwit.
Nie jest to woda dla lubiących pośpiech i nerwusów. Wszystko robi się cichutko i w zwolnionym tempie. Uciąg wody jest tak słaby, że stawiamy kroki powolutku i ostrożnie, gdyż nawet wędrując pod prąd, małe falki rozchodzą się daleko przed nas, ostrzegając bardzo czujne tu ryby.
W wodzie jest dość dużo kiełży, mnóstwo chruścików, oraz nieliczne, lecz rzucające się od czasu do czasu w oczy ślizy.
Z pstrągiem jest słabo, głównie z dwóch powodów: po pierwsze wyłuskanie tutaj czegokolwiek, co wystaje z ręki jest mało realne, a po drugie dlatego, iż pstrążki pojawiają się raczej nieregularnie. Tzn. można na przestrzeni stu metrów zaliczyć trzy wyjścia, by potem przez kolejne 500m [a to tutaj godzina leniwego spinningu], nie zobaczyć nawet jednego, mimo fajnych miejsc. Jest np. odcinek nie tyle zagajnikowy, co leśny, gdzie Regulka wije się wśród leśnych traw, i gdzie można dość komfortowo łowić z brzegu; zadeptanie tego fragmentu jest wręcz podręcznikowe i bardzo rzadko cokolwiek reaguje tu na nasze starania.
Dominują „okazy” do 20cm, choć miałem tu styczność z „potworami” na stary wymiar.
Myślę, że jest to wynikiem dużej tu presji i chyba dowolności postępowania łowiących w stosunku do ryb, niezależnie od tego, że nie mają wymiaru. Ja zaobserwowałem trzy roczniki pstrąga: takie wpuszczone chyba w tym roku [do około 17cm], 20-22cm i mniej więcej 25cm lecz tych było zdecydowanie najmniej.
Pstrągi reagowały na wszystkie rodzaje przynęt, ale ze względu na rozmiary rybek i wielkość wody, najlepiej sprawdzała mi się maleńka wahadłówka i kleniowe woblerki pływające. Dużo kontaktów jest na białe twisterki, ale 5cm gumy jest zwykle zbyt wielkim kąskiem dla tutejszych malców. Ze względu na duży cień wywołany parasolem zielonego otoczenia, pstrągi żerowały zawsze z podobnym natężeniem zarówno w środku dnia, jak i na jego krawędziach.
Należy dodać, że rzeczka jest na ogół niezaśmiecona i przez to przyjemna dla oka.
Gdy Regulka mija zalew Skowronek, wkraczamy w jakby inną krainę. Przede wszystkim zmienia się sama rzeka – jest prawie w 100% piaszczystym ciekiem. Zanim opiszę ten fragment, pozwolę sobie na małą dygresję. Gdy po kilkuletniej przerwie wróciłem do wędkowania w 1999r, słyszałem tu i ówdzie, o łowionych w rejonie miejscowości Okleśna ładnych potokowcach [ponoć ryby pod 40cm nie należały do rzadkości]. Jakoś nigdy nie chciało mi się tego sprawdzać, gdyż byłem wtedy bez reszty pochłonięty odkrywaniem dla siebie Wisły. Nie mniej nieźle znałem ostatnie 200-300m Regulki, zanim połączyła się z Wisłą, do której wpada powyżej promu. Była to wspaniała, nizinna, meandrująca rzeczka, bardzo dzika i z dużą populacją przyzwoitych, jak na tak mały ciek okoni.
Obecnie stan jej jest fatalny, gdyż jakiś kretyn [zapewne za jak to się mówi unijną, czyli tak naprawdę naszą kasę] wyprostował rzeczkę jak się tylko dało. Co więcej, ów geniusz dosłownie wybrukował Regulkę od brzegu do brzegu, pewnie by rybom pływało się lepiej.
Dla późniejszych widoków warto się przemóc i zacząć od mostu w Okleśnej. Mamy do przejścia pod prąd kilkaset metrów beznadziejnie bezpłciowej wody, która niestety poniżej mostu jest uregulowana w taki właśnie sposób.
„Wbić” się gdzieś, od razu już na fajny odcinek jest bardzo trudno, gdyż, co mogłoby być wielkim atutem Regulki – płynie w tym rejonie relatywnie bardzo daleko od domostw i dróg. Tym, którzy myślą o marszu na przełaj, życzę powodzenia i dużo czasu.
Rzeczka nie jest już strumykiem. Ma przeciętnie 3-4m szerokości przy 30cm głębokości. Przeciętnie. Jak napisałem, jest całkowicie piaszczysta i wyraźnie wzrasta prędkość nurtu, gdyż spad terenu jest całkiem spory. Nie wiem jak zimą, ale latem termika wody jest chyba zdecydowanie za duża dla pstrągów. Negatywny wpływ ma z pewnością istnienie zalewu, który mocno się nagrzewa, gdyż nie jest ani rozległy, ani głęboki. Wodę Regulki na tym fragmencie czuć stagnującym bajorem, choć jej przejrzystość jest duża.
Spodziewałem się, że z pstrągami będzie krucho, ale tak naprawdę jest fatalnie. Tylko raz miałem tu styczność z wyraźnie większą rybą, na granicy, gdzie kończy się regulacja i zaczyna leśny fragment pod starą kładką. Za pstrągiem przemawia to, że ryba uderzyła w żywo prowadzoną z prądem wahadłówkę, ale szybko spadła. Ze względu na dużą długość rzutu nie byłem w stanie rozpoznać gatunku. Poza tym bardzo rzadko trafiają się blado – srebrzyste potokowce, nieznacznie przekraczające 20cm… Niestety. Uczciwie powiem, iż na tym fragmencie nie łowiłem wczesnym rankiem ani późnym wieczorem, a to akurat mogłoby tu mieć znaczenie.
Co innego zaskoczyło mnie na minus bardziej. Spodziewałem się małych, ale licznych okonków. Takich niewielkich, które jednak za calowym twisterkiem już pogonią. Akurat! Nie widziałem ani jednego. Poza bardzo, bardzo, bardzo nielicznymi tu pstrągami, jedynymi rybami jakie z całą pewnością zauważyłem, były małe [15-20cm] płotki. Także dziwnie rzadkie i nieliczne. Nie wiem dlaczego…
Idąc pod prąd, miejsc, gdzie warto rzucić, jest niemało. Trafiają się perełki, jak ta poniżej.
W dół od tego bystrza Regulka fajnie się rozlewała i miała lekko ponad 1,6m głębokości. Widząc jakie mam miejsce przed sobą, podchodziłem niezwykle wolno i obłowiłem cały obszar różnymi przynętami. Poświęciłem temu miejscu za każdym razem chyba z dwadzieścia minut. I nigdy nie miałem nawet okoniowego skubnięcia.
Powyżej tej miejscówki, jest dłuższy, dość głęboki fragment. Woda ma około 1m. Tu miałem raz kontakt z około 30cm rybą, lecz nie jestem pewien, czy nie był to mały szczupak. Warunki pozwalają na dość dalekie rzuty i jak zawsze staram się to wykorzystywać. Minus taki, że jak ryba zwieje, to rzadko widzę, co to było.
Momentami wchodzimy w bardzo atrakcyjne wizualnie rejony. Dość wysokie, wznoszące się na jakieś 20m nad poziom rzeczki, zadrzewione piaszczyste pagórki. Patrząc na nie, zawsze kojarzą mi się z wydmami.
Przez chwilkę można się poczuć jak na Pomorzu i szczerze powiem – wizualnie odcinek Regulki poniżej zalewu, a przed Okleśną, zaskoczył mnie na plus i zauroczył. Nie znam się, ale wydaje mi się iż byłaby to niezła woda lipieniowa. Kiełży tutaj nigdy nie znalazłem, za to chruściki były nadal bardzo liczne.
Pomijając termikę wody, która latem na pewno może budzić zastrzeżenia, to większym sceptykiem byłbym w temacie tarła pstrąga. Na około 2-3km powyżej Okleśnej, trafiłem tylko w jednym miejscu względnie żwirowy kawałek, liczący nie więcej niż 10m długości.
Oczywiście mamy „brukowany” kawał Regulki, ale na tarło tu bym nie liczył.
Ciężko mi mówić na co tu warto łowić wobec tak rzadkich kontaktów z pstrągami. Zastosować się da każdą przynętę, włącznie z muchą, gdyż jest się gdzie zamachnąć na wielu fragmentach. Ja tutejsze malce kusiłem wahadłówką.
Teraz trochę o terenie. Chodzenie brzegami jest tylko minimalnie łatwiejsze niż w górnym biegu. Moim zdaniem szkoda czasu, gdyż dużo lepiej damy sobie radę brodząc. Wodery wystarczą. Dno jest twarde i w piasek nie zapadamy się więcej niż kilka centymetrów. Oczywiście trafią się głębsze, muliste kawałki dna, ale zawsze można je obejść. Trudniejszą sprawą są naniesione przez wodę i bobry większe konary, na których gromadzą się istne plątaniny gałęzi, ze względu na większą głębokość z jednej strony ciężkie do sforsowania. Na serio bywa bardzo trudno, a to, co na brzegach też nie ułatwia, tym bardziej, że bywa stromo, choć może nie wysoko, ale zazwyczaj nie ma się czego chwycić, poza jeżynami, czy pokrzywami.
Z rzutami jest różnie. W wielu miejscach da się posłać wabik i na 15m, ale często robimy metr po metrze także rzucając z dość daleka i trzeba mieć jako taką wprawę, oraz znać swój sprzęt.
Zaskakujące są zakręty. Tu zawsze można trafić głębszą wodę, ale bywa, że jest…po szyję.
Także na zwężeniach jak to poniżej, przez około 20 – 30m możemy nie znaleźć nic płytszego niż 1,5m. Szczególnie na takich odcinkach zachodziłem w głowę, jakim cudem kompletnie nic tu nie bierze, a jedynymi, widzianymi rybkami są wspomniane płotki. Żadnego wzbicia obłoczka piasku przez spłoszone coś więcej niż 20cm. Zero.
Strasznie szkoda, że tak smutno to się rysuje. Woda wygląda na bardzo obiecującą, jeśli nie w temacie pstrąga to choć innych ryb [okoń, jelec]. Nie zachęcam nikogo, by się tu męczył, aczkolwiek raz warto wpaść, bo jest zupełnie inaczej niż nad pozostałymi rzekami pstrągowymi krakowskich wód.
Podsumowanie :
1. Czy w danej wodzie w ogóle pływają pstrągi? Tak
2. Czy ryby, jeśli występują – są równomiernie rozłożone w danym cieku?
W górnym biegu nie występują równomiernie, a w dolnym jest ich tak mało, iż trudno mówić w ogóle o występowaniu pstrągów.
3. Ilość ryb – odcinek górny – dostateczny; dolny – niedostateczny.
4. Możliwość złowienia ryby miarowej – wątpliwe.
5. Złowienie ryby 40+ – szkoda gadać.
6. Złowienie okazu – przy podejściu jak obecnie, to w III tysiącleciu.
7. Presja wędkarska: duża w górnym fragmencie; zerowa w dolnym.
8. Kłusownictwo: w górze duże, skoro nie ma choć ciut większych ryb [choć nie wiem kogo za to obciążać]; fragment dolny – zerowe, ale nie ma na co kłusować.
9. Poziom trudności wody: rzeka bardzo trudna w górnym fragmencie i umiarkowanie trudna niżej.
Ocena końcowa: niedostateczna z przebłyskami na „dopalacza”.
P.S. Przypominam, że 30 grudnia upływa termin nadsyłania zdjęć na konkurs. Regulamin tutaj: KONKURS
Nagrodą nr 1 jest kij spinningowy Kongera, WRX Impuls 2,7m/18g.
Nagrodą nr 2 – komplet przynęt [woblery]
Nagrodą nr 3 – komplet przynęt [gumy]
9 odpowiedzi
Hejka.Co do Regulki z pstrągiem jest słabo, po przebudowie całości górnego odcinka rzekę całkowicie zamuliło a pstrągi tam żyjące zginęły pod płytami betonowymi .Dolny odcinek a w zasadzie pierwsza część czyli do drogi Alwernia-Babice jest jeszcze pstrągowy aczkolwiek wielce mizeryjnie. Najlepiej nad ten ciurek wybrać się do połowy kwietnia gdy jeszcze nie rośnie trawsko i komfort łowienia się zwiększa(z wędką 2,7m daje radę) .Nie radzę rozpoczynać sezonu na tym ciurku choć jestem przekonany że jak przyjedziecie tam koło 15lutego i będą na śniegu ślady to co najwyżej moje 😀 (rzeka jest długo zamarznięta). Nie jestem tam często ale kilka strzałów robię w roku sprawdzając sytuacje. Na pierwszy odcinek lepiej zabrać blaszki obrotowe 0-00,gumki na bardzo lekkich główkach lub inne lekkie cuda,gdyż jest tam bardzo płytko i przynętę prowadzi się tuż pod powierzchnią wody. Najlepsza część odcinka zaczyna się od około 200m przed mostem Alwernia-Babice,przynajmniej ja to tak oceniam nie wiem jak inni. Wydaje mi się że to resztki z zarybień bo tak jak kol. Adam pisze i ja nie widziałem miejsc tarłowych na pierwszym odcinku. Drugi odcinek od połączenia z potokiem Brodło -rzeczka dostaje taki mały „body kit” poszerza się pogłębia i staje się przyjemna dla oka (pojawiają się bobry i kaczki) a co za tym idzie i rybostan się zmienia. Pstrągów też tam nie złowiłem choć łowiłem nawet w lutym by sprawdzić czy akurat nie zimują tam te z górnego odcinka gdyż woda faktycznie jest tam cieplejsza i w miesiącach chłodnych powinny tam fajnie żerować (niestety nie miałem szczęścia złapać tam ani jednego pstrąga,fajne miejscówki lecz chyba puste pstrągowo).
Dolny odcinek to jeszcze ryby takie jak kiełbie,okonie,kleniki,uklejki i szczupaczki które pozbawiają fajnych pstrągowych przynęt a to mnie najbardziej dobija 🙁 . Na dolnym odcinku zauważyłem tylko jedno miejsce gdzie ewentualnie mogły by się już wycierać pstrągi ale to inne niż te u kol. Adama na foto(czyli są dwa 🙂
Pozdrawiam.
Obecnie stan jej jest fatalny, gdyż jakiś:
http://bip.krakow.rdos.gov.pl/zawiadomienie-regionalnego-dyrektora-ochrony-srodowiska-w-krakowie-z-dnia-29-sierpnia-2014-r-znak-oo-4233-6-2014-bm-w-sprawie-zakonczenia-postepowania-dowodowego-w-sprawie-wydania-zmiany-decyzji-m-in-zakresie-zmiany-nazwy-przedsiewziecia-z-rozbudowa-leweg
Bardzo dziękuję za te informacje. Dodatkowo rozjaśniają sytuację.
Następna nasza rzeka na której był ustanowiony Użytek Ekologiczny dolina Prądnika dostał się w ręce „naprawiaczy’ i meliorantów. Prądnik bo o nim mowa spotyka ta sama „nagroda” co : Rudawę, Szreniawę, Wilgę i inne. Stąd moja prośba: Adamie publikuj szybciej artykuły o rzekach i rzeczkach naszego okręgu bo w przeciwnym razie trzeba będzie Twoim artykułom nadać jeden tytuł : „Jak to drzewiej bywało”.
A tak już na poważnie po raz któryś nikt nie powiadomił o żadnych pracach ZO PZW Kraków. Wczoraj o sprawie poinformowałem kogo trzeba i dzisiaj chłopaki z ramienia ZO orazpionu ochrony wód byli na spotkaniu mieszkańców i innych organizacji przeciwnych tym dewastacjom. Co z tego wyniknie zobaczymy:
https://www.facebook.com/home.php
Cóż powiedzieć? U mnie kandydat na burmistrza miał w programie wyborczym jako jedno z ważniejszych działań regulację Racławki…Póki ludzie powszechnie będą głosować na kogoś z bandy czworga i pokrewne pomioty będzie bez zmian i w polityce i w gospodarce i…w wodzie także.
No tak… Bo Wielce Szanowne Władze Okręgu znowu nie zostały poinformowane. Co za bzdura! Co mają innego do roboty jak opieka nad wodami? Ciągłe monitorowanie i zapobieganie degradacji i dewastacji? Zniszczyli rzeki a dziady z PZW siedzą i bawią się w politykę! Czytałem na stronie okręgu czym się ostatnimi czasy zajmowali. Szok!
Warto zapoznać się aktualnie rozpisanymi przetargami Małopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie na różnego rodzaju „poprawienie” rzek i potoków w Małopolsce, powiem tylko, że strach się bać.
No właśnie. Już nie raz pisałem że przetargi są rozpisywane. Można to sprawdzić i pod tym kątem:
a) interweniować zanim prace się zaczną, domagać się konsultacji zasadności melioracji i ewentualnych zmian w planach
b) dokonywać zarybień tam gdzie zagrożenie najmniejsze, albo z nich zrezygnować
Tylko chyba nikomu dotąd w PZW nie przyszło to do głowy. Zarząd okręgu takiego czy siakiego jest jak zwykle zaskoczony…
Z drugiej strony popatrzcie jak to jest: działania te zazwyczaj dofinansowuje Unia [abstrahuję, że tak naprawdę my w około 80% ale nie mam miejsca na szczegóły], przy czym chyba nikomu w Unii nie zależy na sprawdzaniu jak te pieniądze są wydawane. Za „prace wodne” w polskim stylu, w Niemczech, czy Danii można by nieźle podpaść. A u nas ma to wymiar byle wydać i byle na co. Podobnie jak z tzw. programami innowacyjnymi: są na to miliony, które przeżera tysiące urzędasów na to, że robią programy wspólnie z firmami szkoleniowymi. I tak znów setki ludzi, którzy mają pomysły i czasem jakiś swój wkład własny jedynie posłucha, jak „technik – teoretyk szkoleniowiec” powymądrza się jak powinno się coś tam zmieniać w swoim wykształceniu, podejściu do życia i takie pierdoły, słuchający zje ciastko i wypije herbatkę i w najlepszym wypadku dostanie bardzo często śmieszną kasę na rozkręcenie biznesu. Cały zaś cykl „szkoleń” kosztuje niesamowicie gruby szmal… I tak jesteśmy ciągle w czarnej dupie, a mówią, ze jest świetnie ci, którzy mają układ i jest im świetnie. Za nerwowy jestem na ten syf, choć nieźle mi się powodzi. Tu wszystko stoi na głowie.
Ryją również w Szreniawie. A kto bogatemu zabroni?
http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3672352,nikt-nie-przejdzie-po-dnie-rzeki,id,t.html