Podsumowanie sezonu 2024 – cz.IV

Długo zbierałem się do napisania ostatniej, chyba najmniej interesującej i najbardziej smutnej części podsumowania minionego sezonu. Poniższy tekst będzie moją subiektywną oceną wszelkich działań na rzecz odratowania zasobów wodnych okolic Krakowa, postaw urzędów, urzędników, wszelkich aktywistów. Mógłbym napisać jednym słowem – zanosi się na to, że wody okręgu Kraków, szczególnie te płynące czeka totalnie smutny los. Moje czarnowidztwo podparte będzie niestety konkretnymi argumentami.

Zacznę od problemu wg mnie pierwszorzędnego: jesteśmy krajem, gdzie wszystko jest TOTALNIE upolitycznione. Odnośnie osób, jak niemałe już grono bliższych i dalszych mi znajomym, mamy jeden zasadniczy problem: w przypadku wszelkich naszych sugestii, interwencji czy wysłuchań tzw. strony społecznej w zależności od tego z kim mamy do czynienia jakby z automatu wpisuje się nas w jeden z dwóch szablonów myślenia. Jakby nie było innych. Może nie wszystkie ale przytłaczająca większość urzędów odbiera nas jako jakichś skrajnych ekologów, turboświrów, których de facto nie brakuje. Z kolei opcja druga, właśnie ta szeroko rozumiana, jako ekologiczna z automatu postrzega nas jako jednak myśliwych tylko takich trochę innych. Współpracują ale w mojej ocenie tylko wyzyskując potrzebną w danym momencie ilość głosów jakiegoś tam poparcia. Do tego dochodzi prawie zupełny brak głosu potencjalnie najbardziej zainteresowanej strony czyli nie nas, szeregowych wędkarzy, tylko oficjeli z PZW. Choć ostatnio akurat zarząd okręgu Kraków pozytywnie mnie zaskoczył, ale o tym dalej.

I na tym mógłbym skończyć, bo właśnie z powyższych czynników, wędkarzy w naszych okolicach nie czeka raczej żaden pozytywny scenariusz.  Ale żeby nie było, trochę argumentów dlaczego tak sądzę.

Zacznę od działań z którymi się mocno identyfikuję, choć niewiele pomagam – mianowicie myślę o inwentaryzacji dopływów tzw. rzeczek pstrągowych. Przyświecają temu celowi trzy podstawowe zadania:

– ocena jakości tych wód

– ocena ich zasobów [przede wszystkim ichtiofauny]

– ocena ich drożności [na ile ryby mają możliwość migracji w obie strony]

W zasadzie cały ciężar tych prac ponoszą ichtiolodzy: Robert Waradzyn, który do niedawna pracował bodajże przy Urzędzie Marszałkowskim oraz przedstawiany w moich wpisach wielokrotnie Paweł Chodkiewicz. Zauważalnie w zależności od czasu, pomagają niektórzy koledzy z Ligii, głównie Tommy.

1
(fot. T.M.)
2
(fot. T.M.)
3
(fot. T.M.)

Chłopaki skupili się w zeszłym roku głównie na Sance i Rudawie [wraz z dopływami], ale także okazjonalnie przebadali zlewiska innych tzw. rzeczek pstrągowych.

„Kwiatki”, jakie tam przy okazji znajdowali są kuriozalne ze względu na fakt, że np. w przypadku Rudawy, to wszystko leży w późniejszej strefie poboru wody…pitnej.  Przykład poniżej.

4
(fot. T.M.)

Jest to nielegalny odpływ o bliżej nieustalonym składzie. Dochodzi tu do absurdalnych sytuacji jak np. na Racławce.  Wykryte tam nielegalne odprowadzania jakichś ścieków, powodujące, że rzeka miewa nienaturalny kolor, jest oceniany oficjalnie jako nieszkodliwy, a zrobiona za nasze pieniądze ekspertyza mówi coś wprost przeciwnego.

Nierzadko cieki te są poprzedzielane jakimiś progami, o w sumie często nieustalonych okolicznościach powstania, a które  w zasadzie uniemożliwiają jakiekolwiek wędrówki ryb, a na pewno uniemożliwiają to gatunkom małym od których powinno się tam roić.

5
(fot. A.K.)

I tu znów smutna konstatacja – by usunąć taki prożek jak na powyższej fotce, mają miejsce spotkania takich sztabów i konsultacje o takich rozmiarach, jakby tam miał powstać jakiś mega most. Tommy uczestniczył ostatnio w takim spotkaniu. W mojej ocenie to po prostu szopka i chyba się nie mylę, iż koszty tych wszystkich nasiadówek, planów, ekspertyz grubo przerosną koszty ewentualnego usunięcia takiego badziewia…o ile w ogóle podjęta zostanie jakaś decyzja.

Najsmutniejsze jest jednak to, że w tych ciurkach praktycznie nic nie żyje. Trafiają się pojedyncze cierniki, pstrążki, a incydentalnie kiełbie, czy głowacze.

6
(fot. P.Ch.)
7
(fot. P.Ch.)
8
(fot. A.K.)
9
(fot. P.Ch.)

A ta biologiczna pustynia dotyczy także życia bezkręgowców.  Ja zupełnie przestałem się dziwić, jakim cudem po w sumie dość dużych zarybieniach, od kilku lat co roku z początkiem następnego sezonu znów jest pustka w tych tzw. rzeczkach pstrągowych.  Co te ryby maja tam jeść, jak żyć, jak się rozmnażać? Myślę o rybach wszelkich gatunków, nie tylko o pstrągach. Brak roślinności wodnej, typowej dla takich mikro ekosystemów… Dość powiedzieć, że w zasadzie poza jednym, to wszystkie cieki z Dolinek Jurajskich, wpadające do Rudawy są generalnie trupem.

Nieprawdopodobną skalę osiągnęło zjawisko, które sam nazywam bezwładem systemowym. Polega to na tym, że za szeroko rozumianą ochronę środowiska w takim Krakowie odpowiada tyle „agend”, że w praktyce, w mojej ocenie jedni oglądają się na innych, zasłaniają się jakimiś przepisami, że niby oni to tak, ale w tej konkretnej sytuacji to już nie….

Poczytajcie – początkowy fragment odpowiedzi, jaką dostał kolega.

10
(fot. A.K.)

Takich pism – odpowiedzi z 2024r mamy kilkanaście i nic z nich nie wynika.

Te wszystkie instytucje, które w sumie niewiele robią stale się rozrastają. I znów – w mojej ocenie, im wyżej, tym większy poziom nieznajomości tematu. Te stanowiska zajmują nagradzani, lojalni członkowie, bądź udokumentowani sympatycy zwycięskich opcji w danych wyborach. Oczywiście są w tych instytucjach profesjonaliści, ale z moich obserwacji wynika, iż zajmują niskie stanowiska i z rozmów z nimi powstaje podejrzenie graniczące z pewnością, że gdyby próbowali się postawić i forsować racjonalne rozwiązania, wylecieliby z roboty w trzy sekundy.

Osobiście odniosłem też wrażenie, iż jak to bywa w budżetówce – nikt nie lubi i nawet nie musi się przepracowywać. No i jeśli pojawią się jakieś pomysły nie wymagające nawet nakładów finansowych, ale zmuszające do jakiejś nie uwzględnionej w planach aktywności, to zaraz znajduje się powody, by danej rzeczy nawet nie próbować wdrożyć [znów fragment kolejnego pisma, że się nie da]

Proszę zobaczyć, co w powyższym się wypisuje: m. in. o sieciach, o tym, że wędkarstwo szkodzi jakości wód [jakby nie można wprowadzić połowu wyłącznie na przynęty sztuczne]…

Postawa poszczególnych podmiotów w kontekście dość głośnego nawet w skali kraju, wrześniowego zatrucia Wisły w rejonie Niepołomic, budzi co najmniej znaki zapytania. Przypomnę – jeszcze przed wielką wrześniową wodą pokapało troszkę i po długiej suszy minimalnie więcej puszczono na progu Przewóz wodę , ale tylko na chwilę. Jakiś dyletant podjął decyzję, że leje, to puszczamy co tam mamy, bo się pewnie rozcieńczy. Oczywiście wszystko nocą. Tylko tak się zdarzyło, że nad wodą był na rybach Tommy, który zawiadomił nas wszystkich, wrzucając na nasze forum dramatyczne filmiki, setek ryb walczących o życie. Widać, iż warunki w wodzie były tragicznie niekorzystne, gdyż padały wszystkie w zasadzie wiślane gatunki, nie wyłączając teoretycznie dość odpornych kleni.

11
(fot. forum LSM)
12
(fot. forum LSM)
13
(fot. forum LSM)
14
(fot. forum LSM)
15
(fot. forum LSM)
16
(fot. forum LSM)
17
(fot. forum LSM)
17
(fot. forum LSM)
18
(fot. forum LSM)
19
(fot. forum LSM)

Ci z nas [co najmniej czterech innych wędkarzy], którzy mieszkają w tamtych rejonach zaczęła jeździć i penetrować poszczególne odcinki. Zdychających ryb nie stwierdzono powyżej Niepołomic. Ściągnęliśmy tam kogo się tylko dało.

20
(fot. forum LSM)
21
(fot. forum LSM)

A teraz najsmaczniejsze kąski z tej nocy.

Służby maja kłopot z ocena sytuacji, bo…jest ciemno i trudny teren 🙂

21
(fot. A.K.)

Czujecie? Wędkarze, zwykli ludzie nie mają z tym kłopotu, a teoretycznie spece od takich akcji nie dają rady. Jaja. Ale będzie lepiej.

Ma przyjechać  ekipa zbadać wodę z cieku odprowadzającego do Wisły m. in. to co wypływa z oczyszczalni. Wody, czy co to tam było, leci z pięć razy tyle, co zazwyczaj. Ekipa już, już jest i…ilość przepływającej cieczy spada na oko kilkukrotnie. Podbierają próbki i odjeżdżają. Przepływ natychmiast wzrasta. Czary. Kolega dzwoni, by zawrócili, ale mówią, że to niemożliwe, gdyż procedury przewidują tylko jednorazowe pobranie próbek. Na wszystko są świadkowie, a nawet filmiki.

Już koledzy domyślają się, że będzie próba ukręcenia tematu i pada pomysł, by zebrać zdechłe już ryby [oceniliśmy, że lekko by było z pół tony na tych pierwszych dziesiątkach metrów, że trzeba by to wrzucić na jakieś auto i mieć w gotowości jako argument i wywalić pod drzwi odpowiedniego urzędu. Brak worów, brak przygotowanego auta komplikuje sprawę.

Na drugi dzień niewiele jest już do pokazania, choć znowu koledzy ściągali nad wodę media. Niestety, martwe ryby jak to w rzece, zostały porwane przez nurt, potonęły [tu specyfika poszczególnych gatunków, które zdychając wypływają, toną od razu bądź później z różną szybkością]. Nie było już za wiele do pokazania.

22
(fot. forum LSM)
23
(fot. forum LSM)
23
(fot. forum LSM)
24
(fot. forum LSM)

I choć jeden z wędkarzy jeszcze na drugi dzień, na króciutkim odcinku Wisły zebrał poniższe ryby…

25
(fot. forum LSM)

…to jakiś raport w tej sprawie doliczył się, o ile pamiętam…czterdziestu iluś tam martwych ryb.

Cóż, mogę tylko się odgrażać, iż następnym razem wystaramy się o jakiś samochód, zbierzemy te ryby i wywalimy pod drzwi urzędnikowi, który stwierdzi, [a byli tacy], że nic wielkiego się nie stało.

Niedawno odbył się jakiś kolejny zespół pochylający się nad naszymi wodami i kiepskim nad nimi nadzorem, co sprowokowało powyższe zanieczyszczenie.

26
(fot.T.M.)

Koledzy byli na tym spotkaniu. I tu właśnie pozytywnie zaskoczyło PZW Kraków, bo wg kolegi, sugerowali straty na poziomie 600 tys. I powiem, że mniejsze chyba nie były. Szkoda, że w innych sytuacjach okręg jest znacznie bardziej powściągliwy.

I taki jeszcze wniosek – pomyślcie, ile takich nocnych zrzutów nie wiadomo czego leci do naszych rzek i nie jest wykrywane przez nikogo? Jakie generuje straty w rybostanie?

Już prawie na koniec. Osobiście znajduję się w grupie ludzi, którzy jednak nadrzędnie traktują komfort życia ludzi. Nie umiem ocenić, czy taki stan naszych wód, to wynik tego, iż ekonomicznie jako kraj nie jesteśmy w stanie o nie zadbać na poziomie , by były one jak w Danii, czy choćby Czechach, czy to wynik upaństwowienia wszystkiego do kwadratu. Uważam, że raczej to drugie. Natomiast nie jestem zwolennikiem jakiegoś ekologicznego zamordyzmu, godzącego w poziom życia ludzi. Godzę się nawet z faktem, że takie sytuacje są wpisane w rachunek. Nie rozdzierałbym szat nawet nad gatunkami ściśle chronionymi, choć takie żyją nawet na tym właśnie odcinku Wisły.

27
(fot.P.Ch.)

Zastanawiam się tylko dlaczego tyle energii i pewnie kasy poświęca się na dochodzenie czy nie udowodnienie, kto jest winien, a nie robi się nic by choćby „miejscowo” ratować sytuację. Dlaczego np. nie robi się doraźnych „rekompensat”?  Szybka ocena: zginęło tyle i tyle ryb z takich, a takich gatunków. I szacunkowo dorybiamy zubożony odcinek. Nie jakimś szklistym planktonem, tylko rybami na tyle dużymi, by sobie poradziły po wpuszczeniu. I najlepiej by źródło pochodzenia materiału zarybieniowego wskazywała i miała nadzór nad jego wpuszczeniem strona społeczna  [obok jakich tam chcą organów].

Co nam z tego, że ekspertyza Katedry Hydrologii UR przyznała rację naszym spostrzeżeniom, co do degradujących ichtiofaunę Wisły, skutków wahań wody na wiślanych progach?

Jest jeden blady promyk nadziei.  Mam na myśli samych wędkarzy. Po prostu trzeba zarybiać te wszystkie bezrybne wody, gatunkami, które mają szanse tam egzystować. Oczywiście przestrzegam wszystkich przed takim nielegalnym działaniem 🙂 Znam słownie jedną wodę, gdzie takie niby sprzeczne z literą prawa działania mają miejsce i…są tam pstrągi, pomimo, iż żadne tam Wody Polskie czy PZW w ogóle ich niczym nie zarybia.  Co do rzeczek pstrągowych – pisałem już o tym kiedyś – warto, jak będziecie w sklepie wędkarskim kupić paczkę białych czy dendroben i wrzucić w jeden czy dwa dołki. Gdyby taka postawa była powszechna, coś te ryby mogłyby jednak zjeść zimą i jakoś dociągnąć do wiosny.

Jedna odpowiedź

  1. Adam porwałeś się z motyką na słońce i utwierdzasz tylko nas w tym co już dawno wiemy. Ilość niekompetentnych osób na wysokich stanowiskach poraża i to niezależnie od strony politycznego sporu. Nadania z klucza partyjnego to norma, w dodatku każda opozycja oskarża o to władzę, sama robiąc to samo po objęciu sterów. A co do państwówki, to ostatnio znajoma zmieniła pracę i poszła do dużej rządowej firmy. Jako że jest osobą uczciwą i przejmującą się swoją pracą, to jest przerażona wszechobecną indolencją, dyletanctwem i gigantycznym przerostem zatrudnienia. Dodajmy do tego jeszcze świadomość ekologiczną przeciętnego rodaka na poziomie zero i mamy to co mamy. Przykro to się wszystko czyta, tym bardziej podziwiam twoją niezłomność i trzymam kciuki za twoje działania. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *