Dziś będzie o przynętach. Zanim przejdę do głównego punktu programu pochwalę się trofeami  za wygranie ligi. Fishchaser nadesłał hojną paczkę.

(fot. A.K.)

Spowodowała ona przekroczenie masy krytycznej przynęt w szafie:) Cały dzień miałem zabawę z córką, by mój majdan przynętowy jakoś poukładać.

Kolejny bonus wpadł mi od Krzyśka, który od tego sezonu będzie Krisem, bo w lidze jest drugi Krzysztof. A więc Kris też jako Jig Master próbuje wypłynąć ze swoimi przynętami i sprezentował mi niedużą ale wdzięczną dla oka kolekcję. Szczególnie zaintrygowały mnie imitacje larw jętek, czy widelnic. Nie są ani z piór, ani z gumy, tylko w sumie nie wiem z czego. Są twarde i bardzo ładne.Dziękuję. Dam znać jak się sprawują.

(fot. A.K.)

A teraz clou tego wpisu. Różne są nasze przynęty. Niżej chyba udało mi się przedstawić wabik oryginalny. Szczura. Kiedyś już to napisałem, ale powtórzę: gdybym nie znał Piotrka, to bym raczej myślał, że ktoś mnie „wkręca”. Nawet mimo dużej ilości zdjęć, jakie dostałem. Oczywiście – nie dyskutuję z tym, że kleń i mysz zaatakuje. O tym pisano już w literaturze wędkarskiej dawno temu. Ale uznałbym, że ma to miejsce incydentalnie i dotyczy kleni już dużych, takich przynajmniej pod 50cm. Tymczasem na wielu zdjęciach widziałem ryby typowe, takie 30-ki, nawet niewiele przekraczające te 30cm, choć przeważały faktycznie duże kleniska. Piotrek zgodził się na wywiad, że tak nazwę – totalny, bo niezwykle szeroko omawiający jak się  tym wabikiem posługiwać. Jest dogłębnie, do bólu szczegółowo. Pytałem dociekliwie, gdyż sam chciałem się nauczyć… Zapraszam do lektury.

Adam Kozłowski: Uczciwie powiem, że nie umiem ocenić, jak długo na naszym rynku są w ofercie różne przynęty imitujące gryzonie. Chcąc Cię naśladować, tak pod koniec wakacji poświęciłem trochę czasu na przejrzenie ofert w internecie i niewiele tego jest. Sam wpadłeś na pomysł stworzenia woblera – gryzonia, czy też to gdzieś podpatrzyłeś? I od kiedy realnie łowisz takim wabikiem?

Piotr Dyna: Może zacznę od początku. Wszystko zaczęło się od tego, że zachwyciło mnie, z jaką łatwością Radek Witólski łowi piękne klenie, do których ja, poza zestawem z wiśnią na końcu, nie potrafiłem się dobrać. Z racji że kolejny raz, już na poważnie, rozpocząłem przygodę z tworzeniem swoich wabików, postanowiłem sporą część tortu przeznaczyć na smużaki. Zrobiłem chrabąszcze majowe, pasikoniki, biedronki i szerszenie, które pokazały mi część wędkarstwa, której do tej pory nie znałem – w końcu i ja miałem swoje widowiskowe brania z powierzchni, w ilościach o których mi się nie śniło. W kolejnych latach przynęty wraz z moją wędkarską świadomością dojrzewały, klenie na końcu zestawu rosły, jednak wciąż daleko temu łowieniu było do moich wymarzonych, mongolskich tajmieni. W końcu po sukcesach przynęt w 2019 roku, kiedy niejednokrotnie po dwa szczupaki naraz wyskakiwały do smużącej żaby, postanowiłem zagrać va banque, gdyż zgodnie z utartym powiedzeniem, kto gra grubo- wygrać musi. Tak powstały dwa szczury- istoty, których jest naprawdę dużo nad naszymi wodami. Miały być wykonane jako crawlery, ale nie mając pomysłu na trwałe zamocowanie steru w miękkiej balsie, przemodelowałem korpus pod klasycznego „top watera” i oto są. Od kiedy realnie łowię – 8 czerwca 2020. To był ten dzień. Jeszcze dwa dni wcześniej wyśmiał mnie napotkany wędkarz, który podszedł do mnie, spojrzał na przynętę, i wybuchając śmiechem zapytał, czy coś na to kiedykolwiek złowiłem? Odparłem, że nie, ale to kwestia czasu. Wiara w przynętę i w to, że w końcu nadejdzie czas i miejsce odpowiednie dla niej, jest fundamentem dla twórcy przynęt. Ten czas nadszedł dwa dni później. Wracając z boleniowej wyprawy, zahaczyłem już w szarówce o potencjalną kleniową metę. I tam w pierwszych pięciu rzutach, miałem kilkanaście wyjść i brań, i pięć ryb na brzegu. Potem gdy zrozumiałem już tą przynętę, złowienie na jednym wypadzie ósmej ryby 50+, było już… nudne. A rynek? Myślę że rynek przynęt myśli o szczurze dokładnie to, co napotkany wędkarz- kto normalny założyłby to na wędkę? I taka też jest ich dostępność.

A.K. To lepiej zacząć się nie dało. Chyba nie ma wędkarza, który by nie uwierzył w wabik, po takim debiucie. Opisz, proszę może dane techniczne przynęty. Przy okazji zapytam [o ile robiłeś jakieś warianty barwne] – mają one jakieś znaczenie w przypadku szczurka?

P.D. Szczur ma całe 6,5cm, co ja określiłem dwa sezony temu jako najbardziej chodliwy rozmiar przynęty w ogóle, i w nim powstaje dużo moich woblerów. Waży ok 8g, i jest baaardzo lotny, co jest istotne przy podchodzeniu dużych, niesamowicie ostrożnych kleni. Kolorystyka 100% natural. Przy łowieniu na przynęty powierzchniowe nie ma miejsca na szukanie w majtkowych różach czy agresywnych seledynach- klenie potrafią nie brać jeśli smużący owad nie ma nóżek, co dopiero kiedy kolory się nie zgadzają. Tu detale mają niesamowite znaczenie, gdyż nawet na niezbyt klarownej wodzie ryba ma dużo czasu żeby przyjrzeć się przynęcie z niewielkiej odległości, nie mówiąc tu o bardzo przejrzystych rzekach górskich.

A.K. Jaką resztę sprzętu polecałbyś do łowienia szczurkiem? Myślę o wędce, lince…

P.D. Sprzęt jak każdy do łowienia z powierzchni. Długa wędka, precyzyjny hamulec, relatywnie cienka plecionka. U mnie akurat zestaw opiera się na SG Parabellum 279cm 3-14g, świetna wędka- bardzo dobrze się ładuje i miota nawet mikro przynętami na zadowalające odległości, a dzięki swojej parabolicznej akcji szybko męczy ryby, i praktycznie ich nie gubi- straciłem na niej chyba tylko dwa bolenie, ale nie powiedziałbym że to jej wina, raczej sytuacyjny brak możliwości dobrego wcięcia. Kołowrotek którego używałem to stara czerwona Catana 1000 od Shimano- jak na tak śmiesznie tani kołowrotek miała baaardzo precyzyjny hamulec. Niestety w połowie sezonu, nomen omen po sześciu latach orki, padła, i wymieniłem ją na nową wersje, ale to już niestety nie to samo, i ten kołowrotek nie nadaje się do niczego. W tym sezonie wędka dostanie Sahare 2500 z płytką szpulą, w zupełności wystarczy. Linka której używałem to EGI Metal 0,08 ale w tym roku pójdę jeden rozmiar w górę i dam linkę do ok 6kg- raczej nie stracę na odległości rzutu a zyskam zapas mocy której kilka razy zaczęło brakować.

A.K. A jak to jest ze zbrojeniem tej przynęty. Każdy – i ja też, jak pierwszy raz widział szczurka i te kotwice…

P.D. Co do samego szczura – uzbrojony jest w kotwice nr 6. Nastawiając się na duże ryby używałem nr 4, zawodniczo używałem nr 8 na trzech kółeczkach łącznikowych, ale to nie zdało egzaminu. Kompromisem jest rozmiar nr 6. Kotwiczek musiałem zrobić zapas, gdyż mój szczur rok zakończył z… siódmą kotwicą. Poprzednie zostały zajechane całkowicie, nie nadając się absolutnie do łowienia. Istotnym elementem zestawu jest też przypon z FC. Ja akurat używam ok 80cm przyponu grubości 0,50mm. Po pierwsze chroni przed splątaniem zestawu, co jest istotne kiedy jest jeden jedyny rzut zanim „nic niepodejrzewanie” ryby zostanie zakłócone, po drugie pozwala wyholować przyławiane szczupaki. Kwestia widoczności linki w przypadku braku przyponu nie ma znaczenia. Sprawdziłem : )

A.K. Pytanie kolejne. Z tego, co opowiadasz i ze zdjęć jakie mi nadsyłałeś widzę, że złowiłeś na gryzonia przede wszystkim klenie i  bolenie oraz szczupaki. Czy trafił Ci się jakiś inny gatunek? I nawiązując do tych pytań: łowienie typowymi powierzchniowymi przynętami wiąże się ze sporą ilością pustych pobić. Jak to jest ze szczurkiem i czy w skuteczności zacięć boleni i kleni widzisz w przypadku tego wabika jakieś różnice?

 P.D. Rzeczywiście, złowiłem na niego tylko te trzy gatunki, ilościowo właśnie w tej kolejności. Ale tak na prawdę cóż więcej można by złowić na tak dużą powierzchniową przynętę? Jazie mają zbyt małe pyski, okoni w tym rozmiarze w naszych rzekach nie ma, a mimo iż liczyłem po cichu na suma, poprzedni rok jeszcze nie dał mi możliwości złowienia go z powierzchni. Będę jednak usilnie próbował w obecnym roku.

Co do skuteczności zacięć, myślę że jest lepiej niż wzorowa. Jeśli tylko branie rzeczywiście jest braniem, nie ma żadnych strat. Trzeba sobie tu jasno powiedzieć, że sporo historii mówiących o niskiej skuteczności zacięć przy użyciu przynęt powierzchniowych, często w ogóle nie opiera się na braniach. Klenie często wyskakują do powierzchni w ostatniej chwili nie decydując się na branie(np. po wyjęciu z miejscówki chyba dziesięciu grubych już kleni, miałem potem jeszcze z 50 sprawdzeń przynęty, zupełnie bez chęci brania- po zmianie na larwę ważki, po jednym obrocie korbki już meldowały się kolejne ryby), często są to brania jak ja to mówię „na urwanie nóżki” owadowi, a czasem są po prostu ciekawe tego co płynie, mimo iż zupełnie nie są głodne. Więc jeśli podejść realnie, i nie liczyć tych 3/4 kontaktów ryby z przynętą do brań, bo nimi nie są, to skuteczność wychodzi całkiem przyzwoita, bo tylko czasem ryba się wypnie, a równie rzadko nie trafi. Generalnie takiej agresji ryb jak przy szczurze, nie spotkałem nigdy, a potwierdzą to ci którzy byli świadkami tych połowów 🙂 Co do boleni, miałem jedno nietrafione branie, reszta miała całą przynętę w pysku, żadnych półśrodków. Szczupaki, a były chyba dwa, też nie były z tych, które pozwoliły by gryzoniowi uciec. Więc oceniając obiektywnie skuteczność jest bardzo wysoka.

(fot. P.D.)

 A.K. A jak widzisz zastosowanie szczurka? Łowiłeś nim tylko w rzekach, czy w wodach stojących także? I kwestia pory: małe smużaki to raczej w pełni dnia, gdy owady są bardzo aktywne…

 P.D. Łowiłem nim tylko w rzekach, bo… jeśli nie muszę, nie zapuszczam się na wody stojące. I w zeszłym roku to chyba byłem na takowej maksymalnie 3 razy. Wody stojące naszego okręgu są tak przetrzebione, że bardzo nie lubię tam łowić, zaglądam tylko z sentymentu okazjonalnie. Na szczurka tam nie łowiłem, bo byłem dopiero na jesień, więc już było za późno. Ale jestem przekonany że w gorący letni dzień złowił bym kilka szczupaków, bo już zeszłe lata to pokazały, jeszcze zanim ewolucja wypluła szczura.

Co do pory dnia, nie ma ona absolutnie żadnego znaczenia. Nie ma godziny w ciągu doby, o której nie miałbym brania na szczura. Nawet jeśli byłem nastawiony na inne łowienie, i miałem ciężką sandaczową wędkę, a nie było wizji na sukces, jeden rzut szczurem i zawsze coś na pocieszenie lądowało na brzegu. Czy łowienie na owady jest skuteczne tylko gdy są one aktywne- nie potwierdzę. Większość roku spędzam na łowieniu powierzchniowym, i nigdy nie wpadłem na to żeby łowić na nie tylko w dzień : )

(fot. P.D.)

A.K. Ze smużakami tak jest przyjęte, że to wabik lata i najlepiej łowić gdy owady są bardzo aktywne. Taka, mam wrażenie ogólnie przyjęta reguła, mająca mnóstwo wyjątków. Sam łowiłem na małe smużaki zupełnie w nocy i z całkiem dobrymi wynikami. Wracając do Twojej przynęty – jak byś widział jej skuteczność w skali całego roku? Nie ukrywam – Maciek z naszej z ligi i ja najzwyczajniej próbowaliśmy Cię naśladować. Wprawdzie nie mieliśmy Twojego szczurka, tylko jakieś gryzonie zakupione w internecie. Maciek twierdził, że faktycznie wokół tego wabika ciągle coś się dzieje, ale podjął taką próbę w ciepłej porze roku na sprawdzonym rybnym odcinku. Ja jakoś znalazłem na to czas dopiero w październiku i to w dniu generalnie paskudnym jeśli idzie o temperaturę i wiatr, a na dodatek na odcinku na którym byłem pierwszy raz.  Ale w przeciwieństwie do Maćka nawet wyjścia nie było, choć poświęciłem ze 3 godziny…

P.D. Generalnie staram się zaczynać powierzchniowe łowienie dopiero w cieplejszych miesiącach, to też pierwszą rybę z powierzchni w zeszłym roku miałem dopiero w połowie kwietnia. Przynętą nie był wprawdzie szczur, tylko owad, ale myślę, że znając już lepiej tę przynętę, w tym roku zacznę łowienie na nią wcześniej, byle trafić jakieś ciepłe i słoneczne wiosenne dni. Szczur zdobył moje pełne zaufanie dopiero w czerwcu, ponieważ dopiero wtedy poświęciłem mu należną uwagę, ale myślę, że w przedziale kwiecień-październik spokojnie można osiągać nim bardzo dobre rezultaty. Wprawdzie ja zakończyłem łowienie szczurem pod koniec września, gdy przeszedłem w opcje sandaczową, jednak nie mogę odżałować mojej nieobecności na listopadowej turze, gdyż pogoda i temperatura wody dawała gigantyczne szanse na połowienie szczurem tegoż dnia. Więc jak mówię, ciepłe i słoneczne dni wiosenno – jesienne dają sporą szansę na sukces powierzchniowego łowienia, gdyż wbrew pozorom dużo gryzoni woduje się już o tej porze roku. Wtedy ryby bardzo chętnie zgarniają coś dużego i łatwego z powierzchni, zwłaszcza że nie ma jeszcze wspomnianych owadów, stąd łowienie na nie w tych porach jest mniej skuteczne : ) Lato to jak wiadomo festiwal brań, nawet ukleje próbują coś oderwać dla siebie, nie ważne jak duża jest przynęta.

(fot. P.D.)

Więc jeśli by poświęcić calutki rok na łowienie powierzchniowe, myślę że efekty przeszły by najśmielsze oczekiwania każdego wędkarza, który dotychczas nie miał okazji łowić tą metodą „na poważnie”.

(fot. P.D.)

A.K.  A co byś doradził odnośnie poprowadzenia przynęty. To wabik sprawdzający się blisko brzegu czy niekoniecznie. Pod prąd, z prądem, w poprzek nurtu?

P.D. Prowadzenie jest zależne od stanowisk kleni, po prostu. Gryzoń nie ma nadmiernie agresywnej pracy nawet przy prowadzeniu pod prąd, jednak ja zawsze animuje go dodatkowo szczytówką. Można prowadzić go dowolnie, w każdą stronę ryby reagują. Jeśli ryby stoją pod trawami, to prowadzenie przy brzegu jest naturalnym zachowaniem szczurka, wielokrotnie zakończonym mega bombą. Jeśli stoją na szybkiej wodzie, zazwyczaj staram się stanąć za nimi i spłynąć im na głowę. Wielokrotnie miewałem też brania na środku rzeki, ale jedno branie zapamiętam na bardzo długo- po długim rzucie, na ok 40-50m na środek rzeki, aby potem spłynąć pod stanowisko kleni, szczurek po wpadnięciu do wody, już nie wypłynął. Po odczekaniu kilku sekund i skasowaniu luzu na żyłce podciągnąłem nieco przynętę, wtedy poczułem mega szarpniecie wędziskiem i szczur wyskoczył metr nad wodę- po prostu wpadając do wody wpadł rybie od razu do pyska, wręcz nie do wiary, ale ryby tak reagują na tą przynętę. Rzadko miewałem sytuacje kiedy ryba rezygnowała z brania- nieraz podczas trzech przepuszczeń wzdłuż traw, kleń odprowadzał szczurka za każdym razem przez kilka metrów, aż w końcu nie wytrzymał, i musiał walnąć. Ryby które nie zdecydowały się na branie, były zazwyczaj wynikiem mojego błędu, i /albo ich spłoszenia, lub zbyt wczesnego zacięcia- jeszcze gdy kleń trąca przynętę ale to jeszcze nie jest branie. Za to z boleniami sprawa wygląda zupełnie inaczej- walą jak złe.

(fot. P.D.)

Kiedyś polowałem na rybę żerującą na wycierze- pływał w kółko i pyskiem jak sitkiem zbierał drobnicę- odprowadzał kilka moich przynęt ale zawsze rezygnował. Bezsterówki, poppery we wszystkich rozmiarach, nawet te mikro, cykady- nic go nie interesowało na tej 30cm wodzie. W końcu zrezygnowany stwierdziłem, że pro forma dam jeszcze szansę gryzoniowi- po pojawieniu się przynęty w polu widzenia bolenia, zobaczyłem ogromną falę sunącą kilka metrów na pełnej prędkości w stronę przynęty, i pełen furii atak, atak ryby która miała tony żarcia, a jednak dała się oszukać : )

A.K. Niezmiernie dziękuję za czas i tak szczegółowe przedstawienie tej oryginalnej przynęty. Myślę, że udało nam się uniknąć lakonicznych, reklamowych ogólników, jakie zazwyczaj towarzyszą opisom przynęt. Nie ukrywam – sam skorzystam z Twoich wskazówek. Pytanie, które pewnie będzie niektórych nurtować:  czy Ty robisz takich przynęt więcej i czy można je u Ciebie kupić?

P.D. Nie ma za co, miło że ktoś się zainteresował i że praca jak i pomysł nie wpadły gdzieś w otchłań handcraftowej rzeczywistości. Co do dostępności przynęt: mam w nadstanie po ok. 20 szt., bo zrobiłem dwa rozmiary, 5cm i 6,5cm, mniejszy dla „miększych” graczy, ale też zawodniczo będzie to ciekawa opcja. Jednak myślę że te nadstany rozejdą się po znajomych, w tym też dla chłopaków z ligi jeśli będą zainteresowani. A jeśli pojawi się jakieś realne, niewielkie pewnie, zainteresowanie wolnorynkowe to chętnie mogę coś dorobić, jednak to sporo pracy wbrew pozorom.

13 odpowiedzi

  1. Ciekawie się czytało. Bardzo lubię wędkarzy którzy tworzą samodzielnie przynęty. A jeszcze bardziej takich, którzy nie boją się innowacji i łamią schematy.

    Mam wrażenie, że w PL wędkarze spinningowi, są wciąz jeszcze za mało otwarci na nowości. Tak jak relacjonuje Piotr, napotkani wędkarze pukali się w czoło gdy widzieli szczura na końcu jego zestawu, a sam szczur okazał się killerem.
    Swoją drogą, podobno chińczycy studiują już powyższy wywiad i niedługo na Aliexpress pojawią się podróbki piotrkowego szczura.

    Co do moich jigów JigMaster to prawdę mówiąc rzadko już nimi handluje, robię je głownie dla siebie i dla znajomych, jeśli ktoś potrzebuje. W zeszłym roku sprzedawałem i przyznam że chętnych było sporo, ale…no wlasnie. Robienie jigów to nie zalewanie form i seryjna produkcja, pochłania to sporo czasu, a zarobek na tym średni. Choć przyznam, że bardzo cieszyło mnie kiedy wędkarze podsyłali do mnie fotki fajnych ryb z moimi przynętami w pysku i wracali po więcej przynęt. Co do samych jigów, to wydają mi się też mocno niedocenianą przynętą. Piszę o tym w moim ostatnim tekście na blogu 'wędkarz doskonały’.

    Pozdrawiam
    Kris

  2. Na myszpodobne przynęty bardzo dobrze reagują nawet niezbyt wielkie pstrągi. Niestety warunkiem jest ich obecność oraz to żeby woda nie była totalnie przedeptana i przekłuta.

    Sporo fajnych filmików na YT jest z łowieniem na muchę z imitacjami myszy.

  3. Dzięki za ten artykuł. Po cichu liczyłem również na info od samego twórcy. No i się nie zawiodłem. Tak na marginesie to rzadka sytuacja, gdy ktoś planuje start w zawodach i wykłada przed konkurencją swój towar i mówi jak go używać. Szacun. Osobiście interesuję się wędkarską sceną w byłym ZSRR. Tam poziom wędkarstwa sportowego jest na bardzo wysokim poziomie. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy dzielą się swoją wiedzą. Gość wygrał np. mistrzostwa świata i na blogu pisze; kiedy, na co, i dla czego. A u nas? Np.Tomasz Podkul wygrał MŚ we Francji i co przekazał? Same truizmy. Że bardzo chciał, że było ciężko, że się udało.

    1. Nie sztuka wygrać jadąc ferrari w klasie maluchów, sztuka umieć nim wygrać wśród innych ferrari ; )

    2. No tak właśnie jest. W jednym z ostatnich numerów WŚ jeden gość opisuje swoje naprawdę grube wyniki w połowie boleni i nawet się nie zająknął czym łowi, ani tym bardziej nie dał zdjęcia. O ile jakiegoś mistrza tam jeszcze rozumiem, o tyle czasopismo mające mieć chyba głównie rolę informującą i edukującą m. in w zakresie umiejętności to przy takim podejściu już lekki kabaret. Trzy strony A4 drobnego tekstu i jakiś początkujący wędkarz wie tylko że koleś coś wrzucał do wody i wyjmował ryby. Nie wiadomo co, nie wiadomo jak prowadził, nie wiadomo jakich miejsc szukał…

  4. Świetny patent z tym szczurem. Sam coś wystrugam i potestuję, zapewne na Rabie, bo to super woda na powierzchniowe łowienie. Większość ryb łowię tam na owadopodobne smużaki 2-4 cm 🙂

  5. Nikt nic nie mówi bo są resztki ryb. I się boi ze mu wyłowią. Ja zawsze wszytko mowilem i jak teraz patrzę na to z perspektywy czasu to nie wiem czy dobrze robiłem.
    Zlapie ktos rybe i lecą tam od razu w 50 osób, taka jest prawda. Popatrzcie na Bagry.. kto tam lowil 5 lat temu ? A teraz jest tam totalna kupa jak dla mnie.
    Albo te robale pstragowe. Wykupili pol Polski. A juz 10 lat temu tak goscie na Rabie lowili i nikt o tym nie mowil , a teraz wielka nowość.
    Wedkarska brać to tak zatrute środowisko, zawistne i podstępne jak malo ktore.

  6. Na inny temat, ale dużo ludzi wchodzi na tekst o szczurze, więc pewnie przeczyta. Rzecz dotyczy końca okresu ochronnego pstrąga w tym roku. Jak wiadomo 31 stycznia wypada w niedzielę i w związku z tym skrócony zostaje okres ochronny. Równocześnie istnieje zapis, że na naszych wodach górskich do 31 stycznia nie wolno łowić na spinning [myślę o małych rzekach typu Rudawa, Dłubnia itd.] Tak, że trzeba pamiętać, iż jeśli ktoś wybierze się w niedzielę na górskie odcinki rzeczek, to może łowić wyłącznie na muchę. Przy okazji dowiedziałem się rzeczy o której nie miałem pojęcia: Szreniawa jest zamkniętą rzeką dla wędkarzy do 31 stycznia włącznie i nieważne na co – łowić tam nie wolno do końca miesiąca…

    1. Do tego część odcinków rzek jest też zamknięta całkiem dla wędkowania, nawet na muche.

  7. Cenna informacja, ponieważ zdania byly podzielone. Zobaczylem troszke z tematu szczura , ale wczoraj miałem dzień hejtu i dlatego wylalem w swoim poprzednim komentarzu gorzkie żale.

    Smużące przynęty zawsze były dobre na klenika. Nienajgorsze wyniki są także na woblery pozbawione steru. Jest sporo nowych metod. Trzeba próbować. Najważniejsze to zagiąć zadziory jeżeli celowo sie nastawiamy na klenia. Bede to zawsze powtarzał. Szkoda jego delikatnego pyszczka do którego zadzior pasuje jak pieść do nosa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *