Pewnie część z Szanownych Czytelników nie podziela mojej i moich kolegów ekscytacji naszą zabawą, ale nic na to nie poradzę, że liga jara nas naprawdę. Ta w 2019r była pod wieloma względami wyjątkowa i to na plus.
Po pierwsze tegoroczne nasze ściganie się w złowienie jak największych i jak największej ilości ryb, było najbardziej zacięte ze wszystkich czterech sezonów. Wcześniej zawsze było tak, że od startu ktoś prowadził i do końca nic się nie zmieniało. Także odnośnie kolejnych czołowych miejsc; wiadomo było już po dwóch, góra trzech turach, kto będzie na podium. Tymczasem w tym roku dopiero ostatnia tura rozstrzygnęła, kto był pierwszy, kto drugi; podobnie miejsce trzecie było niewiadomą i także dopiero nasze ostatnie spotkanie nad starorzeczem pokazało, kto będzie w ścisłej czołówce. Po drodze były zaś takie roszady, że….
Kolejną świetną sprawą jest fakt, iż dotarła się nasza 11-ka – ludzie, którzy trzymają frekwencję i nie licząc jakichś poważnych tematów losowych, czy zawodowych – są, rywalizują. Kolejna edycja pokazała też, że nie mamy żadnych kłopotów z fair play. Rybie brakuje 3mm? Trudno zaciskamy zęby i jej nie liczymy. Nie ma zdjęcia? Nie zaliczamy i walczymy dalej. Bez powyższych, nasza zabawa nie miałaby po pierwsze klimatu poważnej rywalizacji, po drugie nie niosłaby emocji i finalnie tego ładunku ekscytacji i edukacji wędkarskiej.
Tu przechodzę do kolejnego spostrzeżenia. Poziom w naszym gronie wyrównuje się nam tak niesamowicie, że naprawdę nie odważę się już typować nawet nie kandydata, a kandydatów do pierwszych pozycji.
Pozwolę sobie ocenić udział Rafała i Roberta, którzy starowali pierwszy raz i wnieśli dużo jeśli chodzi o jakość łowienia, bo szczególnie Robert od pierwszej tury pokazał, że lekko nie będzie. Tak w okolicach czerwca, to się poważnie zastanawiałem, czy facet nie będzie się nudzić, bo odniosłem wrażenie, że jest od nas po prostu dużo, dużo lepszy. Z kolei Rafał, który dojeżdżał na ligę z odległości 300km [!] i – co oczywiste – nie zaliczył wszystkich tur, to jednak po pierwszych zaskoczeniach specyfiką naszych łowisk i brakiem efektów, pod koniec dwukrotnie punktował i to na tyle wysoko, by nie mieć złudzeń, że będąc częściej, byłby wyzwaniem bez wyjątku dla wszystkich. Tym bardziej mnie cieszy, że chłopakom się podobało i będą z nami w 2020r.
Miniona edycja też na bank dodała skrzydeł Zygmuntowi i Kubie, którzy mimo starań na ogół nie mieli szczególnych wyników. W tym roku złapali wiatr w żagle; zresztą po Kubie, z którym mam więcej kontaktu, widzę, iż zaczął łowić zdecydowanie więcej ryb. Mniej szczęścia miał Michał, który podobnie jak ja – miał falowania: albo w czubie, albo słabiutko. Bartek za to szedł na równym wysokim poziomie i naprawdę minimalnie brakło mu do trzeciego miejsca.
Ze swojej strony szkoda mi tylko, że byłem zmuszony w tym roku opuścić dwie tury, ale nie usprawiedliwiam tym dalszej lokaty. Rozgrywka listopadowa przesądziłaby chyba i tak o wszystkim, bo byłem i sobie nie poradziłem. Bywa. Natomiast szczerze powiem, że wylosowane łowiska w tegorocznej edycji, szczytem moich marzeń nie były. Ale m. in. właśnie niewiadoma łowisk, jakie będą wylosowane, dla mnie przynajmniej, jest kolejną atrakcją.
Wiecie co mnie najbardziej zaskakuje w naszej zabawie? Gadamy po poszczególnych turach, naprawdę wymieniamy się doświadczeniami i uświadamiam sobie, że umknęły mi jakieś oczywiste rozwiązania dla warunków na danym łowisku. Zresztą – niech dowodem będzie, jak udaje mi się łowić na naprawdę kiepskim w mojej ocenie W2, przenosząc żywcem niektóre patenty Maćka z W3. Krótko przed Wigilią zaliczyłem 43 klenie w 110 minut. Ryby niewielkie, takie do 38cm, ale dla mnie było to jeszcze nieosiągalne w wakacje. Po prostu ta cała zabawa w ligę, rywalizacja traktowana jednak bardzo poważnie, wymusza notoryczny rozwój. Fajnie jest potem pojechać nad wodę, ot, tak – dla zabawy i kompletnie się nie napinając łowić przynajmniej ryby średnie, a w każdym razie dużo. Czyli nie mieć poczucia straty czasu, czy nudy…
O tym, jak bardzo wszyscy się rozwijamy świadczą też wyniki. W tegorocznej lidze, sumując „małe” punkty, czyli dodając każdą punktowaną rybę, złowioną przez uczestników, to złowiliśmy ich więcej, niż w poprzednich trzech sezonach razem wziętych! [nie licząc rekordowego wyniku Pawła z 2018r – bo to będzie chyba rekord nie do pobicia]. A zawsze będę zwracać uwagę, że nie punktujemy okonków po 18 – 20cm, czy kleników 25cm…
Zestawiłem natomiast ilościowo wszystkie złowione przez nas w tym roku ryby punktowane i to już wyglądało różnie. Oczywiście najwięcej złowiliśmy kleni, bo 53 sztuki. Tu nie mam większych uwag, poza tym, że ten wynik, ilościowo powinien być ze trzy razy większy. Ale może jako zbiorowość, aż tak dużo nie umiemy. Na drugim miejscu, co mnie zadziwiło – uplasowały się w tym roku…rabiańskie pstrągi – 16 szt. Jeszcze mocniej zadziwiło mnie miejsce trzecie – świnki [12 szt.].
Bardzo mało w tym roku złowiliśmy płoci i wzdręg, ale to dlatego, iż przy naszej punktacji trzeba łowić naprawdę niemałe ryby tych gatunków, a takie łowisko pojawiło się w tegorocznej edycji tylko jeden raz, a sama tura odbyła się w bardzo niesprzyjających warunkach. Płoci złowiono 8 szt., zaś krasnopiór ledwo…3.
Cieszy mnie za to, że pierwszy raz w naszej zabawie pojawiły się bolenie [7 szt.]. Trafił się także pierwszy sumek, oraz jeden leszcz i niestety też tylko jeden jaź – dla tego gatunku, oczekiwałbym więcej. Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się ile złowiono okoni… Liczba ta była „zawrotna”, bo aż 7szt. I tutaj komentarz krótki: takie mamy wody, taką [tfu] gospodarkę PZW. Ryba, która powinna być prawie wszędzie, a w każdym razie okonie 25cm powinny być prawie wszędzie, w naszej zabawie ledwo dorównały i tak nielicznym boleniom. Pozostawię to bez komentarza, podobnie jak fakt, iż od czterech lat nigdy jeszcze nie zapunktował choć jeden szczupak, czy sandacz.
Zrobiłem jeszcze zestawienie największych ryb poszczególnych gatunków i kto je złowił. Tu akurat była doskonała korelacja, miedzy autorstwem złowienia największej ryby w danym gatunku i zajmowanych miejsc w klasyfikacji ogólnej:
– klenie po 45cm – Robert i Jacek
– jaź 47cm – Jacek
– pstrąg 49cm – Jacek
– wzdręga 36cm – Robert
– świnka 47cm – Robert
– leszcz 40cm – Bartek
– sum 70cm – Bartek
– boleń 71cm – Maciek [to jak na razie największa ryba złowiona podczas wszystkich tur odkąd bawimy się w ligę]
– okoń 30cm – Rafał
– płoć 36cm – moja zdobycz
Już z powyższego wiadomo, kto zajął czołowe miejsca 🙂
Analizując poszczególne spotkania: jak lekko oszołomił mnie start i kolejne tury Roberta, tak, uczciwie mówiąc – punktowanie Jacka w pierwszych turach uznałem za dzieło przypadku. Tymczasem Jacek zrobił naprawdę niełatwą rzecz – dogonił i wyprzedził mocno rozpędzonego Roberta. Co więcej, utrzymał do końca przewagę, mimo, iż Robert był tuż za nim. Zdecydowała wrześniowa tura wieczorowo – nocna, gdzie Robertowi zdarzyło się zero.
Z kolei rywalizację o trzecie miejsce rozstrzygnęło moje zerowanie w listopadzie i nawet gdybym był w grudniu, to chyba bym nie dał rady ani Maćkowi, ani Bartkowi.
W tym roku nie udało się tylko nikomu punktować w każdej turze, co udało się mnie w 2018r, jak to się mówi – psim swędem, bo jeden pstrąg na Krzeszówce [jedna z dwóch punktowanych wtedy ryb] i jeden klonek na Rabie [który dał mi wtedy drugie miejsce o ile pamiętam], były niesamowitymi fuksami. Ale szczęście w łowieniu też trzeba mieć.
Wyniki ligi spinningowo – muchowej 2019r:
I miejsce – Jacek – 35 pkt [2868 małych punktów]
Gratuluję!!! Król jest tylko jeden!
II miejsce – Robert – 39 pkt [2494 małe punkty]
Chłopaki byli w tym roku nie do pokonania. Totalna dominacja.
III miejsce – Maciek – 55 pkt [1967 małych punktów]
IV miejsce – Bartek – 56 pkt [998 małych punktów]
Jak widać Maciek zwyciężył tylko jednym punktem.
V miejsce – ja – 66 pkt [1094 małe punkty]
VI miejsce – Michał – 73,5 pkt [827 małych punktów]
VII miejsce – Rafał – 77,5 pkt [960 małych punktów]
Na kolejnych miejscach zauważalna jest już znacznie mniejsza ilość małych punktów.
VIII miejsce – Wojtek – 81 pkt [496 małych punktów]
IX miejsce – Kuba – 83 pkt [354 małych punktów]
X miejsce – Zygmunt – 84 pkt [465 małych punktów]
XI miejsce – Łukasz – 89 pkt [401 małych punktów]
XII miejsce – Brandy – 94 pkt [0 małych punktów]
XIII miejsce – drugi Wojtek – 96 pkt [także 0 małych punktów, ale gorsza frekwencja niż Brandy]
Jeszcze raz chwała najlepszym! Z mojej strony wielkie podziękowanie dla Was Wszystkich Chłopaki – rywalizacja z Wami jest świetną, [choć czasem gorzką 🙂 ] zabawą! Ale bardzo pouczającą.
Cóż mogę rzec na koniec? Zapraszam chętnych do udziału w naszej lidze w 2020r. Będzie to piąta edycja, a więc już jakiś tam malutki, okrągły jubileusz. Zapowiada się świetnie. Powiem inaczej – wiem, że będzie świetnie, gdyż nowe osoby, które zgłosiły swój udział, dają gwarancję wysokiej frekwencji. Tak więc jeśli chcecie się bawić wg naszych niełatwych reguł – ZAPRASZAMY!
Na chwilę obecną startują, że tak powiem – stali bywalcy ligi: Michał, Jacek, Brandy, Maciek, Zygmunt, Bartek, Kuba, Wojtek i ja; swym towarzystwem zaszczycą nas Robert i Rafał [który być może będzie przyjeżdżał z Wrocławia z kumplem], natomiast ku naszej radości swój debiut w lidze zgłosili i potwierdzili: Piotr, Tomek, Jurek, Dominik, a wczoraj Krzysiek. Dwie osoby się jeszcze zastanawiają, bo bardzo prosimy o przemyślenie udziału z punktu widzenia frekwencji, tak by zaliczyć choć z 4-5 tur, a najlepiej więcej. W każdym razie zanosi się na to, iż będzie nas wyraźnie więcej niż kiedykolwiek. Zgłaszać się można do końca stycznia, wraz z propozycjami swoich łowisk do losowania na poszczególne miesiące, lub do końca lutego, ale już akceptując wylosowane na rok 2020 łowiska.