
Ktoś, kto nie łowi zawodowo, a wędkarstwo ma we krwi, to trochę wariuje jeśli ma ciut więcej czasu. Szczególnie gdy jest ciepła pora roku i wody dosłownie gotują się od życia. Oczywiście mam na myśli rybie życie o ile takowe ma miejsce na poziomie co najmniej średnim z punktu widzenia nas wędkarzy. Właśnie mam teraz taki czas, że momentami trochę trudniej podjąć mi decyzję, gdzie jechać niż potem złowić w wybranym miejscu coś konkretnego. Człowiek chciałby się sklonować i najlepiej być wszędzie, cokolwiek przyjdzie mu do głowy, a zarazem by te odczucia sumowały się w jednym jestestwie… Ot, takie z lekka filozoficzne marzenie.
Niżej, wybrany wycinek tego, co było ostatnio moim udziałem.
Rzeczka wydawała się jeszcze mniejsza niż zazwyczaj, a to za sprawą girland traw, dzikich jaśminów i pokrzyw. Słownie, miejscami może metr otwartego lustra nurtu.
Na ogół woda do pół uda, lekko zmącona po przechodzących deszczach. I zimna!
Czytaj więcej [...]