
Na „sucho” bo bez wędek. Kilka motywów w poniższym wpisie.
Pierwszy temat: był sobie kiedyś leśny staw. Jeden z piękniejszych jakie widziałem o bardzo naturalnym rybostanie. Żyły sobie słonecznice i kiełbie, wyraźnie mniej liczne płotki, wzdręgi i okonie. Już absolutnie sporadycznie trafiały się śliczne złote karasie, liny, czy szczupaki. Do strumyczka, który przez staw przepływał wchodziły pstrągi potokowe, przepływały staw i tuż powyżej wlotu do zbiornika odbywały tarło. Czasem któryś z nich z rzadka pozostawał w zbiorniku po tarle. Mimo niewielkiej głębokości coś takiego jak zakwit wody było nieznane w tych odległych już czasach, mimo kąpiącej się latem chyba większej ilości ludzi niż dziś.
Później, już po wielu latach nastały czasy tzw. gospodarki rybackiej, czyli wpuść na ile jest kasy i wyłów to do spodu. Żeby było jasne – nie mój klimat, ale tego nie potępiam. Takie zapotrzebowanie. Szkoda tylko, że kosztem
Czytaj więcej [...]