Nie taki kwiecień

Oj nie taki… Jest to najzimniejszy czwarty miesiąc roku jaki pamiętam z perspektywy wędkowania. Owszem, bodajże z 8 lat temu jeszcze 6 kwietnia leżał śnieg do pół łydki, ale jak to w ostatnich latach bywało – potem nastąpiło lato. Tymczasem przeczołgani przez normalną zimę, jakiej nie było od kilku lat, pewnie większość z nas nastawiła się na ciepło i oczywiście owocne wyprawy.

Możecie mieć nieco ułudne wrażenie po tym wpisie, że ryby biorą dobrze, ale w skali makro jest dokładnie odwrotnie. Zasięgając informacji od bardzo wielu wędkujących w naszym okręgu, trochę się uspokoiłem, bo pierwszy raz w życiu pojawiła mi się myśl, że to nie ma sensu. Serio! Ja tak długo zwlekałem z wpisem, gdyż ambicja nie pozwalała mi pokazywać tylko ryb bliższych i dalszych znajomych, samemu nie mając kompletnie nic do pokazania. I doszło do tego, że nadal nie mam co pokazać, a i ryby kolegów są często bardzo przypadkowe. Jest chyba zwyczajnie za zimno bo niemrawość ryb jest nie do opisania. Trudno się jednak dziwić, kiedy w naszych stronach nawet brzozy, mają ledwo, ledwo zauważalne zawiązki liści. U progu maja! Po nocach non stop nieznacznie nad zero, a od paru dni wyraźny mrozik, wyżowy lity błękit i częste silne a nawet bardzo, bardzo silne wiatry. Choć ostatnie, dosłownie ostatnie dni pokazują, że coś tam się powolutku zmienia.

Ostatnio było tak, że ze znajomymi dzieliliśmy się obserwacjami zwierząt innych niż ryby…

(fot. K.N.)

No ale to jednak blog o rybach. Są przewrotne. Przed turą na Kryspinowie klenie tam brały, gdy inne ryby ogłosiły strajk. Na turze, jak wiecie – nic nie chciało brać. Kilka dni potem Michał, który podobnie jak ja nie doczekał się kontaktu z czymś większym na turze, na upatrzonego drapnął największego klenia, jakiego widziałem złowionego w tym zbiorniku.

(fot. M.M)

54cm. Ryba wzięła na larwę ważki.

(fot. M.M.)

Absolutną sensacją była przygoda Bartka. To było już po turze na Bagrach. Na tym samym zbiorniku, zwycięzca drugiej tegorocznej tury naszej ligi, udowadniał, że wygrał nieprzypadkowo.

(fot. B.K)

Jakież było jednak zdziwienie kolegi, kiedy po ewidentnym braniu okazało się iż ma zaczep. Kombinując, jak to uwolnić, odłożył kij i zaczął „strzelać” z cieniutkiej plecionki. Mogę sobie tylko wyobrazić zdziwienie człowieka, gdy w takim momencie zaczep ożywa. Przy czym, jak relacjonował łowca – były to dziwaczne skoki linki po pół metra – metr w jedną stronę, to w drugą. Opór dla zestawu UL bardzo duży. No – wędkarskie szachy, jak to sam nazywam. Nic na siłę. Po dość długim momencie, Bartek stwierdził, że ma jakoś nietypowo podciętą większą rybę.  Nie brał jednak pod uwagę czegoś takiego…

(fot. B.K)

Z wiadomych względów nie ma jakiejś szczególnej fotki, bo ktokolwiek miał do czynienia z tym gatunkiem, ten wie, że trzeba co najmniej dwóch rąk by takiego cudaka zaprezentować. Węgorz miał 74cm. Jest to jedyny, znany mi i udokumentowany zdjęciami połów tego gatunku na spinning w naszych stronach. Ryba wzięła na ripperek Micro Master Fishchaser.

(fot. B.K)

Kris i Tommy odwiedzili Skawinkę – jedyną rzekę okręgu w jakiej nie łowiłem. Na żadnym jej odcinku. Nigdy.

(fot. T.M.)

Mnie zawsze intrygował fragment powyżej Skawiny. Od znajomych mam bardzo różne opinie. Jeśli już pochlebne, to dotyczą raczej przyujściowego odcinka. Ponieważ pierwsze kwietniowe wyprawy większość miała już za sobą i raczej nikt na cuda nie liczył, nie mniej i tu nic szczególnego się nie wydarzyło. Sam na tej wodzie nie oczekiwałbym niczego większego; raczej liczyłbym za to na sporo brań drobniejszych rybek. Tymczasem skończyło się na pojedynczych rybach, choć o ile dobrze rozpoznaję, jedna z nich, to rzadka na zestawach spinningowych – certa.

(fot. T.M.)
(fot. T.M.)

W większości wód stojących okonie już są po tarle. Ja na spacerze z dzieciakami w relatywnie bardzo małym zbiorniku, znalazłem sznury ich ikry, świadczące o dużych osobnikach, które tu by bytowały. Jestem tym zdziwiony, gdyż jak co roku ryby te trą się jeśli idzie o strefę przybrzeżną słownie w dwóch miejscach – jedyne dwie wielkie olchy z częścią korzeni w wodzie  i w nich właśnie znalazłem ślady tarła. Poniżej to tylko niewielki fragment [nie chciałem ciągnąć całej „taśmy”].

(fot. A.K.)

Natomiast w latach poprzednich były to sznurki świadczące o rybkach około 20cm. Autorki tego lęgu oceniłbym już na lekko 35+.

Dwa dni temu sprawdzałem i w tych samych miejscach były tylko sznurki skrzeku ropuch. Też świeżo złożone, a mamy już prawie…maj.

Już w którymś wcześniejszym wpisie pożaliłem się, że mam najgorszy start sezonu od 2002r. Nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Wręcz przeciwnie. W ostatnią sobotę strawiłem trzy godziny nad Wisłą w poszukiwaniu jazi. Już drugi raz. Nie zaliczyłem nawet domniemanego brania, ani nawet nie widziałem spławu czegokolwiek większego niż 10cm. A i to miało miejsce na wąskim fragmencie. Miejscówki, poziom wody na połów jazi – znakomite. By nie kusić losu nastawiałem się wyłącznie na ten gatunek.

(fot. A.K)

Jedyne co robiło pod górkę, to ciśnienie. Zdecydowanie wysokie, jak na to, przy którym łowiłem większość dużych jazi.

Pewien ilościowy za to przełom zaliczyłem w niedzielę. Łowiłem na wysokim W2. Przez około dwie godziny, przy dość silnym zachodnim wietrze na płaskim blacie zaliczyłem około 40 pewnych kontaktów. Ryby brały WYŁĄCZNIE z dna, wleczoną po dnie około 1,5g wolframową główkę zalaną dodatkowo żywicą z dowiązanym około 1,5cm odcinkiem najcieńszej plecionki z nanizaną na niego sztuczną larwą ochotki. Na końcu tego wszystkiego drugi, chyba najmniejszy dostępny na rynku haczyk. Taki wynalazek Wojtka, który kiedyś mi dał do testowania. Jakoś nigdy nie miałem potrzeby sięgać po to, ale teraz okazał się skuteczny.

Wyjąłem kilka uklejek i okoni [te w rzekach są chyba wciąż w trakcie tarła], płotkę, kilka klonków do około 32cm i trzy małe jazie.

(fot. A.K)
(fot. A.K)
(fot. A.K)

Kolejne pięć – sześć jazi spadło w holu. To był jedyny gatunek, którego brań zupełnie nie czułem tego dnia.

Po jakichś dwóch godzinach zmienił się wiatr na północny i zarazem bardzo, bardzo silny. Uciął brania momentalnie…

Pstrągi. Tu jest niewiarygodna lipa. W naszym okręgu coraz trudniej nacieszyć się choćby braniami rybek małych – myślę o takich około 25cm. Choćby z wczorajszego dnia info od dwóch wędkujących na Prądniku: widzieli dwie niewielkie ryby. Zero kontaktu. I tak jest prawie wszędzie, choć nawet na Dłubni aura swoje dołożyła – sporadyczne brania.  Ale poniżej zagadka, choć nie potwierdzę, czy dana odpowiedź jest trafna. Zdarzają się absolutne fuksy, jak poniżej. Jedyne co powiem – to nie jest pstrąg z Raby.

(fot. G.K)

Na Rabie też różnie jeszcze jest, ale z tego, co mi opowiada wiele osób, to raczej dość późna woda. Wiem, że Jurek z naszej ligi zaliczył dwa pstrągi na Rabie: 55 i 50cm. Tomek też podesłał jednego bardzo już przyzwoitego.

(fot. T.K)

Ale najczęściej sporadyczne kontakty. No, zimno jest.

Wspomniany wyżej Jurek, złowił jako jedyny od tury na Kryspinowie naprawdę dużego okonia.

(fot. J.Z.)

Nawet Piotr, który nie ma szczególnej atencji do łowienia UL zaliczył okaz 🙂

(fot. P.D)

No ale przejdźmy do rzadkich, bo pojedynczych, ale wymiernie większych ryb.  Kris zamiast jazia czy klenia „przytulił” przyzwoitego leszcza.

(fot. K.N.)

Inny mój znajomy, wprawdzie nie na wodzie PZW,  przez około kwadrans, jak relacjonował – mocował się z około metrowym szczupakiem, który za nic nie chciał rozstać się z zaciętą zestawem UL 30cm krasnopiórą. Ostatecznie wzdręga o dziwo odpłynęła o własnych siłach, ale wyglądała jakby  wyrwała się śmierci z paszczy. W tym przypadku dosłownie.

(fot. P.K)

Piękną płoć złowił sponsor naszej ligi – Paweł [Fischaser] i miał jeszcze karpiowy bonus.

(fot. P.N.)
(fot. P.N.)

Potwierdza jednak, jak większość, że ryba jest jeszcze bardzo nieprzewidywalna i jak do tej pory to szału nie ma.

I już prawie na koniec – bolenie. Bo niby można je łowić. Niestety one akurat nawet żerują, co wykorzystują niektórzy, łowiąc je celowo i zabijając. A mają przecież tarło. Poniżej bolenie, które wzięły na bardzo drobne wabiki.

Malutką obrotówkę…

(fot. P.O.)

…oraz rapy Piotra z czego jedna już tych bardzo godnych…

(fot. P.D.)
(fot. P.D.)

Na maleńką larwę jętki Fishchaser`a, na Sanie podczas łowienia kleni, Brandy też złowił bardzo przyzwoitego bolenia.

(fot. M.B.)

Nie mam zdjęcia, bo kolega jakoś tak rzadko je robi, ale widziałem filmik z wypuszczania ryby. Naprawdę  była zacna.

W bliższych mi kręgach złowiono tylko dwa duże jazie.

Jednego na swoje konto także zapisuje Piotr.

(fot. P.D.)

Drugiego, równe 50cm Arek, który wraz z Rafałem wpadł towarzysko na naszą ligę z Wrocławia.

(fot. R.S.)

Co ciekawe zaliczyli wtedy aż sześć kontaktów z dużymi jaziami, a był to przecież początek miesiąca. Potem tę wodę odwiedziło kilka osób, ja też się skusiłem i wielkie NIC… Nikt nic nie miał. Pojedyncze kleniki co najwyżej.

Widać, że słabe brania pozwalają jednak skupić się na ciągłym uzupełnianiu naszych wędkarskich arsenałów. Piotrek, jak się okazuje ma małą manufakturę woblerów. O tym, jak jego przynęty są skuteczne pisałem już nie raz. Nie wątpię też, że i w tym roku będę licznie prezentował jego zdobycze.

(fot. P.D.)
(fot. P.D.)
(fot. P.D.)

Ja nie wiem w sumie czy kolega jest zainteresowany, nie mniej gdyby ktoś chciał się u Piotra dozbroić, proszę pisać – przekażę namiar.

(fot. P.D.)
(fot. P.D.)

A teraz, to tylko trzymajmy kciuki, żeby sezon w końcu odpalił. Szczupak, boleń…Nie chcę się podpalać, ale chciałbym…

P.S. Ponieważ, jesteśmy  w wymianie korespondencji z WFOŚ odnośnie dotacji, której zasadność kwestionujemy wobec działań okręgu, a póki co jeszcze nie zmuszono nas do wytoczenia najcięższych dział, to proszę jeszcze o chwilę cierpliwości, w którą sami się jeszcze uzbrajamy.

 

Jedna odpowiedź

  1. Brodząc w trzcinach na Bagrach w sobotę przed kwietniową turą też miałem spotkanie z węgorzem. Nie na wędce, po prostu przewinął się przy powierzchni uciekając z płycizny. Moje gratulacje dla łowcy 😀

    W tym roku sezon kleniowy dla mnie jeszcze nie wystartował, byłem w marcu i kwietniu kontrolnie na paru krótkich wypadach bez efektów. Na szczęście maj już za chwilę, w prognozach cieplej, noce też z temperaturą wyraźnie na plusie. Nie mogę się doczekać kleni i boleni, do zobaczenia nad wodą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *