No i zima tym razem dotrzymuje słowa. Jak łatwo się domyśleć, na razie nigdzie nie byłem. Wśród moich znajomych, jeden odwiedził nizinną małą rzeczkę w zeszłym tygodniu i jak sam stwierdził – nastawiając się na okonki i klenie – nieoczekiwanie wyjął dwa miarowe kropasy. Jeden wyraźnie nad wymiar. Czyli wody jakoś żyją.
Na wstępie poproszę wszystkich, którzy zaklepali dla siebie przynęty, by podali mi na mail jakiś adres do wysyłki. Ruszę tyłek, bo i tak wysyłam złamany kij do naprawy. Przynęty poszłyby wysyłką „za pobraniem” – kilka złotych, więc mielibyśmy to z głowy.
Jeśli ktoś śledził wpisy moje i innych osób pod ostatnim tekstem, ten zapewne wie, jak wygląda kwestia zabawy w ligę spinningową. Zgłosiło się trzech muszkarzy i reszta uczestników wyraziła zgodę na ich udział. Będą to więc zawody mieszane. Jak dla mnie świetne porównanie obu metod na tej samej wodzie i w tym samym czasie. W najbliższą sobotę wylosujemy łowiska w jakich odbędą się zawody. Ponieważ dwie osoby nie są pewne udziału, jeśli do końca stycznia zgłosi się chętny, uznający już rozlosowane wody, to ma miejsce. Potem temat zamknięty, tym bardziej, że nastawiałem się na jednak 8 – 10 wędkarzy, a tu miła skądinąd niespodzianka, bo jest nas komplet, tylko na małych łowiskach może być kłopot… Nie mniej, rzekło się słowo o piętnastu osobach, więc nadal serdecznie zapraszamy młodych i starych, muszkarzy i spinningistów, zaawansowanych i debiutantów. Zanosi się na naprawdę świetną zabawę. Nie ma żadnego wpisowego.
Jeden z uczestników zasugerował ważną rzecz. Zauważył, iż przy siedmiu spotkaniach, dość prawdopodobne będzie, że komuś coś wypadnie i nie zaliczy jakiejś tury. Więc będziemy każdemu z nas liczyć punkty z jego sześciu najlepszych występów. Tak więc, jeśli dana osoba zaliczy całe siedem rozgrywek, to ma większe szanse, ale jak opuści jakiś dzień, to nie jest pozbawiony szans, nawet na zwycięstwo.
W tym wpisie chciałem się jednak skupić na tym, co dzieje się w PZW. No i mam kwaśną minę. Zacznę od mojego podwórka. Nie wprowadzenie w życie wniosku naszego koła o utworzeniu odcinka no kill na Krzeszówce uważam za zlekceważenie nas, najbliższych użytkowników i potencjalnych opiekunów tej wody. Jest to jedyny znany mi przypadek z Okręgu Kraków, gdzie udało się nie w ramach klubu, a koła pozytywnie przegłosować wniosek dotyczący wody ogólnie dostępnej, a zarząd tego nie zauważa…
Liczyłem się z kilkoma wytłumaczeniami, szczerze powiem – dla mnie nie do przyjęcia. Otóż padło na jedną z nich. Kolega był na zebraniu odnośnie SSR i prezes Fornalik argumentował, że wniosek zarząd przegłosował negatywnie, gdyż…zbyt dużo odcinków no kill wprowadzono by jednego roku. To „zbyt dużo”, to w okręgu krakowskim byłyby…dwa. Takie stawianie sprawy rozumiem, nie jako ochronę ryb i stwarzanie nam, rozsądnie podchodzącym do tematu wędkarzom dogodnych warunków do uprawiania naszego hobby, tylko jako ochronę „dziadostwa”. Co, „dziady” dostałyby zawału, bo na kolejnych 4km nie mogłyby ukatrupić pstrąga? Tak to rozumieć? Jestem rozczarowany. Jak bardzo? Ano tak bardzo, że powiem Wam Panowie z zarządu, to co powiedziałem w oczy Stryszowskiemu [poprzedni prezes, który już nim nie jest] te cztery lata temu: zbliża się koniec Waszej kadencji i mając nawet tak skromne możliwości jakie mam, zrobię wszystko, by części z Was w zarządzie zwyczajnie nie było. Opowieści, że „że za rok” Panie prezesie, to proszę zostawić chłopakom, co mają po 20 lat, którymi w ramach SSR PZW non stop się wysługuje. Ja jestem sporo starszy. W ogóle to mam do Pana jedno trudne pytanie, ale co by się Pan za dobrze nie przygotował, to pozostawię Pana w niepewności czego ono dotyczy, do spotkania u nas w kole 🙂 Jest to zresztą nie pierwsza sytuacja, gdy członkowie PZW z „wyższej półki” tracą instynkt samozachowawczy. A dlaczego? To doczytajcie Panowie do końca ten tekst.
Dla siebie widzę jeden, jedyny mizerny jednak plus całej sprawy. Otóż nie będę miał rozterek, co wybrać: wyjście w patrolu SSR, czy zwyczajnie pojechać sobie na ryby. Dogadywać się z lokalną policją, strażą miejską by nas wsparła, czy spokojnie pojechać sobie na ryby? Nie będę miał takich dylematów. Nie mam zamiaru pilnować ryb, które mają być zeżarte zaraz. Na bank, nie za cenę własnego wolnego czasu.
Chwilami bywam na stronie głównej PZW [nomen omen już czwarty raz muszę zmienić login i hasło, bo uniemożliwia mi się zadawanie pytań, a moje komentarze nie są publikowane] i cóż tam widzę? Oczywiście są „niusy”, że ktoś tam ważny przesłał prezesowi PZW życzenia świąteczne czy noworoczne, że prezes już ścisnął dłoń nowemu ministrowi rolnictwa. Nic natomiast nie mogłem znaleźć o poniższych sprawach.
- Z żoną już nie połowisz. Pomijam fakt, że poprzedni zapis był już idiotyczny, gdyż z żoną spławikowcem mogłeś łowić jeśli miała kartę, a już na spinning nie. Ta jakby spinning był gorszy. No używając wyświechtanego unio- europejskiego sloganu – jawna dyskryminacja. Ale nawet i to się skończyło. Wprawdzie wielu wędkarzy na ryby ucieka przed żonami, lecz na szczęście nie należę do tych pechowców. Najlepsze to, iż w części starych krajów Unii, jeśli kobiety w ogóle płacą za wędkarstwo, to nie więcej niż 50% składki…
- Masz dzieci? Dwójkę lub więcej? O, zacznij się martwić. Prorodzinna polityka nie dotyczy PZW. Teraz albo sam nie łowisz, albo łowi jedno, albo dzieciarnia musi być zapisana do PZW. Nawet jak ma mniej niż 14 lat. W normalnych pod względem wędkarstwa krajach, takie dzieci mogą łowić wszelkimi metodami za darmo! Nic to.
- Zupełnie „rozwalił” mnie zapis o tym, że od 2016r obcokrajowcy, jeśli wykupią licencję, mogą sobie łowić ile dusza zapragnie i to bez karty wędkarskiej. PZW zmierza wyraźnie w kierunku modelu państwa szwedzkiego tyle, że na gruncie wędkarstwa, gdzie przyjezdny ma większe prawa niż miejscowy. Zagotowałem normalnie.
- Natomiast zupełnie nie zaskoczył mnie pomysł ze zbieraniem naszych danych [niby w celu ochrony danych osobowych]. Dziwiłem się dlaczego jeszcze na to nie wpadli? Jest to już „normalny” objaw, jak bardzo „stotalitarniały” tzw. kraje demokratyczne. Przy byle, za przeproszeniem gównie, musisz się spowiadać z tego gdzie mieszkasz, podać nr tel, pesel itp. Zapewne nieliczni zauważyli na dole deklaracji, malutki, cichy i niepozorny zapis z tzw. gwiazdką [skąd to znamy?]: „Dostarczanie drogą elektroniczną na wskazany powyżej adres poczty e-mail informacji od Polskiego Związku Wędkarskiego, w rozumieniu ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną, w tym informacji handlowej Polskiego Związku Wędkarskiego.(*) opcjonalnie”
Oczywiście wypełniłem ten donos na własną prywatność bez zaznaczenia tego „opcjonalnie”. I zrobiłem sobie zdjęcie świstka. Jak mi przyjdzie jakaś reklama sygnowana przez PZW to zrobię im sprawę. Tym bardziej, że kupa co bardziej świadomych ludzi obruszyła się na takie działanie.
Na koniec pozwolę sobie na pewną spekulację. Otóż mamy w Polsce sytuację jakiej nie było od końca wojny. Otóż z sejmu wylecieli tzw. socjaldemokraci, czyli popłuczyny po PZPR. Przypomnę, iż w sejmie istnieje tak niedorzeczna aktywność posłów, jak zespoły ds. różnych, m. in. wędkarstwa też. Do tej pory trzon tego zespołu [8/13 osób] stanowili towarzysze z SLD plus kilku z PSL [to w sumie to samo]. Dawało to nieprawdopodobne wsparcie PZW, które nadal na wyższych szczeblach obsadzone jest przez działaczy minionej epoki i którzy mogli robić [prawie] wszystko, co chcieli. Obecnie, ku ich utrapieniu kraj dopadło PIS. Co do ekonomicznego spojrzenia na Polskę okiem PIS-u to jestem totalnym przeciwnikiem; co do ich kolorytu ideologicznego, to choć się nie utożsamiam w ogóle – nie mniej – kompletnie mnie nie przeraża. Zwyczajnie, tylko głupiec może ignorować fakt, że wartości chrześcijańskie są fundamentem naszego stylu życia. Ja tzw. katolizacji Polski jakoś się nie boję, a w kościele bywam tylko służbowo.
Ale do rzeczy. Otóż partia Kaczyńskiego robi to samo, co poprzednia ekipa i co zrobiłby każdy na ich miejscu: przejmuje wszystko w swe ręce, co tylko się da. I – biorąc pod uwagę ich program ekonomiczny – wypstrykają się szybciutko z kasy; w związku z czym na horyzoncie pojawią się mniej zauważalne źródełka pieniędzy niż spółki węglowe…
Ja bardzo realnie liczyłbym się z tym, iż pewnego dnia [i to raczej szybciej niż później] dowiemy się, że jesteśmy członkami innej organizacji niż PZW i że jej prezes nie ma na imię Dionizy, i struktura okręgów też jest inna…Czy byłoby nam lepiej, nam, zwykłym spinningistom, czy spałwikowcom? Myślę, że raczej nie doczekalibyśmy się sytuacji, że nagle w okręgu będzie 21 strażników [tyle osób jest w zarządzie okręgu], a okręgiem będzie kierować kilka osób [tylu mamy strażników państwowych]. Nie mniej, byłoby na pewno, jak to się mówi modnie – transparentnie. A, i chyba „nowi” chętniej nadstawiliby ucha szczególnie dla młodszej części populacji z wędką, która na szczęście nie idzie nad wodę w pierwszej kolejności po to, by przynieść do domu żarcie.
Tak, tak proszę Państwa – te jakieś 160 baniek w skali roku, do których przyznaje się oficjalnie PZW to łakomy kąsek. Nawiasem mówiąc, chciałbym wiedzieć, jakie są dochody z reklam, ze sponsoringu, z działalności spółek rybackich pod szyldem związku, gdzie ta kasa idzie i na co/dla kogo…
Śmiem twierdzić, nawet jestem pewien, że jeśli owa władza rozwali te wszystkie LOK-i itp. „społeczne” relikty, to nawet nikt nie piśnie w ich obronie. Bo niby dlaczego? Może cicho kwikną ci z nad odjeżdżającego korytka…
Ale wiecie co? Jutro postaram się na chwilę zapomnieć, że żyję w części świata, która chce popełnić kulturowe samobójstwo [Europa], że żyję w kraju, gdzie głos nawet grupy ludzi oddany w majestacie związkowego statutu jest uwalany do kosza. Jutro ubiorę się jak misiek, walnę znów dwie godziny w jedną stronę paskudną drogą, by stanąć nad rzeczką, w której cokolwiek mam nadzieję pływa. I może ucieszę oczy jakimś okonkiem, czy szczupaczkiem. Pewnie za długo nie wytrzymam na mrozie ale na chwilę zapomnę o tym całym syfie.
43 odpowiedzi
Świetny artykuł. Popieram w 100%. Powodzenia nad wodą. Ja byłem 3 razy ale bez efektów. Nie liczyłem nawet na nie gdyż nad wodą aż roi się od kormoranów. Pozdrawiam.
Smutna prawda. Niestety ale za ten stan rzeczy odpowiadają sami wędkarze , wystarczy zobaczyć ile osób przychodzi na zebrania w kołach, praktycznie są jedni i ci sami. Za rok są wybory, czy coś się zmieni? śmiem wątpić, jeśli już to może jakieś pojedyncze przypadki zmiany na stołkach. A wystarczy przyjść na zebranie, nie udzielić absolutorium zarządowi i wybrać nowe władze, tylko tu pojawia się problem, nie ma chętnych kandydatów do pracy.
Co do rzeczek pstrągowych w okręgu Krakowskim to uważam że wszystkie te rzeczki powinny mieć status odcinków no kill, są to po prostu za małe ekosystemy wodne aby same się obroniły
Pozdrawiam
Ja to już nie wiem jakie kwestie poruszać, bo o tym co trzeba zmienić w PZW to grubą książkę można napisać. Nie do końca się zgodzę, że nie ma chętnych do pracy. Problem raczej w ogólnym klimacie PZW – mocno geriatrycznym. Choć faktem jest, że na poziomie koła, ludzie z zarządów nie mają żadnych profitów i to niektórych może zniechęcać, a trochę czasu jednak się poświęca. Kłopot w tym, że ciągle wałkuje się dwa tematy: albo zarybienia lokalnych stawków i to jest zrozumiałe; drugi temat to tzw. sport, w który bawi się jednak mała część z wędkarzy. I to jest nie do pogodzenia bo jak tłumaczyć ileś tam dziesiąt procent wydatków na grupę około 10% łowiących? Ludzie generalnie nie wierzą, że coś można zmienić, nie rozumieją skądinąd porąbanych procedur, nie wiedzą jak zacząć i przede wszystkim: bark zorganizowania się – króluje słowiański bezwład.Co do odcinków no kill, to ja jeszcze bardziej wolałbym inną stawkę dla tych, co nie zabierają ryb bez żadnych odcinków specjalnych. Ale byłyby jaja, jakby karta dla kogoś spod znaku C&R kosztowała symboliczne 50 dych…Tylko jeszcze mniej realne niż no kill na wszystkich wodach pstrągowych razem wziętych…
No i niestety to byłoby nie do upilnowania. Zaraz pojawiłaby się masa cwaniaków wykupujących pozwolenia na C&R, a beretująca ryby aż miło.
Co do PZW i niechęci ze strony wędkarzy do partycypowania w zmianach – jest tu także inny problem, który widzę m.in. po sobie. PZW to związek niesamowicie nieprzejrzysty, przeciętny wędkarz kompletnie nie orientuje się w jego strukturach. Nie bardzo wiadomo kto w sumie jest we władzach koła i jak się tam dostał, jakie są jego kompetencje, jakie są wyższe szczeble władzy, jakie są pomiędzy nimi relacje itd. Poza tym tak jak wspomniano wyżej – klimat PZW jest mocno geriatryczny. Kto w wieku 20,30,40 lat, o zdrowych zmysłach, będzie się pchał między ludzi często 2,3 krotnie starszych, o zupełnie innej mentalności i w większości światopoglądzie z poprzedniej epoki? Mi ciężko wytrzymać nawet 30 minutową wizytę w kole na zrobienie opłat, bo to co się nasłucham opowieści pomiędzy niektórymi leśnymi dziadkami, to tylko siąść i płakać. I kto dobrowolnie poświęci swój wolny czas, którego mamy raczej niewiele, na takie „rozrywki”? Chwała tym, którzy mają na to siłę, ja odpadam. Jestem zwyczajnie uczulony na „beton” i wiem, że po jednym czy dwóch zderzeniach z nim zwyczajnie bym tym wszystkim pierdzielnął i poszedł na ryby.
Trudno się z tym nie zgodzić. Właśnie ten brak przejrzystości, mglistość wielu działań z jednej strony budzi niezdrowe spekulacje, z drugiej zniechęca. Ale przykład: jakie uchwały podjął i przedstawił ogółowi wędkarzy na stronie okręgu nasz zarząd? Ja znam tylko jedną…
Kolejny przykład. Ustanowienie odcinka no-kill na Prądniku. Mimo, że to zmiana mająca istotny wpływ na dozwolone sposoby wędkowania to na stronie PZW Kraków nie znalazłem na temat wprowadzenia tego odcinka nawet kawałka informacji. Sam dowiedziałem się o tym po przewertowaniu tegorocznego wykazu wód (czego większość nie robi, bo i po co w sumie?). Za to dostępny na stronie PZW kraków „aktualny” informatów wód pstrąga i lipienia zawiera stan na 2014 rok i nie ma tam ani słowa o wydzieleniu tego odcinka i obowiązujących na nim innych zasadach wędkowania. Za to mamy pierdylion newsów właśnie o ściskaniu dłoni z coraz to nowszymi „dygnitarzami” czy przesyłaniu sobie życzeń świątecznych, mimo że nikogo to nie interesuje.
W ogóle co do tego odcinka no-kill na Białuszy, to nabieram coraz większych podejrzeń, że co prawda wprowadzono go, ale władze okręgu robią wszystko, by nikt się o tym przypadkiem nie dowiedział i by zostało „po staremu” (bo wiadomo, że na kontrole to raczej nie ma co liczyć). Świadczy o tym właśnie brak jakiegokolwiek newsa na stronie czy wręcz kpina z wędkarzy jaką jest brak odpowiedniego wpisu w informatorze wód krainy pstrąga i lipienia (mimo, że inne odcinki no kill są tam wyróżnione).
I jak tu się nie wk…ć na ten cały burdel, jak nawet tak prostej rzeczy nie potrafią zrobić dobrze?
Ale jeśli chcemy cokolwiek zmienić to trzeba zacząć od dołu, czyli od kół. Niestety w rozmowach każdy jest za zmianami, deklaruje chęć przyjścia na zebranie i poparcie słusznych idei i na tym praktycznie się kończy. Nikt nie chce kandydować, a jednostki niestety niewiele mogą zdziałać, choć jak to mówią ,,kropla drąży skałę” i widać powoli światełko w tunelu.
Kłopot w tym, że w szczególnie w większych kołach ludzie, którzy chcą doprowadzić do zmian, muszą użerać się z pokaźną ilością starszych dziadków patrzących na świat przez pryzmat swoich poglądów, często o absurdalnym kolorycie. W kołach mniejszych jak moje, jest łatwiej. Kluczem do sprawy jest powstanie 2-3 kół generujących łącznie kilkuset ludzi, którzy są zdeterminowani i rządni zmian. Byłoby to niezwykle trudne dla zarządu. Zauważyłem to już rok temu, gdy jasno zadeklarowałem, że jeśli wobec oczywistych faktów, nie doprowadzą do odsunięcia naszego ówczesnego prezesa, to zrobię wszystko, by powstało drugie koło. Czuć było obawy po drugiej stronie. Wyobraźmy sobie: kilka takich niepokornych kół,kilkaset osób pod Domem Wędkarza, jakaś TV i kilka tytułów gazet, ze dwóch istotnych polityków z obecnej władzy, którzy niezwykle chętnie pochylą się nad naszym problemem, by się polansować i okręg ma taką rozpierduchę, ze szkoda gadać. I nie mam wątpliwości, że do tego w końcu dojdzie nawet bez istnienia takich kół. Dlatego dziwi mnie ich ignorancja wobec tego co się dzieje w internecie, gdzie setki ludzi tylko w okręgu Kraków mówi dosyć. A choćby ja – byłyby te śmieszne 3km wody no kill i złego słowa bym nie powiedział.
Dokładnie tak jest jak piszesz, choć odsunięcie od władzy prezesa często nic nie zmienia jeśli pozostali w zarządzie ludzie są ci sami i każda uchwała podejmowana na tzw. zarządzie będzie po ich myśli.
Świetny artykuł.W 100% się z nim zgadzam.Od 1992 roku gdy wstąpiłem do PZW nasz,,ukochany Okręg”raczył przewalić 1/4 wszystkich zbiorników(sporą część przejął Małopolski Związek Wędkarski głównie w powiecie Wielickim choć nie tylko,ponadto osoby fizyczne-Jeziorzany,wiekszość Budzynia,firmy-staw Dąbski,czy władze gminne-staw Płaszowski czy Ściejowice)Mimo utraty znacznej części wód opłaty za wędkowanie na wody ogólnodostępne wcale nie zmalały-wśród 44 województw(bo Zarząd Główny nadal nie raczył zauważyc że podział administracyjny w kraju to 17 województw)jesteśmy na 2 miejscu pod względem wysokości opłat.Kiedyś gdy na walnym zebraniu koła zaproponowałem aby WSZYSTKIE zawody rangi Okręgowej rozgrywane były na naszych wodach skoro jak twierdzi ZO na oficjalnej stronie PZW jest świetnie i super.Niech wykażą swój kunszt z którym wszędzie się obnoszą i rozegrają zawody muchowe np na potoku Ścieklec,Prądniku bądź innej Regulce.Niech pokażą kunszt spiningowy na Bagrach czy zalewie w Zesławicach(oczywiście bez wcześniejszego zarybiania tęczakiem)Zagotował się będący z ramienia ZO PZW niejaki Więcław wrzeszczac wręcz na mnie że taki wniosek jest sprzeczny ze…statutem PZW.CAŁY ZARZĄD Okręgu PZW Kraków to sportowcy(łącznie z owym Więcławem-spiningistą)podobnie jak niemal cały Zarząd mojego koła,,Zwierzyniec” wiec i napad mnie nie zdziwił.Jeżdżę na zawody czasami-te dla zwykłych wędkarzy czyli amatorskie i sam płacę za swoją zanętę,przynętę i ewentualnie opłatę startową wiec nie widzę powodu dlaczego mam sponsorować czyjeś wyjazdy tylko dlatego że panowie założyli sobie jakąś tam grupę,,sportowców”.Niech szukają sobie sponsorów a nie żerują na zwykłych wędkarzach pasożyty jedne.Kolejną dziwną sprawą jest to że Zarząd nie potrafi wystąpić o środki z UE na ochronę wód i dofinansować Straż Rybacką.żenujący jest fakt że w całym Okręgu mamy zaledwie 1 łódkę i 1 noktowizor które to i tak nie wiadomo gdzie są.To Adamie że twoje posty na stronie ZO PZW są wyrzucane i cenzurowane w najmniejszym stopniu mnie nie dziwi bo to samo dzieje się z moimi.PZW wymaga reform już od dawna ale,,panowie na stołkach”rękami i nogami bronią się przed jakimikolwiek zmianami.Pozdrawiam. Jacek
Polski Związek Wyłudzaczy to nie jakiś żyjący własnym życiem (po)twór. To tworzący i uczestniczący go wędkarze czyli w wielkim uproszczeniu my wszyscy. Dopóki będą w nim wędkarze, a raczej ich pieniądze w formie składek dopóty będzie istniał. Jako de facto monopolista może robić w zasadzie co chce, a raczej co chcą te (ob)leśne dziadki w ZG i zarządach okręgów. I nic tu nasze pierdolamento (przepraszam za kolokwializm) nie zmieni. Są tylko trzy wyjścia z tego stanu rzeczy. Pierwszy to droga po linii Adama i jego koła. Wymagający wielkiego wysiłku i odwagi, ale także gry zespołowej, jednakże praktycznie niemożliwy do zrealizowania na poziomie przynajmniej 70% kół. Drugi jeszcze trudniejszy. Mianowicie chodzi o tworzenie nowych kół i przyciąganie do nich tylko wartościowych jednostek odbieranych zabetonowanym starym kołom. Trzeci to totalne olanie PZW i niepłacenie haraczu w formie składek co spowoduje naturalną śmierć tego pseudozwiązku. Ponieważ zakładam, że rezygnacja z naszego hobby choćby i tylko czasowa nie wchodzi w rachubę w tej sytuacji pozostają nam jedynie łowiska ogólnodostępne lub prywatne albo innych towarzystw. Ja powiem tyle, że próbowałem uczestniczyć w tym pierwszym, ale jak otrzymałem do zatwierdzenia fakturę za zanęty na (sic!) zawody spinningowe to się wk… zdenerwowałem, ale jak dostałem od skarbnika sprawozdanie finansowe do podpisu in blanco to zrezygnowałem. Potem jeszcze osobnicy bo nie mogę ich już nazwać kolegami, którzy wpierw ramię w ramię walczyli z układem, a poźniej gdy już dostali co chcieli to okazali się zwykłymi przekupnymi zdrajcami to się wycofałem i zwyczajnie podziękowałem. I jeszcze jedno. Jeżeli myślicie, że za „bycie w zarządzie” dziady nie mają profitów to się grubo mylicie. Darmowe zezwolenia, delegacje, ryczałty itp, itd. Kiedyś na zarządzie koła w czasie przyznawania takich ryczaltów zaoponowałem to wyskoczył na mnie jeden z vice prezesów z wrzaskiem cyt.: „Czy ty sobie wyobrażasz, że ja tu będę za darmo robił!?” po czym przyznali sobie owe ryczałty z szyderczym uśmiechem na ustach. Padł również oddolnie wniosek o zmianę skarbnika koła motywowany tym, że zwyczajnie utracił już zaufanie wędkarzy swoim ignoranctwem. Na to z kolei wyjechał z odpowiedzią pt. cyt.: „Dlaczego chcecie pozbawić X tej jedynej możliwości dorobienia sobie przez niego do emerytury??”. Tyle w temacie…
Masakra jeśli chodzi o Twój przykład. U mnie obecnie ktoś ma zwrot kasy TYLKO za podbitą delegację z wizyty w okręgu, Nie ma szans na nic więcej. Po sezonie zostało nam w kasie koła chyba 100 razy więcej niż przez wszystkie lata razem wzięte poprzedniego prezesa:) Będzie na zarybienia.
Podziwiam i gratuluję. Sam widzisz ile pieniędzy marnuje się na tzw „działaczy”. Pomnóż to razy ilość kół w okręgu i wychodzi jakiś koszmar. Nie chcę nawet sobie wyobrażać co się dzieje na poziomie okręgu…
Cóż Pawle zwiałeś z koła Grzegórzki dla czego? Działałeś mając duże możliwości u nas w kole i co? Zwiałeś jak nie pyszny twierdząc że nie chcesz być postrzegany jako ten powiązany z PZW. Lepiej Być w MZW? Przecież jesteś tym samym człowiekiem. Czy zmieniło się w twoim podejściu ? Wszystko / miałeś duże możliwości będąc w komisji rewizyjnej największego koła w PZW Kraków. I co???? Zwiałeś bo obowiązki przerosły Twoje MOŻLIWOŚCI. Cóż znając Adama i przeprowadzając z nim rozmowy w temacie Rudawy, Krzeszówki innych rzek i dopływów twoje pomysły i podpowiedzi są dobre jedynie dla MZW. Tam doradzaj i tam pozostań bo w PZW takich członków nie chcemy!!!!! Czy mam napisać że dyskusja jest z jinx_???
Nie znam realiów w jakich działał Paweł. Jeśli to Jinx to raz się z nim osobiście spotkałem. To jednak jest mało istotne. Ja sam nie wykluczam dwóch wariantów:
1. w końcu na podstawie czegoś tam będą mnie chcieli wywalić z PZW [taka opcja zawsze skończy się w sądzie, jak i w we wszelkich mediach, które zechciałyby mnie wysłuchać w tej materii, bo nie odpuściłbym]
2. sam dam sobie spokój, bo gdzieś są granice absurdu
Nie mam też wątpliwości, że takiego człowieka jak ja PZW na bank nie chce.
Mnie zadziwia jednak – nie wiem jak to nazwać – pewność siebie, naiwność [?] zarządzających. Świat jest tak mały, że kupa rzeczy wychodzi na wierzch. Dużo dowiesz się od urzędnika, ja znam z tytułu pracy wiele firm transportowych, a co za tym idzie właścicieli, kierowców z których usług np. korzystał nasz okręg itp. Cóż, czekam na rok wyborczy i będę walił z grubego działa jak pięć lat temu.
Dokładnie jest jak piszesz. Kto nie z nami ten przeciwko nam. Przykład wpisu czaplasiwa. MY jesteśmy ok, a kto tak nie myśli lub o zgrozo myśli inaczej to należy go się najlepiej pozbyć. Mentalności pewnych osobników nie da się ogarnąć, a kiedy dojdzie do ich kumulacji w pewnym środowisku to już jest totalna hekatomba. Kibicuję Ci w Twoich działaniach. Może się uda. Tylko czy warto poświęcać swój czas i zdrowie? W okręgu jest teraz nerwowa atmosfera. Tracą wody, wędkarze są coraz bardziej świadomi tego co się dzieje chociażby dzięki takim stronom ja Twoja. W związku z tym wszelkim czaplomsiwym puszczają nerwy i wcale się nie dziwię. Wręcz przeciwnie – bawi mnie to. Na stronie internetowej okręgu tylko info o zawodach, szkoleniach i akademiach ku czci. Nic o aktualnych problemach i propozycjach ich rozwiązania. Wystarczy poczytać komentarze zwykłych wędkarzy. Czasem trzeba się spieszyć bo te niewygodne są błyskawicznie usuwane. Będąc nad wodą też się człowiek nasłucha na tyle, że odechciewa się już łowić… Najgorsze jest jednak to, że w kuluarach „władzy” słychać niezadowolenie, w oficjalnych wypowiedziach wszystko jest ok. Jak śpiewa Zakopower: „Bo tu jest jak ma być. I ma być tak jak jest!” 🙂 Pozdrawiam!
Pawle zwiałeś tłumacząc że nie chcesz być postrzegany z układami w Pzw cóż każdy może działać wg swojego widzi mi się. Zrobiłeś dziecinadę na zasadzie ; biorę zabawki i idę na inne podwórko. CÓŻ MOŻESZ POKAZYWAĆ SIĘ I DZIAŁAĆ W MZW Jednak tutaj w naszym środowisku PZW wiemy co i ile jesteś wart, Zarzucasz innym układowość i uległość a co TY jesteś wart???? wg mnie niewiele. Co potrafiłeś zdziałać jako działacz w komisji rewizyjnej ????? NIC!!! Zwiałeś do MZW a przecież jako strażnik SSR PZW miałeś całkiem niezłe osiągnięcia. Cóż każdy z nas robi coś co uważa za sposobne aby zaistnieć w świecie. o ile się nie mylę kilkukrotnie ktoś kto aby go nie obrazić czyli JM!!!! wszkazał ciebie z imienia i nazwiska oraz z ” ksywki’ jako mieszacza nr 1 . Może lepiej będzie abyś działał na korzyść MZW niż PZW???? Nie zamierzam podejmować z tobą jakiej kolwiek dyskusji w żadnym temacie.
A propos, przy okazji wpisu Aldeba – miałem właśnie pisać, czy mam jakiś wybrakowany informator, czy oślepłem, bo nic nie znalazłem o prądnickim odcinku no kill. Jakiś żart?
Obawiam sie, ze to nie zart tylko zaplanowane dzialanie. Tak zeby cos bylo zrobione pod wedkarzy niby, ale nie do konca. Potem da taki cwaniak kropkowi w leb na nokillu, zlapia go na tym (jakims cudem), to sie bedzie tlumaczyl przed sadem kolezenskim, ze w informatorze nic o tym nie bylo, a zezwolenia przeciez nie czyta co roku od deski do deski. Poucza go i tyle, bo przeciez nie jego wina. Pisalem w tej sprawie do pzw krakow jakis czas temu, ale odpowiedzi sie jeszcze nie doczekalem. Miejmy nadzieje, ze to tylko niedopatrzenie, ktore oo interwencji zostanie skorygowane…
W najbliższym tekście o tym tez napiszę, bo przyczyna takiego działania jest dla mnie dość jasna. Zweryfikuje jeszcze tylko opinie jednego gościa, który na bank wie, co w trawie piszczy.
W takim razie czekam na wpis, chetnie sie czegos wreszcie o tej akcji dowiem, bo mi nikt z okregu na pytania odpowiadac nie chce, widocznie jestem za malo „wazny” by zaprzatali sobie tym glowe. Rece opadaja, doszlo juz do sytuacji takiej, ze chyba bardziej niz pstrag 50cm ucieszylby mnie widok co poniektorych „dzialaczy” zegnajacych sie ze stanowiskiem….
Tak ad vocem to nie jestem i nie byłem członkiem MZW. Nie prowadzę ani nie prowadziłem żadnej działalności w tym stowarzyszeniu. Niech pani czaplasiwa zanim cokolwiek napisze najpierw to sprawdzi. A jeżeli czuje się pani ZAWIEDZIONA to cóż – przykro mi. Życzę wielu sukcesów w byciu za a nawet przeciw. Pozdrawiam serdecznie!
Skoro ma Pan coś Panie czaplasiwa ( Krzysztof K. ) do kolegi Pawła to należy zacząć od siebie. Jest Pan adminem forum nieformalnego zwierzyńca i co za tym idzie bardzo źle wychowanym. Pisząc do użytkownika tego forum te słowa cyt.” idź sobie stąd i załóż swoje forum, tu ciebie nie chcemy” – to było napisane na PW.. Jak sam Pan widzi nie jest to tylko do jednego Pana Pawła, ale innych użytkowników koła zwierzyniec.
Od tamtej pory omijam forum i wszystkich co są związani z czaplasiwa.
Taka to metoda. Zakrzyczeć innych, nawymyślać nieprawdziwych historii i oczerniać klamliwie. To takie leśnodziadowskie, nieprawdaż? Jak to punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia 😉
Cd. Poczekajmy Robercie co ów działacz wymyśli ciekawego na Twój temat. Pozdrawiam!
Wielkie dzięki panowie za tego działacza. Po raz pierwszy tak mnie ktoś nazwał.
nazwałbym inaczej ale cenzura…..
Mnie wywalił i oczernił na forum, pisząc ogólnie i na PW. Ale nie wdając się w dyskusje wolałem i omijam to forum. Wszystko gdzie pisze Pan czaplasiwa trzeba brać ze znakiem ? Nie wierze temu człowiekowi w 100% lubi wyolbrzymiać.
Niczym nie zawiniłem, tylko miałem swój pogląd który się adminowi nie podobał.
Najlepiej jakbym popierał jego ideologie, ale nie miał swojego zdania.
Nie jestem konfliktowy, znam się z kilkoma użytkownikami tego forum, ale moderatora nie rozumiem.
Dziękuje Adamowi że choć jedna strona która cenzury nie robi, a na innych stronach byłem wycinany. Dziękuje , że słowo stało się słuchane. Może końcu ktoś usłyszy prawdę.
Sorry że na twoim blogu się to dzieje, ale jak ktoś wzywa do tablicy trzeba odpowiedzieć.;-)
Pozdrawiam
Realnie u mnie jest cenzura, natomiast odnosi się tylko do:
1. osób nie potrafiących sklecić zdania – nie wiem co chcieli napisać i szkoda czasu na bełkot [rzadkie wypadki]
2. poglądów wyrażanych bez argumentów, a skrajnie tendencyjnych [często]
3.anonimowych popleczników działaczy [przy takich tekstach jak wyżej – sporo]
Generalnie powyższy tekst miał 1867 indywidualnych odsłon ip [nie dublowanych] w ciągu doby tylko z rejonu Krakowa i nie co ponad 2500 w ogóle]. Dostałem masę fajnych maili. Mam wrażenie, że sytuacja powoli urosła do takiego kształtu, że Bulwarową można będzie trochę wstrząsnąć o ile nadal będą nas ignorować…
nie opisuję fikcji, tylko realne zachowanie różnych osób które próbują zagłuszyć ogół. Ja zwykle jak mówię na głównym forum okręg PZW Kraków to z czasem są usuwane odpowiedzi.. dlatego apelowałem nie raz i żądałem kto za to jest odpowiedzialny.. Nie dostałem odpowiedzi. Dlatego od jakiegoś czasu już tam nie piszę… Nie ma sensu…
Po części to trochę moja wina że tu tak zawrzało bo pozwoliłem sobie poprzez poinformowanie paru osób o pańskiej powstającej koleżeńskiej lidze spiningowej na forum gdzie czasem się udzielam tj haczyk.pl
Mam nadzieje że niema mi Pan tego za złe..
Wręcz przeciwnie – dziękuję. Odezwało się naprawdę dużo ludzi, którzy – jak to wynika z ich maili – są ignorowani na stronie okręgu [tzn. ich wpisy się nie ukazują lub są usuwane].
na stronie okręg PZW krakow jest cenzura.
Zwykłe słowa ble ble ble są, ale wystarczy zapytać lub mówić coś przeciwko ZO zaraz są usuwane. Nie tylko w tym roku, pisze na forum od kilku lat i moich postów nie widzę, czasem są blokowane od razu.
Dam przykład:
Napisałem a stronie zwierzyńca czemu nie ma recenzji po zawodach. Kto ile itd. + zdjęcia. Koło NH jakoś to robi bez problemu az pozazdrościć. Apel był na stronie chwile potem ktoś skasował, Zaznaczam że zaapelowałem oto 2 lata temu do dizś zwierzyniec nie robi relacji z zawodów i nie wkleja zdjęć na ogólnym, nieformalnym, ani stronie koła. Nasze koło umie tylko brać a nic nie robic. Ktoś odpowiedizalny za informacje i internet powinien to przekazać a tego nie robi. I co funkcja jest , a przywileje też tylko nie ma efektów. Szkoda słow bo należy się wymienić wszystkich na szczeblu za niewykonanie swojej pracy, a jeżeli nie należy obciążyć ich karami za niewykonanie swojej pracy. zadam pytanie kto zna osobe odpowiedzialnego za stronę ZO Kraków bo chyba śpi snem zimowym
Nie tylko Ciebie. Wielu się na nim poznało. To dwulicowy człowiek i przestrzgam przed nim wszystkich. Na dodatek jest opiekunem młodzieży przynajmniej na papierze w kole. Masakra jakaś… Co do cenzury na tym blogu to akurat widzę, że Adam „kuma bazę” i prewencyjnej nie stosuje 😉
Jak widać Pawle zionięcie nienawiścią do wszystkich którzy mają inne zdanie do Twojego pozostało. Dziwnym trafem mogę wskazać wielu, które ma inne zdanie o mnie niż Ty i Tobie podobni. To po pierwsze. Po drugie ja chcę coś zrobić i robię. O części tych prac Adam ma rozeznanie. Po trzecie w przeciwieństwie do Ciebie ja się nie obrażam i nie uciekam w popłochu jak tylko działam na ile mogę. Po czwarte WSZĘDZIE GDZIE COKOLWIEK PISZĘ PODPISUJĘ SIĘ JAKO ; CZAPLASIWA dlatego przypisywanie mnie jakich innych nicków odbieram jako objaw Twojej chorej wyobraźni i obsesji. Tak jest jak chce się zostać ” wodzem” tylko szeregowców brak.
Adamie bardzo przepraszam za moje i o mnie wywody. z mojej strony to ostani wpis w tej sprawie.
Do zobaczenia nad wodą.
czaplasiwa
Skoro frakcję uzurpatorsko-geriatryczną mamy z głowy, to możemy kontynuować rzeczową dysputę. Także Robercie odpowiem Ci, że za internet z ramienia zarządu koła odpowiada Włodek Trybuś. Bardzo sympatyczny i w porządku gość tylko, że w sprawach do jakich został powołany do zarządu zna się delikatnie mówiąc słabo. Wystarczy wejść na stronę koła i od razu widać o co chodzi. Nie wiem czy ma jakiś wpływ na podstronę koła na pzw.org czy nie, ale skoro nic się tam nie dzieje to zapewne nie. Inna sprawa to to, że raczej nikt mu w tym nie pomaga specjalnie. Relacje z zawodów masz na stronie koła i raczej Wlodek je umieszczał na bieżąco. Co do podstrony pzw.org to jedyne info jakie tam znajdziesz to kto z kim zrobił niedźwiedzia na spotkaniu z jakimś lokalnym kacykiem lub czy ktoś komuś złożył życzenia z okazji braku okazji czyli wszystko to co normalnych wedkarzy wielkie G obchodzi.
przeczytałem mocny tekst i komentarze z zaciekawieniem choć z drugiej strony patrząc na same komentarze to jest to tylko takie czcze gadanie, jak to powyżej trafnie określił kolega – „pierdolamento”. i powiem Wam, że nic się nie zmieni bo Polak znany z narzekania, schowany za ekranem kompa biadoli jak to się źle dzieje. skomli jak pies na krótkim łańcuchu i nie rozumie, że jak nie zerwie się z uwięzi i sam nie zadziała to nic się nie zmieni. dalej będzie tkwił w gnoju po pachy.
wszystko można, trzeba tylko chcieć i wierzyć, że się uda. początek roku to początek walnych zebrań w kołach tylko trzeba ruszyć swoje zacne cztery litery, iść i zobaczyć jak to się kręci, zgłaszać wnioski, dopytywać czemu jest tak a nie inaczej. za rok wybory do władz kół i delegatów do okręgu. trzeba tylko zebrać swoją ekipę ludzi którzy chcą coś zmienić i zgłaszać „swoich” kandydatów do rządów w PZW. jedna osoba może dużo, a kilka to już wiele. przyświeca nam jedna idea, słuszny cel. uwierzcie, beton można skruszyć!
Adamowi życzę wytrwałości w dążeniu do celu. przegrałeś bitwę, ale nie wojnę. trzeba uparcie drążyć skałę 😉 oczekiwany efekt nie przyjdzie łatwo, trzeba się trochę poświęcić. idź na rybki, zresetuj się, podładuj akumulatorek, wróci moc i dobre pomysły 🙂 powodzenia
Moim zdaniem łażenie na zebrania nic, kompletnie nic nie daje. Zgłaszanie wniosków, nawet jak zyskają akceptację w kole także, gdyż potem z okręgu nawet nie ma odpowiedzi, dlaczego dany wniosek nie wszedł w życie i czy był w ogóle brany pod uwagę. Dlaczego tak jest?
Największą siłą PZW jest – pomijam, że naszpikowany chorymi procedurami, niezrozumiały dla wielu – statut. Z gruntu nie jest on dla prostych maluczkich, którym za wiele myśleć się nie chce i godzą się, że poprowadzi ich jakaś tam siła [kiedyś przewodnia w narodzie]. Nie przystaje statut kompletnie do mentalności ludzi młodych, których i tak zbyt wielu nie ma. Przytłaczająca większość to faceci 40+; średnia wieku na zebraniach to jakieś 55+. Mając wgląd na kartoteki, to nawet gdyby przyszli wszyscy młodzi i głosowali spójnie, to nic nie wskórają bo będą w mniejszości. Do tego dochodzi:
– lęk przed zadawaniem publicznie trudnych pytań, czy pytań w ogóle
– lanie wody tak zamotane, jak 3m rogatka w żyłce, jako odpowiedzi na dane pytania, tak, że pytający nic z tego nie kuma [byłe świadkiem takich akcji mnóstwo razy]
– darcie ryja [dosłownie] na zbyt dociekliwych
– skuteczne dzielenie wędkarzy na no kill, mięsiarzy, spinningistów, karpiarzy i dyskretne szczucie tych grup na siebie
– włączanie się w dyskurs „bezpieczników” – takich niby wywrotowców, co to są za, ale zawsze mają „ale” i twierdzą, że owszem – zmiany ,ale wprowadzajmy je zgodnie z porządkiem [statutem PZW], czyli nic nie wprowadzicie [tego typu ludzie są od razu aktywni na forach, jak tylko czara goryczy zaczyna się przelewać i niby popierają, ale tak naprawdę tonują i pacyfikują nastroje – na forach naszego okręgu jest co najmniej dwóch takich ludzi]
Poza tym zmiany zgodnie z obecnie panującą legislatywą są mało realne wobec kilku czynników:
– niejawności posiedzeń zarządu okręgów [nie wiadomo co głosowano i kto jak głosował]
– nie podawanie do wiadomości publicznej większości uchwał
– uprawianie swoistej propagandy [puszcza się coś w eter i szeroko nagłaśnia, a potem to niby jest, a w sumie nie ma] – klasyka dezorientowania ludzi – znacznie więcej napiszę o tym w najbliższym tekście odwołując się do konkretnych przykładów
– niemożność zweryfikowania [chyba, że przez NIK], realnych dochodów okręgów oraz tego czy np dany okręg ma i w jakiej skali przychody inne niż ten procent wracający z Warszawki ze składek
Przeciętny wędkarz nic nie wie, nic się nie dowie i ma nic nie wiedzieć.
– absurdalne nakłady na tzw sport, które sponsorują znikomy procent łowiących przez pozostałych, którzy taką formą aktywności są absolutnie niezainteresowani, ale tak postawiona sprawa znów świetnie dzieli łowiących, a poza tym tzw. sport stawia PZW w jednym szeregu z PZPN, PZPS i innymi związkami sportowymi, a to nadaje pewną przesadną moim zdaniem rangę i estymę, co przekłada się jak do tej pory na specyficzne traktowanie PZW przez polityków, samorządy lokalne
– upolitycznienie, jak prawie wszystkiego co państwowe, społeczne, czyli niczyje także zabaw z wędką, a co za tym idzie bardzo czytelne sympatie, czy sojusze władz okręgów z lokalną elitą polityczną [w Krakowie z Majchrowskim – stąd obiecanki przedwyborcze o zalewie dobczyckim, po czym cisza przez kolejne lata]
Mógłbym wymieniać i wymieniać. Twierdzę iż problemem nie jest to czy ktoś ryby zabiera, czy nie, tylko problemem jest przymus płacenia co roku haraczu za kiepską w sumie robotę, a że jedynym zmartwieniem działaczy jest tylko to, czy ilość składek będzie większa/mniejsza niż rok wcześniej [bo że będą to pewne jak słońce], to też niekoniecznie muszą się napinać i o czymkolwiek nas informować. Pomijając moją skrajną postawę dotyczącą wędkarstwa, to jednak KAŻDY wędkarz jest wkurzony, jak ocenia sytuacje, jako złą lub niezbyt dobrą, a nikt nie chce mu udzielić żadnej konkretnej odpowiedzi na jego pytania.
Ja wiem jedno: ci ludzie „puchną” tylko w obliczu:
– większej grupy ludzi, proporcjonalnie dużej do skali problemu
– która w odwodzie ma namacalną dla działaczy kancelarię prawną
– którzy chcą i są w stanie nagłośnić sprawę w mediach
– którzy w ostateczności są gotowi na rozstrzygnięcia w sądzie
Wtedy okazuje się, że można…
Do komentarza Adama jedyne co można dodać to to, że cała wierchuszka, począwszy od kół, okręgów na ZG kończąc czuje się w swoim postępowaniu calkowicie bezkarna! Komisje rewizyjne to fikcja. Nawet jeżeli w takowych znajdzie się kilku sprawiedliwych lub jak kto woli odważnych to zostają natychmiast spacyfikowani. Doświadczyłem tego na własnej skórze więc wiem co mówię. Czasami się zastanawiam czy nie lepszą nazwą byłby Bolszewicki Związek Wędkarski. Niepokornych kasuje się przez intrygi, zakrzyczanie lub wręcz zagrożenie. Poza tym lansiarze polityczni przy PZW to już gruba przesada. To co się działo na wyborach samorządowych a potem na parlamentarnych szczególnie na przykładzie nepotyczno-kumoterskiego PSL było żenujące. Więcej było Kamysza i jego przydupasów na stronie pzw.org niż treści stricte dla wędkarzy istotnych. I trzeba o tym mówić głośno, a politykę izolować w każdym aspekcie od wędkarstwa bo to bagno i syf! I jeszcze jedno. Mam wrażenie, że oligarchia z Bulwarowej najbardziej boi się konkurencji o czym świadczy histeryczna wręcz reakcja na MZW (przykład kilkanaście postów powyżej 🙂 ) Strach przed utratą zbiorników i wędkarzy (a raczej ich składek bo samych wędkarzy jako takich mają w głębokim poważaniu) jest jednak najsilniejszym bodźcem do refleksji.
no to faktycznie macie problem. mówię „macie” bo jestem z innego okręgu a tu szczerze mówiąc nie ma takich patologi. oczywiście, nie jest dobrze i idealnie, ale też nie jest źle. przynajmniej nie tak źle jak u Was z tego co tu czytam. widzę, że nasze zdania z Adamem różnią się diametralnie. obrana przeze mnie strategia działania przynosi pewien zadowalający w moich oczach sukces. wszystkie działania zostaną zweryfikowane za rok na wyborach 😉 tak więc chłopaki, powodzenia. trzymam kciuki 🙂 pozdrowienia dla tych którzy w ogóle podejmują jakąś chęć do zmian – czyny a nie puste słowa 😉
„skuteczne dzielenie wędkarzy na no kill, mięsiarzy, spinningistów, karpiarzy i dyskretne szczucie tych grup na siebie ”
Adamie, wybacz ale tu jesteś niekonsekwentny – sam wiele razy dzieliłeś środowisko na nokill i całą resztę. Sam twierdzisz że interesy są nie do pogodzenia. Osobiście nie wiem czy tak jest, widzę po każdej stronie pewną ślepotę – karpiarze nie tolerują spinningistów, muszkarze chcieliby wszystkie wody górskie tylko dla siebie, nokilowcy całą resztę równają z klusolami… A wszyscy obudzimy się z ręką w tym samym nocniku, z łowiskami po 100zł dniówka, i pustymi wodami PZW. Zresztą są zwolennicy takiego rozwiązania, ale – byt określa świadomość – mnie na to nie stać.
Żadna SSR w obecnym ksztalcie nie jest w stanie upilnować wody, strażnik też czlowiek i jesli prawo go nie chroni to nie bedzie ryzykowal zdrowia i mienia. Tylko i wyłącznie moim zdaniem powstanie jednostki typu Straż/Policja Ochrony Przyrody , z pelnymi uprawnieniami slużb mundurowych, odpowiednio przygotowej i wyposażonej, w broń, pojazdy, psy, wiedzę i godziwe pensje daje nadzieję na poprawę sytuacji. Nie mam nic przeciwko odcinkom nokill, tylko najpierw trzeba upilnować to co jest. Sam zauważyłeś jaką fikcją jest nokill na Białusze (nb. jesli pamietasz gorąco kibicowalem temu pomyslowi), z drugiej strony – nad Szreniawą nadal wiszą tablice o odcinku nokill i być moze to mimo wszystko coś daje mimo że już nie jest obowiązujące.
Zgadza się z jednym wyjątkiem: dzielę wędkarzy nie dyskretnie, a otwarcie i staram się argumentować dlaczego. W PZW rzuca się „podpowiedzi” a dym jaki robią sobie sami wędkarze robi całą złą robotę. Od ostatniego zebrania jestem pewien, że głównym problemem jest wręcz kompromitujący brak wiedzy o środowisku wodnym przeciętnego Polaka z wędką – o tym w najbliższym tekście – i chyba to jest największą bronią ludzi zawiadujących PZW.
Co do SSR to masz racje – to poroniony twór, choć może lepsze to niż nic. Tylko jakiś rodzaj służb działających w oparciu o nowe, jasne i surowe prawo może zrobić nad wodą porządek.
Co do tablic na Szreniawie – nie wiem, czy coś dają. Są natomiast dla mnie świadectwem niechlujności osób odpowiadających za klarowność przepisów i ich łatwość zrozumienia dla łowiącego. A tak to ma miejsce tylko dezorientacja łowiących.
Odnosiłem się krytycznie co do odcinka no kill na Rudawie, jako niedopilnowanego, a przez to robiącego tylko statystykę takich łowisk panom z zarządu. Natomiast chwaliłem powstanie odcinka na Białusze oraz jego usytuowanie w stosunku do biegu rzeki. Trudno go chyba teraz oceniać, skoro istnieje dopiero od tego roku…